A co jeśli taka właśnie płyta spodoba się piętnastolatkowi?
Zwłaszcza, gdy ów piętnastolatek do osób spokojnych i flegmatycznych nie należy. Podkreślę fakt, że na co dzień obcuje on raczej z gitarowym brudem w stylu AC/DC, Deep Purple, Rory'ego Gallaghera, Led Zeppelin, czy Judas Priest.
Bardzo cenię sobie twórczość Marka. Zwłaszcza za to, co robił z Dire Straits.
Przyznam, że nie znam jednak zbyt dobrze jego kariery solowej. W całości słuchałem tylko "Sailing to philadelphia", które wyjątkowo przypadło mi do gustu.
Natomiast "Privateering" jest dziełem niewątpliwie wielkim. Choć nie wiem, czy tak łatwo przyswoiłbym zawartość tego boxu, gdyby nie wspominane tu już bluesy.
Wiadome jest jednak, że jako człowiek bardzo młody nieco inaczej odbieram ten album. Nie jestem tak doświadczony życiowo jak większa część użytkowników tego zacnego forum.
Dla mnie to po prostu świetna, działająca na wyobraźnię muzyka.
Wystarczy, że wygodnie usiądę na kanapie i zamknę oczy.
Zaczynam podróżować po całym świecie. Raz jestem w Irlandii, raz w Stanach. Coś pięknego.
Lubię też Marka za samą jego osobowość. Naprawdę sympatyczny gość.
Kurcze! Jakiż mam teraz dylemat. Pojechać na koncert Erica czy Marka?
Aaargh! Dlaczego nie mogą zagrać razem jak w latach 90'tych?
Z jednej strony majowy koncert odpada z tego powodu, że nie wybiorę się na niego z bratem - maturzystą z powszechnie wiadomych przyczyn.
Wybaczcie mały off top, ale wiem, że na tym forum obeznane w temacie osoby przebywają.
Czy mógłby mi ktoś porównać następujące koncerty: Eric w Gdyni i Mark w Warszawie?