Długo się zastanawiałem, czy jest sens, ale gdy przeczytałem artykuł, gdzie Katowice odmówiły WOŚPowi rozpoczęcia XVIII finału w Katowicach, argumentując to w wybitnie idiotyczny sposób, to siadłem do komputera i napisałem. I właśnie dzisiaj wyborcza to opublikowała. Ciekawe jaka będzie reakcja;)
Oto ten list:
borszysz pisze:Witam!
Ze śmiechem przeczytałem we wtorkowej katowickiej "Wyborczej" artykuł o tym, że Katowice odmówiły Fundacji WOŚP pomocy przy organizacji XVIII FInału WOŚP w Katowicach, tłumacząc się faktem, że Katowice mają być kojarzone z lasami a nie z kopalniami.Jest to już któryś z kolei taki kulturalny strzał w stopę naszego magistratu. Moim zdaniem, Katowice jako miasto kulturalnie leży i bezwładnie macha łapkami jak żółw przewrócony na grzbiet. W naszym mieście nie dzieje się nic, a jeśli już coś jest organizowane (np. Sylwester), to jest to robione na przysłowiowe "odwal się". Gdy ktoś chce wziąć sprawę w swoje ręce i coś ciekawego zorganizować pod patronatem miasta, to jest błyskawicznie torpedowany przed magistrat, bądź instytucje mu podległe (np. MDK). Katowice wystartowały, bądź próbują wystartować do konkursu na Europejską Stolicę Kultury. Miasto, w które wieczorami jest opustoszałe, miasto które nie robi kompletnie nic co zainteresowałoby mieszkańców do wyjścia wieczorami z domów chce zostać ESK. Spójrzmy na Wrocław- świetny gitarzysta Leszek Cichoński wpadł kiedyś na pomysł by Wrocław stał się miastem gitary, zorganizował bicie Rekordu Guinnessa w graniu "Hey Joe" na wiele gitar i co? I do Wrocławia ciągną tłumy, ludzie planują od miesięcy wyjazd 1 maja na Wrocławski rynek, mówią o tym wydarzeniu i mieście muzycy na całym świecie (np. Steve Morse podkreśla to w wielu wywiadach, był uczestnikiem tego rekordu w 2009 roku). A Katowice co? A Katowice nic. Gdy była możliwość "podpięcia się" pod rekord, nasze miasto nawet się tym nie zainteresowało. A np. Zielona Góra potrafiła i 1 maja rekord będzie bity wspólnie z Wrocławiem w Zielonej Górze.
Idąc dalej. Miesiąc temu byłem jednym z organizatorów koncertu charytatywnego na rzecz dziewczyny chorej na mukowiscydozę. Był to koncert jeden z całej serii koncertów (odbywały się również w Rzeszowie, Bytomiu, Krakowie, Ostrowie Wielkopolskim i paru innych miastach w całej Polsce). Poprosiłem o pomoc Miejski Dom Kultury Południe w Katowicach. Chodziło o wypożyczenie nagłośnienia, które stało na miejscu koncertu (koncert się w sali MDK odbywał). MDK się zgodziło, ale za 900 zł. Gdyby nie Urząd Miasta Czeladzi (wielkie podziękowania dla p. Maćkowskiego z Wydziału Promocji UM Czeladź), koncert by się nie odbył. Czeladź beż żadnych problemów wypożyczyła nam sprzęt za kompletne friko. Nie chcieli nic w zamian, pomimo tego, że koncert był w Katowicach i na scenie nie zagrał nikt z Czeladzią związany. A Katowice co? A Katowice nic.
Dalej
Miejskie festyny, imprezy itp. Są na tak niskim i żenującym poziomie, że aż wstyd się przyznawać gdzieś w Polsce. Obracam się w środowisku muzycznym od paru ładnych lat. Często dyskutuję ze znajomymi muzykami, dziennikarzami na temat imprez organizowanych w naszych miastach. I słyszę, jak to Kraków zaprasza na bezpłatny koncert Lennego Kravitza, Wrocław Deep Purple, czy Joe Satrianiego, Suwałki organizują gigantyczny festiwal blues-rockowy, na który zjeżdża się pół Polski, Warszawa ściąga w ciągu miesiąca do siebie AC/DC, Metallikę, Slayera i parę innych gwiazd światowego formatu, Ostrów Wielkopolski od lat organizuje Jimiway, na którym grają najwięksi. A Katowice? A Katowice na Dożynki w 2009 roku zapraszają V ligową "gwiazdę" bardzo już podupadły zespół "2+1". Rok wcześniej zaprosili za ciężkie pieniądze Iwonę Węgrowską z zespołem, która na scenę wyszła w ubrana w lateksową bieliznę i nic pozatym. Przecież mamy masę wspaniałych wykonawców znanych w całej Polsce, którzy reprezentują wysoki poziom. Raz jeden na miejskiej imprezie zagrał Dżem (w 2007 roku), raz jeden został zaproszony ciekawy, nie "oklepany" zespół na festyn w Katowicach-Podlesiu- zagrała białostocka formacja Devil Blues, która jest rozchwytywana w całej Polsce. I nic. I nic się dalej nie dzieje. Łódź, Wrocław, Kraków potrafiły zorganizować ciekawą imprezę sylwestrową w tym roku. A Katowice? Jak najmniejszym kosztem zaprosiły praktycznie nieznanych wykonawców, bądź takich których lata świetności już minęły (Golec uOrkiestra).
Idąc dalej tym tropem Katowice tylko zmarnują miejskie pieniądze na walkę w przegranym z góry konkursie o ESK. Nie mamy czym walczyć z innymi miastami.
Niech magistrat się otworzy na propozycje młodych, niech wykorzysta potencjał jaki drzemie w naszym mieście i w ludziach, którzy tu mieszkają.
Niestety... jak pokazują wydarzenia WOŚPowe, prędko nic się w tej materii nie zmieni. A szkoda, bo mogłoby się dziać naprawdę dużo...
Pozdrawiam