Strona 1 z 3

Blues rezerwat ???

Post: maja 28, 2009, 12:00 pm
autor: Robert007Lenert
Pewna dyskusja w zakladce Suwalki Blues Festiwal sprowokowala mnie do napisania czegos takiego:
A moim zdaniem dbanie o kliniczna czystosc gatunku jest bledem. Prosze popatrzec na scene jazzowa od lat 30 do teraz. Prosze zobaczyc ile nowego pojawilo sie w jazzie przez te lata. Jazzmani wygrali tym , ze sa otwarci na nowe. Bluesmani przegrywaja tym, ze kazdy inny wplyw traktuja jak zdrade. Muzyka poparta tradycja tak, ale nie muzyczny skansen za wszelka cene. Owszem i na to jest miejsce, ale nie zamykajmy sie wylacznie w skansenie. No chyba, ze chcemy skonczyc jask indianie w rezerwatach...

Re: Blues rezerwat ???

Post: maja 28, 2009, 12:21 pm
autor: Pawel Freebird Michaliszy
Robert007Lenert pisze:Pewna dyskusja w zakladce Suwalki Blues Festiwal sprowokowala mnie do napisania czegos takiego:
A moim zdaniem dbanie o kliniczna czystosc gatunku jest bledem. Prosze popatrzec na scene jazzowa od lat 30 do teraz. Prosze zobaczyc ile nowego pojawilo sie w jazzie przez te lata. Jazzmani wygrali tym , ze sa otwarci na nowe. Bluesmani przegrywaja tym, ze kazdy inny wplyw traktuja jak zdrade. Muzyka poparta tradycja tak, ale nie muzyczny skansen za wszelka cene. Owszem i na to jest miejce, ale nie zamykajmy sie wylacznie w skansenie. No chyba, ze chcemy skonczyc jask indianie w rezerwatach...

...................................
AMEN ..AMEN od lat usiluję to udowodnić....

Post: maja 28, 2009, 12:28 pm
autor: RafałS
Blues Music Awards ma takie kategorie jak blues tradycyjny, blues współczesny (contemporary) i blues-rock. Może warto posługiwać się częściej tymi terminami, żeby uniknąć sporów. Tym bardziej, że jest mnóstwo ciekawej muzyki rozrywkowej, która bluesem tradycyjnym na pewno nie jest, a jednocześnie jej związki z bluesem są zbyt duże żeby je zignorować - nazywanie jej po prostu popem, rockiem, folkiem itd. zupełnie nie oddaje sedna sprawy.

Post: maja 28, 2009, 12:39 pm
autor: kora
Wielebny, powiedział tak " Na zamknięcie w dwunastu taktach, mogą pozwolić sobie tylko najwięksi tego gatunku " :mrgreen:

Może po prostu nie ma u nas mistrzów i dlatego stąd pęd do unowocześniania, bo to o wiele łatwiejsze ? :mrgreen: :mrgreen:


Wielu starych mistrzów gatunku, nadal nagrywa świetne płyty bluesowe :wink:

Post: maja 28, 2009, 12:43 pm
autor: Rafal_blues
kora_ pisze:Wielebny, powiedział tak " Na zamknięcie w dwunastu taktach, mogą pozwolić sobie tylko najwięksi tego gatunku " :mrgreen:

Może po prostu nie ma u nas mistrzów i dlatego stąd pęd do unowocześniania, bo to o wiele łatwiejsze ? :mrgreen: :mrgreen:


amen


kora_ pisze:Wielu starych mistrzów gatunku, nadal nagrywa świetne płyty bluesowe :wink:


od razu przyszedł mi na myśl "Honeyboy" Edwards :D to jest przywiązanie do tego, co się kocha :lol:

Post: maja 28, 2009, 12:48 pm
autor: kora
i chociażby Louisiana Red .

Post: maja 28, 2009, 12:52 pm
autor: RafałS
Kora, ale to właśnie ci starzy mistrzowie (B.B. King, Buddy Guy itp. ) wydali każdy po kilka płyt z młodszymi gwiazdami. I to własnie oni pomogli przyklepać tę nową nomenklaturę. Coraz trudniej znaleźć takich, którzy ani trochę nie unowowcześniali, nie splamili sobie rąk muzyką inną niż blues. Marek Wojtowicz powołuje się na B.B. Kinga w jednej ze swych wypowiedzi i ma motto Hookera na stronie. A jakie płyty nagrywał B.B. King przez ostatnie 20 lat? I z kim nagrywał Hooker w późnych latach i zdobył tym popularnosć wśród młodszego pokolenia? Jak bedziemy tak twardzi w wyrokowaniu, to obawiam się, że nikt nam nie zostanie...

Post: maja 28, 2009, 12:53 pm
autor: kora
Rozumiem,gdy ktoś ma w sobie dużo twórczości i chce ja przekazać na bazie bluesowego schematu .
Jak mu to wyjdzie, to chwała mu za to, ale to nie będzie już blues :wink:

Post: maja 28, 2009, 12:55 pm
autor: kora
RafałS pisze:Kora, ale to właśnie ci starzy mistrzowie (B.B. King, Buddy Guy itp. )..


Oczywiście masz rację !!! ale Oni przez całe życie grali bluesa, więc mogą sobie na takie mezalianse pozwalać :wink:

Post: maja 28, 2009, 12:59 pm
autor: kora
Nie róbcie ze mnie jakiejś fanatyczki :mrgreen: ja jestem za rozwojem muzyki jak najbardziej, ale na boga !!! zostawcie słowo blues w spokoju, gdy on bluesem być w tym układzie przestaje .

czy to tak wiele ?

Post: maja 28, 2009, 1:13 pm
autor: Robert007Lenert
Na przykladzie 2-ch plyt wielkiego Johna Coltrane postaram sie dokladnie wyjasnic o co mi chodzi.
"Blue Train" z 1957 roku.
Album uwazany powszechnie za jedno z najwazniejszych dziel jazzu spod znaku hard-bopu. Plyta podparta tradycja parkerowska, be-bop rozwiniety do granic swoich mozliwosci. Utwory grane w zawrotnych tempach. Harmonia utworow bardzo rozbudowana. Tutaj tez pojawiaja sie slynne coltranowskie scierajace sie tafle dzwiekow.
"A Love Supreme" z 1964
Plyta, o ktorej czesto sie mowi, iz jest szczytowym osiagnieciem "Trane". Psalmohymniczna, czteroczesciowa kompozycja oparta na jednym jedynym akordzie. Majaca ewidentne odniesienia tak do muzyki arabskiej jak i hinduskiej. Partie grane przez saksofon lidera czesto balansuja na granicy tonalnosci/jeszce chwila i wejdziemy w swiat free jazzu/. Nie ma tutaj zadziornosci hard-bopu. Jest natomiast uniesienie, wytwornosc, zachwyt.

Obie plyty sa plytami na wskros jazzowymi. Co do tego nie ma najmniejszych watpliwosci. Obie sa wybitne. Dieli je zaledwie 5 lat. Zaledwie tyle a brzmia tak jakby powstaly w odstepie 50- letnim. Zarowno "Blue Train" jak i "A Love Supreme" nie traca nic z idiomu jazzowego, bedac jednoczesnie calkowicie inna muzyka.

Post: maja 28, 2009, 1:19 pm
autor: Rafal_blues
RafałS pisze: I z kim nagrywał Hooker w późnych latach i zdobył tym popularnosć wśród młodszego pokolenia? Jak bedziemy tak twardzi w wyrokowaniu, to obawiam się, że nikt nam nie zostanie...


a co w takim razie Hooker krzewił wśród tych z którymi grał?? wśród młodszych od siebie? bo chyba nie disco :?:

Post: maja 28, 2009, 1:22 pm
autor: kora
Z kimkolwiek Hooker grał ( znam wszystkie płyty ) jakkolwiek te płyty odstawały,On zawsze był w 100% bluesowy, zarówno gitarowo jaki wokalnie

Post: maja 28, 2009, 1:23 pm
autor: Rafal_blues
dokładnie tak!

Re: Blues rezerwat ???

Post: maja 28, 2009, 1:36 pm
autor: F.H.Johnson
Pawe Freebird Michaliszyn pisze:
Robert007Lenert pisze:Pewna dyskusja w zakladce Suwalki Blues Festiwal sprowokowala mnie do napisania czegos takiego:
A moim zdaniem dbanie o kliniczna czystosc gatunku jest bledem. Prosze popatrzec na scene jazzowa od lat 30 do teraz. Prosze zobaczyc ile nowego pojawilo sie w jazzie przez te lata. Jazzmani wygrali tym , ze sa otwarci na nowe. Bluesmani przegrywaja tym, ze kazdy inny wplyw traktuja jak zdrade. Muzyka poparta tradycja tak, ale nie muzyczny skansen za wszelka cene. Owszem i na to jest miejce, ale nie zamykajmy sie wylacznie w skansenie. No chyba, ze chcemy skonczyc jask indianie w rezerwatach...

...................................
AMEN ..AMEN od lat usiluję to udowodnić....


I jeszcze raz amen!

Post: maja 28, 2009, 1:46 pm
autor: Pawel Freebird Michaliszy
Robert007Lenert pisze:Na przykladzie 2-ch plyt wielkiego Johna Coltrane postaram sie dokladnie wyjasnic o co mi chodzi.
"Blue Train" z 1957 roku.
Album uwazany powszechnie za jedno z najwazniejszych dziel jazzu spod znaku hard-bopu. Plyta podparta tradycja parkerowska, be-bop rozwiniety do granic swoich mozliwosci. Utwory grane w zawrotnych tempach. Harmonia utworow bardzo rozbudowana. Tutaj tez pojawiaja sie slynne coltranowskie scierajace sie tafle dzwiekow.
"A Love Supreme" z 1964
Plyta, o ktorej czesto sie mowi, iz jest szczytowym osiagnieciem "Trane". Psalmohymniczna, czteroczesciowa kompozycja oparta na jednym jedynym akordzie. Majaca ewidentne odniesienia tak do muzyki arabskiej jak i hinduskiej. Partie grane przez saksofon lidera czesto balansuja na granicy tonalnosci/jeszce chwila i wejdziemy w swiat free jazzu/. Nie ma tutaj zadziornosci hard-bopu. Jest natomiast uniesienie, wytwornosc, zachwyt.

Obie plyty sa plytami na wskros jazzowymi. Co do tego nie ma najmniejszych watpliwosci. Obie sa wybitne. Dieli je zaledwie 5 lat. Zaledwie tyle a brzmia tak jakby powstaly w odstepie 50- letnim. Zarowno "Blue Train" jak i "A Love Supreme" nie traca nic z idiomu jazzowego, bedac jednoczesnie calkowicie inna muzyka.


.............................................................................

"A Love Supreme" z 1964

jeeej..genialny album..

Post: maja 28, 2009, 2:42 pm
autor: Robert007Lenert
Odniose sie ponownie do jazzu. Kiedys poproszono w latach 50-tych Lestera Yunga, by na potrzeby pewnej wytworni z bylymi muzykami orkiestry Counta Basie'go odtworzyl styl tej orkiestry z lat 30-stych /Przypone, ze byl on w tych czasach glownym solista u Basiego/ Ten z usmiechem odpowiedzial: "Teraz tak nie gram, gram inaczej. To przeszlosc, to bylo kiedys. Zmieniamy sie, jestesmy w ruchu."

Post: maja 28, 2009, 2:54 pm
autor: kora
Porównywanie jazzu do bluesa, to takie trochę nie fer jest ...:cry:

Blues oparty jest na kilku akordach, a jazz ze swoją dużą dowolnością interpretacyjną i aranżacyjną zawsze miał i mieć będzie duże pole do popisu .

Post: maja 28, 2009, 3:22 pm
autor: RafałS
kora_ pisze:Porównywanie jazzu do bluesa, to takie trochę nie fer jest ...:cry:

Blues oparty jest na kilku akordach, a jazz ze swoją dużą dowolnością interpretacyjną i aranżacyjną zawsze miał i mieć będzie duże pole do popisu .


Zgadzam się: praktycznie dowolna kompozycja może być punktem wyjścia dla jazzowych improwizacji. W bluesie o to trudniej. Chociaż znam takich, co nagrali "New blues standards?" i pokazali, że niejedno można na bluesa przerobić. :wink:

Post: maja 28, 2009, 5:06 pm
autor: Robert007Lenert
kora_ pisze:Porównywanie jazzu do bluesa, to takie trochę nie fer jest ...:cry:

Blues oparty jest na kilku akordach, a jazz ze swoją dużą dowolnością interpretacyjną i aranżacyjną zawsze miał i mieć będzie duże pole do popisu .

Corey Harris. Tego pana znasz. Znasz tez pewnie jego plyte "Downhome Sophisticate". To jeden z przykladow, ze mozna nie robic skansenu a jednoczesnie tworzyc w oparciu i z duzym poszanowaniem tradycji bluesowej.

Post: maja 28, 2009, 5:13 pm
autor: kora
Ten przykład o wiele bardziej mnie przekonuje :wink:
Taj Mahala też można do tej listy dodać , ale gdy słucham Ich płyt ( obydwu Panów bardzo lubię ) ,pierwsze co do mnie dociera, to blues, następnie do mnie docierają różne inne wpływy :mrgreen:

Post: maja 28, 2009, 5:27 pm
autor: Robert007Lenert
Taj Mahal to znakomity przyklad!!!

Post: maja 28, 2009, 6:39 pm
autor: Rafal_blues
Robert007Lenert pisze:Taj Mahal to znakomity przyklad!!!


a właśnie Taj Mahala słucham :D w przerwach oczywiście, słuchając Weenie Juke Radio :lol:

Post: maja 28, 2009, 7:07 pm
autor: karambol
kora_ pisze:Porównywanie jazzu do bluesa, to takie trochę nie fer jest ...:cry:

Blues oparty jest na kilku akordach, a jazz ze swoją dużą dowolnością interpretacyjną i aranżacyjną zawsze miał i mieć będzie duże pole do popisu .

Ja to mam obawy żeby przy zbyt ortodoksyjnym podejściu do bluesa nie stało się z tym gatunkiem muzycznym to co z jazzem tradycyjnym. Zbytnie zamknięcie i hermetyczność muzyczna spowodowała że właściwie jazz tradycyjny przestał istnieć (a przynajmniej jest w zaniku i aktualnie stanowi większą niszę niż blues).
Bluesa słucham tak ze 30lat i w swojej bluesowej edukacji przechodziłem różne etapy. Pamiętam taki okres że gdy w utworze bluesowym pojawiał się jakiś dęciak natychmiast odrzucałem utwór w całości. Pamiętam i taki ortodoksyjny etap kiedy rozkminiałem ile tego bluesa jest w utworze jak było za mało to utwór szedł won. Z wiekiem staję się bardziej otwarty na muzyczne pomysły i niespecjalnie interesuje mnie przyklejanie etykiet. Czasem nawet się dziwię skąd w niektórych ludziach tyle zapału żeby walczyć o czystość bluesa w bluesie. Niby czemu to ma służyć? Wizja skansenu mocno realna.

Post: maja 28, 2009, 7:13 pm
autor: Tomiszon
Piekielnie ciekawy temat. Sam od dłuższego czasu się o tym zastanawiam, bo powiem szczerze że zdarzają mi się sytuacje, że nie wiem jak rozmawiać o bluesie.

Ciekawe zjawisko - 95% muzyków profesjonalnych bardziej i mniej w wywiadach czy prywatnych rozmowach mówi: "gram to i tamto, ale nie chcę się zaszufladkowywać" "gramy post-punkowe psychobilly z elementami nu-metalu ale nie chcemy żeby przypinano nam etykietki" i chyba właśnie o te szufladki chodzi - bo przecież grać byłoby o wiele łatwiej bez nich, tworzenie byłoby niczym nieskrępowanym ciągiem inspiracji i odpowiedzi na nią. Tylko że człowiek tak już ma że wszystko kategoryzuje i to czego sklasyfikować się nie da budzi w nim przestrach i konsternację. No i może byłaby wolność, ale zamiast ładnego regału z szufladkami mielibyśmy porozrzucane wszędzie papierzyska, i jak tu rozmawiać o muzyce? Trzeba tę część muzyków wsadzić do jednej szuflady, drugą do drugiej, i nie trzeba będzie przywoływać nazwisk ich wszystkich żeby mówić o jakimś konkretnym typie pomysłów muzycznych.

Problem pojawia się wtedy, gdy szufladka z napisem "blues" staje się tak wypchana że w jej wnętrzu także nie można dojść do ładu. Sprawa o tyle bardziej skomplikowana, że blues bardzo silnie zakorzeniony jest w konkretnym typie emocji i ich przekazywania, stąd słuchacze i krytycy skłonni głosić, że wszystko w czym są silne emocje to blues, i robi się bałagan.

Mój nauczyciel w rozmowie ze mną ostatnio stwierdził (jeśli dobrze pamiętam) że blues jest wtedy gdy jest konkretny rytm i improwizacja (albo nie rytm tylko groove... zapomniałem szczerze mówiąc :? ). No i super, wszystko wiemy, tylko że wtedy cały jazz też tak właściwie jest bluesem, a blues jazzem, i znowu bałagan...

Inny przykład: Boogie Chilli na koncercie na festiwalu w Gdyni grają covery zespołu Morphine, potwierdzając padłe we wspomnianej wcześniej rozmowie słowa mojego nauczyciela, że Morphine też bluesem jest, a czego wcześniej nie zauważałem. No i teraz pytanie - czy jest to blues czy jest to inna muzyka, ale w bluesie mocno zakorzeniona? Chyba to właśnie o te korzenie chodzi. Sam w tej chwili w moich muzycznych działaniach siedzę w bluesie pierwotnym, ale spodziewam się że w przyszłości pójdę też w inne kierunki - być może do tego stopnia że nie będę mógł powiedzieć że gram bluesa, ale już sam fakt że go dobrze zawczasu poznam sprawi, że będzie on tkwił gdzieś w korzeniach drzewek które posadzę...

Bardzo trafne spostrzeżenie z tym jazzem, w sumie gdyby jakiś szalony jazzman złożył sobie dixielandowy zespół i kazał im grać afrykańskie rytmy (czy Bóg wie jakie jeszcze inne połączenie), nikt chyba by nie miał do niego pretensji że gwałci tradycję dixielandu... Różnica chyba polega na tym że w jazzie poszukiwanie kieruje się na zewnątrz, a w bluesie do wewnątrz - człowieka.

No i bardzo spodobało mi się określenie "blues tradycyjny" którego wcześniej nie słyszałem, ale od teraz zacznę je stosować. Jak jest blues tradycyjny to wiadomo o co chodzi, rasowo, z emocjami, rytmem, improwizacją, bez ściemy i jakichś roków. Jak pójdę do klubu i powiem managerowi że gramy z kolegą bluesa tradycyjnego, i to jeszcze z Delty Mississippi, to będzie wiedział że bilety nie pójdą i będzie nam musiał mniej zapłacić :twisted:

Mam nadzieję że nie poplątałem się i napisałem coś sensownego :)

Pozdrawiam
Tomek

Post: maja 28, 2009, 7:25 pm
autor: Rafal_blues
Tomiszon pisze:Mój nauczyciel w rozmowie ze mną ostatnio stwierdził (jeśli dobrze pamiętam) że blues jest wtedy gdy jest konkretny rytm i improwizacja (albo nie rytm tylko groove... zapomniałem szczerze mówiąc :? ). No i super, wszystko wiemy, tylko że wtedy cały jazz też tak właściwie jest bluesem, a blues jazzem, i znowu bałagan...


może to zabrzmi dziwnie, ale pewien bluesman na pytanie co to jest blues i czym jest, odpowiedział:

"kiedy nie masz pieniędzy, you've got the blues
kiedy nie masz pięniędzy aby opłacić swój dom, you still got the blues,
wiele ludzi mówi: nie lubie bluesa, ale kiedy nie masz za co opłacić domu ani kupić jedzenia, you damn got the blues"


opowiedz o tym dokładając dźwięki. czy to ktoś nazwie bluesem czy jazzem czy czym innym, to nadal będzie blues.


"every time you're thinking evil, you thinking about the blues"

Post: maja 28, 2009, 7:30 pm
autor: Rafal_blues
właściwie znowu wchodzimy w temat co jest a co nie jest... ale już napisałem, trudno :mrgreen:

Post: maja 28, 2009, 7:48 pm
autor: Pawel Freebird Michaliszy
Tomiszon pisze: to wiadomo o co chodzi, rasowo, z emocjami, rytmem, improwizacją, bez ściemy i jakichś roków.
Tomek


...........................

no wypisz -wymaluj jam band... :D :D :D

Post: maja 28, 2009, 7:51 pm
autor: Pawel Freebird Michaliszy
[quote="Rafal_blues"]

"kiedy nie masz pieniędzy, you've got the blues
kiedy nie masz pięniędzy aby opłacić swój dom, you still got the blues,
wiele ludzi mówi: nie lubie bluesa, ale kiedy nie masz za co opłacić domu ani kupić jedzenia, you damn got the blues"


opowiedz o tym dokładając dźwięki. czy to ktoś nazwie bluesem czy jazzem czy czym innym, to nadal będzie blues.[quote]
..........................................................

od 16 lat nie robię nic innego tylko staram się udowodnić ze tak wlasnie jest...

FENOMENALNIE MĄDRE!!!

Post: maja 28, 2009, 8:01 pm
autor: Rafal_blues
Pawe Freebird Michaliszyn pisze:[b]od 16 lat nie robię nic innego tylko staram się udowodnić ze tak wlasnie jest...


i ja podobnie :D chociaż troszkę krócej niż Ty, ale tylko trochę :wink: