WETWATER 2011 – niestety to już koniec tegorocznych bluesowych przygód festiwalowych w Moryniu. Jak to wyglądało z punktu widzenia jednego z organizatorów? Hmm… żeby jak najkrócej: piątek – fantastyczny w wąskim gronie, sobota – fantastyczna w szerokim gronie, niedziela – niech ktoś mi podpowie…
A już na poważnie: w piątek mieliśmy zaplanowane spotkanie organizacyjno-towarzyskie. Oczywiście o sprawach organizacyjnych nikt nic nie mówił. Ani słowa. Pierwszy przyjechał Lech Bekulard z małżonką, tuż po wywiadach radiowych w Zielonej Górze. Twierdził, że jechali spokojnie, natomiast jestem przekonany, iż będą mieć dodatkowe fotografie z podróży na nasz festiwal. Tanie nie będą…
Zaraz po nim przyjechał Ryszard Gloger, za chwilę Andrzej Jerzyk i nieco później Adam Brzeziński z Bartkiem, Tomkiem i Anią. Spotkaliśmy jeszcze kilka osób, które przybyły na festiwal (ekipa z Krakowa – dziewczyny, których prawdziwych imion nie poznał nikt, z Pruszcza Gdańskiego – Ewa z kabaretu LIMO, Kola, ekipa Jaw Raw, Małgosia – współorganizator festiwalu, szefowa MOK Moryń z mężem Rysiem, Janek (mówiono na niego Panie Burmistrzu) z małżonką (jeśli kogoś pominąłem, to mam wytłumaczenie), no i zaczęliśmy rozmowę… Rozmawialiśmy dość długo… Zbyt długo….
Jednak, co najważniejsze zaczęło się w sobotę. Tuż po godzinie 13.00. Nastąpiło szybkie losowanie zespołów konkursowych i zaczęliśmy festiwal. Scena stała dość stabilnie, pogoda była śliczna (ani jednej kropelki deszczu aż do dziś), woda w jeziorze ciepła – czyli po prostu WETWATER!
W konkursie wystąpiły kolejno: ZA FCZEŚNIE FSTAŁEM – NIE STRZELAĆ DO PIANISTY – INDIANER – CORA LEE – 20 MIL OD MIASTA – HERBATA. Poziom konkursu… hmm, jakby to powiedzieć… Niektórzy uczestnicy zmagań musieli tuż przed występem, lub już po nim, zażywać kąpieli w jeziorze Morzycko, żeby ostudzić emocje i posłuchać jakie wrażenia dźwiękowe mają ryby. Poziom był bardzo wysoki. Wystarczy wspomnieć, iż nagrody odebrało aż czterech wykonawców:
Cora Lee – nagroda specjalna dyrektora MOK Moryń
Nie Strzelać Do Pianisty, Adam Karmiński – nagroda indywidualna
Herbata – nagroda specjalna
20 MIL OD MIASTA – nagroda główna, I MIEJSCE
Następnie zaczęło się wielkie wydarzenie: koncert na łódce zagrali Przytuła & Kruk – wszyscy staliśmy jak urzeczeni… niezwykłe granie, rewelacyjna sceneria i chłopaki na łodzi wypływający z szuwarów w stronę sceny… Taką przygodę trzeba przeżyć i nie wyobrażam sobie innego składu, który mógłby zagrać kiedykolwiek koncert na łódce z takim powodzeniem.
W trakcie tego występu powoli przenieśliśmy się na „wodną scenę”. Po duecie wystąpił, z koncertem jubileuszowym, zespół Jaw Raw zapraszając do wspólnego grania przyjaciół, którzy przez 15 lat działalności przez zespół się przewinęli (niestety, nie wszyscy mogli dotrzeć). Natomiast Piotr Ostrowski, Sławomir Błęcki i Janusz Czapski wraz z Jaw Raw pokazali żywioł i energetyczne granie w nadzwyczaj rozbudowanym (jak ten zespół) rozbudowanym instrumentarium. Gratuluję chłopakom, że występują już razem 15 lat!!!
Po nich BIG FAT MAMA!!! Co to się działo… Dzikie tańce w wodzie, w piasku… cała plaża oszalała! Akurat zapadał zmierzch… Ci, którzy nie byli, muszą to sobie wyobrazić.
Bogdan Szweda & EASY RIDER – wielkie postaci, wielki koncert, wielka energia… Wbrew zapowiedziom nie było grania akustycznego!!!
Podczas jedynego wolniejszego numeru, już około północy w powietrze wypuściliśmy kilkadziesiąt (a może kilkaset, któżby to zliczył – było to zbyt mocno urokliwe i wzruszające) lampionów z życzeniami w powietrze… Zespół grał, a nad nimi, w stronę lasów na przeciwległym brzegu jeziora szybowały lampiony! Staliśmy jak urzeczeni!
Ale to jeszcze nie był koniec. Na scenie swoje prezentacje rozpoczął Floating Trippin Festival: wystąpiły jeszcze cztery zespoły, m.in. Andrzej Malcherek (Free Blues Band) ze swoim nowym projektem, zespół Heaven, rewelacyjny solista, którego imienia i nazwiska nie znam i ktoś jeszcze (tego już nie mogłem zobaczyć, ze względu na działania organizacyjne)… Cały festiwal trwał od godziny 14.00 do 2.00 w nocy, czyli 12 godzin muzyki non stop! W międzyczasie mieliśmy okazję spotkać się i porozmawiać z przedstawicielami MONARU, energetyczną ekipą Floating Trippin Festival, odwiedzić stoisko prezentacyjne GEWA MUSIC POLSKA (VGS, LABOGA) – sponsora jednej z nagród, cudownych ludzi, wiecznie uśmiechniętych. Mieliśmy także masę innych atrakcji.
W niedzielny poranek spotkaliśmy się w schronisku u Pana Adama (dziękujemy Adamie za Twoją serdeczność) i omawialiśmy wrażenia dni poprzednich! Do godziny 16 z minutami… Ogromnie ciężko było nam się pożegnać z pięknym i przyjaznym Moryniem! Cóż, zapraszamy w kolejnym roku, 30 czerwca 2012 – nie ma w tym dniu żadnego meczu, żadnych innych ważnych wydarzeń! Moryń wbrew pozorom jest blisko z każdego miejsca w Polsce! Na pewno nie dalej niż każde inne! A takiej atmosfery nie spotkacie w zbyt wielu miejscowościach i na zbyt wielu festiwalach! Ja jestem wniebowzięty!
Dziękuję raz jeszcze wszystkim!!!
Fotografie wykonał: Ryszard Matecki