Moderator: mods
maverick pisze:Ahm dzieki. Wiem co jest na filmiku ale bardziej chodziło mi o to z jakim innym tańszym sprzętem mogę uzyskać takie brzmienie bo z tego co wygrzebałem to troche dużo.
maverick pisze:Ahm dzieki. Wiem co jest na filmiku ale bardziej chodziło mi o to z jakim innym tańszym sprzętem mogę uzyskać takie brzmienie bo z tego co wygrzebałem to troche dużo.
Wojtek Młynarczyk pisze:Częściowo masz rację, ale tylko częściowo. Ja też jestem zdania, że należy zacząć od mikrofonu (pisałem już o tym powyżej), ale maverick nie o to pytał, lecz o uzyskanie tego charakterystycznego, chicagowskiego soundu. A ten uzyskuje się poprzez odpowiednią współpracę trzech elementów: muzyk(+instrument) --> mikrofon ---> wzmacniacz. I każdy z tych elementów jest jednakowo ważny! Najlepszy nawet mikrofon i wzmacniacz na nic się zdadzą, jeśli nie umie się odpowiednio wydobywać dźwięku i trzymać mikrofonu, ale z kolei bez odpowiedniego sprzętu nawet najlepszy muzyk nie uzyska tego charakterystycznego brzmienia. Będzie świetnie grał, ale to nie będzie ten sound. Owo brzmienie bierze się ze współpracy odpowiednio modyfikującego (czytaj: zniekształacającego) brzmienie harmonijki mikrofonu i właściwie współpracującego z nim wzmacniacza. Liczy się wszystko: typ lamp, typ i średnica głośnika, to czy głośnik jest z tyłu zamknięty czy nie.... A przed tym wszystkim musi być odpowiednio wydobywający dźwięk i odpowiednio trzymający mikrofon grajek! Pewnie, że na próbie można grać na czymkolwiek, ale właściwego brzmienia się nie uzyska.
Wojtek Młynarczyk pisze:A z tym "niepozwalaniem" na wstawienie swojego pieca to też różnie bywa. Czasami jest wręcz przeciwnie. Ja wyznaję zasadę: lepiej nosić, niż się prosić. Więc zabieram na jamy swój piec ze sobą. Najwyżej z niego nie korzystam. Ale nieraz już było tak, że jakbym go nie miał, to bym nie pograł!
Wojtek Młynarczyk pisze:Jeszcze tylko gwoli ścisłości: nie możesz porównywać Astatica do tego Shure'a z linku, który zamieściłeś. - bo to tak, jakbyś porównywał oryginalnego Harleya z nowym Kawasaki - jedno motor i drugie motor, ale... No właśnie. Jak już chcesz porównywać, to Shure'a 520, ale bez DX - bo to jest ten prawdziwy, stary green bullet. A jak Shure 520 DX - to versus Hohner Blues Blaster, nie Astatic.... Czyli Kawasaki kontra Yamaha . Choć fakt, ja też wolę brzmienie Shure'a, ale z kolei Astatic (czy też Blues Blaster) dużo lepiej leży mi w dłoni. Cena w tym linku niezła, ale można się chyba targować... Mnie też w sklepie mówili 520 zł, ale zeszli do 500. Ale, jak mówię: te współczesne to już nie to. NAjlepiej brzmią oryginalne stare (czasem można kupić na ebayu samą wkładkę, na to właśnie poluję).
Wojtek Młynarczyk pisze:Z tymi sprzężeniami to jest akurat odwrotnie - z racji wysokiej oporności te "harmonijkowe" mikrofony mają dużo większe tendencje do sprzęgania, niż zwykłe wokalowe. No cóż, coś za coś. Odpowiedni chwyt też pomaga to opanować.
Wojtek Młynarczyk pisze:Bassman59 wcale nie jest najlepszy, ale na pewno bardzo dobry. Tylko, że cholernie drogi, to już sprzęt dla profesjonalistów, podobnie jak Twin czy Reverb. Na początek w zupełności wytarczy np. Fender Blues Junior. Też ładnie gada i mocą raczej daje radę. Ale piękne brzmienie można też uzyskać na małych 5 watowych "wintydżach" - jak chociażby ten z filmiku.... Tylko, że bez nagłośnienia są raczej za słabe, ale o tym już pisałem.
przemak2 pisze:W sumie to z tym hohnerem roznie pisza - raz, ze dynamiczny "Przetwornik: dynamiczny, neodykowy" albo "dynamiczny, neodynowy" , raz, ze "The Blues Blaster utilizes a high output crystal element"... To ja nie wiem, jakis posiadacz musi sie wypowiedziec, ale chyba on jest piezo...
Tak czy inaczej brzmieniowo wole shura
Wojtek Młynarczyk pisze:No, trochę to wszystko za bardzo uprościłeś, ale prowadzenie w tym miejscu akademickich dyskusji o wyższości Świąt Wielkanocnych nad Świętami Bożego Narodzenia nie ma sensu... Więc na potrzeby tego wątku rzeczywiście możemy takie uproszczenie przyjąć.
Wojtek Młynarczyk pisze:1. To prawda, że mikrofon wysokoporowywy wcześniej uzyskuje przesterowane brzmienie, ale też dużo wcześniej sprzęga. Więc większą głośność uzyskasz na zwykłym mikrofonie, niż na "harmonijkowym". Ale oczywiście brzmienie będzie inne - normalne bądź niewiele zniekształcone.
Wojtek Młynarczyk pisze:2. Zwykły mikrofon ciężko jest przesterować, a jeśli nawet trochę się uda, to wychodzi z tego jakieś charczenie, które niewiele ma wspólnego z "tym" soundem. Podobnie problematyczne będzie przesterowanie nawet wysokooporowego mikrofonu, ale podpiętego pod wzmacniacz o zbyt dużej mocy lub nieopowiedniej charakterystyce - po prostu wcześniej pojawi się sprzęganie, niż pożądany przester.
Wojtek Młynarczyk pisze:3. "Chicagowska puszka" powstaje nie w obudowie mikrofonu, a w przestrzeni naokoło niej, zamkniętej dłońmi harmonijkarza. Im większa i szczelniej zamknięta jest ta przestrzeń - tym brzmienie jest głębsze, pełniejsze, bardziej basowe. Obudowa mikrofonu pomaga tylko nadać uchwytowi odpowiedni kształt, ale to nie ona odpowiada za brzmienie.
Wojtek Młynarczyk pisze:4. Moim zdaniem ustalanie proporcji "co ważniejsze" nie ma sensu. Oba elementy: wzmacniacz i mikrofon są równie istotne (to, że najważniejsze wydobywa się "z ryja" /kopyrajt: Robert Lenert/, już ustaliliśmy) dla uzyskania tego charakterystycznego "chicagowskiego" brzmienia. A już najważniejsza jest WSPÓŁPRACA między nimi. Nie uzyskasz pożądanego efektu ani podłączając odpowiedni mikrofon pod nieodpowiedni (choćby nawet najlepszy) wzmacniacz, ani odwrotnie.
Wojtek Młynarczyk pisze:5. Wzmacniacz nie musi być fenderowski. Może być no name - ważne, żeby brzmiał. Tylko, że, niestety, większość gitarowych się nie nadaje, a specjalne pod harmonijkę zaczynają się od 2-3 tysięcy USD. Fendery są tak popularne, bo z reguły dobrze współpracują z harmonijką (choć, oczywiście, nie wszystkie). Ale te modele, które wymieniłem - tak. Bezwzględnie musi być lampowy. Tranzystor po prostu nie jest w stanie przenieść odpowiedniego pasma. Gdzieś w którymś z postów jest nawet dość dokładnie wytłumaczone, dlaczego tak się dzieje, ale jeśli chodzi o elektronikę, to jestem ciemny, jak tabaka w rogu, więc nie będę się mądrzył. Natomiast z doświadczenia potwierdzam, że tak jest.
maverick pisze:Tak własnie myslałem zeby zacząć od mikrofonu z wszystkich tych zalet o których juz wspomnieliście. I przy szukaniu trafiłem na 520 Dx włąsciwie jestem juz na niego zdecydowany jednak piszecie ze lepiej dorwać cos wiekowego
przemak2 pisze:.... to nie sa zadne czary....
przemak2 pisze:Wojtek Młynarczyk pisze:3. "Chicagowska puszka" powstaje nie w obudowie mikrofonu, a w przestrzeni naokoło niej, zamkniętej dłońmi harmonijkarza. Im większa i szczelniej zamknięta jest ta przestrzeń - tym brzmienie jest głębsze, pełniejsze, bardziej basowe. Obudowa mikrofonu pomaga tylko nadać uchwytowi odpowiedni kształt, ale to nie ona odpowiada za brzmienie.
A tu sie pozwole nie zgodzic.
przemak2 pisze:Kurcze... Moze cos niezbyt popularnego napisze, ale... daj sobie spokoj ze starym sprzetem
Wojtek Młynarczyk pisze:Ja się na tym po prostu nie znam, dlatego nie umiem tego wyjaśnić teoretycznie, natomiast gram - i wiem, czego doświadczam. Otóż w tym samym momencie dokładnie do tego miksera były podpięte 2 mikrofony: zwykły i mój 520 DX. I o ile ten zwykły bez problemu mogłem nagłośnić tak, że byłem dobrze słyszalny, o tyle mojego shure'a już nie byłem w stanie, bo sprzęgał. Nie mówię o brzmieniu, mówię o GŁOŚNOŚCI.
Wojtek Młynarczyk pisze:A możesz się nie zgadzać. Na to, że deszcz pada, też możesz się nie zgodzić, tylko czy to coś zmieni? Jak się kiedyś spotkamy, to Ci zademonstruję, jak ogromną różnicę w brzmieniu daje odpowiednie zamknięcie dłońmi przestrzeni pomiędzy harpem a mikrofonem. Też nie bardzo chciałem w to wierzyć, dopóki mnie tego ktoś nie zademonstrował. To właśnie decyduje o brzmieniu, a nie kształt obudowy mikrofonu, uwierz mi! A jak nie mnie, to własnym oczom: zobacz jak wygląda ostatni z demonstrowanych na tym filmiku z youtube mikrofonów i jak brzmi!
Wojtek Młynarczyk pisze:A tu z kolei ja się nie zgodzę. I na podstawie doświadczenia zarówno swojego, jak i innych harmonijkarzy twierdzę, że jest dokładnie odwrotnie: to kupno nowego mikrofonu jest nie najlepszym rozwiązaniem.... Inna sprawa, że na pewno najszybszym i najprostszym. Takie starocie jest bardzo ciężko upolować, ale naprawdę warto sobie zadać trochę trudu! Te stare brzmią lepiej od nowych. Ktoś mi nawet kiedyś fachowo wyjaśniał, dlaczego, ale nie umiem tego powtórzyć (znowu ten brak wiedzy teoretycznej). Natomiast tak jest i już. Zrobiłem kiedyś test: ten sam (dobry!) harmonijkarz grał najpierw na swoim mikrofonie, wyposażonym w starą wkładkę, a potem, używając tego samego instrumentu i wzmacniacza (nie zmieniając ustawień), na moim, nowym. Różnica była na tyle wyraźna, że znalezienie takiej vintage-owej wkładki postawiłem sobie za cel na najbliższe miesiące. A uwierz mi, wcale mi się to nie uśmiecha - w końcu nie tak dawno wywaliłem pięć stów na ten mikrofon i po stokroć wolałbym się przekonać, że zrobiłem dobrze, a nie źle. Niestety, ucha nie dało się oszukać. Dziś bym już tej nówki nie kupił.
Wojtek Młynarczyk pisze:OK, dzięki za fajną dyskusję, paru nowych rzeczy się dowiedzialem, parę rzeczy zrozumiałem od strony teoretycznej. Na naukę nigdy nie jest za późno.
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 189 gości