Andrzej Jerzyk`e pisze:Rafał! Ja z kolei jestem zakochany w tym koncercie. Słuchając tych dwóch krążków non stop, ani przez moment nie odczuwam znużenia, zmęczenia czy nudy. Może tak się dzieje, bo znam tam każdą nutkę, znam każdy dżwięk. Jeszcze w roku 78 kiedy odtwarzałem na czarnych winylowych krążkach, nawet po pięciokrotnym odtworzeniu, nie do końca się przekonałem, ale póżniej zwariowałem. Zawsze słucham w słuchawkach i to głośno. To jest jak lokomotywa która się rozpędza, a w końcówce, po prostu unosi się w górę i rozpływa w chmurach.
Rafał! Wyłącz w świadomości gitarę (zapewniam że można) i posłuchaj co tam się dzieje muzycznie. Jakie fantastyczne aranże, jakieś ósemki (nie znam tej terminologii), piano, forte itd.
Przez 20 lat kiedy mam przyjemność prowadzić "Okolice Bluesa", zagrałem te dżwięki dwukrotnie i za pierwszym i za drugim razem, przyjęcie było entuzjastyczne, szczególnie przez tę Młodą część Słuchaczy, którzy nie znali tego wydawnictwa!
Rafałku! I tak jak w przypadku "Jazzz Blues Fusion" Johna Mayalla, namawiałem Cię, posłuchaj raz jeszcze, tak i teraz w przypadku "Jethro Tull", proszę, daj im szansę!!!
ja tak mam z Thick as a brick. Ojciec włączył mi ta płytę i do tego kojarzy mi się z Sapkowskim i wiedźminem