Steve Marriott - All too beautiful

...czyli nasze muzyczne tematy monograficzne

Moderator: mods

Postautor: Cold Lady » lutego 3, 2012, 3:58 pm

.... co się dzieje z numeracją stron? Czy nikt nie jest w stanie tego "buga" poprawić?
Nie istnieją żadne posty dla tego tematu
Ostatnio zmieniony lutego 3, 2012, 4:14 pm przez Cold Lady, łącznie zmieniany 1 raz
Awatar użytkownika
Cold Lady
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 1642
Rejestracja: września 8, 2009, 12:30 am

Postautor: Cold Lady » lutego 3, 2012, 4:05 pm

.... :evil:
Awatar użytkownika
Cold Lady
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 1642
Rejestracja: września 8, 2009, 12:30 am

Postautor: Cold Lady » lutego 3, 2012, 4:07 pm

W jednym z numerów Melody Maker z 1967 roku Jimi Hendrix zamieścił swoją recenzję piosenki "Here Comes The Nice" Small Faces.
https://www.youtube.com/watch?v=p1V_2A7i59U

Słyszałem te głosy wcześniej. Główny wokalista brzmi bardzo przyjemnie. Wiedziałem, że muszą to być The Small Faces. Miałem zamiar się zapytać, czy w zespole jest też dziewczyna! Ich muzyka jest bardzo funkowa, ale na początku brzmi jakby śpiewała dziewczyna. Piosenka ma bardzo dobry beat. Chórki i perkusja....("The backing voices and the drumming give it away" nie jestem pewna jak to przetłumaczyć :-(). Boże, co tam się dzieje. Oni robią jedną ze sztuczek Mrs Miller, zwalniając prędkość. To spowolniony sopran! i ciężko przewidzieć, czy piosenka stanie się hitem. Kiedy tu przyjechałem oni promowali Sha La La La Lee, My Minds Eye i tego typu rzeczy. Teraz nie wydaje się, by robili zbyt wiele. (Hendrix pewnie odnosił się do okresu, kiedy Small Faces zmieniali managera i wytwórnię płytową). Poznałem tego małego "kota" z grupy (chodzi o Steve'a). Oni wszyscy są tacy mali. Ale nie zachowują się w taki sposób. To są bardzo ekstra (jak przetłumaczyć "groovy"?) "koty". Mam nadzieję, że sobie poradzą, ponieważ są bardzo dobrym zespołem, zwłaszcza pod względem wizerunku. Powinni bardziej wycentrować uwagę na głównym wokaliście. Postaram się napisać jakieś piosenki dla nich (no szkoda, że nigdy do tego nie doszło...).


Obrazek
Jimi ze Stevem w Olympic Sound Studios,prawdopodobnie 4 lub 5 maja 1967.
zdjęcie: Eddie Kramer
http://www.kramerarchives.com/index.html

Eddie Kramer napisał notkę w książeczce dołączonej do DVD, z którego pochodzi zdjęcie powyżej.
"Bycie studiu ze Small Faces było absolutną przyjemnością i niezłym odjazdem: Wspaniała muzyka i świetny ubaw. Z radością przyglądałem się koleżeństwu w zespole, a ich etos pracy był nadzwyczajny. Bawiliśmy się świetnie w studiu, ale oni byli jednocześnie bardzo poważni jeśli chodzi o ich muzykę, a płyty Small Faces to ukazują. Piosenki były niesamowite, a Steve Marriott miał, bez cienia wątpliwości, jeden z najwspanialszych głosów w historii muzyki rockowej. On razem z Ronnie Lanem idealnie się dopełniali w studiu, a ich wiedza i pasja dla bluesa i R&B była nieograniczona. Bardzo się cieszę, że to DVD zostało wydane, aby rzucić światło na jeden z tragicznie niedocenianych zespołów lat 60tych. Ci, co znają wspaniała muzykę, kochają Small Faces. Oni zasługują na każdy honor, którym możemy ich obdarować."
Ostatnio zmieniony grudnia 13, 2014, 8:08 pm przez Cold Lady, łącznie zmieniany 3 razy
Awatar użytkownika
Cold Lady
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 1642
Rejestracja: września 8, 2009, 12:30 am

Postautor: Cold Lady » lutego 3, 2012, 8:21 pm

Karta ucznia jaką otrzymał po zakończeniu trzeciego roku nauki.
Obrazek
Ogólne uwagi:
Podczas tego roku szkolnego głównym celem Steve'a było wykonywanie jak najmniej pracy i bycie tak wielkim utrapieniem jak to tylko możliwe. Wydaje się nie być szczęśliwym, dopóki nie znajduje się w centrum uwagi. Uzyskał dziewiątą pozycję w klasie nawet się nie starając. Jeśli przyłożyłby się do pracy, mógłby być na samym szczycie listy lub możliwe, że w przedziale A. Mam nadzieję, że w przyszłym roku odwróci on swoje perspektywy i włoży duży wysiłek aby udoskonalić swój standard pracy oraz swoje zachowanie.
:-D
Ostatnio zmieniony listopada 24, 2014, 1:44 am przez Cold Lady, łącznie zmieniany 1 raz
Awatar użytkownika
Cold Lady
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 1642
Rejestracja: września 8, 2009, 12:30 am

Postautor: agrypa » lutego 3, 2012, 8:42 pm

Ciekawe. Prawie identyczna nauczycielska opinia mogl pochwalic sie Brian Jones.
ZAPRASZAM!!!
https://www.liszka-agrypa.com/

©Zbigniew Liszka
Awatar użytkownika
agrypa
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 8630
Rejestracja: grudnia 23, 2009, 6:06 pm
Lokalizacja: Southampton

Postautor: Cold Lady » lutego 3, 2012, 9:03 pm

agrypa pisze:Ciekawe. Prawie identyczna nauczycielska opinia mogl pochwalic sie Brian Jones.


Naprawdę?
A masz ją może? Mógłbyś ją wkleić w kamieniołomie (z chęcią bym przeczytała) :-)


(i dziękuję, bo Twój post wybawił mnie z opresji - ja tu wkładam tyle pracy, a po raz n-ty już widziałam napis
Nie istnieją żadne posty dla tego tematu

stąd ta ilość postów, chciałam się szybko pozbyć problemu ;-))
Awatar użytkownika
Cold Lady
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 1642
Rejestracja: września 8, 2009, 12:30 am

Postautor: agrypa » lutego 3, 2012, 9:19 pm

Trzeba by robic zdjecie kartki z ksiazki, chyba prosciej tak:
"Uczen niezwykle zdolny, inteligencja ponad przecietna. Wydaje sie jednak ze nic, poza zajeciami z muzyki i literatury, nie budzi jego zainteresowania. Zlosliwy wobec nauczycieli i czesto odmawiajacy udzialu w pracy. Popisuje sie wiedza i inteligencja wylacznie by skupic uwage na sobie"

Kiedys zawieszono np. mister Jonesa za stwierdzenie ze " wiem, ale nie bede o tym mowil, bo mnie to nudzi"
ZAPRASZAM!!!
https://www.liszka-agrypa.com/

©Zbigniew Liszka
Awatar użytkownika
agrypa
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 8630
Rejestracja: grudnia 23, 2009, 6:06 pm
Lokalizacja: Southampton

Postautor: Cold Lady » lutego 3, 2012, 9:43 pm

:D :D :D dziękuję agrypo, rzeczywiście podobne.
Uśmiałam się z tego stwierdzenia :lol: Brian Jones z pewnością był utrapieniem nauczycieli.
Dobrze, że przynajmniej nie podpalił swojej szkoły... (chyba, że o czymś nie wiem i tutaj tez są zbieżności w życiorysie) :wink:
Awatar użytkownika
Cold Lady
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 1642
Rejestracja: września 8, 2009, 12:30 am

Postautor: Cold Lady » lutego 4, 2012, 2:34 am

Steve- ile miałeś lat grając w sztuce Oliver?

"Trzynaście! Powodem dla którego kontynuowałem aktorstwo było to, że moja szkoła się spaliła, za co zostałem obwiniony. Czyż nie jest to marzenie dziecka? To wszystko przydarzyło się Steve'owi! Oto co się wydarzyło- zazwyczaj szedłem na papierosa na piętro do pracowni sztuki, gdzie znajdował się nieszczelny (pojemnik?) z gazem. Wiesz, zazwyczaj wrzucaliśmy końcówkę papierosa do otworu, tym razem niedopałek przedostał się do rury z gazem i wszystko k*** wyleciało w powietrze. Więc potem nie miałem szkoły, do której mogłem uczęszczać. Skończyło się na szkole teatralnej, za którą musiałem płacić. Wiesz, tam jest mnóstwo bogatych dzieciaków. Ich mamy lub ojcowie je tam umieszczają, jeśli nie dostały się do Eton czy Harrow. Ja jednak musiałem na nią zapracować. Zazwyczaj małe bogate dzieci obrywały ode mnie ze względu na słodycze. Oddajcie mi swoje słodycze. Chce przez to powiedzieć, że zostałem przymuszony do aktorstwa.


Ponoć po incydencie z pożarem żadna inna szkoła oprócz "Italia Conti Stage School" nie chciała Marriotta do siebie przyjąć :!:
Awatar użytkownika
Cold Lady
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 1642
Rejestracja: września 8, 2009, 12:30 am

Postautor: Cold Lady » marca 28, 2012, 4:19 am

Obrazek

Oto okładka najnowszego numeru magazynu Mojo (maj 2012 rok).
I niby powinnam się cieszyć, że w końcu po niemalże dwudziestu latach działalności wydawnictwa, Steve Marriott wreszcie doczekał się tego "zaszczytu" ale jakoś trochę mi smutno.
Bardzo zastanawiający jest tytuł artykułu "The rise and fall of rock's greatest singer"
Dziwne, że redaktorzy uważając go za "najwspanialszego rockowego wokalistę" nigdy wcześniej (od 1993 roku) nie poczuli potrzeby napisania o nim porządnego artykułu (z fotką na okładce).
Dla mnie jest to trochę żałosne, że dopiero poprzez nominację i wprowadzenie do RRHoF stał się godzien znalezienia na "front cover"...
Ostatnio zmieniony listopada 24, 2014, 1:47 am przez Cold Lady, łącznie zmieniany 1 raz
Awatar użytkownika
Cold Lady
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 1642
Rejestracja: września 8, 2009, 12:30 am

Postautor: Brzoza » marca 28, 2012, 9:22 am

Takie właśnie teraz jest dziennikarstwo - pod publikę... :(
Moja audycja w Radiu SAR --> www.trojwymiar.radiosar.pl
wtorki o 21:00 | Adam Brzeziński
http://blues.com.pl/viewforum.php?f=87
Awatar użytkownika
Brzoza
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 6369
Rejestracja: października 29, 2009, 11:20 pm
Lokalizacja: Gdańsk

Postautor: Cold Lady » kwietnia 15, 2012, 9:23 pm

Brzoza pisze:Takie właśnie teraz jest dziennikarstwo - pod publikę... :(

No to można rozumieć na dwa sposoby. Czy chodzi, ze teraz pod publikę piszą o Steve'ie - bo stał się teraz bardziej popularny i chcą być "trendy"? A może wcześniej nie pisali bo publika niewiele wiedziała o tym muzyku i w związku z tym nie był to "chwytliwy temat"- woleli pisać o innych bardziej znanych muzykach... właśnie pod publikę?
(Mam nadzieję, że chodziło Ci o to drugie :twisted: )

W końcu znalazłam troszkę wolnego czasu, dlatego postaram się co nieco ożywić tą zakładkę.

Zacznę od aktualności.
Wczoraj w Cleveland miała miejsce 27 ceremonia wprowadzenia do Rock and Roll Hall of Fame. W tym roku największymi gwiazdami byli Red Hot Chili Peppers, Guns N' Roses oraz Beastie Boys. Impreza rozpoczęła się wprowadzeniem artysty z kategorii "wczesny wpływ"- w tym roku był nim Freddy King, czyli muzyk który zapewne jest bliski wielu forumowiczom.
Pełna lista tegorocznych "szczęśliwych wybrańców" jest tutaj;
http://rockhall.com/inductees
Kolejność wprowadzania była następująca:
Freddie King, Donovan, Laura Nyro, Don Kirshner, Memorium, Small Faces/Faces, Pionierzy: Blue Caps, Crickets...itd., Beastie Boys, Guns N' Roses, Red Hot Chili Peppers.
Wybaczcie mi ale nie napiszę sprawozdania z całej imprezy, skupię się wyłącznie na muzykach związanych z tematem zakładki.
Osobą wprowadzającą Small Faces i The Faces był Steven Van Zandt (Bruce Springsteen, E Street Band).
Obrazek
Obrazek.
Po wizualnej prezentacji zespołów (fragmenty "Itchycoo Park", "Tin Soldier", "(I Know) I'm Losing You ", "Gasoline Alley", "Stay With Me") Pan Van Zandt w swojej przemowie miedzy innymi nadmienił, że niewiele zespołów potrafi dwukrotnie zaistnieć a do tego w swoich szeregach posiadać dwóch spośród najwspanialszych białych soulowych wokalistów w historii rock and rolla. Przedstawił bardzo skróconą historię zespołu SF, wspomniał że wywodzili się z subkultury mods, ich fascynację R&B, Booker T. & the M.G.'s, wymienił serię hitów i ogólny sukces w UK. Dla kontrastu zaznaczył, iż w Stanach popularna była tylko jedna piosenka "Itchycoo Park", tragicznie nigdy nie koncertowali w USA- i Steve Marriott w końcu dostał "Itchy" ;-) (czyli zaczęło go świerzbić) opuścił zespół, założył Humble Pie. Rod i Ronnie dołączyli do reszty i zespól narodził się po raz drugi. Wspomniał o swoim zdziwieniu, kiedy zobaczył na własne oczy, że Rod Stewart jest biały. Nadal nie dowierzał, twierdził, ze zdjęcie w magazynie jest sfałszowane ;-). Wymienił największe hity The Faces. Podsumowując, stwierdził, ze obydwa zespoły mają jednak wspólną cechę (choć muzycznie znacznie się różniły) jak na grupę ludzi którzy nie traktowali siebie zbyt poważnie, dźwięki przez nich stworzone były głęboko emocjonalne i jednymi z najpiękniejszych w historii muzyki . Potrafili również "rockować" z całych swoich serc i okazali się wielce wpływowi (choć istnieli zaledwie 10 lat)
Następnie przy dźwiękach "What'cha Gonna Do About It" na scenę wyszli muzycy obydwu grup. W imieniu Steve'a statuetkę odebrała Mollie Marriott, jego córka.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Podejrzewam, że zdążyliście zauważyć brak Roda Stewarta. Rod miał się pojawić na gali. Wcześniejsze artykuły w prasie donosiły również o planowanym wspólnym występie (pierwszym od kilkudziesięciu już lat). Niestety Rod się rozchorował, w piątek okazało się, że ma grypę i nie będzie w stanie przyjechać na uroczystość. Oświadczył, że jest całkowicie zdewastowany zaistniałą sytuacją.
Na pewno dla fanów The Faces był to ogromny zawód, przyznam się, że nawet chciałam posłuchać i obejrzeć jak po tylu latach przerwy zaprezentuje się Rod razem ze swoimi kolegami. O resztę muzyków byłam raczej spokojna, bo wiem,że chyba od dwóch lat zdarza im się razem koncertować. Z drugiej strony obawiałam się, że obecność gwiazd pokroju Ronnie Wooda i Roda Stewarta kompletnie zdominuje resztę zespołu, a przede wszystkim dwóch jakże ważnych nieobecnych.
Tego jednak się już nie dowiemy, co by było gdyby Rod się pokazał na uroczystości. Wyszło jak wyszło, według mnie całkiem nieźle. Zespół nie przynudzał, zwięźle powiedzieli to co najważniejsze, oddali też cześć nieżyjącym już kolegom. Kenney Jones (perkusista) powiedział: "Dziękujemy bardzo, myśleliśmy że zupełnie o nas zapomniano, lepiej zostać zauważonym późno niż wcale. Jesteśmy bardzo podekscytowani i dumni będąc tutaj. Chcielibyśmy podziękować naszym fanom.....jeśli jeszcze żyją ;-). RRHoF , dziękujemy za pamięć o nas. To jest bardzo ekscytujące, ale jednocześnie bardzo smutne bo właściwie Steve Marriott i Ronnie Lane są już w "Rock Hall o Fame" w niebie. Ale jest z nami Mollie, córka Steve'a".
Mollie Marriott: "Normalnie rozpłakałabym się z nadmiaru emocji ale reszta zespołu cały czas mnie rozśmiesza." Potem podziękowała za nagrodę.
Ian McLagan opowiadał o swoim pierwszym spotkaniu ze Small Faces, następnie dodał "Ronnie Lane i Steve Marriott - wielce ich tu brakuje".
Ronnie Wood: "Dziękuję za wprowadzenie nas wszystkich. Rod Stewart jest nieobecny, rozchorował się. Statuetkę Ronnie Lane'a chcielibyśmy na dzisiaj przekazać naszej wspanialej niespodziance Mickowi Hucknallowi, on jest cudowny i zaraz się dowiecie dlaczego. Bo słowa nic nieznaczną do momentu aż z nami zaśpiewa. Jak zamkniecie oczy to przeniesiecie się w lata 70te....Wspaniale być tutaj ..Ronnie Lane był dla nas jak rodzina, dlatego przyjmujemy jego nagrodę w jego imieniu...(przepraszam dalej nie zrozumiałam :oops: ) "

Następnie zespół zagrał trzy utwory: Najpierw zadedykowany Marriottowi "All Or Nothing", dalej "Ooh La La" zadedykowane dla Ronie Lane'a a na zakończenie najwiekszy hit The Faces w Stanach "Stay With Me" (tym utworem kompletnie kupili publiczność, owacja była spora :-))
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Jeszcze w czasie przemowy zespołu Guns N' Roses, Matt Sorum (perkusista) powiedział kilka miłych słów na temat Small Faces i Faces: "... Będąc tutaj na scenie i przemawiając do takich gości jak Faces i Small Faces. Steve Marriott, poznałem go w 1991 roku, on był bezwzględnie jednym z najwspanialszych rockandrollowych wokalistów wszech czasów. I byłbym zaszczycony po prostu mogąc gdziekolwiek koło was siedzieć (trochę beznadziejne tłumaczenie :roll: :oops: ), ..."ok guys"?"

--------------
no ja też mówię ok, i dziękuję za uwagę :-)

*** EDIT- ostatnią część tekstu o GnR poprawiłam, coś źle usłyszałam za pierwszym razem ;-)
Ostatnio zmieniony kwietnia 15, 2012, 11:28 pm przez Cold Lady, łącznie zmieniany 3 razy
Awatar użytkownika
Cold Lady
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 1642
Rejestracja: września 8, 2009, 12:30 am

Postautor: agrypa » kwietnia 15, 2012, 9:42 pm

Dziekuje :)
ZAPRASZAM!!!
https://www.liszka-agrypa.com/

©Zbigniew Liszka
Awatar użytkownika
agrypa
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 8630
Rejestracja: grudnia 23, 2009, 6:06 pm
Lokalizacja: Southampton

Postautor: Cold Lady » kwietnia 15, 2012, 10:27 pm

Nie ma za co, kosztowało mnie to tylko nieprzespaną noc ;-)

Ponoć HBO ma wyemitować ceremonię 5 maja ale nie mam pojęcia czy w Anglii albo u nas również puszczą 2,5 godzinny skrót. :?

Może na Tubie pojawią się za jakiś czas filmiki :-)

--------------------

Mam zamiar dzisiaj jeszcze coś napisać (ale nie wiem czy to będzie ciekawy temat... chyba tylko dla maniaków sprzętu muzycznego :roll: );-)

serdecznie pozdrawiam agrypo

-----
Gdyby ktoś nie zauważył, tą przemowę GnR wygłaszał Matt Sorum -perkusista zespołu. Za pomyłkę bardzo przepraszam. Tekst poprawiłam.
Awatar użytkownika
Cold Lady
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 1642
Rejestracja: września 8, 2009, 12:30 am

Postautor: Cold Lady » kwietnia 16, 2012, 1:33 am

Awatar użytkownika
Cold Lady
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 1642
Rejestracja: września 8, 2009, 12:30 am

Postautor: Cold Lady » kwietnia 17, 2012, 2:00 am

Oto całe, mam nadzieję dokladne przemówienie Stevena Van Zandta.
Nazywam się Steven Van Zandt. Jestem tutaj aby wprowadzić the Small Faces i the Faces do Rock and Roll Hall Of Fame.

Nie potrafię czytać. Kocham Cleveland! Nie można tutaj znaleźć miejsca do parkowania!
Niewiele zespołów dostaje drugie życie. W tym przypadku jestem pewien, że posiadanie dwóch spośród najwspanialszych białych soulowych wokalistów w historii rock&rolla Steve'a Marriotta i Roda Stewarta na pewno pomogło. Steve był dziecięcym aktorem i zrezygnował z bardzo dobrze zapowiadającej się kariery aktorskiej. Zadecydował, że muzyka bardziej pasuje do jego ADD (deficyt koncentracji uwagi bez zachowań nadpobudliwych i impulsywnych) - na długo zanim stało się to modne. Założył grupę R&B the Moments i zaczął pracować w sklepie muzycznym.
Zrządzenie losu sprawiło, że do sklepu wszedł Ronnie Lane, a Steve Marriott sprzedał mu pierwszą gitarę basową, wtedy już znali się z widzenia. Steve pamiętał Ronniego i perkusistę Kenney Jonesa z grupy the Outcasts. Aby skrócić długą historię, zaczęli razem jammować, a znajomość zacieśnili dzięki kolekcji płyt Marriotta i założyli nową grupę the Small Faces.
Gdy nie układała im się współpraca z pierwszym klawiszowcem, złapali Iana McLagana z Boz & the Boz People, wszyscy ich pamiętacie. Tak, ponieważ tak się złożyło, że był świetnym keyboardzistą. I tak , ponieważ był świetnym gościem ale najważniejsze, że był odpowiedniej wysokości. W 1964, '65 rhythm and blues królował w londyńskich klubach i jako część sceny "blue eyed soul" the Small Faces byli zdecydowanie w niekorzystnej sytuacji jeśli porównać ich do the Rolling Stones, the Animals, the Yardbirds, Pretty Things. Oni w odróżnieniu od innych zespołów, the Small Faces byli właściwie przystojni.
Wiecie, inne zespoły śmiertelnie wszystkich straszyły. A tu nagle były te śliczne, milusie, zuchwałe małe diabły, wesołe i przyjacielskie.... grali jak Booker T & The MG's , śpiewali jak Wilson Pickett i od razu mieli hity. Nie mam na tyle dobrej wyobraźni aby wyobrazić sobie jak mnóstwo seksu dzięki temu mieli. Stali się ukochanym zespołem subkultury Mods. Wiedli styl życia Modsów, wiecie, odpowiednie ubranie na każdą okazję. Tak samo ważne jak właściwa fryzura, kroki taneczne, przyozdobione skutery i odpowiednia amfetamina.
Aby uzmysłowić jak ważne dla Modsów były ubrania- przebiegli negocjatorzy podpisali umowę ze swoim pierwszym managerem Donem Ardenem ( który zaproponował wynagrodzenie 30 dolarów na tydzień na osobę) tylko dlatego, że Arden dorzucił do oferty otwarte konto na Carnaby Street. To prawda!. Do dzisiejszego dnia, nikt tak do końca nie jest pewien, która ze stron lepiej wyszła na tej umowie. SF nagrali klasyczne utwory, które zdefiniowały rock garażowy w swoim najlepszym wydaniu i stały się bazą dla naszego "Underground Garage" formatu (audycja radiowa Stevena Van Zandta) . "All Or Nothing", "Whatcha Gonna Do About It", "My Way Of Giving", "Sha La Lee", "Here Comes The Nice", "Itchycoo Park", "Tin Soldier", "Afterglow of your Love" i oczywiście klasyczny album "Ogden's Nut Gone Flake".
Ale jedynym hitem w Ameryce było "Itchycoo Park" i tragiczne jest to, ze nigdy tutaj nie zawitali. Więc po mniej więcej czterech czy pięciu latach Steve'a Marriotta rzeczywiście znowu zaczęło świerzbić, odszedł i założył Humble Pie, których już było nam dane poznać w Ameryce. A Rod Stewart i Ronnie Wood dołączyli do Lane'a, Jonesa i McLagana i dali zespołowi drugie życie. Rod Stewart zaistniał już do tego czasu w Londynie będąc w paru grupach- między innymi w Steampacket, Shotgun Express. Ale my mieliśmy możliwość poznania go jako niesamowitego wokalistę w jednym z najlepszych zespołów wszech czasów , w krótkotrwale istniejącym Jeff Beck Group. Aby zilustrować jak relacje w mediach troszkę się wtedy różniły, pamiętam jak basista z mojego zespołu bez tchu pośpieszał w sali prób trzymając w ręku magazyn Rolling Stone ogłaszając "popatrzcie wszyscy, Rod Stewart jest biały!" My odpowiedzieliśmy "niemożliwe, dawaj to. Biały!..ahh....to zdjęcie po prostu wyblakło." Wcześniej nie słyszeliśmy nikogo podobnego do niego. Jeffowi Beckowi powinniśmy również podziękować za przedstawienie nam Ronnie Wooda...ale jako basisty. A na pierwszych dwóch albumach Jeffa Becka gra na basie jest jedną z najlepszych jakie usłyszycie w życiu. Ale okazało się, ze Ronnie był świetnym gitarzystą zanim stał się świetnym basistą w innej grupie z Brytyjskiej Inwazji , która zapomniała dokonać inwazji. Nazywali się the Birds. B-I-R-D-S. Jest rok 1964, Ronnie miał jakieś 16, 17 lat i już był świetnym gitarzystą. Miał świetne brzmienie.... ja nadal próbuję je osiągnąć. A przy okazji, the Birds byli ulubieńcami Modsów jeszcze przed the Small Faces i the Who, więc nie należny się dziwić,iż Ronnie Wood świetnie pasował w the Faces. Kiedy Rod i Ron dołączyli do grupy, zadecydowali aby odrobinę zmienić nazwę zespołu. Ale zmiana z the Small Faces na "the Proudly Large Noses" (dumnie wielkie nosy) mogłaby spowodować, że pozostała trójka poczułaby się troszeczkę niedostosowana. Dlatego zdecydowali po prostu upuścić słowo "Small" (mały) i zostali the Faces. Przemierzali Ameryke ze świetnymi utworami jak: "Three Button Hand Me Down", "Had Me A Real Good Time", "Flying", "Stay With Me", "Ooo La La", "Pool Hall Richard" i wieloma innymi.
Po tym jak wszystko zostało rozważone, obydwie grupy the Small Faces i the Faces miały jedną rzecz bardzo wspólną- jak na grupę gości, którzy nie traktowali siebie zbyt poważnie, dźwięki przez nich stworzone były głęboko emocjonalne i jednymi z najpiękniejszych w historii muzyki. Potrafili "rockować" jak ktokolwiek, jeśli mieli na to ochotę, i możecie się tego nie spodziewać ale potrafili być tak wzruszający i osobiście zaangażowani jak może być przekazywana ballada.

Historia dowiodła, że stali się głęboko wpływowi w przeciągu 10 lat swojego istnienia. I niezależnie od tego jak się potoczyły losy, w momencie swojego szczytu , obydwie inkarnacje przekazywały to, co wszystkie wielkie zespoły potrafią przekazać, koleżeństwo grypy gości robiących to co kochają, a przy tum rozumiejąc, że potrzebują siebie nawzajem. To dla mnie zaszczyt, i wielka przyjemność, aby z dumą powitać Steve'a Marriotta, Ronnie Lane'a, Kenney Jonesa, Iana McLagena, Rona Wooda i Roda Stewarta...The Small Faces i the Faces w Rock & Roll Hall Of Fame!
Ostatnio zmieniony maja 2, 2012, 11:31 am przez Cold Lady, łącznie zmieniany 1 raz
Awatar użytkownika
Cold Lady
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 1642
Rejestracja: września 8, 2009, 12:30 am

Postautor: Cold Lady » kwietnia 17, 2012, 4:02 am

no to teraz się zdenerwowałam :evil:
http://rockhall.com/story-of-rock/features/all-featured/7610_there-is-but-one-the-small-faces-faces/
Kurcze, jak ta instytucja straszliwie mnie drażni... redaktorzy związani z RRHoF za wszelką cenę pragną udowodnić słuszność swojej decyzji o wprowadzeniu obydwu zespołów jako jeden podmiot muzyczny. Przekłamują historię na soją modłę. Przy artykule jak na "ich poziom" przystało nie ma nawet przeznaczonego miejsca na wyrażenie przez ludzi opinii- po co ma być coś takiego PRZECIEŻ REDAKTORZY WIEDZĄ NAJLEPIEJ,ISTNIEJE TYLKO ICH WERSJA, TYLKO WYŁĄCZNIE ONA JEST PRAWDZIWA :evil: Najwyraźniej oni wiedzą najlepiej, lepiej niż członkowie tych zespołów :roll: (nieraz się wypowiadali, ze muzyka była tak różna, że oni widzą siebie jakby grali w dwóch różnych bandach). Dla osób którym się nie chce czytać, lub nie znają angielskiego dodam, ze redaktorzy uczynili z Ronnie Lane'a głównego autora piosenek, a Marriott i Stewart byli w zasadzie tylko wokalistami. Proszę mnie źle nie zrozumieć, podoba mi się sposób pisania, teksty, melodie Lane'a (są one na tyle charakterystyczne, ze można rozpoznać jaki miał wpływ, co napisał) a jednak z tego co wyczytałam (naprawdę z różnych źródeł, Lane i Marriott sami po latach przyznawali, że sporadycznie pisali razem ale przyjęli strategię, że na albumach będą widnieć jako kompozytorskie duo Lane/Marriott) i wierząc własnym uszom (oraz temu co sam Steve, Ian, Kenney i Ronnie mówili w wywiadach), muszę zaznaczyć, że większość piosenek w SF jednak napisał Steve (szczególnie jeśli chodzi o te bardziej przebojowe, znane utwory). Marriotta są miedzy innymi All or Nothing, Tin Soldier, Afterglow, Autumn Stone, I'm Only Dreaming, Mad John, Talk To Me, Wham Bam Thank You Mam, The Universal, Lazy Sunday (kredyt dla zespołu za podkręcenie tempa piosenki, bo gdy Marriott im ją zaprezentował po raz pierwszy brzmiała ona bardziej "pogrzebowo", Lane dodał tez wesołe "roo tee doo tee doo...") . Lane'a jest większość Itchycoo Park, Song of a Baker, możliwe że My Way of Giving i piosenki przez niego śpiewane. Steve tez grał na gitarze (jakoś w artykule w ogóle o tym nie wspominają) i jego styl bardzo różnił się od gry Wooda. Ronnie Lane z czasem pisał coraz więcej utworów, skrzydła jednak rozwinął w the Faces a następnie jako solowy muzyk. Jeśli chodzi o Faces to nie jestem obeznana do tego stopnia co ze SF, ale wiem, że oprócz kilku piosenek Lane'a (Devotion, Stone, Richmond, Debris, Last Orders Please, Glad and Sorry) reszta powstawała w kolaboracji , a akurat największy hit Stay With Me jest autorstwa Stewarda i Wooda.
Tak sobie myślę, ze ten artykuł idealnie wpisuje się w ogólny obraz jaki od zawsze prezentowała gazeta Rolling Stone. Najpierw o Small Faces potrafili nawet pozytywnie co nieco napisać, potem gdy Steve odszedł do Humble Pie- oj jak oni nienawidzili tego zespołu (z albumu na album coraz bardziej), dla kontrastu bardzo przychylnie patrzyli na the Faces. Nawet w pośmiertnym artykule nie potrafili nic miłego napisać o Marriottcie (zajęło im to dosłownie parę linijek), dla kontrastu po śmierci Lane'a napisali o nim piękny, wzruszający tekst... Wiecie, że założycielem i głównym edytorem Rolling Stone jest Jann Wenner... a RRHOF jest również ściśle z nim powiązane? Ten człowiek ma ogromny wpływ na magazyn i instytucję HoF. Nazwijcie mnie paranoiczką, ale uważam że chyba Wenner czerpie jakąś niesamowitą satysfakcję z umniejszania zasług Steve'a (coś kiedyś musiało chyba miedzy nimi zajść :shock:, jakaś osobista nieprzyjemna wymiana uwag. Agrypo, może wiesz coś na ten temat? ).
Awatar użytkownika
Cold Lady
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 1642
Rejestracja: września 8, 2009, 12:30 am

Postautor: kora » kwietnia 17, 2012, 10:18 am

Cold Lady,świetnie się czyta to,co piszesz !

Ostatnio weszłam w posiadanie płyty "Sings The Blues: Live 1988 ( bardzo mi się ów zapis podoba )
Moim zdaniem Marriott, to jeden z najlepszych ,białych wokali w historii brytyjskiej muzyki .
Świetny,stylowy gitarzysta i do tego jaki kompozytor !

p/s
Bardzo podoba mi się zapis "Steve Marriott’s Scrubbers "

http://persevalk.blogspot.com/2010/12/s ... iotts.html
Obrazek
Awatar użytkownika
kora
Elf
Elf
 
Posty: 30155
Rejestracja: września 1, 2005, 12:44 pm
Lokalizacja: Katowice

Postautor: Cold Lady » kwietnia 18, 2012, 1:20 am

Koro, pewnie nie zdajesz sobie sprawy jak Twój wpis mnie ucieszył.
A to dlatego, że spośród wszystkich projektów w których brał udział Marriott, doceniłaś te późniejsze,w których Steve postanowił wrócić do korzeni. Ja jestem najbardziej krytyczna wobec wykonawców, którzy wchodzą na poletko muzyczne najbliższe mojemu sercu. Podejrzewam, że Ty masz podobnie, a u Ciebie tym poletkiem jest blues. Wiem jak jesteś wrażliwa, kiedy rockowi biali muzycy biorą na warsztat klasykę bluesa czy R&B. Prędzej spodziewałam się opinii typu- lepiej by było, gdyby Steve trzymał się psychodelii czy rocka, a bluesa zostawił w spokoju ;-)- bo np. brak mu było feelingu, źle frazował, miał niewłaściwą barwę głosu itp.
A tu taka niespodzianka, że np. pomimo już zdartego głosu, Tobie te nagrania się spodobały. Ja lubię te zapisy live zwłaszcza ze względu na gitarę Marriotta, dla mnie to radość posłuchać jakie niesamowite postępy zrobił w tej dziedzinie wciągu dwudziestu lat grania. Bardzo fajnie łączy elementy gry rytmicznej z grą solową, chyba najbliżej mu do gitarzysty rhythm&bluesowego.
Troszkę żałuję, iż w swoim repertuarze nie miał więcej takich utworów jak "Five Long Years".
(Taka dygresja na temat pierwszego utworu na płycie Sing the Blues (Watch Your Step - Bobby Parkera)-kto nie zna niech posłucha sobie na Tubie oryginału a potem włączy Moby Dicka Led Zeppelin :lol: )
Koro jestem ciekawa jak oceniasz grę na harmonijce Simona "Honeyboy" Hicklinga. (O Steve'a boję się nawet zapytać :lol:)
Nie jestem żadną znawczynią muzyki, ale wydaje mi się, że Steve w późniejszych projektach zawsze dobierał sobie solidnych, zdolnych muzyków - a tych mini bandów miał troszkę w latach 80tych, nazwy dla zespołów były też niezłe, widać było, że podchodził do siebie z ogromnym dystansem i humorem. Np. Packet of Three (dla niewtajemniczonych w Anglii potocznie nazywa się tak opakowanie prezerwatyw, w którym znajdowały się ich 3 sztuki). Inny skład muzyków to Official Receivers ( w Anglii OR to oficer sądowy zajmujący się upadłością, niewypłacalnością podmiotów gospodarczych). Potem grał właśnie z R&B bandem the DT's. W 1989 roku Steve Walwyn, gitarzysta the DT's dostał bardzo kuszącą propozycje grania w Dr Feelgood. Marriott postanowił stworzyć następny projekt a widząc komiczną stronę tak częstych zmian, zespół nazwał The Next Band (czyli Następny Zespół). Jim Leverton nie był zachwycony, stwierdził że taka nazwa nie wróży nic dobrego... i rzeczywiście przetrwali tylko niecały rok, gdyż Simon Hickling odszedł do Nine Below Zero. W the Next Band na perkusji grał Kofi Baker, syn Gingera Bakera.
Znalazłam kiedyś wywiad gdzie tak wspominał Steve'a:
http://blues.gr/profiles/blogs/an-interview-with-drummer-kofi-baker-son-of-legendary-ginger
"Q:From whom have you have learned the most secrets about blues music?
KB: Steve Marriott.
Q:I wonder if you could tell me a few things about your experience with Randy California. Of all the people you’ve meeting with, who do you admire the most?
KB: Randy was a great guy but did not spend that much time with him , and really I admire a lot of the people I have worked with , but Steve Marriott was one I learned the most off .
Q:Who are your favorite blues artists, both old and new, what was the last record you bought?
KB: Steve Marriott again, I don’t buy records any more as I am playing so much now."
-----
czyli
"Q: Od kogo dowiedziałeś się najwięcej sekretów o bluesie?
KB: Od Steve'a Marriotta
Q: Zastanawiam się, czy mógłbyś mi powiedzieć kilka rzeczy o twoim doświadczeniu z Randy Californią. Ze wszystkich ludzi z jakimi się spotkałeś, kogo najbardziej podziwiasz?
KB: Randy był świetnym gościem ale nie spędzałem zbyt wiele czasu z nim, a naprawdę podziwiam wielu ludzi z którymi pracowałem, ale od Steve'a Marriotta nauczyłem się najwięcej.
Q: Kto jest twoim ulubionym bluesowym artystą, wszystko jedno starym czy nowym, jaką płytę ostatnio kupiłeś?
KB: Znowu Steve Marriott, a płyt już nie kupuję bo teraz tak dużo gram"

Koro nie bij mnie, to nie ja twierdzę, że Marriott jest bluesowym muzykiem
:lol: :twisted:


a jeśli jesteśmy przy sformułowaniu "Sing The Blues"
taka mała ciekawostka
Steve wystąpił w roli gościa na płycie Cochise - Swallow Tales
Można go usłyszeć w refrenie w chórkach i w roli keyboardzisty w utworze
"Why I Sing The Blues"
http://www.youtube.com/watch?v=nDv0yHCOgto
-------------------------

O Scrubbers już sama kilka razy napomknęłam. Ja też lubię te nagrania, ale jak widać nie wszyscy mieli taką opinię, wytwórnia płytowa A&M odmówiła wydania tego materiału. To naprawdę był ostatni powiew kreatywności, ale materiał zbyt różnił się od standardowych piosenek Humble Pie. Ludzie z wytwórni musieli mieć nietęgie miny gdy usłyszeli "Captain Goatcabin's Balancing Stallions" albo "Bluegrass Interval" (który jak Theme from Skint (See You Later Liquidator), poruszał temat "złych ludzi w biznesie muzycznym" którzy powinni zgnić).
Świetna piosenka "Lend Us a Quid" jedna z moich ulubionych na płycie, utrzymana była w podobnej ponurej tematyce, Marriott nawet krytycznie nazwał się w niej "has been" (czyli dawną, zapomnianą gwiazdą).
Na pewno nie jest to muzyka najłatwiejsza w odbiorze, ale możliwe że właśnie dla fanów bluesa, w szczególności takiego z Delty, te nagrania mogą się wydać ciekawsze niż niejedna płyta Humble Pie. Dla mnie Scrubbers absolutnie bije na głowę Thunderbox czy Street Rats.
Moje ulubione kawałki z tej płyty? Wspomniany Lend Us A Quid, She Moves Me Man, It's All Over (zawsze bardzo lubiłam zestawienie głosów Grega i Steve'a), dość osobliwa wersja Louisiana Blues, You're a Heartbreaker przyjemne rockabilly, To Ramona Boba Dylana (w 1975 roku głos Marriotta zmienił dość znacznie ton (według mnie). Zmieniła mu się też barwa głosu, tak jakby wyciągał jeszcze wyższe dźwięki, niestety w tych wyższych rejestrach dla mnie jego głos stal się meczący, tak jakby krzyczał więcej niż dotychczas. Dlatego To Ramona bardzo mi się podoba, zaśpiewana jest spokojnie, bez niepotrzebnych wrzasków ;-) i nie na tych najwyższych dźwiękach). Cocaine, Signed Sealed i Hambone jest tez fajne, haha zamieszczę linka do tego utworu, bo są tam śmieszne komentarze Clema i Tima Hinkleya.
Pokłócili się kto tak naprawdę skomponował ten utwór. :lol: Nietypowe zjawisko, wcześniej nie natknęłam się na coś takiego na YT
http://www.youtube.com/watch?v=s4EO0bUrDBo
---
"I co wrote this song with Steve and Greg. I also co produced these sessions. Steve loved this set of recordings cos he had nobody telling him he had to make another Humble Pie album like the last one. Actually Steve played drums on this track. Tim Hinkley
madkeysfilms 6 months ago"


"To say I'm astonished by tim hinkley's claim to be co-writer of this song would be putting it mildly! The song began as an acoustic instrumental piece that I was playing while sitting on Steve's patio during a vacation in Nassau in early 1974. Steve liked it and started working on a lyric, and before long "Hambone" was finished, in exactly the form that we later recorded it - the guitar part I'm playing on the track is exactly what I played that day. So precisely which part did you write, tim?!!

ClemClempson 5 months ago "

"Hmm, seems I've heard thos before Snowchild. I remember writing an instrumental piano tune called.... Countryman Stomp. When the album Street Rats was relelased my tune suddenly appeared with two co writers. When I questioned it I was told that was how it worked when you got a tune recorded. Pots, kettles and calling black come to mind.

madkeysfilms 4 months ago
"

czyli"
Tim: Napisałem tą piosenkę razem ze Stevem i Gregiem. Byłem także co-producentem tych sesji. Steve kochał te nagrania, bo nikt mu nie mówił, że musi nagrać kolejny album Humble Pie podobny do poprzedniego. Tak w ogóle Steve grał na perkusji w tym utworze.

Clem: Delikatnie mówiąc jestem zadziwiony tym, co powiedział Tim! Piosenka zaczyna się jako akustyczny instrumentalny kawałek, który grałem siedząc koło Steve'a na jego tarasie w czasie wakacji w Nassau na początku 1974 roku. Steve'owi się spodobało i zaczął pracować nad tekstem. W niedługim czasie powstało "Hambone" i w identycznej formie potem zostało nagrane- partia gitary jest identyczna do tej, którą zagrałem tamtego dnia. Więc dokładnie którą część napisałeś Tim?

Tim: Pamiętam, ze napisałem instrumentalny kawałek na pianinie nazwany Countryman Stomp. Kiedy album Street Rats się ukazał, okazało się, że moja piosenka posiada jeszcze dwóch współautorów. Gdy to zakwestionowałem, dowiedziałem się, ze tak to działa kiedy nagrywa się piosenkę. Przyganiał kocioł garnkowi...."
Awatar użytkownika
Cold Lady
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 1642
Rejestracja: września 8, 2009, 12:30 am

Postautor: agrypa » kwietnia 18, 2012, 11:28 am

Obrazek

Obrazek

Mysle ze rozumiem Kore i w pelni sie z nia zgadzam. Wsrod bialych brytyjskich wykonawcow Steva, moim zdaniem, w bluesie zaakceptowac najlatwiej. Jest naturalny. To naprawde plynie z "duszy" Teksty, muzyka i to jak jest przekazana. A ten jego, jak piszesz "zdarty glos" dla mnie jest tu walorem.
A paranoi nie masz. Ja bym to nazwal dobrym wyczuciem sytuacji. Mister Wenner zawsze cenil sie bardzo wysoko i goraco pragnal by inni podzielali jego zdanie w tej kwestii. Jesli ktos go zawiodl gniewal sie bardzo dlugo i wytrwale. Steve nie jest jedynym ktory nie umial sie wlasciwie zachowac,[ :twisted: ] aczkolwiek, jak wiesz, jego stosunek do dziennikarzy i mediow wszelakich zawsze byl mocno bezkompromisowy.
Cold Lady, jeszcze raz dziekuje za Twoja solidna, wytrwala i ciekawa prace.
Czy znasz ta pozycje

Obrazek

Bardzo fajnie sie czyta.
Awatar użytkownika
agrypa
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 8630
Rejestracja: grudnia 23, 2009, 6:06 pm
Lokalizacja: Southampton

Postautor: kora » kwietnia 18, 2012, 2:37 pm

Cold Lady pisze:spodziewałam się opinii typu- lepiej by było, gdyby Steve trzymał się psychodelii czy rocka, a bluesa zostawił w spokoju Wink- bo np. brak mu było feelingu, źle frazował, miał niewłaściwą barwę głosu itp.


Moim zdaniem, dobrze frazował , miał ciekawą barwę głosu i pomimo,iż nie był muzykiem bluesowym, ( choć ostatnimi czasy jest to pojęcie względne :lol: ) ,gdy brał się za tematy bluesowe ,robił to ciekawie .
Co do feellingu - nie jeden "bluesmen"chciałby mieć go tyle :lol:

Cold Lady pisze:pomimo już zdartego głosu


Jak słusznie zauważył Agrypa,to jest atut 8)

Cold Lady pisze:Koro jestem ciekawa jak oceniasz grę na harmonijce Simona "Honeyboy" Hicklinga. (O Steve'a boję się nawet zapytać )


Simon,ok ale Steve :lol: Zresztą byłoby to bardzo niesprawiedliwe, gdyby jeden człowiek miał aż tak wiele talentów :twisted:

Pozdrawiam Was serdecznie :D

agrypa pisze:Cold Lady, jeszcze raz dziekuje za Twoja solidna, wytrwala i ciekawa prace.


Ukłony również ode mnie :D
Obrazek
Awatar użytkownika
kora
Elf
Elf
 
Posty: 30155
Rejestracja: września 1, 2005, 12:44 pm
Lokalizacja: Katowice

Postautor: Cold Lady » kwietnia 19, 2012, 11:05 pm

agrypa pisze:Mysle ze rozumiem Kore i w pelni sie z nia zgadzam. Wsrod bialych brytyjskich wykonawcow Steva, moim zdaniem, w bluesie zaakceptowac najlatwiej. Jest naturalny. To naprawde plynie z "duszy" Teksty, muzyka i to jak jest przekazana. A ten jego, jak piszesz "zdarty glos" dla mnie jest tu walorem.

No i właśnie tego nie rozumiem, bo skoro jest go najłatwiej zaakceptować, to dlaczego mało kto go zna i ceni? Podejrzewam, że nigdy nie poznam odpowiedzi na to pytanie.
Ja się zgadzam z tym co napisałeś, chociaż samej ciężko by mi było o tym napisać, gdyż bluesa dopiero poznaję od kilku lat więc żadna ze mnie ekspertka w tej dziedzinie ;-)
Z chęcią bym poznała powody dla których wiele osób jest nastawionych anty. Byłoby ciekawiej w zakładce, dla odmiany się trochę posprzeczać, przeczytać jakieś argumenty przeciw. Obawiam się jednak, że zaglądają tutaj tylko osoby pozytywnie nastawione.


agrypa pisze:A paranoi nie masz. Ja bym to nazwal dobrym wyczuciem sytuacji. Mister Wenner zawsze cenil sie bardzo wysoko i goraco pragnal by inni podzielali jego zdanie w tej kwestii. Jesli ktos go zawiodl gniewal sie bardzo dlugo i wytrwale. Steve nie jest jedynym ktory nie umial sie wlasciwie zachowac,[ :twisted: ] aczkolwiek, jak wiesz, jego stosunek do dziennikarzy i mediow wszelakich zawsze byl mocno bezkompromisowy.

Dzięki, troszkę mnie uspokoiłeś, bałam się że coś sobie uroiłam. ;-)
A RRHoF to według mnie bardzo kontrowersyjna instytucja i do tego tajemnicza. Nie ma podanych przejrzystych zasad, na jakiej podstawie wykonawcy są wybierani. Dla mnie za duży nacisk położony jest na komercję. Najważniejsze wydaje się być dobranie takich "gwiazd" aby bez problemu wyprzedać bilety na imprezę.
Jeśli chodzi o SF to zdaje się są teraz chyba jedynym wprowadzonym zespołem, który nie koncertował w USA.

EDIT:
No Steve był wręcz "samobójczy" pod tym względem.
Pewnie znasz tą anegdotę z Humble Pie i Top Of The Pops...
Już za czasów singla Big Black Dog (1970)
Jerry Shirley wspominał:
"Tony Blackburn robił z nami wywiad a my go zastraszyliśmy. On był skończonym, kompletnym dupkiem, Mr Plastic Fantastic. To był pomysł Steva aby zażartować sobie z niego. W przebieralni powiedział nam aby nazywać Blackburna różnymi nazwiskami - Jimmy Savile, Alan Freeman, Pete Murray - a na każde pytanie odpowiadać: "Nie mam pojęcia, zapytaj naszego managera, stary." Blackburn wybuchnął: "Już nigdy nie wystąpicie w tym show!" Więc Steve musiał mu wręczyć "siano". To było dla nas samobójcze i choć skupialiśmy się na longplayach, single nadal były istotne. Byliśmy aroganckimi, bezczelnymi chłopakami ale wtedy się tym nie przejmowaliśmy. Blackburn reprezentował wszystko na co się uskarżaliśmy."

agrypa pisze:Cold Lady, jeszcze raz dziekuje za Twoja solidna, wytrwala i ciekawa prace.
Czy znasz ta pozycje

Obrazek

Bardzo fajnie sie czyta.


Wiem, że taka książka istnieje, nie czytałam jej. Natomiast słyszałam dużo dobrego o niej. Znam z niej tylko parę cytatów. Miejscami ponoć jest bardzo smutna.
Zdaje się, że została wydana jeszcze pod innym tytułem.
Czy to ta sama książka?
Obrazek
Obrazek
Awatar użytkownika
Cold Lady
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 1642
Rejestracja: września 8, 2009, 12:30 am

Postautor: Cold Lady » kwietnia 20, 2012, 12:20 am

kora_ pisze:Moim zdaniem, dobrze frazował , miał ciekawą barwę głosu i pomimo,iż nie był muzykiem bluesowym, ( choć ostatnimi czasy jest to pojęcie względne :lol: ) ,gdy brał się za tematy bluesowe ,robił to ciekawie .
Co do feellingu - nie jeden "bluesmen"chciałby mieć go tyle :lol:
:-) Mnie tez się wydaje, że co jak co ale feelingu to mu nie brakowało (mam nadzieje, że nie był to żart z Twojej strony, rozradowana buzia kolo Twojej wypowiedzi zdezorientowała mnie ;-))


kora_ pisze:Simon,ok ale Steve :lol: Zresztą byłoby to bardzo niesprawiedliwe, gdyby jeden człowiek miał aż tak wiele talentów :twisted:

Takiego werdyktu właśnie się spodziewałam :lol:
Ja bardzo lubię słuchać harmonijki, sam instrument jest jednak dla mnie wielką zagadką.

kora_ pisze:Ukłony również ode mnie :D

Nie ma za co, ja się bardzo cieszę, że kogoś to w ogóle interesuje 8)
Awatar użytkownika
Cold Lady
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 1642
Rejestracja: września 8, 2009, 12:30 am

Postautor: Cold Lady » kwietnia 20, 2012, 12:46 am

Dzisiaj była 84 rocznica urodzin Alexisa Kornera
Diamonds in the Rough (nadal mam mieszane odczucia co do tego koncertu :roll: )
http://www.youtube.com/watch?v=w0F5SVBty5I


Z dedykacją dla Ciebie Agrypo, czy widziałeś to video?
Rollin' Stone -Barry Richards Show 1970.
(szkoda tylko, że inżynierowie dźwięku zapomnieli włączyć mikrofony po "instrumentalnej" części utworu - zastanawiam się czy w tamtym czasie wszędzie unosił się zapach ziela i wszyscy mieli problemy z poprawnym funkcjonowaniem?;-))
http://www.youtube.com/watch?v=VAmBUuXih1Q
:lol: Różnica wzrostu miedzy prezenterem a Marriottem (ups... przepraszam Dirkiem Bogardem) :lol:
Awatar użytkownika
Cold Lady
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 1642
Rejestracja: września 8, 2009, 12:30 am

Postautor: agrypa » kwietnia 20, 2012, 8:13 am

Dzieki za video :) Kapitalne. Nie znalem. Tak to inne wydanie tej samej ksiazki. Autorzy sa Niemcami urodzonymi w 1953 roku. Swietnymi znawcami muzyki z lat 60/70 i wielkimi fanami SF i Steva. Roland Schmitt urodzil sie w miasteczku na pograniczu Francji i Niemiec. Ze strony matki jest Francuzem. Ciekawe jest jego stwierdzenie ze SF byli bardziej cenieni w Niemczech niz we wlasnej ojczyznie. Mieli tam i maja do dzis mnostwo zagorzalych fanow.
ZAPRASZAM!!!
https://www.liszka-agrypa.com/

©Zbigniew Liszka
Awatar użytkownika
agrypa
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 8630
Rejestracja: grudnia 23, 2009, 6:06 pm
Lokalizacja: Southampton

Postautor: Cold Lady » kwietnia 20, 2012, 3:22 pm

Dzięki Agrypo za potwierdzenie i ciekawe info.
Fajnie, że udało mi się sprawić Tobie niespodziankę tym filmikiem. :)

...ale, przepraszam muszę zmienić trochę nastrój, wprowadzić trochę zadumy, gdyż dzisiaj niestety przypada 21 rocznica śmierci Steva.

Na początek taki mały muzyczny akcent. Steve wykonujący soulowy klasyk "Stay With Me Baby"- z jego późniejszego muzycznego okresu.
http://www.youtube.com/watch?v=diGqtwQcg_k

Zamieszczam też wycinki prasowe:
Dom Steva po pożarze.
Obrazek
Strażak biorący udział w gaszeniu pożaru:
"To była ciężka walka, aby dostać się na piętro. Przeszukaliśmy obszar sypialni, było bardzo gorąco. Od razu wiedzieliśmy, że nikt nie mógł przeżyć pożaru. Zaczęliśmy szukać blisko ścian i znaleźliśmy go leżącego pomiędzy łóżkiem a ścianą. Według mnie leżał w łóżku, a potem próbował się wydostać. Jak tylko zobaczyłem ciało, od razu wiedziałem kto to. Kiedyś byłem fanem, ciężko jest mi przelać uczucia w słowa. Scena była straszna w narożniku tego pokoju. Widziałem go tam leżącego i pomyślałem jaka szkoda. Zawsze sobie radzę z akcjami pożarowymi, ale tym razem to było tak jakbym spacerował aleją wspomnień. Udało nam się uratować wszystkie jego gitary i sprzęt muzyczny. Czuje się trochę wkurzony, wszyscy strażacy tak się czują. Patrzyliśmy jak odchodzi na zawsze cześć naszego życia.”
:-(
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Pogrzeb, wieniec-gitara z kwiatów
Obrazek
Ostatnio zmieniony listopada 24, 2014, 2:03 am przez Cold Lady, łącznie zmieniany 1 raz
Awatar użytkownika
Cold Lady
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 1642
Rejestracja: września 8, 2009, 12:30 am

Postautor: Cold Lady » kwietnia 21, 2012, 5:51 pm

Steve Marriott był znany z tego, że rozdawał na prawo i lewo swoje gitary. ;-)

Słowa Tony Caldera (brytyjskiego odkrywcy talentów, managera, promotora singli. Od roku 1962 do 1969 był partnerem biznesowym Andrew Loog Oldhama. Współpracował z takimi artystami jak The Rolling Stones, Small Faces czy Marianne Faithfull) bardzo trafnie ten temat ujmują:
" Steve miał serce ze złota. Przyszedł kiedyś do biura, "Tony, mam nową gitarę." "A co stało się z twoją starą?" "Zobaczyłem jakiegoś kolesia i dałem mu moją ulubioną gitarę." "Dlaczego?" "Dlatego że nie miał żadnej.""


Niektóre poszły w ręce anonimowych osób, inne dostali zaprzyjaźnieni muzycy, niekoniecznie te największe gwiazdy, np. Dan Baird (z Georgia Satellites ) otrzymał Fendera Esquire. Kilka gitar Steve ofiarował jednak legendom rocka.

Sunburst Stratocaster z 1954 roku podarowany Jeffowi Beckowi
Chciałam tutaj zamieścić film z YouTuba, ale wygląda na to, że jest zabezpieczony przed wklejaniem linków na strony internetowe.
Dlatego jeśli ktoś chciałby posłuchać jak Jeff opowiada o swoim zbiorze gitar, najlepiej wpisać w wyszukiwarkę Tuby "Jeff Beck Guitar Collection" (gitara od Marriotta - przewińcie film do 11:21)

Obrazek
" To jest lider z linii Stratocasterów. To Sunburst Stratocaster z 1954 roku, jeden z pierwszych jakie wykonano. Bardzo bliski temu, który znajdował się na okładce albumu Buddy Holly & the Crickets. Chyba na tej okładce stali i trzymali dwie czy trzy gitary, jedna z nich wyglądała dokładnie jak ta.
Obrazek
Przypadkowo byłem szczęściarzem, któremu udało się pojechać na koncert Buddy Hollego w 1958 roku w Davis Ttheatre (Croydon). Obejrzeć film...???... to jedna rzecz, ale zobaczyć trzech gości na scenie blisko swojego rodzinnego miasta, wykonujących Peggy Sue, było po prostu niesamowite. Byłem szczęściarzem dostając tą gitarę. Wszedłem kiedyś do studia nagraniowego, a ten gość powiedział "chcę, abyś ją miał", ja na to "dzięki". Właściwie, to zostawiłem w studiu tą gitarę na całą noc na wszelki wypadek, gdyby okazało się, że gość był pijany a rano przy śniadaniu by się rozmyślił i chciałby ją zabrać. Parę dni później poszedłem do studia, a ona nadal tam była. Więc bardzo Panu dziękuję."

(moja refleksja...Jeff, naprawdę... "Thank You very much Mr"?... "this guy"?... za taki prezent może wypadałoby powiedzieć od kogo dostałeś Strata? Czemu w wywiadzie nie potraktował anonimowo Jimmiego Page'a albo Johna McLaughlina opowiadając o gitarach, które od nich dostał?... zaraz zaraz już wiem, Marriott to nikt ważny, można go pominąć, na gitarze był cieniasem (to chyba ogólna opinia bo Ronnie Wood w swojej książce napisał o Stevie-"he was only a strummer")...grrr. Jedyne co ratuje Jeffa Becka w moich oczach to fakt, że wysłał kwiaty na pogrzeb Steva.)

Jedyne video Humble Pie jakie zostało zarejestrowane ze Stevem grającym na tym Stratocasterze to
"Black Coffee" z 1973 roku The Old Grey Whistle Test. Steve zaczyna utwór krótką solówką.
http://www.youtube.com/watch?v=ylviT4C0cmQ&feature=related


David Gilmour otrzymał w 1970 roku Fendera Sunburst Stratocaster
Obrazek
Był on zmontowany z dwóch rożnych gitar. Gryf rosewood (palisander) wyprodukowany w 1963, a korpus w 1959 roku. David nie używał jej przez długi czas, ale bardzo mu się podobał gryf w tej gitarze. Dlatego w 1972 roku wymienił w swoim sławnym "Black Stratcie" gryf właśnie na ten. Natomiast okazjonalnie grał także na Stracie od Steva, ale z wymienionym już gryfem. Była to jego zapasowa gitara.
Obrazek
Gryf rosewood pozostał w czarnym Stracie aż do 1977 roku, David zażyczył sobie nowy wykonany z drewna klonu. Dość zużyty gryf rosewood powrócił do Strata sunburst. David czasem jednak używał Strata sunburst, np. przy nagrywaniu płyty "The Wall".
Obrazek

Mark Farner z Grand Funk Railroad otrzymał białego Gibsona SG Custom.
Gitarę można posłuchać i obejrzeć np. na YT
Humble Pie_ The Sad Bag Of Shakey Jake
http://www.youtube.com/watch?v=oeKW4oFg-KA
Chociaż Peter Frampton na niej gra, tak naprawdę była to gitara Steva.
W 1970 roku Humble Pie supportowało Grand Funk, odbyli wspólna trasę koncertową i nieźle się dogadywali. Steve nieraz mówił, że wiele zawdzięczają Grand Funk, oni nauczyli ich jak zachowywać się na scenie. W 1971 roku Steve dał SG Markowi.
Mark Farner ze wspomnianą gitarą.
Obrazek
Obrazek
Awatar użytkownika
Cold Lady
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 1642
Rejestracja: września 8, 2009, 12:30 am

Postautor: Marek Kaczanowski » kwietnia 22, 2012, 1:13 am

Cold Lady, Miło i fantastycznie się to czyta. Pozdrawiam :D
Magazyn Bluesowy - niedziela godz 22:00
słuchaj przez internet *
Awatar użytkownika
Marek Kaczanowski
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 26331
Rejestracja: listopada 23, 2006, 7:34 pm
Lokalizacja: Częstochowa

Postautor: Syd » kwietnia 26, 2012, 3:36 pm

Super Cold Lady ! Pasja . Dużo się do wiaduję . Kiedyś analizowałem tego muzyka . Mocnego oryginalnością . Doskonałe śpiewanie , rytm gitary , mocny czuj w harmonijce i klawiszach .

Dziękuję .


.
Syd
bluesman
bluesman
 
Posty: 258
Rejestracja: stycznia 9, 2007, 9:01 am

Postautor: agrypa » maja 24, 2012, 10:45 pm

Podobnie jak Kora bardzo lubie takiego Steva

Obrazek

Mam to wlasnie, czyli pierwsze wydanie.[Edel America rok2000] Byly jeszcze dwie pozniejsze edycje.
Ze Stevem graja:na drugiej gitarze Clem Clempson, na instrumentach klawiszowych Tim Hinkley na basach Rick Wills i Jimmy Leverton oraz na bebnach Ian Wallace [onegdaj King Crimson]
na plycie:
1. Watch Your Step / Stray/Horn/Hodges
2. Let's Work Together / Harrison
3. My Baby /Dixon
4. Get Yourself Another Man /Steve Marriot
5. Take A Look At Yourself /Cliff/Plumber
6. Walking The Dog /Harris/White/Haynes/Stewart
7. Don't Lie To Me /Jagger/Richards
8. 5 Long Years /Boyd/Marriot
9. You Know I Love You /Steve Marriot
10. All Or Nothing /Marriot/Lane
11. They Take Your Money /Steve Marriot
12. Put On Your Red Dress /Page

Numer 7 tez laczy nasze tematy. Twoj wpis w Kamieniolomie natchnal mnie by jeszcze raz wspomniec o tej, bardzo ciekawej, plycie :)

Obrazek

http://www.youtube.com/watch?v=Zh12_Ox-P6s

Five Long Years cztery lata wczesniej.
Awatar użytkownika
agrypa
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 8630
Rejestracja: grudnia 23, 2009, 6:06 pm
Lokalizacja: Southampton

PoprzedniaNastępna

nowoczesne kuchnie tarnowskie góry piekary śląskie będzin świętochłowice zawiercie knurów mikołów czeladź myszków czerwionka leszczyny lubliniec łaziska górne bieruń

Wróć do Na jeden temat...

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 147 gości