Zappa nigdy nie osi?gn?? takie poziomu w muzyce jak Beefheart. Zawsze mu tego zazdro?ci?. By? Pan Franek bardzo p?odnym tw?rc?, ale nie zdo?a? si? wspi?? na takie wy?yny jak Donald Van Vliet. No mo?e prawie na "Hot Rats", ale i tak z pomoc? Beefhearta.
To jest sprawa wiecej niz dyskusyjna i mierzenie poziomu czyjegos poziomu uwazam jest troszke nie na poziomie, a to z tego wzgledu , ze wszystko opiera sie na guscie i upodobaniach. Brak techniki czy eksperymentatorstwo wynikajace z braku warsztatu to jeszcze nie geniusz. Kazdy dyletant posadzony przy pianinie JAKIES tam dzwieki bedzie wydobywal , a jak jeszcze ma jakies poczucie rytmu to beda to nawet dzwieki rytmiczne... hehe. Ale stad do muzyki jest jeszcze dluga droga.
buzzywuzzy pisze:Nie maj?c absolutnie nic przeciwko muzyce Franka i doceniaj?c jego tw?rcze i muzyczne poszukiwania powiem tylko tyle (kiedy? to wynik?o w czasie rozmowy jak? prowadzi?em ze znajomym), ?e to co robi? - w stosunku do Captain'a Beefhearta - jest komercj?. Dla mnie absolutnie najlepsz? p?yt? Beefhearta jest "Strictly Personal"z 1969.
Zarzut ( bo w zacytowanej wypowiedzi odbieram znaczenie slowa komercja jako pejoratywne ) komercji jest po prostu dziecinny. Nawet Bach skazony byl checia zaintrygowania swiata swoimi pomyslami, a utwory pisal przeciez na zamowienie rowniez. Tak bylo jest i bedzie , ze wszelkiej masci tworcy nie pisza , maluja, komponuja do szuflady , ale po to by swoje dziela swiatu pokazac ( czytaj sprzedac) .
Bez wzgledu na to jakie ideologie i wyjasnienia tego zjawiska sa nastepnie dorabiane przez samych tworcow czy ich protagonistow czyli "popieraczowielbicieli" sprzedaz; w takiej czy innej formie jest jednym z glownych motorow napedowych tworczosci.
Nalezy tylko kupujacych czyli odbiorcow przekonac , ze to co sie robi jest wartosciowe z takiego czy innego wzgledu.
Niestety Pan Kapitan mnie akurat nie przekonuje .
Co jakis czas pojawjaja sie artysci ktorym wiedza nie potrzebna bo talent ich tak wielki jest, ze rekompensuje braki w edukacji, ale znowu ; Beeffhearta do nich nie zaliczam, a np E. Garnera tak.
Wracajac do komercji to jest ona WSZECHOBECNA z innego jeszcze powodu.
99% muzykow ktorych znam marzy o tym zeby moc zyc z tego co kochaja czyli z tworzenia muzyki . Ale zeby z tego zyc trzeba to sprzedac. Natomiast prawie nikt z nich nie nazywa swojej muzyki komercyjna .... Nieporozumienie. Dopasowywanie sie do gustow odbiorcow
nie jest niczym zlym . To kwestia proporcji miedzy tym co artysta ma do przekazania , a oczekiwaniami sluchaczy wynikajacymi z ich indywidualnych gustow i upodoban uksztaltowanych przez lata wychowywania sie w takiej czy innej kulturze.
Sa pewne odstepstwa jak zainteresowanie muzyka indyjska Europejczykow , czy Chopin grany przez Azjatow oraz blues grany przez wschodnich Europejczykow
. Tym niemniej generalny schemat dzialania jest taki jak opisany powyzej.
Wniosek : KOMERCJA JEST DOBRA, POTRZEBNA I JEST jednym z najistotniejszych elementow ksztaltujacych relacje TWORCA - ODBIORCA .
Zappa nie wzniosl sie na "WYZYNY" Beefhearta bo znal roznice pomiedzy posoleniem zupy , a dolaniem odrobiny zupy do garnka soli. Osobiscie wole to pierwsze.
Pozdrawiam serdecznie.