Z „Happy Boys happy!”
Naprawdę, chociaż jest tak wielu dobrych wokalistów, trudno jest stawiać kogoś nad kimś innym. Myślę, że ludzie tacy jak Steve Marriott i Rod Stewart są niesamowici. Lubiłem the Small Faces, kiedy byli u szczytu swojej świetności.
Z wywiadu przeprowadzonego niedawno z 09/26/2014
http://www.huffingtonpost.com/binky-philips/interview-paul-rodgers-fr_b_5888186.html
rozmowa zeszła na temat Bad Company i Boza Burrella.
Binky: Ian McLagan został wybrany na organistę Small Faces, kiedy grał w Boz People, w zespole w którym Boz był wokalistą.
Paul: Wiesz co Binky, akurat tego nie wiedziałem. Ale nie jestem zdziwiony słysząc o tym. Człowieku, uwielbiam Iana McLagana!
Binky: Mój Boże, tak, uroczy gość. Przeprowadziłem z nim wywiad kilka miesięcy temu. Twój kumpel Kenney Jones, z którym również przeprowadzałem wywiad kilka tygodni po Macu, też był super przyjazny. Naprawdę otwarty.
Paul: Naprawdę, przekopywałem się przez moją szafę któregoś dnia, właściwie to było wczoraj i znalazłem wiązankę nagrań live Steve'a Marriotta i ją włączyłem i MÓJ BOŻE, ten gość był niewiarygodny!
… a potem pod koniec wywiadu Binky zadawał pytania na temat różnych wokalistów. O Steve'ie Paul jeszcze powiedział:
Binky: Steve Marriott.... zachwycałeś się wcześniej. Chciałbyś jeszcze coś dodać?
Paul: Steve był świetnym, świetnym wokalistą. Poznałem go, kiedy Free mieli wspólna trasę z The Who, Small Faces, Crazy World of Arthur Brown. Co za 'line up'! Free otwierali show. I człowieku, uwielbiałem Stivie'go, po prostu fantastyczny wokalista. Ale wkurzał wszystkich wokół siebie. Naprawdę to przykre, ale był wspaniałym wokalistą.
Ja od siebie dodam, że wspólna trasa z Free odbyła się w październiku 1968 roku, bardzo możliwe, ze Steve miewał wtedy gorszy humor, przestał dogadywać się z resztą zespołu i usilnie próbował przekonać resztę do Framptona... no ale o tym niedawno przecież pisałam.