RafałS pisze:Sprawdziłem listę "za udział wzięli", posłuchałem zaskakująco wymownych sampli i wątpię czy płyta spełni Twoje oczekiwania. Mam słabość do Jeffa Lynne'a i ELO, ale na miejscu Walsha wybrałbym innego producenta.
Wiem, wiem. Niemal na pewno nie będzie to taki Walsh jakiego najbardziej bym sobie życzył. W zasadzie sama kolaboracja Lynne'a to gwarantuje. Zresztą słyszalem już kilka kawałków i to się potwierdza. Tym niemniej Walsha mogę słuchać dla samych gitar. Czytałem jakieś deklaracje o jego słabości do country, więc chyba taka jest generalnie koncepcja tego krązka - laid back. Nie sądzę aby było to wyrazem marketingowego wyrachowania, chociaż na pewno gra ono swoją rolę. Głównym powodem według mnie jest aktualny etap życia Joe. Jako muzyk nie musi już niczego udowadniać i może sobie pozwolić aby zagrać trochę bezpretensjonalnych piosenek. Jako człowiek chyba od kilku lat ma etap rzadkiej w jego życiu stabilizacji. Demony alkoholizmu zostały odegnane, a jak sam twierdzi wiele zawdzięcza aktualnemu małżeństwu (żoną jest siostra zony Ringo Starra). W 1974 w wypadku samochodowym stracił swoją kilkuletnią córkę i ta trauma odcisnęła piętno na kolejnych kilkudziesięciu latach jego życia. Poza tym Walsh kocha gitary, a gitary kochają jego i odwdzięczają się pięknym brzmieniem i czasami mam wrażenie, że głównie o to w jego aktualnej grze chodzi. Cokolwiek z tego wyjdzie, kupię i będę się cieszył, bo wiem, że prędzej czy później rockerska strona jego osobowości da znać o sobie i przywali wspaniałymi riffami i solówkami. Nie chcę się za dużo rozpisywać bo się wystrzelam i co napiszę w recenzji?
P.S.
Ja też kocham gitary, ale jest to miłość nieodwzajemniona czyli to nie wystarczy