Ja tam żadnych zauroczeń nie miałem.
Od razu pojechałem z grubej rury.
MOdern Talking ........i wszytskie klony ze stajni Dietera Bolena.
WSztystkie melodie jechałem na parapecie na dwie rece.Parapet przy oknie ,starszego budownictwa, był dosc wysoko.Czyli klawisz nr jeden wyzej
Biurko to był dolny parapet czy jak kto woli kibord.
Tak wiec miałem niezłe zaplecze jelsi idzie o istrumenty.
Modeli nie pamietam dokładnie, ale grały ładnie jak na początek lat 80- tych bodazje.MOze srodek .Nie pamietam.
Pózniej zapragnałem miec male studio nagraniowe.
Do tego celu posłuzył Grundig ( bez radia_) i pozyczony Grundig z radiem ( to był wypas) Spiałem to kablami z piecioma bolcami ( dzis to nazywają din albo midi) i niestety nagrywac nie nagrałem sie , bo moje klaiwsze nie wydawały dzwieku .Dopiero z podkładem MOdern Talking grały cudownie
I za wokal ozywiscie tez sie wziałem .Doszedłem do wparwy równoczesnego grania na dwie ręce i "spiewania".
MIksowałem jedynie metoda prób i błedów przegrywajac w locie fragnenty utworu i robiła sie z tego fajna petla z powtórkami.
NOrmalnie to była pasja
A owoce tych prac słyszeli koledzy i inni sasiedzi , bo okno latem szło szeroko na osciez .Spotykam sie z taką promocja do dzisiaj , czasy w tym temacie sie nie zmieniły
Kasety oczywiscie zawodowe Stilon Gorzów scierały sie peknie po wielokrotnym nagraniu i zmazaniu.
Pewnego dnia ojciec kupił mi kaloryfer do kolekcji , bo parapet bez kaloryfera pod nim to jakby klawiszowiec pozbawiony pradu nie mógł zagrac w ogłe..Czyli elektryczny zestaw na bok , a zaczałem ujezdzać kaloryfer .TRwało to 5 lat .Otsttniej klasy ogniska muzycznego czyli szkoły muzycznej pierwszego stopnia nie zrobiłem.Bo tak po pierwszych dwóch latach juz mi przeszło. Te ostatnie trzy lata to juz była partyzantka i totalne olewactwo. Cwiczenie przed lekcją jakies 10 minut ( czyli zadne) i fru na autobus. Lubiłem jak mi autobus uciekał, bo miałem kolejny tydzien spokój.
A lekcje czaem miałem juz o 6:40 z rana .Masakra !!!!!!!!!
Niemniej zdazyłem w wieku około 10 lat nagrac pierwsze demo z prawdziwym wozem transmisyjnym z grupą akordeonistów.
Pamietam , ze ojcic nie mógł miec wolnego w tym dniu, zeby mnie podwiesc na nagranie .Ale... załatwił mi wózek hahahahahah taki jakis jak to mieli wozni w szkole.
Akordeon w weilkim pudle ( 96-basowy) sru z trzeciego pietra sam na wózek i jazda na nagranie pierwszego w zyciu singla.Hit to był jak diabli.
GRalismy pod niego w innym miejscu poruszając zawodowo palcami , pewnie nikt sie nie skapnał , ze gralismy z playbacku
W nowo otwartej fosie miejskiej, pamietam , ze rzucali w nas kamyszkami
Kamera szła -nawet mnie widziała rodzina w Opolu czyli poszedłem w swiat z moją "wymażoną" kapelą. Singla nigdy pózniej już nie słyszałem.
Ale nagranie było wielogodzinne jednego kawałka bo ......
MIejsce nagrania to stary Kolejarz czyli dom kultury kolejarzy usytuowany obok dworac PKP. Jak szło ku koncowi trzeba było przerywac bo pociagi przy okazji były nagrywane.
Z 6 godzin nagrywalismy tego singla pod popołudniowy koncert.
Mi sie to podobało nawet , bo do szkoły isc nie musiałem.
Ale w ogłe taki koncert juz naprawde live zagrałem na duzej scenie domu kultury.Nie jakies tam playbacki.
Zeby nie chodzic na zajecia zapisałem sie do zepołu na poczatek kaszubskiego.Dali mi istrument i sru na koncert.Pamietam ......my czyli wystepujacy za kotarą.KOtara sie rozjezdza , swiatła kolorowe mocno rozgrzane grzeja na nas , mocne swiatło , ze ledwo kogos widac na widowni. No i jedziemy z koksem. Kaszebsci jeziora kaszebscie las ..........
Kurde MOje miasto to nie kaszeby ale kaszubscyzaja trwa w tym miescie do dzisiaj.Dobra niewazne.........
Najwazniejsze, ze mielismy nowe doswiadczeie z kumplem.MUzyczne oczywiscie.Dali nam beczkę z koNską grzywą.TRzeba było ja polewac woada i ciągnac ten ogon . Łatwo nie było.Istrument mega trudny, czasem tylko udawało sie wydobyć dzwiek w postaci pierdu ( dosłownie) , przy okazji zalewając deski sceny wodą.POlalismy za duzo i dostalismy opierdziel.
Po latach uzmysłowiłem sobie, ze grałem na jakiejs akademii dla partyjniaków. Harcerze natomiast spiewali lepsze rzeczy np PUswiekta budiet sonce czy jakos tak
W domu w miedzyczasie porwała mnie juz perkusja. Elektryczna rzez jasna w stylu KOmbi.Siedziska od krzeseł zdjejmowałem , robiłem perkusje .Uwazam , ze byłem w tym dobry nawet.
Przejscia robiłem swietne , kurz leciał , pałeczki były oryginalne., bo na prawdziwej perkusji grałem w kapeli przetasowanego składu kaszubskiego,.Robilismy sie na rockowców cwiczas na strychu w szkole albo na plastyce.Reszta klasy malowała, a my ustawialismy istrumenty przy tablicy z przodu i takie mieli wszyscy fajne lekcje
Oczywiscie z polskiego tez uciekalismy cwiczac na strychu sali gimnastycznej , czyli po prostu zwykłe pogadanki kumpli w czaqsie lekcji
Mnóstwo "wygranych" godzin i nieobecnosc na lekcjach.Nam to pasowało!!!!!
POtem wyjazdy do BOrnego Sulimowa . To był folklor w czasach panoszenia sie stacjonujacych tam wojsk radzieckich. O tym by długo pisać!!!!!!!!!!
MIałem stracha będac tam jako dzieiciak!!!!!!!!!!
POtem były piwnice, domy, aule itd itd
Gitara w domu zakupiona przej ojca stała i stała.Ojciec mwił , ze na niej tez sie naucze.Ja , ze w zyciu Nie ma mowy.
MIał racje .Zaczałem melodie MOdern Talkin z parapetu przenosic na dwie cienkie struny.Z czasem nawet na trzy. Panu od akordeonu powiedziałem , ze koncze z tym obciachem , bo przechodze na wiosło.On mi na to , zebym nie rezygnował, a na gitarze to on mie w tydzien nauczy grac.Tak tak pamietam dobrze - mówił ze w tydzien.
No i ten tydzien przerodził sie w wiekszą czesc zycia i tak trzyma i trzyma niewiel z tego rozumiem . ale trzyma bo sie uczepiło i nie chce puscic
Fascynacje muzyczne były potem rózne rózniste ...długo by pisac .WIecej przygód zwiazanych z graniem niz tych fascynacji
Takze moze nastepnym razem .....bo uciekam z tym długasnym wywodem
Cóz sentymentalny jestem
Wybaczcie
P.s.
Marek "Dziki" pisz komedie, bo nasmiałem sie mocno.