Robert, kurcze prowokujesz mnie. Zgadzam się z Tobą, ale tylko częściowo. Masz rację co do tego, że wszystkie wymienione przez Ciebie zespoły, miały okres w swojej działalności, kiedy rzeczywiście brzmiały bardzo angielsko. Nie neguję tego, tak było, ale tą swoja oryginalność i angielskość rozwinęły dopiero kolo roku 1967. Do tego czasu każda z tych kapel miała już na swoim koncie kilka albumów. Dlatego uważam, że Twoje argumenty są tylko w części trafną odpowiedzią. Zgadzam się też, że ich angielskość może niektórych słuchaczy zniechęcać, szczególnie music hallowe wpływy mogą wydawać się dziwaczne. Po części rozumiem też, że ich popowa wrażliwość jest dla niektórych nie do przełknięcia, ale jeśli to jest przyczyna, to dlaczego The Beatles ma takie szerokie grono odbiorców? Czy mamy tutaj do czynienia głównie z tzw. "hypem" i wielką promocją wspaniałej czwórki? Może w tym przypadku bardziej chodzi o sentyment i wspomnienia z młodzieńczych lat, kiedy Beatlesi byli na topie i w zasadzie pewnie prawie każdy starszy forumowicz w jakiś sposób kojarzy ich utwory z wydarzeniami z młodości ( ja choć jestem młodsza, tez mam kilka takich wspomnień). Może jest tak, że dla wielu forumowiczów jeden zespół pop w ich muzycznym świecie wystarczy, nie potrzebują więcej podobnej muzyki, bo wolą ostrzejsze gitarowe granie albo bluesowych mistrzów.
Wracając jednak do muzyki wymienionych przez Ciebie zespołów.
Jeśli rozpatrujemy okres 1963-1966. Ja rzekomej angielskości zbyt wiele nie słyszę, a na pewno jest jej nie więcej niż w muzyce The Beatles.
Gdybyś pisał tylko o The Kinks, tutaj jeszcze bym się z Tobą zgodziła, choć na pierwszych albumach nagrywali również covery Chucka Berrego czy Bo Diddleya. Na pewno późniejsze ich dokonania są ciekawsze, może nawet wyświadczam im niedźwiedzią przysługę, zamieszczając te wczesne utwory.
"Cadillac"
Long Tall Shorty
Till The End Of The Day
You really got me
A jak z The Who?
No tutaj od początku kapela grała raczej power pop/rock, ale i tak słychać dość sporo R&B (szczególnie na pierwszym singlu "I'm The Face" kiedy ich głównym "targetem" było przyciągnięcie uwagi subkultury mods) niewiele osób wie, że to był zabieg czysto komercyjny ze strony managera grupy, który zasugerował, aby ubierali się jak modsi.
I'm the face
Zoot Suit
Run Run Run
Nie rozumię też dlaczego twierdzisz, że The Who nie odnieśli sukcesu komercyjnego w Stanach. Według mnie to nie prawda, myślę, że można im przypiąć nalepkę "kupiono w USA". Ponadto w latach 70tych ciągle pobrzmiewają u nich inspiracje amerykańską muzyką.
Na płycie Who's Next (już z 1971) znalazł się cover
Baby Don't You Do It
Na Live at Leeds (też 1971) zarejestrowano "Young Man Blues" i "Summertime Blues".
Na deser zostawiłam sobie Small Faces, gdyż tutaj ewidentnie się z Tobą nie zgadzam. Chodzi mi praktycznie o prawie cały katalog nagrany dla Decca records - czyli dwa albumy.
Czego słuchali członkowie zespołu? Głównie R&B i soulu- płyt z wytwórni Stax i Motown. Czyli norma, w końcu byli prawdziwymi modsami. Brzmieniowo aspirowali do Booker T. & the MG's i to wyraźnie odróżnia ich muzykę od The Kinks i The Who. Bluesa także chętnie słuchali , ale akurat u nich wpływ ten nie jest zbytnio słyszalny.
Grow Your Own
I Can't Dance With You
soulowy klasyk
You've Really Got A Hold On Me
i jeszcze jeden soulowy klasyk, który pokazuje, że nawet pod koniec swojej działalności chętnie wracali do grania takiej muzyki.
Every Little Bit Hurts
tak na marginesie, jeśli na wokalu jest soulowo- rhythm&bluesowy wokalista pokroju Marriotta, to nawet te bardziej popowe, czy "angielskie" utwory nie brzmią do końca aż tak angielsko ani zbyt "grzecznie".
Taka ciekawostka, wiecie jak powstało "Lazy Sunday" (chyba najbardziej popowo/music hallowa piosenka w dorobku SF)? Muzycy z The Holllies (z tej grupy wywodzi się Graham Nash ) zarzucili mu, że zawsze śpiewa jak czarnoskóry Amerykanin, nigdy nie używa swojego normalnego cockneyowskiego akcentu. Steve pokazał, że tak tez potrafi, dla niego był to jednorazowy incydent, taki żart.
Nadal jestem przy swoim zdaniu, ze głównym powodem jest mała zawartość bluesa w muzyce tych zespołów (nie można jednak zapominać, iż R&B i soul tak samo należą do amerykańskiej kultury) i może zbyt duża dawka popu (ale w takim razie dlaczego prawie każdy lubi The Beatles?).
Nasuwa mi się również myśl, że czcimy raczej te zespoły z lat 60tych, z których wywodzą się wielcy brytyjscy wirtuozi gitary tj. Cream z Claptonem, The Yardbirds (z Claptonem, Beckiem i Pagem), Blind Faith (znowu Clapton).
Trzeci powód, który słusznie zauważył single malt, to według mnie strzał w 10.
Prawda jest tez taka,że to czego słuchaliśmy WTEDY było głownie sumą indywidualnych gustów 3 -4 dziennikarzy siedzących w PR (Studio Rytm, Trójka, wcześniej Radiostacja Harcerska).Szerszego dostępu przecież nie było.A dziś nie każdy ma ochotę grzebać w starociach.A czasem warto.
Np. The Animals koncertowali w Polsce, ich muzyka byla grana w radiu, dlatego są o wiele bardziej popularni.