PHILLIP PETTY z POINT BLANK NIE ZYJE!!

Pożegnania, wspomnienia...

Moderator: mods

PHILLIP PETTY z POINT BLANK NIE ZYJE!!

Postautor: Pawel Freebird Michaliszy » czerwca 30, 2010, 10:40 pm


Modliłem sie o zdrowie Phillipa. Zapraszał mnie do Stanów....Jezu...
W marcu rozmawialismy o mozliwości dystrybucji nowej plyty Point Blank w Polsce i paru koncertach klubowych w naszym kraju.....

Ostatni raz pisał do mnie 16 maja....

7 czerwca dostałem od lidera Point Blank emaila takiej treści....

Hello Pawel, my brother, this Rusty Burns... I am writing of a sad and tragic event involving Phillip. He's been dignosed with Stage 4 cancer of the stomach, colon, and liver. He has slipped into a coma and will probably not survive the day. This is very painful and sad information I send to you. Pray for his family and thank you for your support.
Your Rusty Burns

...........................

i dziś :

/..../ lost his battle with cancer monday night at 11:35 PM. Our musical brother has gone to rest..........

zmarł dzień po emailu do mnie....

Obrazek

http://www.youtube.com/watch?v=E5ls0LfpCM0&NR=1

I Rusty dopiero dzis mnie o tym powiadomił...



Byli oszczędni, pochyleni, ciężcy jak diabli i nosili zabłocone buty. Po prostu pasowali... Pięciu facetów wypowiadających wojnę wszystkiemu co staje na ich drodze.
„...Taaa, jestem z granic Alabamy i niech nic nie staje między mnie i tą samotną autostradę...”
W Stanach mówią o nich – wielcy zapomniani – Point Blank. Przez ostatnie 20 lat wokół tej nazwy panowała absolutna cisza. Jedynie, gdzieś na gdzieś na giełdach płytowych Wrocławia czy Szczecina raz po raz ktoś nieśmiało pytał o Second Season albo The Hard Way. Zapytany, jeśli oczywiście czuł temat, robił najczęściej maślane oczy i z rozrzewnieniem dukał cichutko: Point Blank?- człowieku, zapomnij. Te płyty to marzenie...
Nawet przed wielu laty, kiedy nie było jeszcze srebrnych nośników, zdobyć analoga Point Blank graniczyło z cudem. Mnie przytrafił się taki aż sześciokrotnie. Tyle też albumów Point Blank zdążył nagrać. Tylko sześć albo aż sześć. Z tego cztery to Mount Everest rockowej furii.
Doskonale pamiętam ten pierwszy raz, gdy absolutnie przypadkowo (choć dziś już w przypadki nie wierzę) trafiłem na legendarną „dwójkę” Second Season. Szukałem kolejnego wydawnictwa Lynyrd Skynyrd, a komisowy sprzedawca, widać świetnie orientujący się w temacie, wyjął z pod lady właśnie Point Blank. Ktoś wczoraj dostał paczkę ze Stanów i choć nie jest to Lynyrd Skynyrd radził by mi jednak przesłuchać ten krążek. Specjalnie nie musiał mnie zachęcać. Wystarczył rzut oka na okładkę i miałem już pewność, że tych pięciu ponurych facetów z zapuszczonego sadu gdzieś na południu USA potrafi zagrać z właściwym prądem... No i jeszcze to logo Lone Wolf Production na odwrocie koperty – wyjący do księżyca kojot. Znałem już to z wszystkich płyt ZZ Top. Wszystkich do osiemdziesiątego roku. To był już prawdziwy znak jakości. Z drżeniem serca umieszczałem ten album na talerzu Fonomastera. Potem... niewiele pamiętam. W każdym razie to co usłyszałem, dosłownie ścinało z nóg. W najśmielszych marzeniach nie przypuszczałem, że trafię na coś tak genialnego. Dziś to już klasyczna pozycja w katalogach blues – hard rock i southern rock (niestety nie do zdobycia). Wielu uważa Second Season za płytę wręcz wzorcową; jedną z najpiękniejszych jakie powstały w tamtych stronach świata. Cóż więc takiego musiało się stać, że dwie płyty później posypał się oryginalny (fenomenalny) skład grupy, a po nagraniu dwu kolejnych, Point Blank przestał istnieć. Bezpowrotnie.
W 1976 roku w amerykańskiej prasie muzycznej pojawiły się krzyczące nagłówki: „...w cieniu ZZ Top narodziła się nowa wielkość rocka...” Point Blank zbierał się do lotu. Cała historia rozpoczęła się dużo wcześniej, w jednym z klubów sieci Cellar w Forth Worth w Teksasie. To właśnie tam wczesną wiosną 1972 roku pojawił się nikomu nie znany Rusty Burns. Gitarzysta. Już wtedy doskonale wiedział dokąd zmierza. W owym czasie, można było natknąć się w Forth Worth na Johnniego Wintera, ZZ Top albo zagrać okazjonalny jam z braćmi Vaughan, czy Allmanami. Jak Burns po latach wspomina, Cellar był magicznym miejscem; każdy czuł się tam u siebie. Bardzo często po oficjalnych koncertach w Dallas czy Houston pojawiały się w Cellar największe rockowe gwiazdy: Led Zeppelin, Humble Pie, Mountain czy Trapeze. Poznał tam ich wszystkich. Miał możliwość stanąć z nimi na jednej scenie i przekonać się, że nie jest gorszy. To chyba wtedy po raz pierwszy zakiełkowało mu w głowie marzenie o własnym zespole. W Cellar grywano na okrągło, z jedną tylko przerwą między 6 a 7 rano. Grał więc nieprzerwanie. Z różnymi ludźmi, w różnych konfiguracjach nabierał muzycznego doświadczenia i powoli stawał się w Forth Worth postacią pierwszoplanową. I w końcu odezwał się ktoś ważny. Menedżer ZZ Top – Bill Ham zaprosił go do Dallas na przesłuchanie. Spotkali się miesiąc później w parku imieniem generała Lee. I przy piknikowym stole Rusty Burns zagrał mini show dla szefa Lone Wolf Production. Chwilę później miał już w ręce pierwszy kontrakt. Ale sam kontrakt sukcesu jeszcze nie gwarantował. Potrzebni byli odpowiedni ludzie, by pomysł zaczął żyć. Wrócił więc do Houston i ruszył w trasę z ZZ Top w roli ich technicznego. Przejechał południowe Stany wzdłuż i wszerz. Zobaczył jak ta ogromna rockowa machina wygląda od środka. Zrozumiał jak wysoko musi być uniesiona poprzeczka dla jego przyszłego zespołu. Wiedział już czego chce... Wrócił do punktu wyjścia – do Cellar. Wrócił by znaleźć właściwych ludzi. I znalazł niemal natychmiast. Zwaliste chłopisko – wokalista Johnny O’Daniel i perkusista Peter Gruen również chcieli mieć swój zespół. Dokładnie taki o jakim marzył Burns. Paręnaście dni później, już w Dallas, dołączyli do nich filigranowy basista Philip Petty i wyśmienity gitarzysta Kim Davis. Nazwali swój zespół Odessa. Nazwa Point Blank pojawiła się dopiero dwa lata później – 19 lipca 1974 roku. Dwa dni później, już pod nowym szyldem, zagrali swój pierwszy koncert w Silver Eagle Club w Teksasie. 25 lipca ruszyli w niemal dwuletnią trasę. Otwierali m.in. koncerty ZZ Top, Grand Funk, Foghat, Uriah Heep i Bachman Turner Overdrive. Zagrali już jako gwiazda w elitarnym Electric Ballroom Alexa Cooleya w Atlancie; w Colorado Springs poznali chłopaków z Lynyrd Skynyrd. Przypadli sobie do gustu. Im również przylepiono etykietę wiecznych awanturników. W myśl zasady jeden za wszystkich – wszyscy za jednego, nie mieli sobie równych we wszczynaniu bijatyk. Muzycznie również wyrastali ponad ówczesną amerykańską normę. Skończyły się zaproszenia od ZZ Top. Zrobiło się groźnie. Zaczęto ich traktować jak konkurencję, choć nie nagrali jeszcze żadnej płyty. Ale i na to przyszedł czas. Niemal z marszu, do 20 lipca 1975 roku zarejestrowali materiał na debiutancki krążek. Właściwie była to płyta live, nagrana na setkę, z niewielkimi tylko dogrywkami. Po prostu weszli do studia i zagrali koncert. I taka jest ta płyta. Pełna gitarowej furii i ognia. I genialnego głosu Johnnego O’Daniela. Znakomicie ilustruje tę muzykę okładka. Z przodu wylot lufy na moment przed..., z tyłu już tylko dym po wystrzale. Krótko i zwięźle. Bez aranżacyjnych kombinacji; jazda na full; na pełen gwizdek. Rewelacja. W sprzedaży ukazała się 1 lipca 1976 roku. Do drugiego albumu przygotowywali się już świadomie. I chyba nie do końca zdawali sobie sprawę z potencjału, jaki w nich drzemie. Powstało arcydzieło. Jedna z najbardziej kultowych płyt awanturniczego południa USA – Second Season ’77. Sprzedawała się znakomicie; oczywiście tylko w Stanach Zjednoczonych. W Europie byli właściwie nieznani. Dwa razy jeszcze później wznieśli się na wyżyny swoich możliwości: w 1979 r. albumem Airplay i rok później – rewelacyjnym, w części koncertowym The Hard Way. Na żywo Point Blank po prostu porażał. Istny bluesowo-heavy rockowy wulkan. Na tym albumie znalazł się wyjęty z koncertu cover Deep Purple – Highway Star. Point Blank nadali mu jeszcze większej mocy. Chyba tylko koncertowe wykonanie Purpli z Japonii jest w stanie się obronić. Wiadomo – oryginał. W wykonaniu Point Blank więcej jest gitarowej agresji, więcej potęgi w głosie wokalisty. Bez kompromisów; bez technicznego popisywania się, Point Blank pokazali jak wielką siłę stanowili na scenie. I pewnie ta heavy – bluesowa krucjata trwałaby dalej, gdyby zew zysku nie podniósł swej ohydnej głowy. To właśnie wtedy sprawy zaczęły brać w łeb, co w rezultacie dało kolejne dwa albumy, o przygnębiającej wręcz banalności: American Excess ’81 i będący totalnym nieporozumieniem On A Roll ’82. Obydwa w zmienionym składzie; obydwa pozbawione niepowtarzalnego głosu Johnnego O’Daniela. I od tej pory nic. Słuch o nich zaginął.



Paweł Freebird Michaliszyn
Z cyklu MAGIA BIAŁEGO POŁUDNIA 1
Twój Blues

30.06.2010
Oczywiście Point Blank reaktywował się w niemal oryginalnym składzie. Ale to już inna historia…….


...............................
Rózni .....
kiedys skleciłem podczas bezsennej nocy.........

Medley....

Od 6 milionów lat toczy się historia
Której my – ludzie, po prostu nigdy nie słuchaliśmy
Czy byliśmy zbyt dumni czy też nie pozwolono nam
Naszym uszom, sercom, by jej wysłuchać, by do nas w końcu dotarła
Czas zbiera swoje żniwo, a my udajemy, że niczego nie widzimy
Płacz, wolności, płacz...
W dziesięciotysięcznym tłumie
Nadzieja unosi się nad Nadzieją
I nie opadnie w tym tłumie
Pozwólmy tej fladze obrócić się w pył
A nowe wartości zostaną wywyższone
Czekamy z głowami ukrytymi w dłoniach
Dłonie w modlitwie
I zapadamy w sen bez marzeń... kolejny raz
I machamy naszymi rękoma z nadzieją że stanie się cud
Ale skarby powoli wyblakły
Więc teraz upada coraz bardziej
Czuje wokół siebie zapadającą ciemność
Jak to wszystko się rozpadło?
Pije, by wypełnić pustkę
Uśmiech najsłodszego z kwiatów
Teraz zwiędły i zgorzkniały
Czarne łzy pobrudziły policzki
Kiedyś tak pociągające....
Przypomina sobie chwilę, gdy była mała
Siedząc na kolanach taty
Usłyszała od niego obietnicę
„Zawsze będziesz moją córeczką”
„Tatusiu, przychodź szybko
Drzewo Marzeń umarło
Nie mogę odnaleźć drogi do domu
Nie mam gdzie się schować
Drzewo Marzeń umarło”
Myślę, że anioł, którego siedział kiedyś na ramieniu
Został w mym rodzinnym mieście...
A tutaj, w Mieście Aniołów
Nie ma ich wystarczająco dużo, by kręciły się wokół..
Demony zarzucają na ziemię zasłonę ciemności
Jak noc...
A my łączymy się z tym i wyczuwamy w powietrzu magię
Widzisz tę dziewczynę, która kiwa do nas?
Mówi, że któregoś dnia wróci
Jeśli będzie jeszcze pamiętać...dokąd ...
Wszystkie marzenia świata właśnie umarły
Ale dzisiejszej nocy porywają one tylko tych najbardziej spragnionych
Tych którzy przysnęli nad swoimi drinkami
A ci, których przypływ już wysechł
Spojrzą jeszcze raz,
...wezmą jeszcze jedną kolejkę...
Jeszcze jeden napój...
taa...jeszcze jedna kolejka....
Przed przejażdżką.....
Kanion jest teraz cichy
Wszyscy jego przyjaciele dawno już odeszli
Teraz musi zostawić to wszystko za sobą
...Jeśli kiedykolwiek zapragnie znaleźć swoją drogę do domu...
To Ostatni Buntownik w drodze
Po prostu chłopiec ze swoją starą gitarą
Trzyma się własnych spraw, i nikt tak naprawdę go nie rozumie
A on doskonale sobie radzi
Ma marzenia, które nigdy nie zginą
.....Nie można go zmienić...
Nie ma przecież sensu pozostawać w miejscu, do którego nie należysz

Teraz mknie w dół doliny
Odszedł zbyt daleko.... zbyt szybko...
Nikt go nigdy nie znajdzie
A on już nigdy nie będzie się za siebie oglądał

Bo to Ostatni Buntownik
No więc .. ..Czy będziesz o mnie pamiętać, jeśli jutro odejdę?
Bo widzisz, muszę dokończyć swą podróż,
Wszak jest jeszcze tyle miejsc, które chcialbym odwiedzić...
A jeśli zostałbym tu dzis z tobą,
Nic nie byłoby już takie samo
Połamane kości, złamane serca
podarte na strzępy i zdeptane
lekka warstwa rdzy - a ja wciąż biegnę..wciąż biegnę
licząc mile, licząc łzy
zagmatwane drogi, przerzucanie biegów
rok po roku - wszystko lub nic
ale nie jestem w domu, nie zagubiłem się też
uparcie trzymam się tego, co mam
Ale Boże mój nie zostało tego wiele
nie
wiele zostało ukradzione
wydaje mi się, że straciłem wszystko, co dotąd miałem

ale przecież nie jestem martwy, przynajmniej jeszcze nie teraz
wciąż sam, wciąż żywy, wciąż niezłamany
nigdy nie schwytany i nigdy nie oswojony…
możesz nazwać mnie straceńcem... - a ja nazywam to wolnością
ciągle czuję w sobie tego ducha
Panie, to coś, czego nie potrafię kontrolować
nie poddam się, dopóki będę oddychał…
Pawel Freebird Michaliszy
bluesmaniak
bluesmaniak
 
Posty: 80
Rejestracja: kwietnia 10, 2004, 9:49 am

Postautor: Roj » czerwca 30, 2010, 11:38 pm

RIP
Point Blank w Granada Theater z dnia 26 maja 2010 :
http://www.youtube.com/watch?v=WdV79KxZQi8 .
To nagranie całkiem niedawno wklejałem na MusicSerwis ... nie wiem czy Phillip Petty gra tam razem z nimi ...
Awatar użytkownika
Roj
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 7325
Rejestracja: sierpnia 8, 2009, 7:16 am
Lokalizacja: Rzeszów

Postautor: Pawel Freebird Michaliszy » czerwca 30, 2010, 11:54 pm

Nie..tu juz Go nie ma.. :D :D
Pawel Freebird Michaliszy
bluesmaniak
bluesmaniak
 
Posty: 80
Rejestracja: kwietnia 10, 2004, 9:49 am

Postautor: Pawel Freebird Michaliszy » lipca 1, 2010, 12:55 am

Obrazek
Pawel Freebird Michaliszy
bluesmaniak
bluesmaniak
 
Posty: 80
Rejestracja: kwietnia 10, 2004, 9:49 am

Postautor: Pawel Freebird Michaliszy » lipca 1, 2010, 1:28 pm

Mają juz prawie gotowe DVD..jeszcze z Phillipem...gościnnie KIM Davis i Bubba Keith...

Już dwóch muzyków Point Blank zmarło wczesniej...basista Bill Randolph i klawiszowiec Steve Hardin....

I o co tu idzie??????????????
Pytam....
Pawel Freebird Michaliszy
bluesmaniak
bluesmaniak
 
Posty: 80
Rejestracja: kwietnia 10, 2004, 9:49 am

Postautor: *woytek » lipca 1, 2010, 6:01 pm

Pawe Freebird Michaliszyn pisze:I o co tu idzie??????????????
Pytam....


'...Lord take me and mine before that comes...
... All I can do is write them in this song...'

REST IN PEACE[*]...coraz Was tam wiecej...

Second Season i Stars and Scars... ehhh

...always an outlaw...
*woytek
'...We bow our heads before we eat,
Before we start our day,
Before we fall asleep,
'Cause In God We Trust.
And We Belive...'

B.G.
*woytek
blueslover
blueslover
 
Posty: 429
Rejestracja: października 8, 2005, 10:22 pm
Lokalizacja: warszawa

Postautor: *woytek » lipca 1, 2010, 6:11 pm

no i k%*#$@* nie moge odnalezc u siebie tej plyty Second Season...
'...We bow our heads before we eat,
Before we start our day,
Before we fall asleep,
'Cause In God We Trust.
And We Belive...'

B.G.
*woytek
blueslover
blueslover
 
Posty: 429
Rejestracja: października 8, 2005, 10:22 pm
Lokalizacja: warszawa

Postautor: Pawel Freebird Michaliszy » lipca 1, 2010, 8:46 pm

*woytek pisze:no i k%*#$@* nie moge odnalezc u siebie tej plyty Second Season...

...............

taa..arcydzielo :cry:
Pawel Freebird Michaliszy
bluesmaniak
bluesmaniak
 
Posty: 80
Rejestracja: kwietnia 10, 2004, 9:49 am

Postautor: Pawel Freebird Michaliszy » lipca 1, 2010, 8:54 pm

http://www.youtube.com/watch?v=oKuw2erO ... re=related



Rusty i Phillip po koncercie Rockpalast



no i jedna z mych ukochanych kompozycji PB - Back In The Alley

http://www.youtube.com/watch?v=ut-1GBRB ... re=related
Pawel Freebird Michaliszy
bluesmaniak
bluesmaniak
 
Posty: 80
Rejestracja: kwietnia 10, 2004, 9:49 am

Postautor: Pawel Freebird Michaliszy » lipca 1, 2010, 8:59 pm

Pawel Freebird Michaliszy
bluesmaniak
bluesmaniak
 
Posty: 80
Rejestracja: kwietnia 10, 2004, 9:49 am

Postautor: Roj » lipca 1, 2010, 9:11 pm

Pawe Freebird Michaliszyn pisze:faaaaantastyczny BLUES


http://www.youtube.com/watch?v=8LSi9xYD ... re=related

Pięknie ! .. brodate wcielenie Alberta Kinga , nie dość ,że leworęczny , to jeszcze taki sam układ strun - cienkie na górze :D
Awatar użytkownika
Roj
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 7325
Rejestracja: sierpnia 8, 2009, 7:16 am
Lokalizacja: Rzeszów


nowoczesne kuchnie tarnowskie góry piekary śląskie będzin świętochłowice zawiercie knurów mikołów czeladź myszków czerwionka leszczyny lubliniec łaziska górne bieruń

Wróć do Odeszli...

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 137 gości

cron