autor: RafałS » października 11, 2010, 9:57 am
Jeden z ostatnich wielkich prawdziwego soulu. 70 lat - sądziłem, że był starszy. Zostawił po sobie kilkadziesiąt płyt, ale mogłoby tego być więcej, bo śpiewał i nagrywał do końca.
Czasem myślę, że w średniowieczu było pod tym względem lepiej. Człowiek mieszkał w swojej wiosce, z rzadka jeździł na targ, poznawał w całym swoim życiu kilkadziesią osób i bywał na pogrzebie raz do roku. A teraz prawie codziennie dociera do nas wiadomość o śmierci ludzi z różnych powodów ważnych dla nas czy dla naszego świata. Nie wiem, jak inni, ale ja sobie zupełnie z tym nie radzę. Cieżko jest się pogodzić z pojedynczą śmiercią, a tak wielu odchodzi, odchodzą w takim tempie, często bardzo młodo. Może ludziom naprawdę wierzącym jest łatwiej żyć ze śmiercią dookoła. Nie mam pojęcia, mnie to przygniata.