RafałS pisze:A wracając do poprzedniej zagadki, to McBride kolejny raz świetnie się spisał w roli lidera. Wyraźnie ma smykałkę do aranżacji. Tak sobie myślę, że to nie mogła być plyta saksofonisty. Słychać tu za dużo dyscypliny i centralnego planowania.
Bardzo podoba mi się większość jego płyt. Jest na nich wszystko przez co ja rozumiem współczesny jazz. Zaawansowanie harmoniczne, ale jednocześnie bezdyskusyjne osadzenie w bluesie. Zaawansowanie rytmiczne, ale jednocześnie bezdyskusyjne swingowanie. Improwizacja, ale nie na żywioł, tylko wynikająca z kompozycji. Wirtuozeria muzyków, ale jako środek do celu, a nie cel. Jestem zdecydowanym zwolennikiem ewolucyjnego rozwoju muzyki.