Przede wszystkim - nie napisałeś, jakie brzmienie chcesz uzyskać. Ale zakładam, że "chicagowskie" elektryczne - bo najczęściej po to harpiarz szuka wzmacniacza. Zakładam też, że masz odpowiedni mikrofon. Więc wszystko, co napiszę poniżej, dotyczy właśnie tego. Jeżli interesuje Cię brzmienie czyste, to ja Ci nie pomogę, bo nie mam z tym doświadczeń.
No więc wzmak do harpa, to odwieczny problem. Niestety, tylko nieliczne się sprawdzają. Na pewno byłbyś zadowolony z Fendera Blues Juniora, wielu go używa, ale trudno go nazwać tanim... Poniżej 2 tysięcy ciężko trafić (mam na mysli używany, nowy kosztuje już ponad 2 i pół koła). Moim zdaniem nie jest wart swojej ceny: 15 Wat to nie jest moc, która oszałamia... To już wolałbym dołożyć parę stówek i kupić F. Deluxa.
Najlepiej uzbroić się w cierpliwość i wyhaczyć na alledrogo, ebayu czy w komisie jakiegoś vintage'a: np. pięknie gadają stare Gibsony GA (na YT można znaleźć próbki brzmienia).
Ja mam Dynacord Twen (wcześniej produkowany pod nazwą Echolette Junior, ten sam wzmak) - polecił mi jeden z forumowiczów (dzięki, azzazello!), też harpiarz i nie żałuję wyboru. 17 Wat, pełna lampa (łącznie z prostownikiem), na próby i małe kluby wystarcza bez problemu. W większych salach trzeba go po prostu nagłośnić przez PA. Kupiłem przez alledrogo za 1200 zł, po około tyle zwykle chodzą, tylko trzeba polować, bo nie produkują go od lat. Ale bywają. Musiałem tylko zmienić głośnik (wstawiłem Eminence Legend, taki, jak w Fenderach), bo fabryczny był do dupy i wymieniłem niektóre kondy na większą pojemność (dla dodania dołu). Ściślej mówiąc, to nie ja wymieniłem, a zrobił to zaprzyjaźniony fachowiec od lampiaków, bo ja w elektronice jestem kompletny dyletant. No i, oczywiście, trzeba bylo wymienić lampy, ale to normalne jak się kupuje używany - to jak wymiana oleju w używanym aucie. Na końcówkę wstawiłem ruskie 6P6 (38 zeta za parę
), na preamp NOS-y RFT. Teraz śmiga, jak marzenie.
Dodatkową zaletą takich staroci jest to, że najczęściej jest to konstrukcja point-to-point, czyli jak masz żyłkę do elektroniki (albo, jak ja, masz dostęp do takiego kogoś), to możliwości modyfikacji i eksperymentowania są nieograniczone.
Z tańszych, to już tylko Epiphone Valve junior, niektórzy harpiarze używają, ale to moim zdaniem bardziej zabawka, niż prawdziwy wzmacniacz. 5 Wat to tylko na niegłośne próby wystarcza. Słyszałem w akcji i brzmiał obrzydliwie - dźwięk był skrzeczący i piskliwy, jak w tranzystorze. Ktoś twierdził, że nowa seria jest lepsza, bo coś tam niby poprawili, ale ja jakoś nie mam przekonania... Nie wiem, czy już nie lepiej byłoby kupić stary poczciwy mv3 - wyrwiesz już za 500 PLN. Z dobrą paczką potrafi nawet przyzowicie zagadać. Rewelacyjnej mocy toto nie ma, ale moim zdaniem lepsze, niż ten Epiphone.
To tyle ode mnie. Może ktoś inny się jeszcze wypowie.
Aha, z daleka od wszelkich wynalazków typu Peavey, Randall, Laney, itp. Może z gitarą da się coś na nich ukręcić, ale nie z harmonijką. Tak samo omijaj szerokim łukiem Marshalle i wszystko, co ma na końcówce lampy EL34. Za bardzo sprzęgają, praktycznie nie da się ich ustawić.