J.Bonamassa - "Less Means Better"

Chcecie podzielić się z innymi Waszymi odczuciami co do nowej lub ulubionej przez Was płyty? Oto miejsce dla Was!

Moderator: mods

Postautor: Mean Machine » sierpnia 22, 2012, 12:02 pm

StS pisze:Wolałbym, żeby zamiast dwóch średnich albumów był jeden świetny – dla mnie. Problem w tym, że taki album mógłby się Tobie nie spodobać. Może jednak lepiej częściej nagrywać średnie płyty, bo nie wiadomo, które z tych nagrań zostałyby zakwalifikowane na "świetne" wydawnictwo.


W sumie dobra teoria.
No i skompletowana dyskografia - przy założeniu że "mniej ale lepiej" - zajęłaby mniej miejsca na półce. Można by więc trzymać tam więcej innych płyt innych muzyków.
Nie wiem jak u Was ale u mnie zaczyna się robić problem z tym, pomimo że jakieś 3 lata temu pozbyłem się wszystkich piratów.
Awatar użytkownika
Mean Machine
blueslover
blueslover
 
Posty: 472
Rejestracja: stycznia 18, 2011, 3:07 pm
Lokalizacja: Poznań

Postautor: Mean Machine » sierpnia 22, 2012, 12:07 pm

rocken pisze:Na przykład czuje w tej kapeli potencjał 8) jeszcze sporo pracy przed nimi ale wydaje mi się to interesujące.

http://www.youtube.com/watch?v=fEaeup0Z ... re=related

http://www.youtube.com/watch?v=Jaa6csRa ... ure=relmfu

http://www.youtube.com/watch?v=ism0EoACIog&feature=plcp


Hehe, też ich znalazłem jakoś kilka dni temu i od tego czasu codziennie tego słucham. I tę płytę kupię od razu, jak tylko wyjdzie. Naprawdę są świetni.
Ale wracając do meritum... :-)
Awatar użytkownika
Mean Machine
blueslover
blueslover
 
Posty: 472
Rejestracja: stycznia 18, 2011, 3:07 pm
Lokalizacja: Poznań

Postautor: Mean Machine » sierpnia 22, 2012, 12:09 pm

posener pisze:No tak, te perfekcyjne szybkie przebiegi działają na wyobraźnię, ale on przecież potrafi grać niesamowite rzeczy tylko coraz mniej tego na płytach. Na ostatniej najbardziej podobają mi się partie grane slide'm. Ogień!


Do Diabła! Znowu muszę się z Tobą zgodzić! :-)
Awatar użytkownika
Mean Machine
blueslover
blueslover
 
Posty: 472
Rejestracja: stycznia 18, 2011, 3:07 pm
Lokalizacja: Poznań

Postautor: Mean Machine » sierpnia 22, 2012, 12:18 pm

TITO pisze:Ja zgłupiałem na pierwszym koncercie Bonamassy, na którym byłem, mianowicie w Blue Note w Poznaniu. Joe odegrał tam parominutową solówkę identycznie jak na płycie, bez skazy, bez zawahania, bez utraty brzmienia! Mowa o końcowym solo w "Mountain Time" zagranego wówczas jak na "Live from nowhere in particular". Wydawało się niemożliwym odegranie tak długiego popisu nutka w nutkę. A jednak! Mimo, że tego dnia szło zdechnąć w Blue Note a i scena nie za wielka, warunki takie, że wielu by na jego miejscu tylko narzekało!
I co, należy go ganić za to?


Oczywiście że nie.
Dla mnie to najzupełniej normalne że idzie się na koncert wykonawcy posłuchać jak gra na żywo. Do mnie przemawia to co zrobił Joe w BN, i co zresztą robi na swoich koncertach, właśnie dlatego że nie widzę w tym żadnego oszustwa. Po prostu, patrzcie państwo, On naprawdę tak gra, wszystko co zostało nagrane na płycie, z równą łatwością zostało odegrane na koncercie, pięknie, bezbłędnie, ciesząc ucho i oko.
Jak dla mnie to duży plus, bo nie zdzierżyłbym gdyby artysta którego lubię po wyjściu na scenę okazałby się kmiotem o drewnianych palcach, który wydaje płyty bo w Cubase można bez końca powtarzać partię i kleić tracki.
A, powiedzmy sobie, czasem tak właśnie bywa z niektórymi.
Awatar użytkownika
Mean Machine
blueslover
blueslover
 
Posty: 472
Rejestracja: stycznia 18, 2011, 3:07 pm
Lokalizacja: Poznań

Postautor: TITO » sierpnia 22, 2012, 8:52 pm

Mean Machine pisze:
TITO pisze:Ja zgłupiałem na pierwszym koncercie Bonamassy, na którym byłem, mianowicie w Blue Note w Poznaniu. Joe odegrał tam parominutową solówkę identycznie jak na płycie, bez skazy, bez zawahania, bez utraty brzmienia! Mowa o końcowym solo w "Mountain Time" zagranego wówczas jak na "Live from nowhere in particular". Wydawało się niemożliwym odegranie tak długiego popisu nutka w nutkę. A jednak! Mimo, że tego dnia szło zdechnąć w Blue Note a i scena nie za wielka, warunki takie, że wielu by na jego miejscu tylko narzekało!
I co, należy go ganić za to?


Oczywiście że nie.
Dla mnie to najzupełniej normalne że idzie się na koncert wykonawcy posłuchać jak gra na żywo. Do mnie przemawia to co zrobił Joe w BN, i co zresztą robi na swoich koncertach, właśnie dlatego że nie widzę w tym żadnego oszustwa. Po prostu, patrzcie państwo, On naprawdę tak gra, wszystko co zostało nagrane na płycie, z równą łatwością zostało odegrane na koncercie, pięknie, bezbłędnie, ciesząc ucho i oko.
Jak dla mnie to duży plus, bo nie zdzierżyłbym gdyby artysta którego lubię po wyjściu na scenę okazałby się kmiotem o drewnianych palcach, który wydaje płyty bo w Cubase można bez końca powtarzać partię i kleić tracki.
A, powiedzmy sobie, czasem tak właśnie bywa z niektórymi.


Że tak brzydko powiem:
No więc właśnie to miałem na myśli!
Są miejsca na improwizacje, ale trza też pokazać, że umie się zagrać te trudne przebiegi z płyty w warunkach bojowych!
Wówczas szacun!
Nie ma nic piękniejszego niż gitara...
chyba, że dwie!
Awatar użytkownika
TITO
blueslover
blueslover
 
Posty: 781
Rejestracja: stycznia 26, 2011, 12:51 pm
Lokalizacja: White Plums Town

Re: J.Bonamassa - "Less Means Better"

Postautor: posener » sierpnia 23, 2012, 9:09 pm

Mean Machine pisze:Jeżeli to o mnie, to po pierwsze:
1. Nie obrażam się, pomimo iż sarkazm czuć tu na milę. Nie jest tajemnicą moje fanatyczne uwielbienie dla muzyki Joe'go :-) i takie określenie odbieram jako komplement.
2. Nigdy specjalnie nie ćwiczyłem wstrzemięźliwości, chyba że alkoholową. Bez większych sukcesów zresztą.


To nie o Tobie. Nawet mi to głowy nie przyszło.
Awatar użytkownika
posener
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 6913
Rejestracja: listopada 17, 2008, 7:51 pm

Re: J.Bonamassa - "Less Means Better"

Postautor: TITO » sierpnia 24, 2012, 1:31 pm

posener pisze:
Mean Machine pisze:Jeżeli to o mnie, to po pierwsze:
1. Nie obrażam się, pomimo iż sarkazm czuć tu na milę. Nie jest tajemnicą moje fanatyczne uwielbienie dla muzyki Joe'go :-) i takie określenie odbieram jako komplement.
2. Nigdy specjalnie nie ćwiczyłem wstrzemięźliwości, chyba że alkoholową. Bez większych sukcesów zresztą.


To nie o Tobie. Nawet mi to głowy nie przyszło.


Też myślałem raczej o MarkuBrowarku!
Nie ma nic piękniejszego niż gitara...
chyba, że dwie!
Awatar użytkownika
TITO
blueslover
blueslover
 
Posty: 781
Rejestracja: stycznia 26, 2011, 12:51 pm
Lokalizacja: White Plums Town

Re: J.Bonamassa - "Less Means Better"

Postautor: Marek-Browarek6 » września 6, 2012, 1:15 am

TITO pisze:
posener pisze:
Mean Machine pisze:Jeżeli to o mnie, to po pierwsze:
1. Nie obrażam się, pomimo iż sarkazm czuć tu na milę. Nie jest tajemnicą moje fanatyczne uwielbienie dla muzyki Joe'go :-) i takie określenie odbieram jako komplement.
2. Nigdy specjalnie nie ćwiczyłem wstrzemięźliwości, chyba że alkoholową. Bez większych sukcesów zresztą.


To nie o Tobie. Nawet mi to głowy nie przyszło.


Też myślałem raczej o MarkuBrowarku!


Nie wymawiaj imienia MarkaBrowarka nadaremno! :lol:
Marek-Browarek6
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 1816
Rejestracja: października 22, 2005, 5:51 am
Lokalizacja: Warszawa

Postautor: irimi » września 19, 2012, 6:12 pm

Posener zapodał mi linka do tego tematu, obejrzałem czasówkę na MS w kolarstwie i miałem walnąć bronka domowej roboty, ale na kawie się skończyło :mrgreen: Koniec końców przeczytałem całość, choć pewnie niezbyt szczegółowo :oops:
Temat okrutnie się rozbudował, rozlazł na boki, ale będe trzymał się soli ziemi czarnej :mrgreen:

Generalnie uważam, że lepiej rzadziej a lepiej. Ale co z tego? Jak było widać na początku z dwóch albumów niekoniecznie całkiem mistrzowskich można złożyć płytę, znacznie bliższą mistrzostwa. Ale:
Każdy z forowiczów złożyłby inną. To jedno.
A druga sprawa, czy raczej pierwsza jest taka, że za każdym razem gdy słucham płyty, która w 70% jest IMO gniotem, to przychodzi mi do głowy myśl: "cholera jest przynajmniej jeden człowiek, któremu to się podoba - ten który to gra". Może sam artysta za kilka lat powie: "Ta płyta to był błąd". A może tworzył smędy, bo akurat panna go puściła kantem z kumplem co miał pikaczento i zamiast mięcha wyszła ckliwa breja. Muzyk sobie coś tam robi, jak poeta wierszyk pisze, i coś nim kieruje. Dlatego nagrał te wszystkie kawałki na 2 płytach, choć jedna, przebierana, dla słuchaczy byłaby lepsza. To oczywiście stwierdzenie dotyczące muzyków ogólnie a nie JB li tylko.
Poza tym nie jestem w branży, ale domyślam się, że przykładowy nasz Bonamassa nie jest całkiem niezależny i związany jest kontraktami. Musi się wywiązać z nagrania pewnej ilości materiału w określonym czasie i tyle. Chyba, że jest całkiem niezależny, to wtedy ilości można wiązać z nieustanna wena twórczą. Chłop się opanować nie może, płynie na fali i nagrywa wszystko jak leci.

Poza tym od kompilowania są kompilacje, na których i tak zawsze komuś czegoś brakuje 8)

Dlatego najlepszejsze są koncertówki: sama esencja i do tego na żywo, czy grana nuta w nutę czy nie - wsjo rawno, byle z jajami, byle brzmiało koncertowo, a nie jak studio z oklaskami. Tak więc chyba wrzucę do CD jedyną płytę Thin Lizzy jaka mam "Live and dangerous" bo studyjne mi nie leżą 8) i walnę tego bronka jednak :mrgreen:
"It's not a race - it's a journey" RUSH, "Out of the cradle"
Awatar użytkownika
irimi
bluesmaniak
bluesmaniak
 
Posty: 40
Rejestracja: marca 5, 2012, 8:14 pm

Postautor: RafałS » września 20, 2012, 9:47 am

irimi pisze:Dlatego najlepszejsze są koncertówki: sama esencja i do tego na żywo, czy grana nuta w nutę czy nie - wsjo rawno, byle z jajami, byle brzmiało koncertowo, a nie jak studio z oklaskami.


Też jestem tego zdania. Przynajmniej jeśli chodzi o Bonamassę.
Awatar użytkownika
RafałS
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 6455
Rejestracja: lutego 2, 2007, 12:05 pm

Postautor: Marek-Browarek6 » października 28, 2012, 12:33 am

irimi pisze:Posener zapodał mi linka do tego tematu, obejrzałem czasówkę na MS w kolarstwie i miałem walnąć bronka domowej roboty, ale na kawie się skończyło :mrgreen: Koniec końców przeczytałem całość, choć pewnie niezbyt szczegółowo :oops:
Temat okrutnie się rozbudował, rozlazł na boki, ale będe trzymał się soli ziemi czarnej :mrgreen:

Generalnie uważam, że lepiej rzadziej a lepiej. Ale co z tego? Jak było widać na początku z dwóch albumów niekoniecznie całkiem mistrzowskich można złożyć płytę, znacznie bliższą mistrzostwa. Ale:
Każdy z forowiczów złożyłby inną. To jedno.
A druga sprawa, czy raczej pierwsza jest taka, że za każdym razem gdy słucham płyty, która w 70% jest IMO gniotem, to przychodzi mi do głowy myśl: "cholera jest przynajmniej jeden człowiek, któremu to się podoba - ten który to gra". Może sam artysta za kilka lat powie: "Ta płyta to był błąd". A może tworzył smędy, bo akurat panna go puściła kantem z kumplem co miał pikaczento i zamiast mięcha wyszła ckliwa breja. Muzyk sobie coś tam robi, jak poeta wierszyk pisze, i coś nim kieruje. Dlatego nagrał te wszystkie kawałki na 2 płytach, choć jedna, przebierana, dla słuchaczy byłaby lepsza. To oczywiście stwierdzenie dotyczące muzyków ogólnie a nie JB li tylko.
Poza tym nie jestem w branży, ale domyślam się, że przykładowy nasz Bonamassa nie jest całkiem niezależny i związany jest kontraktami. Musi się wywiązać z nagrania pewnej ilości materiału w określonym czasie i tyle. Chyba, że jest całkiem niezależny, to wtedy ilości można wiązać z nieustanna wena twórczą. Chłop się opanować nie może, płynie na fali i nagrywa wszystko jak leci.

Poza tym od kompilowania są kompilacje, na których i tak zawsze komuś czegoś brakuje 8)

Dlatego najlepszejsze są koncertówki: sama esencja i do tego na żywo, czy grana nuta w nutę czy nie - wsjo rawno, byle z jajami, byle brzmiało koncertowo, a nie jak studio z oklaskami. Tak więc chyba wrzucę do CD jedyną płytę Thin Lizzy jaka mam "Live and dangerous" bo studyjne mi nie leżą 8) i walnę tego bronka jednak :mrgreen:


Poczytaj o ingerencji pokoncertowej w "Live & Dangerous"- tam jest mniej grania live a bliżej do totalnego oszustwa. Przebili wszystkich....
Marek-Browarek6
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 1816
Rejestracja: października 22, 2005, 5:51 am
Lokalizacja: Warszawa

Postautor: irimi » października 29, 2012, 8:13 pm

Dość powszechna sprawa, ale mnie to rybka, jeśli brzmi jak lubię... :mrgreen:
"It's not a race - it's a journey" RUSH, "Out of the cradle"
Awatar użytkownika
irimi
bluesmaniak
bluesmaniak
 
Posty: 40
Rejestracja: marca 5, 2012, 8:14 pm

Poprzednia

nowoczesne kuchnie tarnowskie góry piekary śląskie będzin świętochłowice zawiercie knurów mikołów czeladź myszków czerwionka leszczyny lubliniec łaziska górne bieruń

Wróć do Wasze recenzje płyt

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 136 gości