Deep Purple In Rock

Chcecie podzielić się z innymi Waszymi odczuciami co do nowej lub ulubionej przez Was płyty? Oto miejsce dla Was!

Moderator: mods

Co sadzisz o tej recenzji?

Super! Tak trzymać! Czekam na kolejną recenzję!
2
33%
Nie jest zle. Beda z Ciebie ludzie! Masz potencjal.
3
50%
Chyba ci sie w domu nudzi. Nie masz co robic leniu? Do nauki! Sie mu recenzji zachcialo!!!
1
17%
Ja to bym zjadl batona...
0
Brak głosów
 
Liczba głosów : 6

Deep Purple In Rock

Postautor: Holy Diver » kwietnia 7, 2011, 7:51 pm

Ahoj!
Postanowiłem zrecenzować jedną z moich ulubionych płyt :) .

Obrazek

Mamy rok 1970. Początek dekady Gierka, złote late amerykańskiej demokracji,
czasy gdy nikt nie słyszał o internecie i dziewczyny w przedziale wiekowym
11-16 lat nie chciały być $łit@śne. Wtedy to na bulwarach zachodnich miast
królowały takie auta http://www.tqhq.ee/img/70boss302.jpg
a muzyka miała się równie dobrze :) . Wtedy to właśnie ukazał się
krążek, o którym napiszę co, nieco .

Muzycy
- Ian Gillan - wokal, harmonijka (niestety na tej płycie nic nie zagrał :( )
- Ritchie Blackmore - gitara
- Jon Lord - instrumenty klawiszowe, organy
- Roger Glover - gitara basowa
- Ian Paice - perkusja

Lista utworów
1. Speed King
2. Bloodsucker
3. Child in Time
4. Flight of the Rat
5. Into the Fire
6. Living Wreck
7. Hard Lovin' Man
Tylko siedem utworów. Za to jakich!

Recenzja właściwa

Cóż mogę napisać o płycie, o której napisano już prawie wszystko? Dla fanów rocka to prawdziwy elementarz. Coś jak ,,Ala ma kota" dla przedszkolaków :D.
Speed King - początek chaotyczny jak wykłady mojego pana od fizyki, Ritchie maltretuje swoją gitarę, wchodzi Lord ze spokojnymi "kościelnymi" organami i zaczyna się. Ian drze się jak nieboskie stworzenie, czyli to co tygryski lubią najbardziej ;). Trudno uwierzyć, że ten sam zespół 3 lata wcześniej nagrał "One More Rainy Day", które było ostre niczym piosenki oazowe ; dynamiczny czadowy numer z wyciszeniami przy solówkach. Co za początek!!!
Bloodsucker - Heavy metal w najczystszej postaci! Jazda trwa nadal, chłopaki nie tracą dynamiki;
Child in Time - dla mnie najlepszy utwór w historii (no może po za Stairway to Heaven ;) ) spokojny, jakże melodyjny początek. Gillan zaczyna śpiewać tajemniczy tekst. Tępo wzrasta. Histeryczny wrzask (co za głos!), Długa instrumentalna galopada. Stop! Powrót do początkowego motywu i na zakończenie jedna wielka muzyczna konwulsja. Cud, miód, orzeszki! Nieco banalnie to napisałem :P
Flight of the Rat -
aż chce się odlecieć z tymi szczurami ;). Jeden z najlepszych riffów na tej płycie (inna sprawa, że tu nie ma ZŁYCH riffów!), jeden z tych utworów, które zapamiętuje się od pierwszego przesłuchania, bębny pana Paica wydają się eksplodować, powstaje pytanie: ile oni jeszcze tak mogą???
Into the Fire -riff, którego nie powstydził by się Tony Iommi z Blach Sabbath. Aczkolwiek na mnie ten kawałek nie zrobił tak piorunującego wrażenia jak inne na tej płycie.
Living wreck - bardo fajny numer. Melodyjny riff, ciekawy tekst i to wejście Jona Lorda
Hard Lovin' Man - ostatni numer, galopujący rytm, cały czas chłopaki nie opuszczają, końcówka utworu to jakby powrót do początku płyty (cholerne Deja vu) :D Znowu chaos, pozornie bezsensowne dźwięki, wybuch!.
KONIEC.
Najlepsze 44 minuty w historii rocka dobiegły końca. Pozostaje tylko odtworzyć płytę ponownie i przeżyć to jeszcze raz!
Ocena (w skali 1-10): 11,5

PS. Zachęcam do pisania własnych recenzji. Ustosunkujcie się do moich wypocin.

A na koniec bonus!!!
http://www.deep-purple.net/grollywood/i ... -cover.jpg :P

To taki głupi żarcik. Na powagę przyjdzie jeszcze czas :) .
Z góry przepraszam, jeśli był już taki temat.
Ostatnio zmieniony grudnia 9, 2012, 9:50 pm przez Holy Diver, łącznie zmieniany 5 razy
Awatar użytkownika
Holy Diver
bluesmaniak
bluesmaniak
 
Posty: 153
Rejestracja: stycznia 16, 2011, 5:18 pm

Postautor: posener » kwietnia 7, 2011, 8:28 pm

Cieszę się, że kolejne pokolenia odkrywają potęgę muzyki lat siedemdziesiątych. Wtedy klasyfikowałem Deep Purple tylko troszeczkę niżej niż Led Zeppelin, a byłem zwariowanym fanem obu kapel. Po ponad 30 latach do Purpli pozostał sentyment, a muzyka Zepów urosła do nieba.
Awatar użytkownika
posener
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 6913
Rejestracja: listopada 17, 2008, 7:51 pm

Postautor: kazek » kwietnia 7, 2011, 9:11 pm

Świetna płyta chociaz lepsza ...ostatnia Bonamassy :mrgreen:
Awatar użytkownika
kazek
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 2825
Rejestracja: lipca 13, 2007, 9:13 pm
Lokalizacja: wola batorska/niepołomice/małopolska

Postautor: Paweł Stomma » kwietnia 7, 2011, 9:36 pm

Trudno mówić nawet, czy to dobra płyta. To tak, jakby mówić, że Mozart fajne kawałki pisał!
Ja to jestem fanem Blackmore'a.
Generalnie nie jest to zbyt miły facet, raczej wredny s..syn. Ale gra świetnie i to dokładnie w taki sposób, jaki jest. Ostro, agresywnie i tak trochę "napieprza" tymi zagrywkami. Jakby bił! Pamiętam, byłem na koncercie w Zabrzu, dawno. Stał z boku, z zacieta miną i łypał spode łba na innych z kapeli.
I tak też grał! Dla mnie - bomba.:)
Mam tez troche wrażenie, że z prób skopiowania jego stylu gry powstało zjawisko zwane New Wave Of British Heavy Metal!
Dont you step on my blue suede shoes.
You can do anything but lay off of my blue suede shoes

https://www.facebook.com/Breakmaszyna
Awatar użytkownika
Paweł Stomma
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 3105
Rejestracja: czerwca 9, 2008, 8:52 pm
Lokalizacja: Częstochowa

Postautor: Holy Diver » kwietnia 7, 2011, 9:46 pm

Fakt, Joe nagrał bardzo fajną płytę, ale myślę, że trudno porównywać oba dzieła. Tak generalnie (wbrew powszechnej opinii) Banas to nie jest ich najnowszy krążek. Rapture of The Deep się zwie ich dzieło z 2007 bodajże, a panowie mimo starszego wieku odgrażają się, że będą grali do ostatniego tchu. I chwała im za to! Byłem na ich koncercie i zażyłem potężna dawkę pozytywnej energii :D .
Pozdrawiam
Ostatnio zmieniony października 19, 2011, 4:29 pm przez Holy Diver, łącznie zmieniany 2 razy
Awatar użytkownika
Holy Diver
bluesmaniak
bluesmaniak
 
Posty: 153
Rejestracja: stycznia 16, 2011, 5:18 pm

Postautor: Holy Diver » kwietnia 7, 2011, 10:03 pm

Ja osobiście bardzo lubię NWOBH są tam bardzo dobre kapele jak choćby Iron Maiden, czy Mötorhead :) .
A tak zmieniając temat być może przyczyną tego, że Ian i Blackmore nie mogli że sobą wytrzymać pod koniec '74 była kolosalna różnica charakterów. Gillan podobno zawsze był typem wesołka, skorego do żartów nawet w najbardziej opłakanej sytuacji.
Rock 'N' Roll Ain't Noise Pollution!
Awatar użytkownika
Holy Diver
bluesmaniak
bluesmaniak
 
Posty: 153
Rejestracja: stycznia 16, 2011, 5:18 pm

Postautor: Marek-Browarek6 » kwietnia 7, 2011, 10:18 pm

kazek pisze:Świetna płyta chociaz lepsza ...ostatnia Bonamassy :mrgreen:


Dla mnie jedyna płyta na bezludną wyspę -oczywiście gdybym musiał wybierać te jedyną - w tym przypadku odstaja wszyscy z Led Zeppelin , Jethro Tull , Wishbone Ash , Black Sabbath , Allman Brothers , Lynyrd Skynyrd i pozostałymi znakomitosciami. Duga w kolejnosci (tuż za pierwszą) to King Crimson - In The Court of the Crimson King.
Nawet ulubiony Joe Bonamassa w tym przypadku nie ma szans!!! :D
Marek-Browarek6
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 1816
Rejestracja: października 22, 2005, 5:51 am
Lokalizacja: Warszawa

Postautor: RafałS » kwietnia 8, 2011, 8:42 am

posener pisze:Po ponad 30 latach do Purpli pozostał sentyment, a muzyka Zepów urosła do nieba.


Słuchając starych nagrań Purpli i Zepów dochodzę do dwniosku, że u Planta szczyt technicznych możliwości pokrył się z ogromną dojrzałością interpretacji, którą osiągnął zaskakująco wcześnie. Wydaje mi się, że to się bardzo rzadko zdarza. A Gillan (którego uwielbiam) śpiewał dla mnie najciekawiej wtedy, kiedy tego głosu było już troszkę mniej. W zasadzie dopiero na "Perfect Strangers" usłyszałem, że potrafi naprawdę interesująco podać tekst i różnicować swój śpiew. Wcześniej imponował barwą i skalą, ale trochę jednowymiarowe to momentami było, jakby czasem brakowało mu pomysłu, co zrobić z tym fenomenalnym wokalem, który posiadał.

Purple bardzo długo byl dla mnie rockową grupą numer jeden i właściwie nikt konkretny ich w moich uszach nigdy nie zdetronizował, raczej trochę się to rozmyło i dziś już nie mam jednoznacznie ulubionej kapeli. Gillan, Blackmore i Lord pozostają w gronie moich ulubieńców w swoich kategoriach, lubię też sekcję Glover - Paice, która nawiasem mówiąc moim zdaniem odzyskała groove po przyjściu Morse'a. Morse'a i Aireya też lubię, ale czas pokazał, że choć to znakomici instrumentaliści, to nie mają takiego potencjału kompozytorskiego, jak Blackmore i Lord.

Skład z "In Rock" jest ponadczasowy. Słuchając ich, często myślę, że w historię rocka, jak w żaden inny gatunek wpisana jest niedoskonałość, że tylko raz na jakiś czas właściwej grupie ludzi udaje się zejść razem, zagra chemia między nimi, wysoka forma wykonawcza pokryje się z formą kompozytorską i powstanie arcydzieło. I że nawet tym największym udaje się trafić tę kombinację niezbędnych warunków tylko kilka razy w karierze, czasem tylko raz. W przypadku Purpli te indywidualne szczyty poszczególnych muzyków nigdy się chyba tak do końca nie zeszły. Nawet "Made in Japan" ma skazę - Gillan miał wtedy problemy z gardłem i krytycznie ocenia swój występ. W tym sensie, przy całym swoim uwielbieniu patrzę na Deep Purple jako na grupę w pewien sposób niespełnioną z powodu konfliktów, dłuższej przerwy i częstych zmian personalnych. Jak na swój ogromny potencjał, za mało nagrali albumów naprawdę wybitnych. Na szczęście "In Rock" jest jednym z nich.
Awatar użytkownika
RafałS
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 6455
Rejestracja: lutego 2, 2007, 12:05 pm

Postautor: posener » kwietnia 8, 2011, 12:54 pm

Przy okazji informuję, iż w jakimś wywiadzie ze S.Morse'm wyczytałem, iż panowie szykują się do wejścia do studia.
Awatar użytkownika
posener
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 6913
Rejestracja: listopada 17, 2008, 7:51 pm

Postautor: Holy Diver » kwietnia 8, 2011, 2:37 pm

Swoją aktywnością w tym temacie zachęciliście mnie do zrobienia kolejnej
recenzji :D . Kolejne będzie Back in Black!
Rock 'N' Roll Ain't Noise Pollution!
Awatar użytkownika
Holy Diver
bluesmaniak
bluesmaniak
 
Posty: 153
Rejestracja: stycznia 16, 2011, 5:18 pm

Postautor: posener » kwietnia 8, 2011, 2:40 pm

PaskinS1994 pisze:Swoją aktywnością w tym temacie zachęciliście mnie do zrobienia kolejnej
recenzji :D . Kolejne będzie Back in Black!

Z chęcią zapoznamy się z tą płytą :D
Awatar użytkownika
posener
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 6913
Rejestracja: listopada 17, 2008, 7:51 pm

Postautor: Paweł Budzyński » kwietnia 8, 2011, 3:59 pm

PaskinS1994 pisze:Ja osobiście bardzo lubię NWOBH są tam bardzo dobre kapele jak choćby Iron Maiden, czy Mötorhead :)


Ja ze swojej strony mogę polecić płytę "Shock Tactics" Samsona z Bruce'em w roli wokalisty (moim zdaniem w apogeum formy), czy Tygers of Pan Tang:

http://www.youtube.com/watch?v=xd-q6xIUMjg

Co do NWOBHM i Motorheada to nigdy nie przepadałem za wrzucaniem ich do tego wora (podobnie jak Judas Priest, którzy grali wcześniej), bo uważam, że to kontynuacja rock' n rolla, a nie tak jak w przypadku innych kapel nawiązania do rocka 70' (co zauważył Paweł S.). Widać to zresztą po dalszych dziejach kapel - Motorhead niezmiennie Sex, Drugs & Rock n roll, a pozostali... no cóż, próby wirtuozerii i dziesięciominutowych hymnów - chociaż wiem, że to teoria bardzo ogólna i są wyjątki. Można by pisać o tym wiekami.


Ps. Co do Maidenów, to uważam, że najciekawsi byli właśnie w czasach NWOBHM, z Di Anno na wokalu, bo tylko wtedy było to świeże (pachniało nawet panującą wokół punkową atmosferą zakątków Londynu)
Paweł Budzyński
bluesHealer
bluesHealer
 
Posty: 910
Rejestracja: lipca 17, 2008, 11:53 am

Postautor: Holy Diver » kwietnia 8, 2011, 4:56 pm

Rzecz gustu. Ja sobie bardzo cenię The Number of the Beast, Powerslave
i Fear of the Dark. A co do Motorhead to masz rację. Nawet kiedyś Lemmy
powiedział, że da w mordę temu, który nazwie ich zespołem metalowym :lol: . Już nie mogę czuć się bezpieczny :P
PS. Pawele, dzięki Tobie poznałem świetny zespół (mowa o Tygers of Pan Tang ).
Pozdrawiam
Awatar użytkownika
Holy Diver
bluesmaniak
bluesmaniak
 
Posty: 153
Rejestracja: stycznia 16, 2011, 5:18 pm

Postautor: Paweł Budzyński » kwietnia 8, 2011, 10:49 pm

PaskinS1994 pisze:Rzecz gustu. Ja sobie bardzo cenię The Number of the Beast, Powerslave
i Fear of the Dark. A co do Motorhead to masz rację. Nawet kiedyś Lemmy
powiedział, że da w mordę temu, który nazwie ich zespołem metalowym :lol: . Już nie mogę czuć się bezpieczny :P
PS. Pawele, dzięki Tobie poznałem świetny zespół (mowa o Tygers of Pan Tang ).
Pozdrawiam


Ja akurat nigdy nie byłem w stanie przesłuchać w całości większości płyt Iron Maiden ((poza pierwszymi 2. i 7th son, x factor itp.)
Chociaż powtórzę, że najbardziej lubię pierwsze dwie płyty IM i najlepszy koncert (byłem na kilku IM) to Paul Di Anno. A co do Motorheada, to czekam aż zagrają gdzieś w małym klubie, bo wg mnie (widziałem ich w Stodole i w plenerze) na dużych scenach tracą sporo - podobnie jak (wracając do profilu forum) postacie pokroju Claptona itd.
Lubię jednak taki kontakt face to face, a nie rozkręcić się na full dla kilkudziesięciu tysięcy ludzi, zagrać i do widzenia.

Co do NWOBHM, to kiedyś siedziało się w tym, zapraszam na priv, to jeśli przypomnę sobie, to podam kilka kapel - nie mówię, że na tyle ciekawych co występujące tu na forum, bluesowe, ale na pewno bardzo energetyczne i świeże (jak na początek lat 80').


Swoją drogą, zawsze byłem wielkim miłośnikiem DP, ale powiem szczerze, że do "In Rock" dorosłem dopiero po poznaniu w pełni Made In Japan, Machine Head...

Ktoś wspomniał tu o "Rapture Of The Deep". Płyta nie podchodzi mi specjalnie, dla mnie Deep Purple 90'/2000 to jednak "Bananas" - kwintesencja stylu - chciałbym tak w wieku ca. 60 siedzieć na Ibizie, popalać conieco i nagrywać takie luzackie, bananowe płyty ;)
Paweł Budzyński
bluesHealer
bluesHealer
 
Posty: 910
Rejestracja: lipca 17, 2008, 11:53 am

Postautor: Marek-Browarek6 » kwietnia 8, 2011, 11:17 pm

posener pisze:Przy okazji informuję, iż w jakimś wywiadzie ze S.Morse'm wyczytałem, iż panowie szykują się do wejścia do studia.


Panowie podobno zarejestrowali (chyba) 9 numerów a jeszcze mają dopracować bodaj 5 kolejnych. I z tego wybiorą 10 utworów na nową płytę. A nic nie mówią co z tymi odrzutami. Ciężka próba dla fanów , którzy chcą mieć wszystko...
Marek-Browarek6
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 1816
Rejestracja: października 22, 2005, 5:51 am
Lokalizacja: Warszawa

Postautor: RafałS » kwietnia 9, 2011, 6:07 am

Paweł Budzyński pisze:Ktoś wspomniał tu o "Rapture Of The Deep". Płyta nie podchodzi mi specjalnie, dla mnie Deep Purple 90'/2000 to jednak "Bananas" - kwintesencja stylu - chciałbym tak w wieku ca. 60 siedzieć na Ibizie, popalać conieco i nagrywać takie luzackie, bananowe płyty ;)


"Bananas" choć luzacka pozostaje mocno rockowa, przynajmniej w szybkich numerach. Na "Rapture Of The Deep" klasycznego hardrocka jest mało, a Morse schodzi chwilami na drugi plan. Za to klawisze brzmią tam pięknie i funkowe numery nieźle bujają. Mi ta nowa stylistyka pasuje, ale rozumiem tych, którzy tęsknią za ostrym gitarowym przyłożeniem. To wciąż świetna grupa, ale zdecydowanie inna, a coraz mniejsze możliwości wokalne Gillana ograniczają ich od strony kompozytorskiej. O udanym powrocie czysto hardrockowego DP nie ma co marzyć, bo nie miałby kto tych hardrockowych numerów śpiewać. Bluesujące ballady + funk-rockowe kawałki z rapowankami Gillana i krótkimi, podszytymi bluesem jamami - tych foremek będą się już trzymać do końca.
Awatar użytkownika
RafałS
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 6455
Rejestracja: lutego 2, 2007, 12:05 pm

Postautor: Paweł Stomma » kwietnia 9, 2011, 9:53 am

Mnie się za to na Rapture naprawdę podoba wokal Gillana. Własciwie, jak tej płyty słuchałem, to głównie dla niego. Oczywiście mozliwości nie te, ale barwa i umiejętność wytworzenia klimatu wspaniała. Ograniczenia zdają sie mu naprawdę służyć. A Bananas jednym uchem wleciała, drugim - wyleciała. Może dlatego, ze za Morsem nie przepadam? Mimo, ze przestał sie golić, po Blackmorze, zawsze mam wrażenie, że przyszedł z jakiegos boysbandu. :)

PS
Jeszcze, co do Gillana. Nagrania tak tego nie oddaja, a i koncerty video też nie bardzo. Ale z występu na żywo zapamiętałem jakąś jego nieprawdopodobną charyzmę. Jak znalazł sie na scenie, to był tak jakoś niesamowicie "magnetyczny", że właściwie nie miało znaczenia, co zaśpiewa. Ludzie "jedli mu z ręki". Ja (mimmo wybujałego krytycyzmu) też! :)
Dawno go nie widziałem, ciekawe, czy mu to zostało?
Dont you step on my blue suede shoes.
You can do anything but lay off of my blue suede shoes

https://www.facebook.com/Breakmaszyna
Awatar użytkownika
Paweł Stomma
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 3105
Rejestracja: czerwca 9, 2008, 8:52 pm
Lokalizacja: Częstochowa

Postautor: posener » kwietnia 10, 2011, 9:52 am

Czyżby popularność tych wspominków oznaczała, że obecnie mało się dzieje? Przyznam, że gdy to piszę, to w szufladzie odtwarzacza kręci się "Shake Your Money Maker" Black Crowes. Znakomita płyta, która jest jednym z niezliczonym przykładów, że bez zadęcia i bombastycznego klimatu można zagrać prawdziwego, rasowego rock'n'rolla. A poza tym wszędzie gdzie pojawia się Steve Gorman jest klasyczna, rockowa jazda. Wspaniały drummer. Kogoś takiego potrzebuje Bonamassa.
Awatar użytkownika
posener
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 6913
Rejestracja: listopada 17, 2008, 7:51 pm

Postautor: Rock-A-Billy » kwietnia 10, 2011, 11:28 am

posener pisze:Czyżby popularność tych wspominków oznaczała, że obecnie mało się dzieje? Przyznam, że gdy to piszę, to w szufladzie odtwarzacza kręci się "Shake Your Money Maker" Black Crowes. Znakomita płyta, która jest jednym z niezliczonym przykładów, że bez zadęcia i bombastycznego klimatu można zagrać prawdziwego, rasowego rock'n'rolla. A poza tym wszędzie gdzie pojawia się Steve Gorman jest klasyczna, rockowa jazda. Wspaniały drummer. Kogoś takiego potrzebuje Bonamassa.


Ależ dzieje się i to bardzo dużo! Tylko niektórzy zdają się tego nie dostrzegać i kurczowo, trzymają się przeszłości niczym przysłowiowy pijak płotu. Rzekłbym, iż ostatnie 2 - 3 lata to dla muzyki rockowej,w tej odmianie, którą najbardziej tu lubimy to chyba najlepszy okres od końca lat 70-tych. Pojawiają się dziesiątki nowych, fantastycznych bandów i dziesiątki nowych płyt, zwłaszcza w USA. W Europie, sytuacja niestety wygląda trochę gorzej i królują pseudo-rockowe kapele zaludnione wymyślnie ufryzowanymi, pedałkowatymi chłopaczkami z gitarami w wątłych rączkach, w których niezbyt udolnie szarpią struny (tzw. brytyjski rock alternatywny).

To zaś, że "naszych" odmian rocka nie ma w mediach mainstreamowych to tylko pozytywnie wpływa na jakość propozycji muzycznej. Muzycy nie muszą bowiem niczego dopasowywać do wyobrażeń różnych "dyrektorów programowych" itp. co to lepiej wiedzą czego się teraz słucha itd.Jest internet i za jego pośrednictwem wszystko pozostaje dosłownie w zasięgi ręki.

Tyle na zasadzie offtopu.
"In Rock" to oczywiście wiekopomne dzieło :) ale w moje gusta zawsze lepiej trafiały wczesne propozycje blackmore`owego projektu pobocznego Rainbow.
O ile pierwszą płytę Rainbow uznać można za średnią, to "Rising" i "Long Live Rock `n` Roll" po prostu urywają głowę! Prawdziwe perełki muzyki rockowej i jeżeli próbujemy poszukiwać czegoś co zapoczątkowało falę NWOBHM to ja stawiałbym właśnie na ten zespół i te płyty. Posłuchajcie choćby takiego ośmiominutowego "A Light In The Black" z płyty "Rising".
Epicki śpiew R.J. Dio plus gitara Blackmore`a, solówki gitarowe i klawiszowe w sercu utworu, a do tego perkusyjna kanonada w wykonaniu Cozy`ego Powella - po prostu majstersztyk :twisted:
To musiało stanowić inspirację dla muzyków Iron Maiden!
Ostatnio zmieniony kwietnia 10, 2011, 11:38 am przez Rock-A-Billy, łącznie zmieniany 1 raz
Awatar użytkownika
Rock-A-Billy
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 1490
Rejestracja: stycznia 17, 2009, 8:51 pm

Postautor: Holy Diver » kwietnia 10, 2011, 11:34 am

Do Rainbow mam ogromny sentyment, bo to właśnie ten zespół zapoczątkował
moją wielką miłość do muzyki :D .
Rock 'N' Roll Ain't Noise Pollution!
Awatar użytkownika
Holy Diver
bluesmaniak
bluesmaniak
 
Posty: 153
Rejestracja: stycznia 16, 2011, 5:18 pm

Postautor: posener » kwietnia 10, 2011, 12:37 pm

Rock-A-Billy pisze:Ależ dzieje się i to bardzo dużo! Tylko niektórzy zdają się tego nie dostrzegać i kurczowo, trzymają się przeszłości niczym przysłowiowy pijak płotu. Rzekłbym, iż ostatnie 2 - 3 lata to dla muzyki rockowej,w tej odmianie, którą najbardziej tu lubimy to chyba najlepszy okres od końca lat 70-tych. Pojawiają się dziesiątki nowych, fantastycznych bandów i dziesiątki nowych płyt, zwłaszcza w USA. W Europie, sytuacja niestety wygląda trochę gorzej i królują pseudo-rockowe kapele zaludnione wymyślnie ufryzowanymi, pedałkowatymi chłopaczkami z gitarami w wątłych rączkach, w których niezbyt udolnie szarpią struny (tzw. brytyjski rock alternatywny).

Oczywiście prowokuję. Wiem, że się dzieje i zgadzam się z powyższą opinią. Powiedziałbym, że XXI przyniósł renesans prawdziwej rockowej muzyki. W dobie internetu nie większego problemu aby mieć do niej dostęp, tylko trzeba chcieć. Na tzw. przemysł muzyczny nie ma co liczyć. To, że pieniądz lepszy jest wypierany przez gorszy odkrył już Kopernik, a w dzisiejszych czasach można to prawo zastosować do wszystkich dziedzin życia. Tzw. brytyjski rock alternatywny z rockiem ma wspólną tylko nazwę. Mam odruch wymiotny jak to słyszę.
Awatar użytkownika
posener
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 6913
Rejestracja: listopada 17, 2008, 7:51 pm

Postautor: Holy Diver » kwietnia 10, 2011, 1:08 pm

Mam odruch wymiotny jak to słyszę

Widzę, że nie jestem sam :D
EDIT:
Właśnie dodałem ankietę! Zachęcam do głosowania!
Awatar użytkownika
Holy Diver
bluesmaniak
bluesmaniak
 
Posty: 153
Rejestracja: stycznia 16, 2011, 5:18 pm

Postautor: RafałS » kwietnia 10, 2011, 2:09 pm

posener pisze:Czyżby popularność tych wspominków oznaczała, że obecnie mało się dzieje? Przyznam, że gdy to piszę, to w szufladzie odtwarzacza kręci się "Shake Your Money Maker" Black Crowes. Znakomita płyta, która jest jednym z niezliczonym przykładów, że bez zadęcia i bombastycznego klimatu można zagrać prawdziwego, rasowego rock'n'rolla.


Pewnie, że tak, ale ile lat ma ta płyta - chyba już ze dwadzieścia? Jeszcze trochę i będziemy ją wspominali jako klasyka z innej epoki. Nawiasem mówiąc akurat wtedy (początek lat 90-tych) tego rasowego rock'n'rolla było jeszcze mało, bo po latch 80-tych, zdominowanych w rocku przez hair metal i AOR, Ameryka zachłysnęła się grungem. I właśnie wtedy Black Crowesi jako jedna z nielicznych "młodych" kapel podniosła wysoko rock'n'rollowy sztandar i wywinęła nim takiego młynka, że parę milionów ludzi ją dostrzegło. W tym sensie "Shake Your Money Maker" jest już chyba albumem historycznym.
Awatar użytkownika
RafałS
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 6455
Rejestracja: lutego 2, 2007, 12:05 pm

Postautor: posener » kwietnia 10, 2011, 3:28 pm

RafałS pisze:
posener pisze:Czyżby popularność tych wspominków oznaczała, że obecnie mało się dzieje? Przyznam, że gdy to piszę, to w szufladzie odtwarzacza kręci się "Shake Your Money Maker" Black Crowes. Znakomita płyta, która jest jednym z niezliczonym przykładów, że bez zadęcia i bombastycznego klimatu można zagrać prawdziwego, rasowego rock'n'rolla.


Pewnie, że tak, ale ile lat ma ta płyta - chyba już ze dwadzieścia? Jeszcze trochę i będziemy ją wspominali jako klasyka z innej epoki.


Bo to jest klasyk. Dlatego napisałem o tym trochę autoironicznie, ponieważ, jak sądzę, jestem na bieżąco z aktualną muzyką, a jednak w odtwarzaczu Crowes'i. Wspaniała płyta. Główny i najbardziej szlachetny pień drzewa genealogicznego rock'n'rolla. Najbardziej manifestacyjna kontynuacja lat siedemdziesiątych w tamtych czasach. A później już poszło z górki. Po mrokach lat osiemdziesiątych amerykańscy muzycy przywrócili rockowi należne miejsce. Swoją drogą dekadę lat '80 wspominam strasznie. Stan wojenny i potworna muzyka. New romantic i podobne wynalazki. Właśnie wtedy odwróciłem się od rocka na prawie 20 lat.
Awatar użytkownika
posener
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 6913
Rejestracja: listopada 17, 2008, 7:51 pm

Postautor: Marek-Browarek6 » kwietnia 11, 2011, 12:21 am

posener pisze:
RafałS pisze:
posener pisze:Czyżby popularność tych wspominków oznaczała, że obecnie mało się dzieje? Przyznam, że gdy to piszę, to w szufladzie odtwarzacza kręci się "Shake Your Money Maker" Black Crowes. Znakomita płyta, która jest jednym z niezliczonym przykładów, że bez zadęcia i bombastycznego klimatu można zagrać prawdziwego, rasowego rock'n'rolla.


Pewnie, że tak, ale ile lat ma ta płyta - chyba już ze dwadzieścia? Jeszcze trochę i będziemy ją wspominali jako klasyka z innej epoki.


Bo to jest klasyk. Dlatego napisałem o tym trochę autoironicznie, ponieważ, jak sądzę, jestem na bieżąco z aktualną muzyką, a jednak w odtwarzaczu Crowes'i. Wspaniała płyta. Główny i najbardziej szlachetny pień drzewa genealogicznego rock'n'rolla. Najbardziej manifestacyjna kontynuacja lat siedemdziesiątych w tamtych czasach. A później już poszło z górki. Po mrokach lat osiemdziesiątych amerykańscy muzycy przywrócili rockowi należne miejsce. Swoją drogą dekadę lat '80 wspominam strasznie. Stan wojenny i potworna muzyka. New romantic i podobne wynalazki. Właśnie wtedy odwróciłem się od rocka na prawie 20 lat.


Stan wojenny wspominam koszmarnie tym bardziej , że jako młodzieniec byłem w to wszystko zaangażowany z racji przynależności do pierwszego wolnego związku zawodowego SOLIDARNOŚĆ. Ale co do oceny muzyki to jednak się nie zgodzę. W 1984 np. Deep Purple nagrali PERFECT STRANGERS a w latach 80+ powstalo wiele równie znakomitych płyt.
Kto chciał to oczywiscie skupił się na new romantic ale ja na mojej półce z płytami znajduję dużo znakomitej i wartosciowej muzyki z tamtych lat.
Marek-Browarek6
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 1816
Rejestracja: października 22, 2005, 5:51 am
Lokalizacja: Warszawa


nowoczesne kuchnie tarnowskie góry piekary śląskie będzin świętochłowice zawiercie knurów mikołów czeladź myszków czerwionka leszczyny lubliniec łaziska górne bieruń

Wróć do Wasze recenzje płyt

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 129 gości