Aktywność bluesowa w Stolicy

Tematy związane z muzyką bliższych i dalszych okolic bluesa.

Moderator: mods

Aktywność bluesowa w Stolicy

Postautor: Krzysztof Gadomski » grudnia 7, 2007, 1:19 pm

irku napisałes ze stolica jest mało aktywna hmm. byłem wczoraj w stodole na koncercie nie powiedział bym ze stolica jest mało aktywna ludzi moc i klimat był ok.wieczorkiem pojawia sie zdjecia na naszej stronce z stodoły bidne ale będa. hejjj
W KIEŁPIŃCU MIESZKA BLUES
www.kielpiniec.pl
www.zegarserwis.pl tu zawsze jestem gg 4723241 tel.668-215-363
Krzysztof Gadomski
blueslover
blueslover
 
Posty: 692
Rejestracja: maja 19, 2005, 1:56 pm
Lokalizacja: Józefów

Memphis- Warszawa - Magda Piskorczyk

Postautor: T.B.King » grudnia 8, 2007, 9:12 am

Nawiązując do aktywności publiczności warszawskiej... W Memphis, po pierwszym koncercie konkursowym Magdy (z Olą Siemieniuk), na drugi koncert, następnego dnia, zapowiadał się tłum. Organizatorzy, chyba (?) żeby uniknąć demonstracji :shock:, przesunęli koncert o godzinę wcześniej i nikogo (poza nami) o tym nie poinformowali. I rzeczywiście, przyszedł tłum frekwencji z Memphis, tyle że już PO koncercie :( Tak więc aktywność publiczności warszawskiej trzeba podgrzewać, natomiast publiczności memphizjańskiej - studzić.
Poproszę zatem, aby ci którzy na koncerty ( w tym koncerty Magdy przede wszystkim) nie chodzą, wytłumaczyli się tu, dlaczego :oops: są tacy dziwni?
Blues on!
Tomasz Bielski[/b]
"...spójrz na kota, co przylgnął do ścieku..."
Thomas Stearns Eliot, "The Waste Land"
T.B.King
bluesman
bluesman
 
Posty: 298
Rejestracja: lutego 4, 2006, 9:38 pm
Lokalizacja: Warszawa

Postautor: blueska » grudnia 9, 2007, 1:40 am

Ja chodzę na większość koncertów bluesowych w Warszawie.
Chodzę na koncerty nie ze względów towarzyskich ale czysto doznaniowych. Poprostu kocham bluesa. Kocham również muzykę którą raczy nas Magda. Bywam od czasu do czasu na jej koncertach ale wybaczcie... irytuje mnie natarczywy sposób promowania Magdy na tym forum. Wręcz mnie zraża od chodzenia na koncerty.
Jak wspomniałam nie chodzę na koncerty ze względów towarzyskich dlatego też jeśli jestem na koncercie Magdy raz na kwartał jest wytarczające.
Dziwią mnie jakieś pretensje i rozliczanie z obecności na koncertach. Czego można było się spodziewać po koncercie w Akwarium za 20zł jeśli w ciągu tygodnia są jeszcze 2 darmowe koncerty Magdy w znacznie przyjemniejszym miejscu. Stawiam sie w poniedzialek na specjanym koncercie z Otisem Reddingiem w tle.
blueska
bluesmaniak
bluesmaniak
 
Posty: 16
Rejestracja: listopada 8, 2004, 10:05 am

Re: Memphis- Warszawa - Magda Piskorczyk

Postautor: Irek Graff » grudnia 9, 2007, 2:31 am

T.B.King pisze:Poproszę zatem, aby ci którzy na koncerty ( w tym koncerty Magdy przede wszystkim) nie chodzą, wytłumaczyli się tu, dlaczego :oops: są tacy dziwni?
Blues on!
Tomasz Bielski[/b]


Tomek! Nikt tu się nie musi z niczego takiego tłumaczyć. Forma i pytanie niestosowne.
-----------------------------------------------------

FOTOGRAFFIA - www.fotograffia.com
FOTOKURSOWNIA - www.fotokursownia.com

-----------------------------------------------------
Awatar użytkownika
Irek Graff
blueslover
blueslover
 
Posty: 788
Rejestracja: października 25, 2006, 10:28 am
Lokalizacja: Szmulki

Postautor: Irek Graff » grudnia 9, 2007, 6:20 am

Chciałem już wcześniej zabrać poważniejszy głos w tej sprawie, ale jakoś ciągle brakuje mi czasu ostatnio, no i może lepiej unikać pewnych drażliwych tematów, bo może komuś się podpadnie, albo co gorsza będzie trzeba czytać całe noce i odpowiadać dłuugimi postami... ;)

No ale chciałbym odpowiedzieć blueska, więc chyba czas jednak zaryzykować, napisać szerzej i przy okazji wytłumaczyć z narzekań na frekwencję w stolycy, tudzież innych rzeczy...
Przy okazji próbuje też odpowiedzieć Tomkowi, a zarazem (nawet) sobie (o zgrozo)...

:arrow: :arrow: :arrow:
Proponuję moderatorowi, by począwszy od uwagi Krzysztofa Gadomskiego o koncercie w Stodole, przerzucić dyskusję do nowej zakładki np. pod tytułem
Słaba frekwencja i aktywność w Warszawie
- albo coś takiego... Oczywiście ten post też.


FREKWENCJA

Podtrzymuje moje zdanie, że stolica jest mało aktywna, i życzenie żeby frekwencja na koncertach bluesowych była lepsza.
Krzysztofie, Dżem w stodole to dla mnie wyjątek, trochę inna kategoria. Czepnąłem się trochę Krzysztofa apropos Akwarium, ale nie poszło o jego nieobecność tylko o inną sprawę, która pojawiła się przy okazji, lecz w postach prywatnych, i tam niech zostanie. :arrow:

Bywam dość regularnie na koncertach różnych wykonawców, także tych, którzy przyjeżdżają z zagranicy czy po prostu goszczą w Warszawie bardzo rzadko, no i poza Nocną Zmianą Bluesa obchodzącą jubileusz, otrzymującą nagrody, często obecną w mediach i ściągającą tłumy (także do Tygmontu), no to nie przypominam sobie zbyt wielu imprez z frekwencją, którą bym uznał za świetną w wielkiej metropolii z dobrą komunikacją nocną itd. Mam niestety duże oczekiwania :(

Oczywiście, jak zawsze, przyczyn może być wiele, komuś mogą nie odpowiadać dani wykonawcy, komuś miejsce koncertu albo organizator, jeszcze komuś np. cena biletu czy czas. Mamy bardzo mało imprez, które odbywają się w najlepsze dni tygodnia czyli piątki i soboty. W te dni dominują bewzględnie w Warszawie imprezy klubowe, dj-e, karaoke.
Ja czasami mogę chodzić na koncerty w poniedziałki czy czwartki nawet o dość późnej godzinie typu 21:00, ale rozumiem, że nie wszystkim to pasuje. Jakbym wstawał do pracy o 6 czy 7 rano to też bym pewnie nie chodził na nie tak często. Ale i w Tygmoncie (w dużej sali) i Akwarium upierają się przy 21:00.

MAGDA I BLUES W TYGMONCIE

Tak się zdarzyło, że od kilkunastu miesięcy pracuję popołudniami po sąsiędzku (dosłownie za ścianą Tygmontu), więc mogę po zajęciach wpadać tam często na koncerty, śledzę zapowiedzi, robię zdjęcia i różne foto-relacje itp. Wszystko jak do tej pory społecznie niestety w ramach naiwnej chęci promowania muzyki i koncertów. Jeśli zaglądasz tu często, to chyba zauważyłaś, że zapraszałem (ktoś może powiedzieć promowałem) na różne koncerty, także jazzowe. Skoro czytasz zaproszenia i bywasz w Tygmoncie, może byłoby miło jakbyś czasami dała znać i napisała choć jedno zdanie, albo się dała rozpoznać na koncercie, to by człowiek nie miał wrażenia, że funkcjonuje w jakiejś próżni, bierności i obojętności...

Blueska,
jeśli wysłałem o jeden post za dużo albo jakoś przesadziłem z reklamowaniem któregoś koncertu, no to Cię przepraszam. Ktoś powiedział, że tylko ci, co nic nie robią, nie popełniają błędów. Mi niektóre posty Tomka też się nie podobają, zwracono mu już chyba nieraz uwagę, ale Tomek ma swój eee... jakby to nazwać? no... taki "styl" zapraszania od lat i chyba już nie jest reformowalny ;).
Na jego usprawiedliwienie (i po części moje) przypomnę tylko, że kilka lat temu koncertów bluesowych w Warszawie było baaardzo mało, a jeszcze 14 miesięcy temu nie było w Tygmoncie bluesa chyba w ogóle, nie licząc koncertów Kadabry! Jak Tygmont to jazz, jazz, i tylko jazz! I nadal jest tam dość konserwatywne podejście pod tym względem. Na świecie w dobrych klubach jazzowych występują wykonawcy także z innych gatunków, bywają różne projekty fusion typu jazzmani + world music albo jazzmani + bluesmani itd. W Tygmoncie raczej się z tym nie spotkałem, a w Akwarium owszem tak. Za to słabo jest tam z frekwencją, gra się za bilety, bywa jakoś sztywno. A jakie tam było podejście do bluesa kiedyś, kiedyś tam, to Ci kiedyś, kiedyś tam opowiem, jak się spotkamy. Czasami tak bywa z terminami, że się źle układają, ale to też temat skomplikowany i na inną rozmowę.

W listopadzie zeszłego roku Magda Piskorczyk dała pierwszy koncert w Tygmoncie, przebojem weszła do klubu i zdobyła sympatię szefów (to było tak niedawno!). Nie wiem, czy powinienem o tym pisać, ale obok no chyba 3 absolutnie pierwszoligowych w Polsce jazzmanów, Magda pojawia się w Tygmoncie najczęściej. To jest prawdziwy ewenement! Napisałem: "nie wiem", bo niektórych jazzmanów już to zdenerwowało i, a jednak napiszę, a co tam, zdenerwowało także znanego bluesmana, którego tam nie zapraszano. Jeśli to kogoś irytuje, no to cóż, tylko współczuję...

Jeszcze 1,5 roku temu bym w ogóle nie był sobie w stanie tego wyobrazić. Dzięki talentowi i muzyce Magdy (PRZEDE WSZYSTKIM), jej wspaniałym, wiernym i coraz liczniejszym fanom, no i uporowi Tomka, udało się. Dodam, że owi fani, to (z tego co obserwuje) w większości osoby, które fanami bluesa jako takiego nie były i część z nich nie jest nimi nadal (ale akurat Magdy muza im bardzo pasuje), a część się z tą muzyką właśnie zaprzyjaźna, właśnie dzięki Magdzie. Może się mylę i może jednak jest tam więcej fanów bluesa i to obecnych na tym forum, tylko się nie ujawniają łatwo... do czasu... :D

A potem w Tygmoncie pojawili się inni: mieliśmy Dzień Bluesa (rzekłbym że Tomek uratował 16 września Warszawiaków przed kompromitacją i Dniem Bluesa bez bluesa), Warszawskie Noce Bluesowe robione przez studentów w czwartki, no i teraz te Tomka niedziele. Blues stał się mile widziany w Tygmoncie (pokazaliśmy że jesteśmy, żyjemy, interesujemy się, wspieramy, przychodzimy i się dobrze bawimy), ale niestety jednocześnie szefowie klubu postanowili wcisnąć go do małej, zakopconej salki na górze ze słupkami zasłaniającymi pół sceny (no to teraz pojechałem po bandzie i nieźle przegiąłem z tą natarczywą reklamą, tłumy ruszą niewyobrażalne, by to zobaczyć, ale Tomek jest bystry i pewnie już robi trick podpatrzony w Memphis i przesuwa koncert na 15:00
;) ... ).

Ech... właśnie dotarły do mnie poważne wieści, że może i w Tygmoncie będą bilety od Nowego Roku, więc dzisiejsza oczywistość Twego wyboru, Blueska (Tygmont za darmo czy Akwarium lub inny klub za pieniążki) może wkrótce już nie być oczywista. Bo może od nowego roku znów nie będzie żadnego wyboru i wrócimy do punktu wyjścia i nie słuchania/szukania miejsca.

Muzycy, którzy nie sprzedają dziesiątków tysięcy płyt i nie goszczą na codzień w radiu/TV może też by woleli, żeby nie było biletów na ich koncerty, bo może to zachęci więcej osób, bo może sprzedadzą płyty i chociaż w ten sposób coś zarobią, a nie tylko zagrają za stawkę w niewielkim stopniu wykraczającą poza koszta podróży, transportu itd.
Ale znam też takich, którzy się denerwują w Tygmoncie przypadkowymi gośćmi, hałasami i postulują jednak bilety. Każde rozwiązanie ma swoje plusy i minusy.


KLUB BLUESOWY W WARSZAWIE?

Mamy już kluby bluesowe w kilku miejscach w Polsce, a w takiej olbrzymiej Warszawie nie. I patrząc na frekwencję, no i aktywność braci warszawskiej, no to nie widzę za bardzo możliwości... I nie widzę chętnych narazie, no poza Tomkiem, któremu chyba śni się takie miejsce od dawna. Ale, powiem szczerze, ja bym chyba nie zaryzykował z takim interesem, nawet jakbym wygrał w lotto z potrójną kumulacją. ;)

Ucieszyłem się, gdy dowiedziałem się o stawianiu Hard Rock Cafe w Warszawie, miał być wielki klub w super miejscu... no i jest mnóstwo miejsca, frekwencja i gwar rozmów niesamowite, ale zaprojektowane to jest zdecydowanie nie na koncerty, no chyba że na łojenie jakiegoś głośnego rocka. Dziesiątki zakamarków, poziomów i przeszkód i w efekcie kilka stolików przed sceną, które mają kontakt z wykonawcą.


NADMIAR GORSZY OD BRAKU?

Blueska,
na Twoim miejscu, skoro lubisz Magdy muzykę, cieszyłbym się, że się coś dzieje i że masz wybór, że możesz wybrać miejsce czy termin dla Ciebie lepsze. Przecież to było nie tak dawno, jak się trzeba było upychać w maleńkim Heliconie JC, dopóki sąsiedzi HJC nie zaczeli narzekać na hałasy i dzwonić na policję, wtedy koncerty się skończyły i długo nie było nic. Oby to się nie powtórzyło...


Nie wiem Blueska,
czy udało mi się klarownie odpowiedzieć na pytanie (Co mi daje Akwarium, gdy...) i inne Twoje uwagi... Problem jest nieco poważniejszy i szerszy.

Koledzy z PSB Mazowsze od kilku lat szukają dobrego miejsca na WBNy i wciąż nie mogą go znaleźć. Pewnie zauważyłaś, że kiedyś mieliśmy znacznie częściej WBNy... Mi się marzy miejsce typu Fabryka Trzciny, ale chyba mocno bujam w obłokach...


WARSZAWA NA FORUM

Jak zaglądam na forum Okolice Bluesa to odnoszę wrażenie, że poza może kilkoma osobami bardzo regularnie się tu udzielającymi (jak widać może za bardzo dla innych), prawie w ogóle nas tu NIE MA, zwłaszcza biorąc pod uwagę liczbę mieszkańców. Zauważyłem, że o audycjach Sławka Turkowskiego (radio jazz fale radiowe Warszawa i Kraków) oraz ważniejszych koncertach w Warszawie, np. WBNy często dyskutuje znacznie, znacznie więcej fanów bluesa spoza Warszawy niż ze stolicy. Jak czytam, co się dzieje we Wrocławiu czy Ostrowie Wielkopolskim, to czasami tylko sobie mogę pomarzyć o tylu koncertach, jamach, pogaduchach na forum itd. No oczywiście można znaleźć setki gorszych przykładów... ;)


BLUES W MEDIACH W WARSZAWIE

W Warszawie mnóstwo się dzieje w ogóle, codziennie dziesiątki imprez, i jest bardzo trudno przebić się w mediach z informacją o imprezie bluesowej. Jeśli nie próbowałaś, spróbuj, a przekonasz się. Może wtedy poczytasz "natarczywe zapowiedzi" z większą dozą wyrozumiałości.

J.J. Band jest zespołem, który na tym forum chyba wszyscy znają, ma muzyków rewelacyjnych, zbierają w bluesowych ankietach mnóstwo nagród, niektórzy nawet nie tylko w ankietach bluesowych (brawo!). A koncertują w Warszawie raz na pół roku, albo i rok. Byli w lecie w Lapidarium, miejsce świetne - centrum starówki, duża scena, niedziela, godzina bardzo dobra, bo w miarę wczesna, więc po koncercie można wrócić do domu spokojnie, bilety niezbyt drogie, impreza cykliczna, a tłumów... nie było. ;( Też się zastanawiałem, dlaczego przybyło tak mało fanów bluesa (jak na taki zespół). No chyba nie wszyscy byli na wakacjach... Byłem zły na media, zwłąszcza Gazetę Wyborczą, w której tradycyjnie nie żałowali miejsca na jakąś III ligę klubową, jakieś pseudogwiazdy z zagranicy, a o "naszych" JJejach ani zdania...
Gdyby grali w Tygmoncie co miesiąc, to pewnie też bym rozsyłał wieści gdzie się da i tak jak umiem, bo po prostu ich bardzo cenię. Ale niestety nie grają. Wspieram WBNy i inne imprezy, jednak więcej czasu nie mogę poświęcić na promowanie bluesa. Jak ktoś chce wspierać innego wykonawcę w stolicy, niech to robi, mi nie będzie przeszkadzał, a pewnie ucieszy.
No tak się zdarzyło, że Magda ostatnio często się pojawia w różnych mediach, ale chyba to dobrze? Mam wielką nadzieję, że nasz nowy Warszawiak czyli Bartek Łęczycki też będzie coraz częściej w radiu - nie tylko u Sławka w FTB - bo nie dosć, że gra pięknie, to jeszcze ładnie i ciekawie mówi. Co oznacza, że jak będę o czymś wiedział zawczasu, no to niestety będę go promował w ramach kolejnego czynu społecznego... ;) Hoodoo Band wciąż nie przyjechał do stolicy, a ja już ponad pół roku temu zacząłem robić im reklamę :) Itd.

Ale się rozpisałem... Sławek Turkowski chciał, żebym więcej pisał, ale chyba nie była to dobra sugestia...
Ostatnio zmieniony grudnia 9, 2007, 9:03 am przez Irek Graff, łącznie zmieniany 3 razy
-----------------------------------------------------

FOTOGRAFFIA - www.fotograffia.com
FOTOKURSOWNIA - www.fotokursownia.com

-----------------------------------------------------
Awatar użytkownika
Irek Graff
blueslover
blueslover
 
Posty: 788
Rejestracja: października 25, 2006, 10:28 am
Lokalizacja: Szmulki

Blues i frekwencja (ze wskazaniem na Warszawę)

Postautor: T.B.King » grudnia 9, 2007, 11:28 am

Irku!
Pięknie wyłożyłeś swoje, a w większości także i moje racje. W równie dużej części zgadzam się też z Blueską, biorąc pod uwagę jej, osobisty punkt widzenia. Dla kogoś takiego jak ona nasze mniej lub bardziej ekspresyjne zabiegi marketingowo-reklamowe mogą wydawać się zbyt natarczywe. Dlaczego? Ano dlatego bo Blueska o tym wszystkim wie i w związku z tym nie może czytać tego samego po raz 25-ty. Nie bierze natomiast pod uwagę, że prawie cała reszta frekwencji nie wie nic (nie tylko o bluesie zresztą...). Ta cała reszta żyje "Tańcem z gwiazdami" i serialami i z tamtąd czerpie wiedzę o świecie, poglądy na kulturę, sztukę i muzykę oraz sposoby zachowania i ubierania się. Druga, równie duża grupa żyje z kolei piłką nożną (co słusznie zauważył Irek) i Dodą (bo ona miała bramkarza i mówi językiem ze stadionu). Tacy sa ludzie, takie są (o tempora, o mores!!!!) media, taka mentalność i wrażliwość muzyczna. Co robić? Obrazić się na społeczeństwo czyli potencjalną frekwencję? Obrażać się na deszcz, że pada? W żadnym wypadku! To defetyzm i kapitulacja. W interesie bluesa, ale także i kultury i naszego społeczeństwa i innych podobnych bzdetów (tu odnoszę się do sposobu traktowania tych zagadnień przez media, rząd i inne mądrale) należy walczyć. Walczyć wszelkimi sposobami, mając na celu wyrwanie choćby co dziesiątego Polaka sprzed telewizora i pokazanie mu, że jest jeszcze coś poza tym. Że są prawdziwe wzruszenia, ekspresja, sztuka i muzyka. Że można przeżyć to samo, co przeżył kiedy bohaterka serialu "D jak zupa" została porzucona, ale zaraz znalazła jeszcze lepszego, słuchając dobrze zagranego czy zaśpiewanego "kawałka" np. na koncercie Magdy.
Wciąż spotykam się z takimi reakcjami: zapraszam kogoś na koncert bluesowy i słyszę - "E,e,e,e....ja nie lubię bluesa". Na to pytam - "A ile razy słuchałeś go lub byłeś na koncercie bluesowym?", na co słyszę: "E,e,e,e, - nie pamiętam...". Bluesko i Irku! 99% ludzi nie wie, co to takiego blues i myśli, że go nie lubi. Prawdą natomiast jest to, co niedawno powiedział szesnastoletni Witek BBJ Bielski (uwaga! kryptoreklama familijna!): "Bluesa lubią wszyscy, tylko nie wiedzą o tym!". Nie wiedzą, a więc trzeba im to uświadomić. Żeby uświadomić - trzeba ich ściągnąć na co najmniej jeden koncert bluesowy. I musi to być taki koncert, żeby zrozumieli, o co chodzi. Tu dochodzimy do sedna sprawy: aby w sposób "masowy" wypromować bluesa, potrzebna nam są bluesowe "lokomotywy". Ci, którzy po pierwszych trzech utworach przekonają do bluesa i kibola, i pędzonego amfą szczura wyścigowego, i (z całym szacunkiem) moherowy beret. Od lat próbuje robić to Sławek Wierzcholski, z nienajgorszym efektem. Być może "Dżem", gdyby nie pracowali prawie wyłącznie "pod siebie" i gdyby naprawdę grali bluesa uniwersalnego, a nie "dżemowego". Ale to o wiele za mało, żeby nastąpił przełom. Dlatego musimy wypromować bluesowe Gwiazdy, które każą ludziom słuchać bluesa (i okolic!). Które powiedzą, że blues to najpiękniejsza, najprawdziwsza muzyka, a za nimi powtórzy to np. 150.000 aktualnych matołków, a za nimi 150.000 x 10 kolejnych... Tylko, żeby tych matołków posadzić w Tygmoncie czy na WBN, trzeba mówić językiem, który zrozumieją i w sposób, który ich przekona. Takim sposobem jest powtarzanie po kilka, kilkanaście czy kilkadziesiąt razy, że warto ruszyć d...i pójść na koncert, żeby zobaczyć i posłuchać tego o czym tak "w kółko" gadają, jak nie przymierzając o najnowszej pigułce na wzdęcia. I jak już tego kogoś na koncercie mamy, to trzeba go przekonać, żeby wrócił.
Tak to widzę, w dużym skrócie. Dodam jeszcze, że problem ten dotyczy nie tylko PL, ale i większości krajów europejskich i całej ludzkości jako takiej. Żyjemy w cywilizacji plastiku i bezmyślności. Mamy pracować, siedzieć cicho i cieszyć się tym, co mamy i co nam dają. Nie powinniśmy wychylać się poza problem, czy w pląsach na łyżwach wygra Guzik, czy Pętelka. Naszym wzorem ma być Doda i Pudzianowski. Broń Boże jakiś Muddy Waters, Memphis Slim czy Otis Spann! Jednym słowem - wszystko przed nami, a więc Bluesko, przyjdź na najbliższy koncert do Tygmontu z Rodzicami, Dziadkami, Ciociami i Wujkami i kto tam Ci jeszcze przyjdzie do głowy. Może coś z nich wyrośnie...
Blues on!
Tomasz Bielski
"...spójrz na kota, co przylgnął do ścieku..."
Thomas Stearns Eliot, "The Waste Land"
T.B.King
bluesman
bluesman
 
Posty: 298
Rejestracja: lutego 4, 2006, 9:38 pm
Lokalizacja: Warszawa

Postautor: Piotr Łukasiewicz » grudnia 9, 2007, 8:41 pm

Mysle Irku, ze zgodnie, z sugestia Slawka powinienes pisac wiecej. Podoba mi sie :-). Poza tym bardzo trafnie oceniasz rzeczywistosc.
Musze sie zgdodzic z tym co napisales w swoim poscie.

Warszawa pod wzgledem koncertow bluesowych jest trudnym miejscem. Przekonalismy sie o tym niejednokrotnie w 4-letniej historii WBN. Sam czasem sie zastanawiam czy jest sens dalej to ciagnac.
Gdy jednak spojrze na to z kilkuletniej perspektywy to dochodze do wniosku ze chyba nie jest tak zle. Kilka lat temu Warszawa byla istna pustynia bluesowa a na byle koncert czekalo sie miesiacami a i wtedy z frekwencja bylo roznie.
Teraz niemal w kazdym tygodniu mamy mozliwosc uczestniczenia w konercie i to jest piekne i nalezy z tego sie cieszyc. W niewielu miastach w Polsce tak jest a z tego co wiem z frekwencja w innych miastach tez nie jest rozowo.

Z moich obserwacji wynika ze na koncerty bluesowe w Warszawie przychodza 2 grupy osob:
- garstka fanow bluesa (do 100 osob), ktorzy z niecierpliwoscia czekaja na kazdy koncert a wydatek na bilet na koncert wykonawcow z najwyzszej polki to oczywistosc i te osoby bywaja w Tygmoncie i na WBN. Dlatego tez jest taka mala reprezentacja tu na forum.
- duza grupa osob ktore chodza na koncerty ale bez wiekszego znaczenia czy to rock czy blues czy jazz ale pod warunkiem ze jest free albo za symboliczna oplata. Koncert traktuja raczej jako pretekst do dobrej zabawy. Nietety tych osob nie ma juz na 'trudniejszych' koncertach gdzie licza sie glownie doznania muzyczne albo gdy trzeba pare groszy zaplacic nawet za swiatowej klasy wykonawcow.

Mysle, ze spory wplyw na frekwencje ma tez specyfika Warszawy:
- moze tu ludzie sa bardziej zabiegani i coraz trudniej znalezc czas i sily w tygodniu na wyjscie na koncert (ja osobiscie naleze do tej grupy. Rzadko bywam na koncertach a i na WBNach wszystkich nawet nie bylem :-))
- konkurencja pozabluesowych wydarzen kulturalnych jest spora (dotyczy to drugiej grupy osob o ktorych wspomnialem)
- odleglosci sa spore i nie wszystkim sie po prostu chce wyprawiac np. z Ursynowa do Centrum i wracac nocnym
- brak stalych miejsc gdzie blues jest grany regularnie. Tygmont ma szanse zostac takim miejscem ale niestety tylko na male koncerty. Aby zrobic wiekszy koncert jak WBN trzeba slono placic klubom jak Proxima dla ktorych jest wszystko jedno kto wystapi czy BB King czy Doda. Dlatego tez pomimo ze mamy sponsora musielismy zmniejszyc czestotliwosc WBNowania. Bez sponsora zrobienie koncertu jest poprostu niemozliwe bo kto w Warszawie zaplacilby za koncert Moreya ponad 100zl przy takiej frekwencji jak ostatnio?

niestety nawet obecnosc w mediach typu Wyborcza nie gwarantuje frekwencji
o czym tez sie przekonalem niejednokrotnie.

Jednym slowem Warszawa to malobluesowe miasto.

Czasem mi tez rece opadaja gdy caly wysilek spolecznie wlozony (bo WBN jest non-profit z zalozenia) w organizacje i promocje koncertu jest miernie wynagrodzony frekwencja. Trudno... Ale lepiej aby byly koncerty z niewielka publicznoscia niz w ogole mialoby ich nie byc a artysci omijali Warszawe szerokim lukiem. Warto to robic chocby po to by zobaczyc szczesliwe twarze fanow bluesa, ktorzy wiernie przychodza na koncerty.

Zycze wszystkim aby takie jak dzisiejszy w Tygmoncie nie zniknely z naszego krajobrazu.
POLSKIE STOWARZYSZENIE BLUESOWE www.blues.org.pl
WARSAW BLUES NIGHT www.blues.waw.pl
Piotr Łukasiewicz
bluesman
bluesman
 
Posty: 373
Rejestracja: stycznia 20, 2005, 9:51 am


nowoczesne kuchnie tarnowskie góry piekary śląskie będzin świętochłowice zawiercie knurów mikołów czeladź myszków czerwionka leszczyny lubliniec łaziska górne bieruń

Wróć do Muzykowanie

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 296 gości