Strona 1 z 1

moc debiutów

Post: lutego 4, 2010, 1:50 pm
autor: Kancik
Słuchając wielu płyt i długo się nad nimi zastanawiając (w sensie muzycznym) doszedłem do wniosku, że w większości debiutanckie albumy są najlepsze, (biorąc pod uwagę szczególnie lata ’60 i ’70) i to nie tylko jeżeli chodzi o blues, ale ogólnie rzecz biorąc.
Dlaczego debiutanckie albumy mają taki specyficzny klimat i bardzo długo zapadają w pamięć?? Myślę, że bierze się to w dużej mierze z chęci pokazania się publiczności po raz pierwszy. Nowi muzycy chcą udowodnić swoją wartość. Po drugie, według mnie, jest to związane z brakiem nacisku menedżerów, dźwiękowców i wszystkich innych ludzi, pracujących z zespołem. Debiutancki album jest nagrywany bez takiego nacisku, gdyż nieznana i nowa grupa robi w studio wyłącznie to, co sama chce zrobić (nagrać).

Pewnie wielu nie zgodzi się z moim zdaniem, ale uważam, że około 70% zespołów czy artystów (zaznaczam, że mam na myśli grupy z ’60 i ’70 lat, na nowej muzyce się kompletnie nie znam) najlepsze albumy, jakie nagrały to debiuty. I nie chodzi mi o to, na jakiej pozycji album był w zestawieniach najlepszej sprzedaży, chodzi wyłącznie o zawartość muzyczną i klimat albumu. Znaczna część wielu debiutów to covery, ale to ma już mniejsze znaczenie dla tego tematu.

I tak wybrałem najlepsze debiuty znanych lub bardzo znanych artystów:

- Yes – Yes [1969] – przebija nawet Fragile swoją lekkością i niesamowitym klimatem. Jeszcze bez Steva Howe’a, album w większości zawierający covery, ale jakże zagrane.

- UFO – UFO1 [1970] – jak wyżej: niesamowity klimat, bez żadnych Szenkerów czy innych….rzecz piękna

- The Beatles – Please Please Me [1963] – może mniej ambitny niż np. “White Album” czy “Sgt. Pepper’s....” ale aż się człowiekowi chce żyć słuchając takiego np. “Boys”, dla mnie najbardziej wpadający w ucho album The Beatles i najbardziej wyzwalający ze mnie pozytywną energię.

- Canned Heat – Canned Heat [1967] – również wyczuwalna lekkość i miłość do każdego zagranego dźwięku

- Creedence Clearwater Revival - Creedence Clearwater Revival [1968] – CCR kilka początkowych albumów mają niesamowitych, ale ten jest wręcz genialny...(mogłbym pisać to co wyżej, ale po cóż).

- The Doors – The Doors [1967] – same klasyki...rzecz przepiękna


to tylko niektóre przykłady debiutów, które przewyższają późniejsze dokonania danych zespołów, długo by tu jeszcze wymieniać...

...ale jak wyżej napisałem, nie wszystkie debiuty były najlepsze, np. taki Bob Dylan późniejsze nagrania miał dużo lepsze niż 1st LP; Ten Years After; Colosseum itp. Itd.

Jednak ja zawsze chcąc poznać nieznaną mi kapele, sięgam po debiut zamiast sięgać po „The Best Of…”.

Post: lutego 4, 2010, 3:19 pm
autor: SiPolina
Jeśli chodzi o Stones'ów mi również najbardziej podoba się pierwszy album. :)
BTW: fajny avatar ;)

Post: lutego 4, 2010, 3:21 pm
autor: RafałS
Nie zgadzam się z tą teorią. Wybitne debiuty należą moim zdaniem do mniejszości. Ale faktem jest, że jak młodziencza świeżość i energia idzie w parze z dobrymi pomysłami to powstają czasem rzeczy wyjątkowe: King Crimson, The Doors, Vanilla Fudge, Chicago, Blood Sweat & Tears, Led Zeppelin, Lynyrd Skynyrd i kilka innych kapel pokazało się na debiutach.

Natomiast część debiutów z listy: np. Yes, UFO i Beatlesi to moim (i wielu fanów) zdaniem nie są ich najlepsze osiągniecia.

Początkujacy również często ulegają naciskom, czasem nie mają dość własnego materiału i nagrywaja covery, często nie mają też wyrobionego stylu, brzmią wtórnie, a płyta powstaje w pośpiechu i po godzinach bo studio kosztuje. I czasem po prostu debiutanci mało umieją.

Tym co przesądza o tym, że pierwsza płyta kapeli zostaje jej najlepszą bywa to, że często ta pierwsza pozostaje jedyną. :D

Post: lutego 4, 2010, 3:29 pm
autor: Cold Lady
RafaleS, lubie czytać Twoje wypowiedzi :)
Według mnie, często bardzo mądrze mówisz.

Post: lutego 4, 2010, 3:36 pm
autor: Kancik
RafałS pisze:Tym co przesądza o tym, że pierwsza płyta kapeli zostaje jej najlepszą bywa to, że często ta pierwsza pozostaje jedyną. :D


...wlasnie dlatego nie umieszczałem na 'liście' albumów takich kapel jak np. Blind Faith czy Derek & The Dominos


...a do listy dorzucam jeszcze pierwszy album Rare Bird - cos pieknego i niesamowitego

Post: lutego 5, 2010, 1:28 am
autor: agrypa
Robi sie dyskusja o gustach. Mozna rozmawiac ciekawie i bardzo dlugo ale rozstrzygnac sie nie da. :) A tez do tego sluzy forum zeby sobie porozmawiac.

Post: lutego 5, 2010, 7:31 am
autor: Rock-A-Billy
Teza mocno naciągana. Prawdą jest jedynie, iż kapele które swa karierę zaczynały na przełomie lat 60-tych i 70-tych faktycznie najlepsze albumy zwykle nagrywały na początku kariery, ale niekoniecznie były to albumy debiutanckie.

Spośród pozycji, które wymienił Kancik odniosę się choćby do debiutu CCR. Niestety album debiutancki w porównaniu z późniejszymi pozycjami jak choćby "Green River", "Bayou Country" czy "Willy & The Poor Boys" jest niestety bardzo przeciętny. I nie jest to jedynie moja opinia, ale większości krytyków :) Jeśli zaś idzie o The Doors to ja raczej wskazałbym na album "L.A. Woman" z 1971 r., ale wiem - kwestia gustu. Co do reszty trudno mi się wypowiedzieć gdyż, prawdę mówiąc w ich muzyce nigdy się specjalnie nie zasłuchiwałem.
Inny przykład to legendarni Free - szczyt możliwości artystycznych osiągnęli zdecydowanie na trzecim albumie "Fire And Water". W przypadku Led Zeppelin sześć pierwszych albumów to absolutne arcydzieła, ale krytyka najbardziej doceniła chyba "IV" i ja też skłaniałbym się ku takiej ocenie. Prawdziwa kariera Deep Purple rozpoczęła się tak naprawdę od "In Rock", zaś niekwestionowane opus magnum to "Machine Head". Przykłady te można by mnożyć w nieskończoność, więcej jednak wskazuje na to, legendarne kapele rozwijały skrzydła dopiero na kolejnych albumach. Rozumiem jednak, iż można cenić sobie szczególnie debiutanckie płyty za pewną świeżość, którą niewątpliwie wnosiły i za to, że po prostu zostały nagrane, a tym samym zapoczątkowały wielką linię wspaniałej muzyki :D