No i mam kolejan plyte AMT. Tym razem to zapis koncertu z Sapporo z 2008 roku. Produkcja dzwieku zerowa!!! Nagranie prosto z konsoli bez obrobki do tego miejscami mocno przesterowane
A pozycja oficjalna z dyskografii grupy! Czy to prowokacja ?? Czy moze protest przeciw wygladzonym niby koncertowym wspolczesnym nagraniom?? Cholera ich wie. Moze im sie nie chcialo obrabiac dzwieku leniwcom
Kolejny raz slucham tego koncertu /przesterowany w glosnych miejscach niemilosiernie!. Po ostrej, masakrycznej, extremalnej jezdzie /Pierwszy utwor ma ponad 26 minut/ w jego drugiej czesci nastepuje piekne wyciszenie i gladko przechodza do transowej błogiej ballady łkanej przez jakies dziewcze po japonsku a Kawabata zaprzestaje zgrzytow i sprzezen i wchodzi w rejon delikatnych dzwonkowych dzwiekow o pieknej melodyce. Kurde zagadka dla mnie jest ten pan. Drugi a zarazem ostani na plycie numer to znana mi juz ich sztandarowa "Pink Lady Lemonade" w wersji 46 minutowe! /nieco slabsza od tej z Acid Mothers Gong bo wykonana z mniejsza precyzja/. Co by nie gadac, ta muzyka raz mnie wkurza, raz kusi. Nie bardzo wiem co sadzicale ale czekam z utesknieniem na kolejna dostawke plyt . Ponoc juz do mnie leca