margo pisze:Mnie ten koncert nie powalił.
Pomijając nagłośnienie, do którego mam, jak chyba wszyscy, duże zastrzenia wieczór należał do Slow Gin i finałowego Askin' Around About You.
Dla mnie to było perfekcyjne, opanowane do poziomu mistrzowskiego, wyreżyserowane przedstawienie. Bez wątpienia Bonamassa jest bestią sceniczną, natomiast brakowało mi tutaj oderwania, jamowania, luzu muzyków.
Zupełnie inaczej wspominam koncert ostrowski - tam było wszystko, czego tutaj mi zabrakło.
Jednak nie mogę powiedzieć, że ten koncert nie podobał mi się, do plusów zaliczam bardzo punktualne rozpoczęcie, autografy i zdjęcia do ostatniego chętnego, choć widać było po Joe zmęczenie - a to oznacza szacunek dla publiczności, z czym nie zawsze się spotykamy.
ps
zdjęcia Przemo przepiękne
JaRas pisze:Było pięknie, ślicznie, dobrze nagłośnione (pomijam wokal na początku), wirtuozeria gitary, akustyczna jak duet. Kurcze rozglądam się może Puchowski się gdzieś podłączył no nie - Joe gra sam.
Zdjęć pięknych tyle, że chyba moich nie ma co wklejać i pisać już chyba też nie.
Trochę się narażę a co mi tam. Nie wiem czegoś mi brakowało, mimo że uważam koncert za czarodziejski.
Święte słowa Wielebnego Arka "nie powalił", może już tego za dużo w tym roku - nie wiem. Może ktoś ma tak samo chociaż nie widzę
Nie wiem jak to ująć bo to dziwne uczucie. Po tym podkreślam cudownym koncercie, Bonamassy wystarczy mi na minimum rok.
Będziecie się śmiać, ale na Aśce byłem w tym roku 7 razy, na Kuliszu 6, na JJ 4 i ciągle mało miałbym ochotę iść na następny koncert. Podczas koncertu TYA w Blue Note Ranus zapowiedział, że na 99% będą w Tychach oszalałem z radochy.
Możecie pojechać po mnie ile chcecie
Kurcze Margo my jesteśmy jednomyślni, tylko skąd dla mnie ta łata narzekającego
I teraz musisz mi przyznać rację - Paweł winien, przecież to on ni z kija ni z pietruchy wyleciał z tym narzekactwem i z tą teoria Hipotetyczną.
Kurcze i tak go lubię mimo, że się na nas obraził i już nie zabierze głosu