Finansowy wymiar sztuki.

Tematy związane z muzyką bliższych i dalszych okolic bluesa.

Moderator: mods

Postautor: B&B » czerwca 15, 2011, 12:39 pm

Robert007Lenert pisze:Jesli sprzedajesz band, to kontrachent musi wiedziec co kupuje. Ja odmawiam czesc imprez, bo najnormalniej nie pasujemy do ich profilu.

No to chyba mocno ograniczasz sobie popyt ;)
Mógłbyś podać, jeśli nie tajemnica, komu przykładowo odmówiłeś i czy to było "z klucza" czy po rozmowach rozpoznawczych?
Awatar użytkownika
B&B
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 7225
Rejestracja: października 9, 2005, 10:14 pm
Lokalizacja: spod warmińskiego lasu...

Postautor: Robert007Lenert » czerwca 15, 2011, 12:44 pm

Mam dobry uklad w paru firmach. Po kilkunastu firmowkach padaja propozycje z innych firm, ale czasem jest taki telefon: "ale do tanca tez zagracie no wie pan takie znane przeboje...."
Awatar użytkownika
Robert007Lenert
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 7074
Rejestracja: października 22, 2004, 5:31 pm
Lokalizacja: Galicja, to oczywiste:)

Postautor: rocken » czerwca 15, 2011, 1:13 pm

Marek "Dziki" pisze:Rocken;
Na Eventach bywa różnie. My z kabaretem mamy o tyle dobrze, że mamy program z reguły 1,5 godzinny. Pakujemy go ludziom w czachę i spadamy. Kapela jeśli prowadzi cały event ma gorzej. Wtedy często bywa jak na weselu, z tym że odbiór jest dużo gorszy. Zaczynają sie pijackie dyskusje o biznesach itp. Niekiedy, gdy czas naszego (kabaretu) wejścia jest zaplanowany gdzieś w środku lub bliżej konńca imprezy, równie dobrze moglibyśmy nie grać. Odbior zerowy. Może kilka osób. I zaręczam Cię. Nawet gdyby przyjechał jakiś "topowy" kabret czy kapela, mają pozamiatane. Wtedy alkochol już prowadzi imprezę. Dlatego od pewnego czasu zawsze w kontrakcie zastrzegamy sobie, ze jeśli mamy wziąć udziałał w takiej masakrze, to na początku, kiedy jeszcze wszyscy są trzeźwi i pozornie jest bon-ton. Czyli bułkę przez bibułkę. :lol: :lol:


I o to mi chodziło, dobrze to opisałeś od kuchni :)
Awatar użytkownika
rocken
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 7673
Rejestracja: września 27, 2008, 11:58 am

Postautor: Marek "Dziki" » czerwca 15, 2011, 1:30 pm

Do usług :wink:

A z tym popytem i jego ograniczeniem nie tragizowałbym. Lepiej niekiedy odmówić jakiejś imprezy, niż potem łazić miesiąc z moralnym kacurem, że się z pazerności wpuszczasz w kanał. Małą łyżką też sie najesz. :lol:
Pozdrawiam Marek Orłowski
Awatar użytkownika
Marek "Dziki"
blueslover
blueslover
 
Posty: 425
Rejestracja: maja 5, 2011, 1:07 pm
Lokalizacja: Będzin

Postautor: rocken » czerwca 15, 2011, 1:43 pm

Tylko słyszałem jakiś czas temu opinie że jak muzyk wpadnie w takie klimaty bankietowo-weselne to ciężko się z tego uwolnić.
"Moja muzyka jest niemodna, wiec nigdy z mody nie wyjdzie" - Mark Knopfler
"Zarówno w życiu, jak i muzyce chodzi przede wszystkim o styl" - Miles Davis
Awatar użytkownika
rocken
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 7673
Rejestracja: września 27, 2008, 11:58 am

Postautor: B&B » czerwca 15, 2011, 1:49 pm

Marek "Dziki" pisze:...A z tym popytem i jego ograniczeniem nie tragizowałbym.

Ja nie tragizuję :lol: Tylko mnie zaciekawił ten "profil" Roberta 8)
Awatar użytkownika
B&B
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 7225
Rejestracja: października 9, 2005, 10:14 pm
Lokalizacja: spod warmińskiego lasu...

Postautor: rocken » czerwca 15, 2011, 1:58 pm

B&B pisze:Ja nie tragizuję :lol: Tylko mnie zaciekawił ten "profil" Roberta 8)


Też mnie to ciekawi, może to zależy do tego co ma być na bankietach :) czysta czy kolorowa :)
Awatar użytkownika
rocken
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 7673
Rejestracja: września 27, 2008, 11:58 am

Postautor: Robert007Lenert » czerwca 15, 2011, 2:46 pm

Hi hi :) Jak nie maja dobrej kawy to nie gram. Wlasnie za kilka godzin jade na cos takiego. Jacobs robi juz druga impreze w tym tygodniu. Kawe maja ok :)
Awatar użytkownika
Robert007Lenert
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 7074
Rejestracja: października 22, 2004, 5:31 pm
Lokalizacja: Galicja, to oczywiste:)

Postautor: Marek "Dziki" » czerwca 15, 2011, 8:31 pm

Robert007Lenert pisze:Hi hi :) Jak nie maja dobrej kawy to nie gram. Wlasnie za kilka godzin jade na cos takiego. Jacobs robi juz druga impreze w tym tygodniu. Kawe maja ok :)


Ale przedstawicielki handlowe takie sobie (Event regionalnego biura Jacobs w Ustroniu). Za to elita Selgrossa (Hotel "Ossy" k.Rawy Mazowieckiej) szczególnie elitki. Hmmm....mniam, mniam.
Niezłe niezłe. Dłuuuuu......go wodziłem oczami moimi zamglonymi za niktórymi. Już myślałem, ze mi moja w pysk strzeli. :lol: :lol: :lol: :lol:
Pozdrawiam Marek Orłowski
Awatar użytkownika
Marek "Dziki"
blueslover
blueslover
 
Posty: 425
Rejestracja: maja 5, 2011, 1:07 pm
Lokalizacja: Będzin

Postautor: olekblues » czerwca 16, 2011, 6:08 pm

karambol pisze:Jest prawie połowa roku a w moim mieście do tej pory zorganizowano 3-4 koncert okołobluesowe przy żenująco niskiej frekwencji. Koncerty oczywiście darmowe. Organizatorzy liczyli, że wzmożona konsumpcja zrekompensuje koszty. I się mocno przeliczyli. Rozmawiałem z właścicielami dwóch lokali w których grywany był blues. Pytałem dlaczego przestali organizować koncerty bluesowe. Usłyszałem od nich to czego się spodziewałem - nie opłaca się. Mówili mi że usilnie poszukują sposobu aby przyciągnąć ludzi do swoich lokali i koncerty potraktowali jako sposób na uatrakcyjnienie pobytu. Karaoke, wspólne oglądanie meczy, darty, bilard to mają wszyscy. Oni spróbowali z bluesem. Niestety nie udało się bo zainteresowanie było marne. Po prostu. I nie chodzi tu o ceny piwa, kawy czy innych napoi bo nikt nikogo nie zmusza do kupowania czegokolwiek w barze. Dodatkowo od czasu kiedy wprowadzono zakaz palenia komfort przebywania w lokalu znacznie wzrósł. Nic tylko przychodzić i słuchać.
Pewnie, że muzycy mogą powołać związek zawodowy, stowarzyszenie czy cokolwiek takiego lub w inny mniej formalny sposób ustalić między sobą minimalną stawkę za jaką się gra. Po prostu trzeba się szanować i za psi grosz nie grać. Tylko co z tego? Kiedy będzie to zbyt trudne do udźwignięcia przez organizatorów to oleją wykonawców bluesowych. Bo to wolny rynek i decyduje prawo popytu i podaży. Dopóki popyt nie wzrośnie nic na lepsze się nie zmieni.
Ktoś tu napisał, że koncerty metalowe się "sprzedają" bo metalowcy są bogatsi. Duży błąd i uproszczenie - po prostu popyt na metal jest zdecydowanie większy niż na bluesa. Ludzie chcą tego słuchać. Na pocieszenie mogę podać że rockowcy od progresywnego grania mają jeszcze gorzej. Na jednym z forów poświęconym tej muzyce czytałem posty w których zazdrośnie spogląda się na bluesowe imprezy, które przyciągają więcej ludzi niż te z progresywnym rockiem.

Po co tyle miejsca w tym wątku poświęcacie cenie piwa? To jest problem? Bo niby jak piwo będzie po 2zł to będzie gitesowo - liczba koncertów się zwiększy, zainteresowanie bluesem wzrośnie, zarobki muzyków wzrosną?


Jeśli właściciele myślą że po jednym czy dwóch koncertach zaczną przychodzić do pubu ludzie to sie grubo mylą. By zwrócić uwagę na to że sie w danym lokalu grywa potrzeba znacznie więcej czasu i interesujących ciekawych zjawisk muzycznych,tylko narkotyki działają szybko (acha i alkohol na niektórych). W takiej samej sytuacji sa zarówno muzycy jak i właściciele, i jedni i drudzy musza posiadać sporo cierpliwości i uporu by do czegoś dojść a i tak udaje się to nielicznym. Sprawa jednak nie jest taka beznadziejna jak by się wydawać mogło...największa p[omocą w tym temacie jest zaplecze ludzkie i najzwyklejsza plotka...!
Awatar użytkownika
olekblues
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 1711
Rejestracja: lutego 6, 2008, 7:45 pm
Lokalizacja: Kalisz

Postautor: The_River » czerwca 17, 2011, 10:57 am

kora_ pisze:
Robert007Lenert pisze:Czy chcecie wiedziec:
.



Ostatnio mój znajomy "muzyk " odmówił , bo dostał tylko 400 zł za godzinny koncert ( one band) ... a ja sobie tak myślę - na 400 zł ,muszę ciężko pracować przez 3 dni po 8h.
a jemu było za mało ... bo on artysta ....


teooretycznie można tak pomyslec za 400zł za godzine, ale ile trzeba było spędzic godzin i wydac pieniędzy nad zrobieniem prób, repertuaru, dojazdy na proby, wynajmowanie sali, nagranie demo, kupowanie nagłosnienia, dojazd na koncert, dźwiganie sprzętu... itd itd. za to wszystko nikt nie płaci. a pozniej każdy sie dziwi że to tylko godzina grania, to mozna przeciez i za 100zł zagrac. odliczając zakup strun, benzyne i 2 piwa moze sie okazac że nic nam nie zostanie....
The_River
bluesmaniak
bluesmaniak
 
Posty: 86
Rejestracja: czerwca 11, 2009, 9:13 pm
Lokalizacja: Lublin

Postautor: kora » czerwca 17, 2011, 11:57 am

Tak można powiedzieć o każdym, kto wykonuje jakiś zawód .
To ile powinien wziąć lekarz specjalista za wizytę ?

A tak na marginesie, przykład ,który podałam dotyczył bezrobotnego,dwudziestoletniego "muzyka" ( czyli grajka), który jeszcze wiele się musi uczyć .Jak się nauczy, wtedy niech wymaga :wink:
Obrazek
Awatar użytkownika
kora
Elf
Elf
 
Posty: 30155
Rejestracja: września 1, 2005, 12:44 pm
Lokalizacja: Katowice

Postautor: Robert007Lenert » czerwca 19, 2011, 1:53 pm

No ale nie zaproponowali mu wiecej, czyli uznali, ze max moga dac za jego sztuke/robote 400. Zadzialalo prawo rynku.
Awatar użytkownika
Robert007Lenert
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 7074
Rejestracja: października 22, 2004, 5:31 pm
Lokalizacja: Galicja, to oczywiste:)

Postautor: Marek "Dziki" » czerwca 19, 2011, 9:21 pm

Podam taki przykład. "Indywidualne negocjacje stawki". Czesto stosowany zazwyczaj z powodzeniem. Zakładamy, ze nasza normalna stawka za granie to abstrachując 500 - 700 zl. Lecimy na dogadywanki do klienta. Zakładamy...., że klient nie ma do nas absolutnie żadnego szacunku. (to się z punktu da wyczuć po jego impertynenckim zachowaniu. Np. zajmowanie się wszystkim podczas rozmowy z nami i inne takie) Ot, grajki. Jakieś rzuci im się pińcet i będą grać.
"Negocjujemy". Oczywiście typowe wstawki tego, śmego jesteśmy debeściarze bez dwóch zdań i inne takie w zależności od inwencji i opanowania sztuki bajeru. Kolo rzuca hasłem. "Ile wynosi stawka za wasz występ". My mu rzucamy bez namysłu 2000 zł. Gościu spada z krzesła (jak ja z ławki) na głowę. Siada ponownie na krześle masując się po czole. pierwsze jego słowa Jeeee......zu czemu aż tyle (sam przeznaczył jak pamiętamy na muzykantów 500 zł czyli teoretycznie mieścimy się w naszej typówce) Oczywiście rzucamy sakramentalne "Przecież nie musimy Panu tłumaczyć skąd sie bierze taka stawka. Na nią składa się..... ." Gościu od razu czuje się fachowcem, bo skoro nie musimy mu tłumaczyć, to uważamy go za kolesia z branży. Gościu dalej "...Nieeee.... no ja rozumiem oczywiście, że tak ,ale..." i tu wchodzimy my skoro on nam przerywa w pół zdania?. "No dobra a ile Pan może porzeznaczyć srodków finansowych na tę częśc programu". Klient vel Gościu nawet jeśli żonie obiecywał solennie, że nie wyda na nas więcej jak 500zł, dawno już o tej sumie nie myśli. "500zł? No to bym ładnie dał ciała. Ale bym się ośmieszył" i rzuca jakby z lekkim zdaniem zapytania "1000zł?!". Trochę się krzywimy na gębach udając jednocześnie, że gotowi jesteśmy negocjować coś koło tej sumy, ale w dół to, już za żadne skarby. Sumienie jak w "Milionerach" podszeptuje 1000 masz już gwarantowany, grasz dalej?. I teraz mamy do wyboru, albo... I w tym momencie gościu wyjeżdża ze starą śpiewką, "...ale wiecie Panowie potraktujmy to może jako początek stałej współpracy. Jeśli mi zagracie za tyle, to będziemy się częściej spotykać. I treraz kwestia naszej naiwności. Albo uwierzymy, albo będąc przekonani, ze to ściema (bo to jest ściema) brniemy dalej. Możemy wywindować cenę max. do 1200 - 1300 zł. Jeśli nam się nie chce z gościem gadać, to zostajemy przy tysiaku i mówimy. "No dobrze skoro Pan tak mówi o tej współpracy, a my nie mamy powodu by Panu mnie wierzyć zgadzamy się na takie wynagrodzenie, ale pod warunkiem....". "... Oczywiście, oczywiście Panowie - rzuca gościu zadowolony, ze urwał tysiaka, a my jeszcze bardziej, bo mamy o max. 800, min. 500 zeta więcej od typówki. Jeśli wywindujemy, to dialog końcowy jest dokładnie taki sam. Oczywicie tego typu negocjacje nie są regułą. Częściej stawka jest wiadoma wcześniej i tyle. Negocjacji brak. Poza tym nie dajcie sie wrobić w numer ,że przyjdzie kolo tuż przed graniem i mimo iż była uzgodniona gotówka rzuca hasłem "Ale Panowie. Kasa będzie na przelew". Ja w takiej sytuacji mam zawsze jedno powiedzenie "To my Panu też przelewem zagramy" i nie ma zmiłuj. Nie ma kasy, nie ma grania , bo jak się zgodzimy, to sobie pogramy bez kasy. Chyba, że przelew jest ustalony w umowie, to i tak często życzę sukcesów. Chyba, ze mamy szwagra adwokata. :lol: :lol: :lol: :lol:
Pozdrawiam Marek Orłowski
Awatar użytkownika
Marek "Dziki"
blueslover
blueslover
 
Posty: 425
Rejestracja: maja 5, 2011, 1:07 pm
Lokalizacja: Będzin

Postautor: Makaron » czerwca 20, 2011, 12:05 pm

Temat rzeka. Można zagrać w fajnym miejscu
za darmo i przy okazji sprzedać trochę płyt i plakatów , koszulek ,kubków do kawy z logo zespołu, finansowy wymiar sztuki rośnie.
Można na imieninach, urodzinach pojeść, popić i nawiązać fajne znajomości na przyszłość i sprzedać przy okazji parę płyt.
Na ulicy też fajnie, płytki się sprzedadzą parę groszy wpadnie i ludzi się pozna.

Tylko trzeba mieć na to wszystko własny czas i chęci !!!!!!!!
NIE JEST WAŻNE ZA ILE KONKRETNIE GRAMY DANY KONCERT, ALE WAŻNE JEST BYŚCIE WRACALI DO DOMU UŚMIECHNIĘCI- tego wam wszystkim życzę, i pozdrawiam .

NIE DAJCIE SIĘ ZWARIOWAĆ

:mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Makaron
blueslover
blueslover
 
Posty: 633
Rejestracja: lipca 29, 2007, 5:02 pm

Postautor: Marek "Dziki" » czerwca 22, 2011, 1:14 am

Oczywiście to także racja. Przede wszystkim muzyka i jej przekazywanie słuchaczom powinna nam sprawiać radość. Jeśli tak nie jest i gramy jedynie dla kasy, to przestajemy być kimś kogo ludzie nazywają Artysta. Stajemy się wówczas podobni automatom do gry, szafom grającym. Bezdusznie, beznamiętnie odtwarzającym muzykę. Jak robotnik (z całym szacunkiem do nigo i jego pracy) przy maszynie do produkcji śrubek. Bez uczucia, bez emocji, na zimno i bez sensu. Jednakże swoją pracę powinno się także umieć cenić i wymagać, aby inni ją cenili. Tych podstaw szacunku (często dla samego siebie) warto wymagać od naszych potencjalnych kontrachentów, którzy często nie mają o tym zielonego pojęcia zaślepieni kasą za wszelką cenę. Dobrze jest niekiedy powalczyć o własną godność. Muzyką się bawmy, a sprzedawajmy swoje umiejętności jej tworzenia. I wszystko będzie dobrze. I jak we wszystkim, takze iw tym przypadku znajmy umiar. Jak to mówią: "lepiej się najeść małą łyżeczką, mimo, że wolniej, ale zdrowiej. Niż nażreć sie szybko duzą łyżką i dostać wrzodów żołądka.
Pozdrawiam Marek Orłowski
Awatar użytkownika
Marek "Dziki"
blueslover
blueslover
 
Posty: 425
Rejestracja: maja 5, 2011, 1:07 pm
Lokalizacja: Będzin

Poprzednia

nowoczesne kuchnie tarnowskie góry piekary śląskie będzin świętochłowice zawiercie knurów mikołów czeladź myszków czerwionka leszczyny lubliniec łaziska górne bieruń

Wróć do Muzykowanie

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: melomaniak i 173 gości