przemak2 pisze:nowo-narodzony pisze:William Clarke, jeden z moich ulubionych harmonijkarzy. Zawsze bardzo chetnie słucham płyt Groove Time...
Kurcze... Na pewno chodzi o plyte Groove Time? Ta konkretnie?
http://www.cduniverse.com/search/xx/mus ... e+Time.htm
Bo... mam ja, dostalem... I pierwszy utwor, Daddy Pinnochio, powala - ale w sensie negatywnym, niestety. Moze wokal i harmonijka jakos ujda, ale to, co tam wyprawia reszta muzykow, to wola o pomste do nieba. I w sumie niewazne, kto zle gra, utwor jest zagrany paskudnie. Nawet w Enerde tak kwadratowo nie grali... a na pewno rowniej
Czepiam się? Pewnie, ale tylko tak mogę wytłumaczyć tak selektywne podejście do sprawy. Ja słuchając tego utworu, daję się prowadzić harmonijce. Ona jest na pierwszym planie, ona dosłownie pali się pod oddechem Clarke'a, ona ma takiego kopa, że łeb urywa, a ty co? Ledwie raczysz powiedzieć - "ujdzie", czyli pomijasz ją (ja jako amator tego nie potrafię i nawet po fakcie nie chcę się bawić w analityka jak B & B) i puszczasz grubo przesadzony osąd. Potem się rakiem wycofujesz, że - brzydki początek... Pomijam już, że nie istnieją dla ciebie inne utwory na tej płycie.
Właściwie to usprawiedliwiam i próbuję wytłumaczyć sobie taki szczątkową opinię. Wg mnie ten kawałek hula jak mało który, ale jak zaznaczył Bart, gdy słuchamy go jako całość, wtedy to jest muzyka, którą słyszę.
Więcej nie będę bił piany, bo to strata czasu.
Pozdrawiam Sławek
ps. B&B nigdy się nie dowiemy, czy byś zauważył owe nierówności, słuchając bez uprzedzeń. Szkoda.