J.Bonamassa - "Less Means Better"

Chcecie podzielić się z innymi Waszymi odczuciami co do nowej lub ulubionej przez Was płyty? Oto miejsce dla Was!

Moderator: mods

Postautor: TITO » sierpnia 7, 2012, 10:24 pm

Paweł Stomma pisze:Tylko jak się w takim tempie trzaska taką ilość utworów, to dopracowanie ich wydaje się mało możliwe. Sam Joe mówił w jakimś wywiadzie, że wchodzi kiedyś do studia i przeżywa moment dezorientacji - co i z kim teraz gram?!


Mało możliwe a jednak wykonalne! Utwory Joe może nie są arcydziełami, ale są dopracowane do p e r f e k c j i !!!
Zero przypadku!

Kiedyś w programie "Muzyka łączy pokolenia" jakaś młoda kapela olśniewająco zagrała "Z miłości do Ciebie" (w szybszym tempie i z bogatym aranżem) a na pytanie - niemal osranego tym wykonaniem - dziennikarza T. Nalepa odparł: "Jakbym chciał żeby to tak brzmiało to tak bym nagrał, chciałem tak jak jest i to jest najlepsze dla mnie wykonanie".

Czy z J.B. jest podobnie?
Nie całkiem! Bo - niestety - za wszystko odpowiada Kevin producent. Tak się umówili. To on decyduje a w zamian za to Joe ma zagwarantowany marsz w górę na drabince sławy. Takie czasy. Fajnie jest to opisane (wiele cytatów) w "Teraz Rocku" (w tym z wkładką z J.B.).
Czy to popierać?
Zdecydowanie tak, bo daleko tej muzyce do popu i innych zalewających radio gówien. Bardzo dobry gitarowy rock o bluesowych korzeniach. O wiele lepszy nisz dokonania artystów uznanych przez ogół za mistrzów gatunku. Może nie tak dobry jak płyty bogów, którzy niestety w większości odeszli w biedzie i zapomnieniu, bo nagrali rewelacyjne płyty a ogół o nich nie usłyszał bądź usłyszał za późno - gdy zdechli zachlani!
Drażnią mnie wypowiedzi o "wybitnej" płycie J.B., że niby wszyscy na nią czekają!
Ja nie czekam, bo zeby nagrać wybitną płytę to musi być zespół i chemia między członkami.
I jeszcze jedno: Joe jest wybitnym gitarzystą. Nie wszystko co potrafi pokazuje na płytach (nie wszystko też potrafi - takich nie ma), bo się już wyszalał, nic nie musi udowadniać i ma inne priorytety, ale wystarczy zobaczyć jakie ukazuje rozwiązania na pokazach master class, z jaką łatwością to robi. Panowie, nie piszcie głupot, że ten czy tamten wciąga go jedną dziurką od nosa, bo to bzdury. Jest wiele stylów, sposobów gry i to są rzeczy nieporównywalne, ale J.B. to ekstraklasa - wyżej już nie ma, no może za wyjątkiem wirtuozów - prekursorów stylu, bo Joe jednak nic nowego w historii muzyki nie stworzył.

A w temacie:
dla mnie rewelacyjny kawałek Bonamassy to np. "Django" z YOU & ME
Nie ma nic piękniejszego niż gitara...
chyba, że dwie!
Awatar użytkownika
TITO
blueslover
blueslover
 
Posty: 781
Rejestracja: stycznia 26, 2011, 12:51 pm
Lokalizacja: White Plums Town

Postautor: posener » sierpnia 8, 2012, 8:36 am

Widzę, że jest prosty sposób, aby trochę ożywić dyskusje na forum. Po prostu trzeba coś napisać o JB lub Mayerze :)
Awatar użytkownika
posener
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 6913
Rejestracja: listopada 17, 2008, 7:51 pm

Postautor: posener » sierpnia 8, 2012, 8:59 am

TITO pisze:Drażnią mnie wypowiedzi o "wybitnej" płycie J.B., że niby wszyscy na nią czekają!
Ja nie czekam, bo zeby nagrać wybitną płytę to musi być zespół i chemia między członkami.


To małej wiary jesteś lub po prostu trzeźwo oceniłeś możliwości. A co do reszty cytatu, to rzeczywiście tak jest. A w ogóle to łatwo Cię rozdrażnić :D

TITO pisze:I jeszcze jedno: Joe jest wybitnym gitarzystą. Nie wszystko co potrafi pokazuje na płytach (nie wszystko też potrafi - takich nie ma), bo się już wyszalał, nic nie musi udowadniać i ma inne priorytety, ale wystarczy zobaczyć jakie ukazuje rozwiązania na pokazach master class, z jaką łatwością to robi.


No jest, ale co z tego. Jestem bez problemu w stanie wskazać kilkunastu równie biegłych technicznie, a może jakbym się spiął to kilkudziesięciu. Z mojego, gitarowego punktu widzenia to oczywiście wystarczy, ale weź pod uwagę, iż większość ludzi ocenia muzykę jako całość. Najwyższy poziom polega na tym aby tej techniki tak użyć aby powstała super muza, no chyba, że jest się genialnym naturszczykiem z naturalnym darem wywoływania emocji słuchaczy, bo przecież takich przypadków w historii nie brakuje. Czy Keith Richards np. jest wybitnym technikiem? Nie. Czy jest wybitnym gitarzystą? Ja bym odpowiedział twierdząco. A wracając do tematu - jak chcesz wejść na sam szczyt musisz nagrać płytę wybitną. A że jest to coraz trudniejsze? No cóż, na najwyższej półce miejsca jest mało.
Awatar użytkownika
posener
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 6913
Rejestracja: listopada 17, 2008, 7:51 pm

Postautor: TITO » sierpnia 8, 2012, 9:00 am

posener pisze:Widzę, że jest prosty sposób, aby trochę ożywić dyskusje na forum. Po prostu trzeba coś napisać o JB lub Mayerze :)


:!:
Myślę, że jak napisałbyś, że Jimi lub SRV byli do bani to by się forum dopiero ożywiło! :D
Nie ma nic piękniejszego niż gitara...
chyba, że dwie!
Awatar użytkownika
TITO
blueslover
blueslover
 
Posty: 781
Rejestracja: stycznia 26, 2011, 12:51 pm
Lokalizacja: White Plums Town

Postautor: posener » sierpnia 8, 2012, 9:02 am

TITO pisze:Myślę, że jak napisałbyś, że Jimi lub SRV byli do bani to by się forum dopiero ożywiło! :D


Ale nie byli. Wręcz przeciwnie!
Awatar użytkownika
posener
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 6913
Rejestracja: listopada 17, 2008, 7:51 pm

Postautor: TITO » sierpnia 8, 2012, 9:05 am

posener pisze:
TITO pisze:Myślę, że jak napisałbyś, że Jimi lub SRV byli do bani to by się forum dopiero ożywiło! :D


Ale nie byli. Wręcz przeciwnie!


Zgadzam się! To Bogowie!
Nie ma nic piękniejszego niż gitara...
chyba, że dwie!
Awatar użytkownika
TITO
blueslover
blueslover
 
Posty: 781
Rejestracja: stycznia 26, 2011, 12:51 pm
Lokalizacja: White Plums Town

Postautor: TITO » sierpnia 8, 2012, 9:46 am

Posener

No jest, ale co z tego. Jestem bez problemu w stanie wskazać kilkunastu równie biegłych technicznie, a może jakbym się spiął to kilkudziesięciu. Z mojego, gitarowego punktu widzenia to oczywiście wystarczy, ale weź pod uwagę, iż większość ludzi ocenia muzykę jako całość...


Ależ ja się z tym zgadzam! I to w 100%
Bardzo dużo jest wyśmienitych gitarzystów tylko ... to należy udowodnić!
Nie tylko w remizie strażackiej w Cedyni, ale na największych salach koncertowych świata!
Co z tego, że nasz arcymistrz Dołęga podnosi 200 kg przebudzony w srodku nocy skoro na olimpiadzie spalił 190kg?
I możemy sobie mówić, że on jest najlepszy, ale ogół tak nie uważa.
Podobnie jest z graniem na gitarze. To nie tylko wydobywanie dźwięków, tu chodzi o coś znacznie szerszego. To doświadczenie, obycie, oklepanie, ogranie setek wzmacniaczy i gitar. Znalezienie swego ja a nie wieczne zwalanie winy na sprzęt, akustyków, na pogodę, na bóle w łokciu itp.
I tak: taki uwielbiany przeze mnie Davy Knowles gra niestety w niższej lidze niż Bonamassa!!! Jest obecnie na takim etapie na jakim Joe był prawie dwadzieścia lat temu. Oczywiście nie brakuje mu umiejętniści technicznych i pomysłów...a tylko tego sprzętu, całej świty i otoczki, która towarzyszy Bonamassie. No i z tym - jak chce dołączyć do ekstraklasy - Davy musi sobie poradzić - sposobów jest kilka - bo inaczej będzie całe życie bożkiem dla małej grupki fanów!
Bonamassa zaś może wskoczyć na ostatni stopień (do panteonu) nagrywając arcydzieło!
Czy tego dokona?
Mi nie zależy, bo już jest dobrze!
Nie ma nic piękniejszego niż gitara...
chyba, że dwie!
Awatar użytkownika
TITO
blueslover
blueslover
 
Posty: 781
Rejestracja: stycznia 26, 2011, 12:51 pm
Lokalizacja: White Plums Town

Postautor: Paweł Stomma » sierpnia 8, 2012, 9:59 am

O dwóch rzeczach jeszcze chciałem.
J. Mayer i J. Bonamassa to już jest pokolenie YouTube i ogólnie internetu. Pokolenie totalnej dostępności do wiedzy i materiałów szko0leniowych. Dawniej gitarzysta musiał podpatrywać, podsłuchiwać, ściągać, nagrywać i ogólnie kombinować. Często zmuszało go to do wymyślania własnych rozwiązań, nie miał wszystkiego na tacy. Musiał mieć też pasje i wytrwałość. Przeważnie jak już, nawet czyjąś zagrywkę ściągnął - była ona już jego, żeby ją poznać musiał ją prrzeanalizować dokładnie, jakoś tak ją "rozumiał". Dziś maja ja podaną na tacy, wystarczy być odpowiednuio pracowity. No i słychać całe zastępy młodzianów, którzy z zawrotną prędkością wyrzucają z siebie setki czyichś zagrywek, powtarzając jedna po drugiej, bez wg. mnie zrozumienia ich juz nie tylko zawartości emocjonalnej, ale tez bez zrozumi9enia ich wewnętrznej dynamiki. Wyżej wymienionych to nie do końca dotyczy, ale troche tak. Biegłość techniczna nie powinna już wogóle być jakimkolwiek kryterium, bo cóż to dzisiaj jest? Japońscy nastolatkowie o imionach dźwięczących jak monety na schodach są wielokrotnie bieglejsi od tych uznanych wirtuozów! Widać na YouTube. Właściwie każdy (powyżej pewnego poziomu i w danym gatunku oczywiście) umie już wszystko. A jak nie umie, to lada chwila się nauczy. :)
Nie ma więc znaczenia co kto umie zagrać, raczej co kto gra! Które z tych opanowanych "sztuczek" niosą jakiś przekaz, a które nie. Wg. mnie pisanie o czyjejś wirtuozerii, czy umiejetnościach poważnie już trąci myszką. Przekonany jestem, ze panowie ci i wielu (nie setki - setki tysięcy!) innych jest w stanie grać nawzanem swoje solówki z niewielkim wysiłkiem. I ja juz teraz np. tylko po tym oceniam - trafia do mnie, nie trafia do mnie.

Druga sprawa - Joe Bonamassa, którego naprawdę lubię, choć nie uważam za jakiegoś "mistrza". Jak tak go słucham i czytam o nim, to zauważam u niego jeden poważny brak (oprócz wyglądu). :)
Wydaje mi się, że nie ma on daru pisania chwytliwych riffów! Solówki gra fajne, trafiaja do mnie, kompozycje też OK. Ale te riffy! Przeważnie taki troche toporne, mało naturalne, albo z kolei do bólu sztampowe. Taka troche odwrotność Jacka White, który nawet jak pewnie przypadkiem coś brzdąknie to wychodzi z tego przebojowy riff.
A Joe - niekoniecznie.
Dont you step on my blue suede shoes.
You can do anything but lay off of my blue suede shoes

https://www.facebook.com/Breakmaszyna
Awatar użytkownika
Paweł Stomma
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 3105
Rejestracja: czerwca 9, 2008, 8:52 pm
Lokalizacja: Częstochowa

Postautor: Paweł Stomma » sierpnia 8, 2012, 10:09 am

A jeszcze dwa słowa o różnicy między gitarzystą, a muzykiem. Poparte przykładem. Ostanio słuchałem płyty nagranej przez dwóch moich ulubionych i naprawdę świetnych gitarzystów. Renegade Creation. Mimo wysiłku włoznnego w słuchanie - ogólnie beznadzieja, żeby nie uzyć bardziej dosadniego rosyjskiego słowa.
A Joe - jako gitarzystę cenię go nizej, ale płyta daje się słuchać! I to nieźle sie daje! :)
Dont you step on my blue suede shoes.
You can do anything but lay off of my blue suede shoes

https://www.facebook.com/Breakmaszyna
Awatar użytkownika
Paweł Stomma
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 3105
Rejestracja: czerwca 9, 2008, 8:52 pm
Lokalizacja: Częstochowa

Postautor: rocken » sierpnia 8, 2012, 10:15 am

Wszystkie te "kłótnie" na tym forum toczą się odkąd pamiętam tylko i wyłącznie o to co opisał Paweł i Posener kilka postów wcześniej.
Mnie najbardziej dziwią posty TITO, bo chłop w wielu sprawa pisze fajnie, mądrze i wielu sprawach się z nim zgadzam to jakoś w „wiadomej” sprawie mam wrażenie że trochę sam się "okłamuje" i za cholerę go nie mogę zrozumieć :wink:
"Moja muzyka jest niemodna, wiec nigdy z mody nie wyjdzie" - Mark Knopfler
"Zarówno w życiu, jak i muzyce chodzi przede wszystkim o styl" - Miles Davis
Awatar użytkownika
rocken
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 7673
Rejestracja: września 27, 2008, 11:58 am

Postautor: rocken » sierpnia 8, 2012, 10:24 am

Paweł Stomma pisze:A jeszcze dwa słowa o różnicy między gitarzystą, a muzykiem. Poparte przykładem. Ostanio słuchałem płyty nagranej przez dwóch moich ulubionych i naprawdę świetnych gitarzystów. Renegade Creation.


Niestety taki "urok" tzw. super grup. Po za malymi wyjątkami przeważnie muzyka emocjonalnie "zimna" ot poprostu zawodowe granie przez zawodowych muzyków dobre na imprezy okolicznościowe :) gale, wręczenia nagród, eventy, spotkania w zakładach pracy :lol:
"Moja muzyka jest niemodna, wiec nigdy z mody nie wyjdzie" - Mark Knopfler
"Zarówno w życiu, jak i muzyce chodzi przede wszystkim o styl" - Miles Davis
Awatar użytkownika
rocken
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 7673
Rejestracja: września 27, 2008, 11:58 am

Postautor: TITO » sierpnia 8, 2012, 12:05 pm

rocken pisze:Wszystkie te "kłótnie" na tym forum toczą się odkąd pamiętam tylko i wyłącznie o to co opisał Paweł i Posener kilka postów wcześniej.
Mnie najbardziej dziwią posty TITO, bo chłop w wielu sprawa pisze fajnie, mądrze i wielu sprawach się z nim zgadzam to jakoś w „wiadomej” sprawie mam wrażenie że trochę sam się "okłamuje" i za cholerę go nie mogę zrozumieć :wink:


No to żebyś mnie zrozumiał:

Różnica między japońskim dzieciakiem ogrywającym z zawrotną prędkością skale a Bonamassą jest taka jak między onanizmem a stosunkiem z kobietą. Nieważne co się komu bardziej podoba, co jest lepsze, bo tylko jeden z tych przykładów można nazwać prawdziwą kopulacją. I to jest fakt.
Te japońskie dzieci już nie raz zeszły ze sceny z płaczem nie wiedząc co się stało, bo w domu wychodzi.
Steve Lukather zresztą, wszystkich ich wyzwał na pojedynek, zaprosił do studia bądź na scenę, bo przez nich właśnie popadł w kompleksy i alkoholizm. Jednak się chłopina wyleczył! Bo te dzieciaki po wyłączeniu kompresorów i setek innych cyfrowych gówien, czując powiew wiatru i nieco niższą temperaturę od pokojowej błądzą jak dzieci właśnie!
Ja zgłupiałem na pierwszym koncercie Bonamassy, na którym byłem, mianowicie w Blue Note w Poznaniu. Joe odegrał tam parominutową solówkę identycznie jak na płycie, bez skazy, bez zawahania, bez utraty brzmienia! Mowa o końcowym solo w "Mountain Time" zagranego wówczas jak na "Live from nowhere in particular". Wydawało się niemożliwym odegranie tak długiego popisu nutka w nutkę. A jednak! Mimo, że tego dnia szło zdechnąć w Blue Note a i scena nie za wielka, warunki takie, że wielu by na jego miejscu tylko narzekało!
I co, należy go ganić za to?
Oczywiście rozumiem Rakieta, dla którego blues to od poczatku do końca improwizacja i jemu się to nie spodoba nigdy! Ma prawo tak jak każdy!
Ja Bonamassę cenię, co nie znaczy, że jest dla mnie najlepszy bądź, że nie ma innych równie dobrych! Są! I to dziesiątki!
Bonamassa znalazł swój styl i podąża bardzo szybko tą drogą, którą obrał, może i za szybko, ale prawda jest taka, że wielu bardzo dobrych zawodników zostało już za jego plecami.
Może mu brakuje biedy w dzieciństwie i bawełny przed domem, ale takie czasy! Jednak Japończykiem z całą pewnością nie jest!
Nie ma nic piękniejszego niż gitara...
chyba, że dwie!
Awatar użytkownika
TITO
blueslover
blueslover
 
Posty: 781
Rejestracja: stycznia 26, 2011, 12:51 pm
Lokalizacja: White Plums Town

Postautor: Paweł Stomma » sierpnia 8, 2012, 12:33 pm

TITO pisze: Joe odegrał tam parominutową solówkę identycznie jak na płycie, bez skazy, bez zawahania, bez utraty brzmienia! Mowa o końcowym solo w "Mountain Time" zagranego wówczas jak na "Live from nowhere in particular". Wydawało się niemożliwym odegranie tak długiego popisu nutka w nutkę. A jednak!

Mam nadzieję, że to nie jest prawda i że to tylko młodzieńcza(!) wyobraźnia. Gdyby to była prawda musiałbym zweryfikować swoja opinię o Bonamassie i to mocno na niekorzyść.
Spróbuję sformułować swoje zdanie w kształt pytania:
Twierdzisz, że Joe Bonamassa jest tak beznadziejnym muzykiem, ze w klubie Blue Note w Poznaniu nie miał żadnego pomysłu na zagranie solówki i musiał wracać do swojego sola nagranego jakiś czas temu na płytę? I to odegrał to solo nuta w nutę?
Po co?
To nie lepiej byłoby to solo odtworzyć z nagrania? Też byłoby nuta w nutę! I to ma być niby jego zaleta? :shock:
Dont you step on my blue suede shoes.
You can do anything but lay off of my blue suede shoes

https://www.facebook.com/Breakmaszyna
Awatar użytkownika
Paweł Stomma
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 3105
Rejestracja: czerwca 9, 2008, 8:52 pm
Lokalizacja: Częstochowa

Postautor: rocken » sierpnia 8, 2012, 12:43 pm

TITO pisze: Joe odegrał tam parominutową solówkę identycznie jak na płycie, bez skazy, bez zawahania, bez utraty brzmienia! Mowa o końcowym solo w "Mountain Time" zagranego wówczas jak na "Live from nowhere in particular". Wydawało się niemożliwym odegranie tak długiego popisu nutka w nutkę. A jednak!

Dla mnie to też żadna zaleta tylko wada, na forum przed koncertem J.B. w Kongresowej nie znajdziesz żadnej mojej wypowiedzi na temat J.B. a już na pewno krytycznej, to że jestem po "przeciwnej stronie" niż Ty to właśnie to co zobaczyłem i wysłuchałem na koncercie który dla mnie jest "spektaklem" totalnie nie z mojej bajki i po prostu z wieloma opiniami które pojawiają się na forum po prostu się nie zgadzam.
"Moja muzyka jest niemodna, wiec nigdy z mody nie wyjdzie" - Mark Knopfler
"Zarówno w życiu, jak i muzyce chodzi przede wszystkim o styl" - Miles Davis
Awatar użytkownika
rocken
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 7673
Rejestracja: września 27, 2008, 11:58 am

Postautor: posener » sierpnia 8, 2012, 1:02 pm

Paweł Stomma pisze:Wydaje mi się, że nie ma on daru pisania chwytliwych riffów! Solówki gra fajne, trafiaja do mnie, kompozycje też OK. Ale te riffy! Przeważnie taki troche toporne, mało naturalne, albo z kolei do bólu sztampowe.


I znowu wracamy do powodu mojej prowokacji. Rzeczywiście, chyba takiego daru nie ma - w tym sensie, że wylatują mu te riffy jak z rękawa. Tym bardziej według mnie potrzebuje czasu, aby wymyślić coś porządnego. I myślę, że dałby radę, bo przecież jak przelecisz przez wszystkie płyty, to znajdzie się trochę porządnych riffów. Cały czas twierdzę, że zbyt intensywnie działa - reszta to pochodna. Trochę te kwestie komercyjne zdominowały jego karierę w ostatnich latach, tak sadzę. Ale jak się chce np. mieć 4 Bursty '59, to bez kasy się nie da.
Awatar użytkownika
posener
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 6913
Rejestracja: listopada 17, 2008, 7:51 pm

Postautor: posener » sierpnia 8, 2012, 1:39 pm

TITO pisze:Bonamassa znalazł swój styl i podąża bardzo szybko tą drogą, którą obrał, może i za szybko, ale prawda jest taka, że wielu bardzo dobrych zawodników zostało już za jego plecami.


Wiesz, ale to nie są wyścigi. Mówimy już o takiej lidze, że liczy się SZTUKA. Bo tak naprawdę na końcu liczy się sztuka, a nie kto kogo wyprzedził i ile płyt sprzedał. Ja mam od dawna taką teorię zupełnie przeciwną do spiskowej, która mówi, że ktoś jest wielki tylko mu sprzętu brakuje, świty itp. I w zasadzie wiele lat temu stwierdziłem, że giganci tego biznesu nie zostali nimi przypadkowo. Mam to szczęście, że bardzo wielu z nich zdołałem już zobaczyć na żywo i każdy taki występ utwierdzał mnie, ze moja teoria jest słuszna. Jak każdy miewali gorsze i lepsze okresy w karierze, ale każdy z nich zostawi po sobie kawał SZTUKI.
I zeby JB zaliczyć do tej ligi czekam własnie na to.
Awatar użytkownika
posener
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 6913
Rejestracja: listopada 17, 2008, 7:51 pm

Postautor: TITO » sierpnia 8, 2012, 2:09 pm

Paweł Stomma pisze:
TITO pisze: Joe odegrał tam parominutową solówkę identycznie jak na płycie, bez skazy, bez zawahania, bez utraty brzmienia! Mowa o końcowym solo w "Mountain Time" zagranego wówczas jak na "Live from nowhere in particular". Wydawało się niemożliwym odegranie tak długiego popisu nutka w nutkę. A jednak!

To nie lepiej byłoby to solo odtworzyć z nagrania? Też byłoby nuta w nutę! I to ma być niby jego zaleta? :shock:


Może Ty Pawle wolisz koncerty z playbacku ja wolę zobaczyć i usłyszeć realne wykonanie materiału!

Drugie pytanie, odpowiedź:
Tak!
W tym wypadku zdecydowanie tak, bo osobiście byłbym zawiedzony gdyby zaraz po nagraniu płyty na koncercie ją promującym Joe pozwolił sobie na jakieś improwizacje w "miejscach strategicznych". To moje zdanie, każdy ma prawo do swojego!
Z czasem wręcz należy urozmaicać takie solówki. Przykład to Django już zupełnie inaczej grane niż na You & Me.
Al Di Meola dlatego nie nagra już żadnej płyty z Paco de Lucią gdyż ten nie zna nut a nie jest w stanie nauczuć się całego kawłka na pamięć tylko maksimalnie 15 sekundowy fragment. Czyli są muzycy, którzy oprócz improwizacji cenią sobie też wierne opracowanie kawałka! Dlatego napisałem wcześnie, że utwory J.B. są dopracowane.
Oczywiście można wejść do studia na waleta i zagrać cokolwiek a potem się tego wszystkiego nauczyć (tak mówi Mayer o powstawaniu swoich płyt), można też się tego nie uczyć i za każdym razem grać inaczej - tylko, że to właśnie jest wg. mnie najprostsze, tzw. pójście na łatwiznę!
Nie ma nic piękniejszego niż gitara...
chyba, że dwie!
Awatar użytkownika
TITO
blueslover
blueslover
 
Posty: 781
Rejestracja: stycznia 26, 2011, 12:51 pm
Lokalizacja: White Plums Town

Postautor: rocken » sierpnia 8, 2012, 2:13 pm

Czyli J.B. to współczesny Jan Sebastian Bach a jego muzyka to nie blues-rock a muzyka klasyczna, to wyjaśnia dlaczego tak nie przepadam za Joe.
"Moja muzyka jest niemodna, wiec nigdy z mody nie wyjdzie" - Mark Knopfler
"Zarówno w życiu, jak i muzyce chodzi przede wszystkim o styl" - Miles Davis
Awatar użytkownika
rocken
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 7673
Rejestracja: września 27, 2008, 11:58 am

Postautor: Paweł Stomma » sierpnia 8, 2012, 2:29 pm

TITO pisze:Może Ty Pawle wolisz koncerty z playbacku ja wolę zobaczyć i usłyszeć realne wykonanie materiału!-(...) tylko, że to właśnie jest wg. mnie najprostsze, tzw. pójście na łatwiznę!

Pójście na łatwizną nie jest żadnym argumentem, bo przecież chodzi przde wszystkimo efekt artystyczny. Jak wolisz odtważaną "nuta w nutę" solówkę i uważasz to za zaletę - Twoja sprawa.
Dla mnie to taka piramidalna bzdura, że szkoda słów.Nie, nie wolę koncertów z playbacku, ale odgrywanie solówki "nuta w nutę" dla mnie własciwie niczym się od tego playbacku nie różni. I to jeszcze swojej własnej solówki!
Ale - co kto woli. Jak już pisałem, wogóle w to nie wierzę.
Jasne, że są jakieś rzeczy np. wyimprowizowane, które się pamięta i powtarza potem, w zależności od nastroju. Są też kluczowe momenty, które mogą być wyimprowizowane, a mogą skomponowane, które w określonych momentach sola spełniają ważną funkcję, one raczej powinny być na swoim miejscu. Słychać to u Page'a np. gdy sie porówna koncertowe i studyjne wersje Schodów, czy Rock and rolla. Ale cała reszta, budowanie napięcia itp. to przecież szkoda wysiłku, zeby czegoś takiego się uczyć, kiedy można być może zagrać to sto razy lepiej! Po co odbierać sobie taką możliwość? A jak dużo też zależy od publiczności, klimatu miejsca, nastroju solisty. Są rzeczy, które możesz zagrać tylko w określonych warunkach. NIepowtarzalne. I co, będąc maksymalnie wqrwiony masz grać jak kiedyś, gdy byłeś zakochany? Przykład trochę trywialny, ale zależy mi, żeby był zrozumiany.
Po cóż mam iść na koncert, żeby usłyszeć graną "nuta w nutę" płytę? To wolę sobie ją puścić!
Ja uważam JB za większej klasy muzyka, naturalnie grającego, a nie na poziomie szkółki gitarowej odtwarzającego wyuczone frazy. Tak go odbieram.
Czyżbym się mylił?
Dont you step on my blue suede shoes.
You can do anything but lay off of my blue suede shoes

https://www.facebook.com/Breakmaszyna
Awatar użytkownika
Paweł Stomma
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 3105
Rejestracja: czerwca 9, 2008, 8:52 pm
Lokalizacja: Częstochowa

Postautor: TITO » sierpnia 8, 2012, 2:29 pm

rocken pisze:Czyli J.B. to współczesny Jan Sebastian Bach a jego muzyka to nie blues-rock a muzyka klasyczna, to wyjaśnia dlaczego tak nie przepadam za Joe.


Oj Rocken!
Wiesz, że nie!
Ty nie lubisz ja lubię i piszę za co!
Nie jestem fanatykiem takim jak Jagode, który dał już na forum popisy uwielbienia. Czytając moje posty uważnie, zapewne wiesz, że najbardziej lubię "brudne" granie w stylu Gordie Grady Johnson, Peter Parcek itp.
Bonamassa ma jednak u mnie wysoko! Dodam też, że ma wysoko u wielu zawodowych muzyków z pierwszej ligi światowej. Czytam różne wywiady i często jest gość wskazywany jako pretendent do panteonu.
Facet wybrał sobie gitarę za swoje manitou jak jeszcze raczkował. Ćwiczy jak oszalały, daje 200 koncertów rocznie a Wy w tym widzicie pozerstwo!
Ostatnio zmieniony sierpnia 8, 2012, 2:36 pm przez TITO, łącznie zmieniany 1 raz
Nie ma nic piękniejszego niż gitara...
chyba, że dwie!
Awatar użytkownika
TITO
blueslover
blueslover
 
Posty: 781
Rejestracja: stycznia 26, 2011, 12:51 pm
Lokalizacja: White Plums Town

Postautor: TITO » sierpnia 8, 2012, 2:35 pm

Paweł Stomma pisze:Ja uważam JB za większej klasy muzyka, naturalnie grającego, a nie na poziomie szkółki gitarowej odtwarzającego wyuczone frazy. Tak go odbieram.
Czyżbym się mylił?


Ja też!
Nie rozumiemy się, ale nie chcę tego ciągnąć.

p.s.
Ale pójść na koncert Faith No More aby w utworze Easy usłyszeć inną niż orginalna solówkę to lepiej w ogóle nie iść!
Nie ma nic piękniejszego niż gitara...
chyba, że dwie!
Awatar użytkownika
TITO
blueslover
blueslover
 
Posty: 781
Rejestracja: stycznia 26, 2011, 12:51 pm
Lokalizacja: White Plums Town

Postautor: posener » sierpnia 8, 2012, 2:46 pm

TITO pisze:Ćwiczy jak oszalały, daje 200 koncertów rocznie a Wy w tym widzicie pozerstwo!


Tito, czy w całym tym wątku ktoś tak stwierdził? Problem w dyskusji zaczyna się wtedy gdy ktoś zaczyna polemizować ze stwierdzeniami, które nie padły. Pewne kwestie dotyczące JB są poza powazną dyskusją.
Awatar użytkownika
posener
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 6913
Rejestracja: listopada 17, 2008, 7:51 pm

Postautor: TITO » sierpnia 8, 2012, 2:58 pm

posener pisze:
TITO pisze:Ćwiczy jak oszalały, daje 200 koncertów rocznie a Wy w tym widzicie pozerstwo!


Tito, czy w całym tym wątku ktoś tak stwierdził? Problem w dyskusji zaczyna się wtedy gdy ktoś zaczyna polemizować ze stwierdzeniami, które nie padły. Pewne kwestie dotyczące JB są poza powazną dyskusją.


Spoko!
Może coś wyolbrzymiłem!
To dlatego, że fajny temat do dyskusji. Osobny, a nie jak do tej pory przy okazji czegoś tam!
Na dziś kończę!
Nie ma nic piękniejszego niż gitara...
chyba, że dwie!
Awatar użytkownika
TITO
blueslover
blueslover
 
Posty: 781
Rejestracja: stycznia 26, 2011, 12:51 pm
Lokalizacja: White Plums Town

Postautor: posener » sierpnia 8, 2012, 3:03 pm

TITO pisze:To dlatego, że fajny temat do dyskusji. Osobny, a nie jak do tej pory przy okazji czegoś tam!
Na dziś kończę!


Taki był mój zamiar aby pogadać o problemie, a nie naparzać się czy JB jest grajkiem skalowym, czy nie.
Awatar użytkownika
posener
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 6913
Rejestracja: listopada 17, 2008, 7:51 pm

Postautor: Dziadek Władek » sierpnia 8, 2012, 7:25 pm

A mnie trochę dziwi, dlaczego jeszcze nie powstał wątek monograficzny Bonamassy w zakładce Na jeden temat... :? :roll:
Władek Pękała
" - Blues?... Jest tam, gdzie go słyszysz..."
Awatar użytkownika
Dziadek Władek
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 18532
Rejestracja: listopada 24, 2009, 10:48 am
Lokalizacja: Częstochowa

Postautor: posener » sierpnia 8, 2012, 7:41 pm

Ciężko byłoby uporządkować dyskusję :)
Awatar użytkownika
posener
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 6913
Rejestracja: listopada 17, 2008, 7:51 pm

Postautor: Dziadek Władek » sierpnia 8, 2012, 7:48 pm

A po co porządkować? Wystarczy, żeby w miarę trzymać się konkretów i wymieniać poglądy zachowując minimum kindersztuby :)
Władek Pękała
" - Blues?... Jest tam, gdzie go słyszysz..."
Awatar użytkownika
Dziadek Władek
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 18532
Rejestracja: listopada 24, 2009, 10:48 am
Lokalizacja: Częstochowa

Postautor: posener » sierpnia 8, 2012, 7:51 pm

Można zrobić eksperyment, ale ja aż takim fanem nie jestem, aby założyć taki wątek. Na pewno są na forum osoby odpowiedniejsze.
Awatar użytkownika
posener
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 6913
Rejestracja: listopada 17, 2008, 7:51 pm

Re: J.Bonamassa - "Less Means Better"

Postautor: Mean Machine » sierpnia 22, 2012, 11:48 am

posener pisze:"Less Means Better"
Może trochę nie w porę wyjeżdżam z tym tematem, ponieważ główny rycerz JB na tym forum i potencjalny ostry adwersarz aktualnie przymusowo ćwiczy wstrzemięźliwość w wyrażaniu emocji na forum


Jeżeli to o mnie, to po pierwsze:
1. Nie obrażam się, pomimo iż sarkazm czuć tu na milę. Nie jest tajemnicą moje fanatyczne uwielbienie dla muzyki Joe'go :-) i takie określenie odbieram jako komplement.
2. Nigdy specjalnie nie ćwiczyłem wstrzemięźliwości, chyba że alkoholową. Bez większych sukcesów zresztą.

Tak w ogóle, gdybym sobie ułożył listę z tych dwóch płyt które Kolega był uprzejmy wskazać ,to pokrywałaby się ona w sporej części z powyższą.
Wyjąłbym z niej jednakowoż kawałki:

5. Prisoner
11. Too Much Ain't Enough Love

Szczególnie ten pierwszy, gdyż notorycznie nie znoszę ballad, w dodatku ten cały prisoner jest przesłodzony do orzygania się.
Ale reszta - spoko.

Tak że widzisz, nie ma o co kruszyć kopii... :-)
Awatar użytkownika
Mean Machine
blueslover
blueslover
 
Posty: 472
Rejestracja: stycznia 18, 2011, 3:07 pm
Lokalizacja: Poznań

Postautor: Mean Machine » sierpnia 22, 2012, 11:58 am

Rock-A-Billy pisze: Dwie ostatnie płyty są bardzo dobre, a ludzi którzy twierdzą inaczej spotkałem jak do tej pory tylko na tym forum, co mówi samo za siebie :)


No właśnie nie jestem pewny.
Ostatnia płyta na tle poprzedniej wypada jakby spójniej, zarówno brzmieniowo jak i kompozycyjnie. Bo Dust Bowl, to mam wrażenie że mogło by się nazywać "Bonamassa and friends". Dużo tam wszystkiego i brzmi to trochę jak odrzuty z innych sesji. Oczywiście Joe twierdzi że tak nie było i pewnie mówi prawdę, tym niemniej jest tam troche pstrokato, choć przyznaję że kawałki same w sobie, rozpatrywane pojedynczo - są jak najbardziejsze.
Awatar użytkownika
Mean Machine
blueslover
blueslover
 
Posty: 472
Rejestracja: stycznia 18, 2011, 3:07 pm
Lokalizacja: Poznań

PoprzedniaNastępna

nowoczesne kuchnie tarnowskie góry piekary śląskie będzin świętochłowice zawiercie knurów mikołów czeladź myszków czerwionka leszczyny lubliniec łaziska górne bieruń

Wróć do Wasze recenzje płyt

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 223 gości

cron