Jimmy Reed... czyli kto wzniecil fale Brytyjskiego R&B

...czyli nasze muzyczne tematy monograficzne

Moderator: mods

Jimmy Reed... czyli kto wzniecil fale Brytyjskiego R&B

Postautor: Robert007Lenert » listopada 20, 2011, 4:55 pm

Jimmy Reed. Mysle, ze warto przyblizyc jego postac. Obok Chucka Berry mial chyba najwiekszy wplyw na potentatow brytyjskiego R&B. Co o tym myslicie?
Awatar użytkownika
Robert007Lenert
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 7074
Rejestracja: października 22, 2004, 5:31 pm
Lokalizacja: Galicja, to oczywiste:)

Postautor: Robert007Lenert » listopada 21, 2011, 1:55 pm

Wspomne, ze byl autorem takich kompozycji jak: Baby, What You Want Me to Do", "Bright Lights, Big City", "Honest I Do", "You Don't Have to Go", "Going to New York", "Ain't That Lovin' You Baby", "Big Boss Man" ze wymienie te najbardziej znane.
Awatar użytkownika
Robert007Lenert
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 7074
Rejestracja: października 22, 2004, 5:31 pm
Lokalizacja: Galicja, to oczywiste:)

Postautor: kora » listopada 21, 2011, 2:34 pm

Ciekawa teoria :D
Reed,po raz pierwszy koncertował na Wyspach dopiero w 1963 roku.
Nie był ani wybitnym gitarzystą, tym bardziej harmonijkarzem.
Niewątpliwie jednak za sprawą zmysłu ( talentu ) do kompozycji był wyjątkowo autentycznym bluesmenem .

Wydaje mi się,że panowie z Albionu, wcześniej podłapali bluesowego bakcyla .
W 1946 roku brytyjska filia wytwórni Brunswick wydała singla z nagraniem
Josha White'a- " Strange Fruit " i " The House of the Rising Sun"
( w 1951 odbył trasę koncertową po Wielkiej Brytanii )
W tym samym czasie koncertował tam Big Bill Broonzy
Kiedyś wyczytałam,że Broonzy wmawiał Brytyjczykom,ze jest ostatnim, żyjącym bluesmenem ,o dziwo wielu w to wierzyło . Big Bill na Wyspach był rozchwytywany i cieszył się ogromną popularnością ( oczywiście we właściwych kręgach )
Obrazek
Awatar użytkownika
kora
Elf
Elf
 
Posty: 30155
Rejestracja: września 1, 2005, 12:44 pm
Lokalizacja: Katowice

Postautor: rocken » listopada 21, 2011, 2:45 pm

kora_ pisze:Kiedyś wyczytałam,że Broonzy wmawiał Brytyjczykom,ze jest ostatnim, żyjącym bluesmenem ,o dziwo wielu w to wierzyło . Big Bill na Wyspach był rozchwytywany i cieszył się ogromną popularnością ( oczywiście we właściwych kręgach )


Nie jestem pewien ale to nie Sonny Boy Williamson II opowiadał w czasie pobytu na wyspach ?
Coś mi się też kołacze że Clapton za nim nie przepadał i dawał mu odczuć podczas współpracy w czasie pobytu Sonny Boy II w Anglii. Clapton wtedy już miał dużą wiedzę o amerykańskich bluesmenach i właśnie coś mu nie pasowały te opowieści Sonny Boy'a.
Awatar użytkownika
rocken
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 7673
Rejestracja: września 27, 2008, 11:58 am

Postautor: kora » listopada 21, 2011, 3:06 pm

Sonny II na Wyspach koncertował w latach 60-tych , podobnie jak BBB był rozchwytywany i wielbiony ,zadaj sobie pytanie przez kogo ?


Wtedy Angole nie daliby sobie wcisnąć takiego kitu, bo się już dobrze orientowali w sytuacji .Przed nim na Wyspach koncertowało , wielu czarnych bluesmenów .

http://pl.wikipedia.org/wiki/American_F ... s_Festival

Wracając do popularności Jimmy Reda .
On ze swoimi kompozycjami * wszedł na na listy przebojów dopiero w latach 50.
Po raz pierwszy w 1954 r.- You Don't Have to Go" ( 5 miejsce )
Potem się rozkręcił 8) W 1960 - słynne Big Boss Man.
Wtedy na Wyspach blues już się kształtował , czy miał na niego jakiś wpływ ?
Pewnie tak, na pewno jednak nie zasadniczy .

* - Większość jego utworów pisała jego żona ,pianistka - Mama Red...

___________

Alexis Korner przyznaje,że pierwsze nagrania bluesowe jakie usłyszał, były nagraniami
Big Bill Broonzyego oraz duetu Sonny Terry & Brownie McGhee
John Mayall wymienia m.innymi Leadbelly'ego
Ostatnio zmieniony listopada 21, 2011, 3:22 pm przez kora, łącznie zmieniany 1 raz
Obrazek
Awatar użytkownika
kora
Elf
Elf
 
Posty: 30155
Rejestracja: września 1, 2005, 12:44 pm
Lokalizacja: Katowice

Postautor: rocken » listopada 21, 2011, 3:20 pm

pamiętam też że, gdzieś czytałem, że Clapton podczas pierwszego spotkania z Sonny II mu wyjechał że nie jest żadnym Williamson'em tylko Miller :)
Awatar użytkownika
rocken
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 7673
Rejestracja: września 27, 2008, 11:58 am

Postautor: Robert007Lenert » listopada 21, 2011, 3:34 pm

Przesledzcie zawartosc debiutu Stonesow i pierwsze dwie plyty Animalsow. Albo lepiej posluchajcie. Wplyw jest mocno slyszalny.
Awatar użytkownika
Robert007Lenert
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 7074
Rejestracja: października 22, 2004, 5:31 pm
Lokalizacja: Galicja, to oczywiste:)

Postautor: Robert007Lenert » listopada 21, 2011, 3:53 pm

No i wyraznie napisalem tuzow R&B . Mayall, Korner to jednak byli muzycy bluesowi... malo rock&rolla bylo w ich muzyce.
Awatar użytkownika
Robert007Lenert
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 7074
Rejestracja: października 22, 2004, 5:31 pm
Lokalizacja: Galicja, to oczywiste:)

Postautor: kora » listopada 21, 2011, 6:07 pm

Robert007Lenert pisze:Przesledzcie zawartosc debiutu Stonesow


Jest tam kompozycja Jimmy Reda, jak również Bo Diddley'a, Rufusa Thomasa,czy Willie Dixona o Chucky Berry'm nie wspominając ( z tego ,co mi wiadomo Keith Richards był jego wielkim fanem )
Brian Jones był fanem Elmore Jamesa ( nawet nosił przydomek Elmo )
Generalnie, to Oni wszyscy mieli lekkiego bzika na punkcie czarnych bluesmenów / muzyków



Robert007Lenert pisze:No i wyraznie napisalem tuzow R&B .


No tak :lol: Ja to mam już chyba niewyleczalne skrzywienie :lol:

Fajny temat, ciekawa jestem jak się rozwinie .
Obrazek
Awatar użytkownika
kora
Elf
Elf
 
Posty: 30155
Rejestracja: września 1, 2005, 12:44 pm
Lokalizacja: Katowice

Postautor: Robert007Lenert » listopada 22, 2011, 10:26 am

kora_ pisze:* - Większość jego utworów pisała jego żona ,pianistka - Mama Red...

Male sprostowanie. Napisala duza czesc tekstow. Muzyka byla autorstwa Reeda.
Mama Red wystepowala tez w roli suflera :) /Reed mial fatalna pamiec, zapominal slow/ co slychac w kilku nagraniach.
Awatar użytkownika
Robert007Lenert
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 7074
Rejestracja: października 22, 2004, 5:31 pm
Lokalizacja: Galicja, to oczywiste:)

Postautor: rocken » grudnia 27, 2011, 11:26 am

"Jimmy Reed zawsze był nawalony jak stodoła. Którego razu spóźniła się na koncert jakąś godzinę i czterdzieści pięć minut. Wreszcie postawili go na scenie, a on mówi: "Ten kawałek nazywa się Baby What You Wany Me to Do?", I puścił pawia na dwa pierwsze rzędy. Na pewno przytrafiło mu się to wiele razy. Zawsze miał przy sobie żonę, która szeptała mu na ucho słowa piosenek. Czasem można to usłyszeć na nagraniach: Going up... going down, ale się sprawdzało. Był solidnym faworytem czarnych z Południa, a czasem nawet całego świata. Fascynujące było obserwowanie tej powściągliwości."
źródło: "Life" Keith Richards
"Moja muzyka jest niemodna, wiec nigdy z mody nie wyjdzie" - Mark Knopfler
"Zarówno w życiu, jak i muzyce chodzi przede wszystkim o styl" - Miles Davis
Awatar użytkownika
rocken
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 7673
Rejestracja: września 27, 2008, 11:58 am

Postautor: rocken » grudnia 27, 2011, 11:50 am

kora_ pisze:Sonny II na Wyspach koncertował w latach 60-tych , podobnie jak BBB był rozchwytywany i wielbiony ,zadaj sobie pytanie przez kogo ?


Nie wiem czy akurat chodziło Ci o tą grupę słuchaczy, ale tak grono angielskich fanów bluesa opisuje Keith Richards.

„Mick mógł czasem w weekendy korzystać z triumpha herolda swoich rodziców pamiętam, jak kiedyś pojechaliśmy do Manchesteru, żeby zobaczyć wielki bluesowy koncert, podczas którego wystąpili Sonny Terry, Bronie McGhee, John Lee Hooker i Muddy Waters. Szczególnie jego chcieliśmy zobaczyć, ale także Johna Lee. Grali też inni, jak pianista Memphis Slim. Cała rewia jechała przez Europę. Muddy wyszedł na scenę z gitarą akustyczną i dał niesamowity półgodzinny występ, grając kawałki z delty Mississippi. Potem nastąpiła przerwa i wrócił z zespołem i instrumentami elektrycznymi. A ludzie dosłownie wygwizdali go ze sceny. Przejechał po nich jak czołg, podobnie jak Dylan jakiś rok później w Manchester Free Trade Hall. Przyjęcie jednak było wrogie i wtedy zdałem sobie sprawę, że ludzie tak naprawdę nie słuchają muzyki, tylko chcą być częścią tej przemądrzałej enklawy. Muddy zagrał ze swoim zespołem wspaniale. Jego ekipa była zabójcza. Miał ze sobą Juniora Wellsa, chyba też Huberta Sumlina. Jednak dla publiczności blues był bluesem tylko wtedy, gdy na scenie wchodził ktoś w starych niebieskich ogrodniczkach i śpiewał o tym, że jego stara go opuściła. Żaden z tych bluesowych purystów nie umiał niczego zagrać, ale ich czarnuchy musiały być ubrane w kombinezony i mówić: „Tak jest, szefie”. Tak naprawdę są facetami z miasta, modnymi, że to aż nieprawda. Co miała z tym wspólnego elektryczność? Koleś gra przecież te same nuty, jest tylko trochę głośniej i trochę potężniej. Ale nie: „To rock an roll, spierdalajcie”. Chcieli, żeby wszystko trwało w bezruchu, i nie byli świadomi, że to, czego słuchają, jest tylko częścią procesu; coś działo się wcześniej, a teraz ma pójść do przodu.

Źródło: „Life” Keith Rchards
"Moja muzyka jest niemodna, wiec nigdy z mody nie wyjdzie" - Mark Knopfler
"Zarówno w życiu, jak i muzyce chodzi przede wszystkim o styl" - Miles Davis
Awatar użytkownika
rocken
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 7673
Rejestracja: września 27, 2008, 11:58 am

Postautor: Maikl » grudnia 27, 2011, 11:50 pm

Wybaczcie off-topic, ale widać wyraźnie, kto dostał "Życie" pod choinkę ;)
Ja też.
Awatar użytkownika
Maikl
bluesmaniak
bluesmaniak
 
Posty: 102
Rejestracja: stycznia 31, 2009, 1:58 pm
Lokalizacja: Bielsko-Biała / Kraków

Postautor: rocken » grudnia 28, 2011, 9:18 am

Maikl pisze:Wybaczcie off-topic, ale widać wyraźnie, kto dostał "Życie" pod choinkę ;)
Ja też.


akurat nie dostał, ale dopiero pod choinką znalazł się czas na poczytanie :wink:
"Moja muzyka jest niemodna, wiec nigdy z mody nie wyjdzie" - Mark Knopfler
"Zarówno w życiu, jak i muzyce chodzi przede wszystkim o styl" - Miles Davis
Awatar użytkownika
rocken
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 7673
Rejestracja: września 27, 2008, 11:58 am

Postautor: Robert007Lenert » stycznia 12, 2012, 12:27 pm

kora_ pisze:Ciekawa teoria :D
Reed,po raz pierwszy koncertował na Wyspach dopiero w 1963 roku.
Nie był ani wybitnym gitarzystą, tym bardziej harmonijkarzem.
Niewątpliwie jednak za sprawą zmysłu ( talentu ) do kompozycji był wyjątkowo autentycznym bluesmenem .
Tak sobie pomyslalem, ze w tamtych czasach jak ktos wybieral sie na koncert czy to bluesowy, czy rock&rollowy to oczekiwal od wykonawcy filingu, autentycznosci i spontanicznosci a nie wydumanej wirtuozerii rodem z filharmonii. To byly dwa inne swiaty..ten z klubow i ten z ociekajacych zlotem sal koncertowych. Cos sie zmienilo i chyba nie na lepsze.
Awatar użytkownika
Robert007Lenert
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 7074
Rejestracja: października 22, 2004, 5:31 pm
Lokalizacja: Galicja, to oczywiste:)

Postautor: kora » stycznia 12, 2012, 12:55 pm

Innymi słowy - gdzieś zatraca się ta emocjonalność ,ten feeling i ta naturalność .
Teraz każdy chce aby jego płyty podobały się i robiły wrażenie , często pod tym kątem są nagrywane ...
Moim zdaniem, to błąd
Obrazek
Awatar użytkownika
kora
Elf
Elf
 
Posty: 30155
Rejestracja: września 1, 2005, 12:44 pm
Lokalizacja: Katowice

Postautor: Robert007Lenert » stycznia 12, 2012, 1:07 pm

Nawet chyba nie to. W dobie wszelkiej masci kursow i szkolek wiekszosc wspolczesnych instrumentalistow gra jak niegdys tylko filharmonicy. Wierne odegranie wyuczonych partii wlasnie na zasadzie muzyka orkiestry klasycznej. Zatracenie indywidualnosci, wlasnego stylu, wlasnego ja. Wszystko z pogoni za oszalamiajaca, wrecz cyrkowa technika. Idiom tak nierozerwalny swego czasu z bluesem i rock&rollem, czyli autentyzm wykonawcy, artysty ustepuje miejsca perfekcyjnym "automatom" muzycznym.
Awatar użytkownika
Robert007Lenert
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 7074
Rejestracja: października 22, 2004, 5:31 pm
Lokalizacja: Galicja, to oczywiste:)

Postautor: rocken » stycznia 13, 2012, 12:42 pm

Robert007Lenert pisze:Nawet chyba nie to. W dobie wszelkiej masci kursow i szkolek wiekszosc wspolczesnych instrumentalistow gra jak niegdys tylko filharmonicy. Wierne odegranie wyuczonych partii wlasnie na zasadzie muzyka orkiestry klasycznej. Zatracenie indywidualnosci, wlasnego stylu, wlasnego ja. Wszystko z pogoni za oszalamiajaca, wrecz cyrkowa technika. Idiom tak nierozerwalny swego czasu z bluesem i rock&rollem, czyli autentyzm wykonawcy, artysty ustepuje miejsca perfekcyjnym "automatom" muzycznym.


procent nowatorów i odkrywców chyba raczej od setek lat jest na podobnym poziomie tylko rzemieślników coraz więcej... ale czy to takie pejoratywny zjawisko też bym nie był taki pewien. Ważne aby umieć oddzielić ziarno od plew.
"Moja muzyka jest niemodna, wiec nigdy z mody nie wyjdzie" - Mark Knopfler
"Zarówno w życiu, jak i muzyce chodzi przede wszystkim o styl" - Miles Davis
Awatar użytkownika
rocken
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 7673
Rejestracja: września 27, 2008, 11:58 am

Postautor: kora » stycznia 13, 2012, 12:49 pm

rocken pisze: Ważne aby umieć oddzielić ziarno od plew.


Dokładnie ! :D
To, co nagrywane jest współcześnie, to często w porównaniu z tym ,co nagrywano lata świetlne temu ( i to bez użycia nowoczesnych technik ), to są plewy :lol:

Ziarna też są :wink:
Niewiele ich ale są .
Obrazek
Awatar użytkownika
kora
Elf
Elf
 
Posty: 30155
Rejestracja: września 1, 2005, 12:44 pm
Lokalizacja: Katowice

Postautor: Maikl » stycznia 13, 2012, 9:55 pm

Teraz każdy chce aby jego płyty podobały się i robiły wrażenie , często pod tym kątem są nagrywane ...

To chyba, dobrze, że każdy chce, by jego płyty się podobały. A kiedykolwiek było inaczej? Ktokolwiek nie chce, by jego płyta się podobała? :wink:
Tak tylko wyrywam z kontekstu i się czepiam...
Awatar użytkownika
Maikl
bluesmaniak
bluesmaniak
 
Posty: 102
Rejestracja: stycznia 31, 2009, 1:58 pm
Lokalizacja: Bielsko-Biała / Kraków

Postautor: Robert007Lenert » stycznia 14, 2012, 1:09 am

rocken pisze:
Robert007Lenert pisze:Nawet chyba nie to. W dobie wszelkiej masci kursow i szkolek wiekszosc wspolczesnych instrumentalistow gra jak niegdys tylko filharmonicy. Wierne odegranie wyuczonych partii wlasnie na zasadzie muzyka orkiestry klasycznej. Zatracenie indywidualnosci, wlasnego stylu, wlasnego ja. Wszystko z pogoni za oszalamiajaca, wrecz cyrkowa technika. Idiom tak nierozerwalny swego czasu z bluesem i rock&rollem, czyli autentyzm wykonawcy, artysty ustepuje miejsca perfekcyjnym "automatom" muzycznym.


procent nowatorów i odkrywców chyba raczej od setek lat jest na podobnym poziomie tylko rzemieślników coraz więcej... ale czy to takie pejoratywny zjawisko też bym nie był taki pewien. Ważne aby umieć oddzielić ziarno od plew.

Problem w tym, ze w przypadku bluesa czy blues rocka to wlasnie ci kliszujacy a jednoczesnie piekielnie sprawni mamualnie maja najwiekszy poklask. Przykladem chocby niepodwazalnie wielka popularnosc Bonamassy. By odeprzec ataki napisze tak. Co ten Pan wymyslil nowego chocby od strony kompozytorskiej? To znakomity odtworca rzeczy juz napisach...zwykle dawno temu napisanych. A juz kropka nad i jest plyta Don't Explain.... Moze zbyt duzo slyszalem i nie rozumiem, ze mozna nagrywac 100-tny raz cos co nagrano juz 99 razy nie majac na to oryginalnego pomyslu /patrz: Marsalis z Claptonem.... oczywiscie w sensie pozytywnej pomyslowosci, by nie bylo ze ich tez sie czepiam/ .
Awatar użytkownika
Robert007Lenert
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 7074
Rejestracja: października 22, 2004, 5:31 pm
Lokalizacja: Galicja, to oczywiste:)

Postautor: kora » stycznia 14, 2012, 1:18 am

Robert007Lenert pisze:Problem w tym, ze w przypadku bluesa czy blues rocka to wlasnie ci kliszujacy a jednoczesnie piekielnie sprawni mamualnie maja najwiekszy poklask. Przykladem chocby niepodwazalnie wielka popularnosc Bonamassy. By odeprzec ataki napisze tak. Co ten Pan wymyslil nowego chocby od strony kompozytorskiej? To znakomity odtworca rzeczy juz napisach...zwykle dawno temu napisanych.


To,co dzieje się dookoła pana J.B napawa mnie smutkiem .
Moim zdaniem wynika to, z tego,że ludzie, którzy robią z niego mistrza,nie mają zielonego pojęcia o muzyce, bo jej nie znają ,nie słuchają jej .
Obrazek
Awatar użytkownika
kora
Elf
Elf
 
Posty: 30155
Rejestracja: września 1, 2005, 12:44 pm
Lokalizacja: Katowice

Postautor: rocken » stycznia 14, 2012, 9:56 am

Robert007Lenert pisze:Przykladem chocby niepodwazalnie wielka popularnosc Bonamassy.


też słabo trawie tego gitarzystę i podobnie jest u mnie z Jeff Beck'iem :twisted:
"Moja muzyka jest niemodna, wiec nigdy z mody nie wyjdzie" - Mark Knopfler
"Zarówno w życiu, jak i muzyce chodzi przede wszystkim o styl" - Miles Davis
Awatar użytkownika
rocken
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 7673
Rejestracja: września 27, 2008, 11:58 am

Postautor: Paweł Stomma » stycznia 14, 2012, 10:07 am

Ja przepraszam, bo w tym kontekście to pewnie będzie offtop :) , ale chciałem coś o Reedzie. Ja to mam taka fantazję, że przyczyną takiej popularności wśród młodych angoli swego czasu, zarówno Reeda, jak i Berry'ego było to, ze ich muzyka jest, wg. mnie dość łatwo przyswajalna przez europejskie ucho. Jest tam przeważnie jakaś konkretna melodia, często coś w rodzaju refrenu i ich piosenki stosunkowo łatwo "wpadaja w ucho".
Przykładowo Son House nie dałby chyba rady tak zaistnieć.
Dont you step on my blue suede shoes.
You can do anything but lay off of my blue suede shoes

https://www.facebook.com/Breakmaszyna
Awatar użytkownika
Paweł Stomma
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 3105
Rejestracja: czerwca 9, 2008, 8:52 pm
Lokalizacja: Częstochowa

Postautor: rocken » stycznia 14, 2012, 10:17 am

Paweł Stomma pisze:Przykładowo Son House nie dałby chyba rady tak zaistnieć.


Tym bardziej w tak świeckim kraju jak Wielka Brytania 8)
"Moja muzyka jest niemodna, wiec nigdy z mody nie wyjdzie" - Mark Knopfler
"Zarówno w życiu, jak i muzyce chodzi przede wszystkim o styl" - Miles Davis
Awatar użytkownika
rocken
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 7673
Rejestracja: września 27, 2008, 11:58 am

Postautor: Robert007Lenert » stycznia 15, 2012, 3:40 pm

Paweł Stomma pisze:Ja przepraszam, bo w tym kontekście to pewnie będzie offtop :) , ale chciałem coś o Reedzie. Ja to mam taka fantazję, że przyczyną takiej popularności wśród młodych angoli swego czasu, zarówno Reeda, jak i Berry'ego było to, ze ich muzyka jest, wg. mnie dość łatwo przyswajalna przez europejskie ucho. Jest tam przeważnie jakaś konkretna melodia, często coś w rodzaju refrenu i ich piosenki stosunkowo łatwo "wpadaja w ucho".
Przykładowo Son House nie dałby chyba rady tak zaistnieć.
Bo oni mieli nieprzecietny talent do pisania/komponowania znakomitych piosenek, ktore z jednej strony posiadaly wysoka wartosc artystyczna z drugiej mialy znamiona popowych przebojow.
Awatar użytkownika
Robert007Lenert
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 7074
Rejestracja: października 22, 2004, 5:31 pm
Lokalizacja: Galicja, to oczywiste:)


nowoczesne kuchnie tarnowskie góry piekary śląskie będzin świętochłowice zawiercie knurów mikołów czeladź myszków czerwionka leszczyny lubliniec łaziska górne bieruń

Wróć do Na jeden temat...

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 142 gości