Czy to faktycznie dramat??

Chcecie podzielić się z innymi Waszymi odczuciami co do nowej lub ulubionej przez Was płyty? Oto miejsce dla Was!

Moderator: mods

Czy to faktycznie dramat??

Postautor: Robert007Lenert » listopada 12, 2010, 3:02 pm

Wszedzie gdzie sie natkne na recenzje "Dylan & the Dead" autorzy pisza, ze to najgorsza pozycja tak w dorobku Boba Dylana jak i The Grateful Dead. Ktos ma, ktos sluchal? Ktos potwierdzi a moze ktos zaprzeczy pogloskom. Ja nie slyszyzalem tego zapisu koncertu. Natomiast patrzac na liste utworow trudno mi uwierzyc, ze jest tak zle. Prosze o Wasze opinie.
Awatar użytkownika
Robert007Lenert
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 7074
Rejestracja: października 22, 2004, 5:31 pm
Lokalizacja: Galicja, to oczywiste:)

Postautor: Robert007Lenert » listopada 12, 2010, 3:27 pm

Tym bardziej jest to dla mnie niejasne bo Grateful Dead to lwy koncertowe.
Awatar użytkownika
Robert007Lenert
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 7074
Rejestracja: października 22, 2004, 5:31 pm
Lokalizacja: Galicja, to oczywiste:)

Postautor: RafałS » listopada 12, 2010, 3:40 pm

Nie znam płyty, ale z tego, co czytałem:

1. Album zarejestrowano na początku wspólnej trasy koncertowej.
2. Dylan wybrał cały materiał.
3. Dylan nie był w najlepszej formie wokalnej.
3. Dylan nie rozumiał początkowo podejścia Grateful Dead, był przywiązany do swoich wersji, niechętnie patrzył na ich jamowanie i przerywał im w momencie, kiedy zaczynało się robić ciekawie. Atmosfera była niemiła, Grateful Dead nie czuli się komfortowo grając cudze numery pod cenzurą, nie sprawdzali się też w roli typowych akompaniatorów. Podobno poprawiło się pod koniec trasy, kiedy już zdążyli się wzajemnie dotrzeć i Dylan pozwalał kapeli na więcej a oni lepiej rozumieli jego intencje i odnaleźli się w tych utworach.

Ponoć nie dramat, ale słabo jak na Dylana i daleko od szczytowych możliwości GD, czyli:
wielkie oczekiwania + taki sobie efekt = wielkie rozczarowanie
Awatar użytkownika
RafałS
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 6455
Rejestracja: lutego 2, 2007, 12:05 pm

Postautor: Rock-A-Billy » listopada 12, 2010, 3:47 pm

Nie znam tego, ale mój kumpel ułożył fajną fraszkę o Bobie Dylanie...

Bob Dylan jest znany z tego,
że inni grają jego utwory
lepiej od niego samego.

Mój kumpel
:lol: :lol: :lol:
Awatar użytkownika
Rock-A-Billy
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 1490
Rejestracja: stycznia 17, 2009, 8:51 pm

Postautor: Paweł Stomma » listopada 12, 2010, 3:54 pm

Inni grają przeważnie bardziej komercyjnie.
Dont you step on my blue suede shoes.
You can do anything but lay off of my blue suede shoes

https://www.facebook.com/Breakmaszyna
Awatar użytkownika
Paweł Stomma
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 3105
Rejestracja: czerwca 9, 2008, 8:52 pm
Lokalizacja: Częstochowa

Postautor: Robert007Lenert » listopada 12, 2010, 4:29 pm

Sluszna uwaga Pawle.
Awatar użytkownika
Robert007Lenert
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 7074
Rejestracja: października 22, 2004, 5:31 pm
Lokalizacja: Galicja, to oczywiste:)

Postautor: Robert007Lenert » listopada 12, 2010, 6:22 pm

A czy ktos zna ten album? Ma go w swojej kolekcji?
Awatar użytkownika
Robert007Lenert
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 7074
Rejestracja: października 22, 2004, 5:31 pm
Lokalizacja: Galicja, to oczywiste:)

Postautor: RafałS » listopada 12, 2010, 9:03 pm

Forumowa ekspertka od jam bandów - Mockingbird - napewno zna. Ale może się nie dokopać do tego wątku, bo tytuł dość enigmatyczny. :)
Awatar użytkownika
RafałS
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 6455
Rejestracja: lutego 2, 2007, 12:05 pm

Postautor: B&B » listopada 12, 2010, 9:09 pm

No właśnie, myślałem że Robertowi płytotekę ukradli, albo ktoś totalnie zjechał jego płytę :lol:
Awatar użytkownika
B&B
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 7225
Rejestracja: października 9, 2005, 10:14 pm
Lokalizacja: spod warmińskiego lasu...

Postautor: Robert007Lenert » listopada 12, 2010, 9:42 pm

Bo wiecie co jest ciekawego. Kazdy kogo znam odradza zakup tego albumu, ale nikt nie zna tej plyty nausznie. Wszyscy powielaja tylko przeczytane, badz zaslyszane opinie. :roll:
Awatar użytkownika
Robert007Lenert
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 7074
Rejestracja: października 22, 2004, 5:31 pm
Lokalizacja: Galicja, to oczywiste:)

Postautor: krzycho49 » listopada 16, 2010, 8:15 am

okreslenie dramat w odniesieniu do tej plyty nie jest zasadne.mam ta plyte slucham czesto.w ocenie nie jestem chyba zbyt obiektywny. bo mam szczegolny stosunek do grateful dead .moim zdaniem wielokrotnie byli w lepszej formie.na trasie z dylanem nie panowala miedzy artystami zbyt przyjazna atmosfera.niektorzy twierdza ze z powodu dylana .moja sugestia.za rozsadna cene warto miec. :lol:
krzycho49
bluesmaniak
bluesmaniak
 
Posty: 114
Rejestracja: września 24, 2009, 2:54 pm

Postautor: Mockingbird » listopada 17, 2010, 8:55 pm

Znam, znam.
Dramat to może za ostro powiedziane, jest kilka fragmentów, których słucha się przyjemnie ( trzy utwory - 1,3,4 ), ale też nie wyniknęło z tego nic bardziej interesującego niż spotkanie ikon same w sobie. Trudno coś konkretnego zarzucić - to się po prostu nie chciało "skleić". Formę GD można chyba ocenić co najwyżej z grubsza - na... zwyczajną :) - to nietypowa dla nich sytuacja. Partii improwizowanych nie ma, wszystko ogranicza się do typowych wtrąceń ze strony Jerry/Brent i kilku solówek Jerrego - niezłych lub świetnych, jak zazwyczaj. Moim zdaniem to raczej ciekawostka dla fanów...
Mockingbird
bluesmaniak
bluesmaniak
 
Posty: 164
Rejestracja: czerwca 20, 2009, 5:18 pm

Postautor: agrypa » listopada 18, 2010, 1:51 pm

Czesc Robert. Moim zdaniem powinienes, abstrachujac od oceny typu dobra-zla, ta plyte nabyc. Jest ciekawa, wartosciowa pozycja kolekcjonerska. Krytyka zjechala ja strasznie. dzieki fanom zdobyla zlota plyte. Fani "Wdziecznego Nieboszczyka" kupowali plyte ,obficie plujac na Dylana. Fani Dylana uwazali ze Bob nagral swietna plyte, mimo iz "Grateful Dead" mu przeszkadzali. Druga edycja plyty nie sprzedala sie, bo fanow zabraklo. Zaopatrzyli sie wczesniej. :D Jak zapewne wiesz Panowie byli dosc mocno skonfliktowani. Szczegolnie ostro "iskrzylo" pomiedzy Dylanem a Garcia i Leshem. Napewno potrafisz sobie wyobrazic jak nagrywa sie material z [delikatnie mowiac] niezbyt lubiamym czlowiekiem. Nie uslyszysz na plycie zadnych, typowych dla "Dead" improwizacji. Ma bardzo Dylanowskie oblicze. W czasie prob pomiedzy koncertami Bob Dylan potrafil powiedziec NIE :!: i wyjsc w polowie utworu. No i w zasadzie to raczej "zlote przeboje". Spory udzial w konflikcie muzykow jest "zasluga" fanow. Jak wiesz, zaden zespol w historii rocka nie mial rownie "religijnych" wyznawcow jak "Grateful Dead" . Przeciez to byl kult. Moim zdaniem, pomimo sporych nawet zastrzezen plyte warto miec na polce
To oba wydania.
Obrazek

Obrazek

Serdecznosci :)
Awatar użytkownika
agrypa
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 8630
Rejestracja: grudnia 23, 2009, 6:06 pm
Lokalizacja: Southampton

Postautor: krzycho49 » listopada 19, 2010, 8:59 am

dwa wydania w poscie powyzej sa bledem.to dwa odrebne niezalezne od siebie wydawnictwa. :lol:
krzycho49
bluesmaniak
bluesmaniak
 
Posty: 114
Rejestracja: września 24, 2009, 2:54 pm

Postautor: Mockingbird » listopada 19, 2010, 11:30 am

agrypa pisze:Obrazek


To jest Grateful Dead bez Dylana :) . Swoją drogą świetna płyta, GD - we własnym gronie - w repertuarze Dylana sprawdzali się przecież znakomicie!

Dylan pojawia się tylko w jednym utworze, nagranym w studio Man Of Peace.
Mockingbird
bluesmaniak
bluesmaniak
 
Posty: 164
Rejestracja: czerwca 20, 2009, 5:18 pm

Postautor: Zbyszek Stępski » listopada 19, 2010, 7:30 pm

gdyby ktoś jeszcze szukał ciekawostki pt. Bob Dylan & The Grateful Dead

6-cd set, donated by Alan Fraser, documents all the known Dylan and
Dead rehearsals from the Club Front in San Rafael, CA (June 1987)

Obrazek

i to 3CD:

Obrazek

____________________________-

a wydawnictwo, to o które pyta Robert to skrót tego powyżej ... czyli rok 1987

Obrazek

1. Slow Train Coming(Live)
2. I Want You (Live)
3. Gotta Serve Somebody (Live)
4. Queen Jane Approximately (Live)
5. Joey (Live)
6. Knockin' On Heaven's Door (Live)
7. All Along The Watchtower (Live)

Siedem wybranych utworów ... Bardzo lubię Dylana, The Grateful Dead również.
Także zapis wspólnego koncertu wart jest uwagi choć Allmusic przyznał jedną gwiazdkę z możliwych pięciu, a nazywając ten album "całkiem prawdopodobnie najgorszą płytą Bob Dylan albo Grateful Dead"

Słyszałem / mam w posiadaniu / Bob Dylan & The Grateful Dead - The Complete Rehearsals
Ostatnio zmieniony listopada 19, 2010, 8:00 pm przez Zbyszek Stępski, łącznie zmieniany 5 razy
Zbyszek Stępski
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 2975
Rejestracja: lipca 2, 2006, 11:48 am

Postautor: RockOnCellBlock » listopada 19, 2010, 7:39 pm

Robercie!!! Dramat?
Ja tę płytę lubię. Nie szaleję, ale jest naprawdę fajna.
W formie wokalnej... to Dylan nigdy nie był. I zawsze to właśnie takie miało swój urok :) Choć... no ok, trzeba przyznać, że dwa utwory są zaśpiewane po prostu dramatycznie. Ale za to nadrabiają to partie instrumentalne w danych kawałkach!
No i jak nie lubię utworu "Knocking On Heaven's Door", tak... tu mi się podoba. Po prostu bardziej niż zwykle. Choć Dylan brzmi, jakby miał pełne usta :mrgreen:

Ale myślę, że warto ten album mieć...
Nina Sawicka.
Last fm
Awatar użytkownika
RockOnCellBlock
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 5002
Rejestracja: lipca 27, 2008, 1:01 pm
Lokalizacja: Opole/Kraków

Postautor: olekblues » grudnia 8, 2010, 9:54 am

Rock-A-Billy pisze:Nie znam tego, ale mój kumpel ułożył fajną fraszkę o Bobie Dylanie...

Bob Dylan jest znany z tego,
że inni grają jego utwory
lepiej od niego samego.

Mój kumpel
:lol: :lol: :lol:

Uważam że fraszka jest fajna tylko ze mija się z prawdą - można wykonywać coś inaczej niż twórca, ale na pewno nie lepiej. Oryginał zawsze jest jeden i nagranie autorskie jest zawsze autorskie i tutaj dyskusja jest zbędna.
Dylan - kto nie słuchał, nie czytał i nie wie "jak to się je" tzn nic nie wie, i nie kuma...
Płyta faktycznie jest przeciętna, ale na to składają się czynniki o których wszyscy zapominają a nie są one wcale bez znaczenia. Wydawnictwa B.Dylana to nie jest czysty zapis piosenek, utworów, koncertów to znacznie szersza tematyka...swoisty zapis biograficzny, emocjonalny, dokumentalny.
Dylana nie traktuje się jak wypluwacza tekstu i muzyki...i tutaj jest jego siła, ale też bez próby poznania faceta, okoliczności, tła historycznego, i wszystkiego co się z tym wiąże ludzi z którymi pracował i tworzył nie da się ocenić.....!?
Awatar użytkownika
olekblues
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 1711
Rejestracja: lutego 6, 2008, 7:45 pm
Lokalizacja: Kalisz

Postautor: kora » grudnia 8, 2010, 10:11 am

Pięknie napisałeś Olku !
Obrazek
Awatar użytkownika
kora
Elf
Elf
 
Posty: 30155
Rejestracja: września 1, 2005, 12:44 pm
Lokalizacja: Katowice

Postautor: Rakiet » grudnia 8, 2010, 10:14 am

olekblues pisze:
Rock-A-Billy pisze:Nie znam tego, ale mój kumpel ułożył fajną fraszkę o Bobie Dylanie...

Bob Dylan jest znany z tego,
że inni grają jego utwory
lepiej od niego samego.

Mój kumpel
:lol: :lol: :lol:

Uważam że fraszka jest fajna tylko ze mija się z prawdą - można wykonywać coś inaczej niż twórca, ale na pewno nie lepiej. Oryginał zawsze jest jeden i nagranie autorskie jest zawsze autorskie i tutaj dyskusja jest zbędna.
Dylan - kto nie słuchał, nie czytał i nie wie "jak to się je" tzn nic nie wie, i nie kuma...
Płyta faktycznie jest przeciętna, ale na to składają się czynniki o których wszyscy zapominają a nie są one wcale bez znaczenia. Wydawnictwa B.Dylana to nie jest czysty zapis piosenek, utworów, koncertów to znacznie szersza tematyka...swoisty zapis biograficzny, emocjonalny, dokumentalny.
Dylana nie traktuje się jak wypluwacza tekstu i muzyki...i tutaj jest jego siła, ale też bez próby poznania faceta, okoliczności, tła historycznego, i wszystkiego co się z tym wiąże ludzi z którymi pracował i tworzył nie da się ocenić.....!?


do licha, wyjąłeś mi to z ust.
słuchając takich artystów jak dylan, morrison, davis (jest ich na szczęście jeszcze wielu) mamy do czynienia z przekazem totalnym. z nieustannym eksperymentem na żywym organizmie... za to przecież ich kochamy, że żyją, kochają, cierpią, mylą się tak jak my.
bo jest tylko jedna różnica między nami, ludźmi na widowni, a nimi - Artystami. oni potrafią przekazać swoje uczucia i swoje życie innym.
i kiedy słyszę kiepski koncert hendrixa czy dylana (a było ich trochę) to czuję razem z nimi. muzyka jest tu tylko dodatkiem. najgorszy koncert dylana ma w sobie więcej przekazu niż najlepsza trasa koncertowa... no chociażby springsteena ;-)

no wiem przecież że piękna muzyka jest ważna... ale od tego są płyty studyjne ;-)
adam "rakiet" kozłowski.
tu robię strony www, animacje, ulotki, logotypy i reklamy: popcolor
a tu wspominam rakiety:adam & rakiety
Awatar użytkownika
Rakiet
bluesHealer
bluesHealer
 
Posty: 933
Rejestracja: lutego 23, 2006, 11:43 am
Lokalizacja: skierniewice/silesia

Postautor: RafałS » grudnia 8, 2010, 10:34 am

Rakiet pisze:i kiedy słyszę kiepski koncert hendrixa czy dylana (a było ich trochę) to czuję razem z nimi. muzyka jest tu tylko dodatkiem. najgorszy koncert dylana ma w sobie więcej przekazu niż najlepsza trasa koncertowa... no chociażby springsteena ;-)

no wiem przecież że piękna muzyka jest ważna... ale od tego są płyty studyjne ;-)


Nie zgadzam się. "Nie ważne co i jak, ważne kto" - stąd prosta droga do bazowania na statusie "celebrity". Pewnie, że jeśli ktoś nas wielokrotnie wzruszał płytami, to wybaczamy mu gorszy koncert. Ale - no właśnie - wybaczamy, bo jest co wybaczać. Od tego jest muzyk, żeby robił swoje dobrze, a nie odstawiał chałę i czekał na pokłony za swój barwny życiorys.

Wiele utworów Dylana nabrało energii w kolejnych wersjach, jeśli nie lepszych, to śmiało konkurujących z oryginalnymi. A np. autorskie wykonania Vana Morrisona są często niezrównane i łatwo się na nich wyłożyć nagrywając cover. Bo Van ma głos po prostu świetny, a Dylan w najlepszym razie "ciekawy". Moim zdaniem ci, co się zachwycają śpiewem Dylana ulegają sugestii. Przyzwyczaili się, że ten facet śpiewa własne bardzo dobre (i muzycznie i tekstowo) piosenki i teraz automatycznie kojarzą ten wokal z wysoką jakością, na zasadzie wyuczonego odruchu. Zmieńcie mu nazwisko, zabierzcie znanych producentów i instrumentalistów, dajcie do zaśpiewania stary standard i pies z kulawą nogą nie bedzie chciał tego słuchać. Jego siła tkwi w materiale autorskim, bez niego się nie broni, a Van - owszem.
Awatar użytkownika
RafałS
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 6455
Rejestracja: lutego 2, 2007, 12:05 pm

Postautor: olekblues » grudnia 8, 2010, 10:40 am

RafałS pisze:
Rakiet pisze:i kiedy słyszę kiepski koncert hendrixa czy dylana (a było ich trochę) to czuję razem z nimi. muzyka jest tu tylko dodatkiem. najgorszy koncert dylana ma w sobie więcej przekazu niż najlepsza trasa koncertowa... no chociażby springsteena ;-)

no wiem przecież że piękna muzyka jest ważna... ale od tego są płyty studyjne ;-)


Nie zgadzam się. "Nie ważne co i jak, ważne kto" - stąd prosta droga do bazowania na statusie "celebrity". Pewnie, że jeśli ktoś nas wielokrotnie wzruszał płytami, to wybaczamy mu gorszy koncert. Ale - no właśnie - wybaczamy, bo jest co wybaczać. Od tego jest muzyk, żeby robił swoje dobrze, a nie odstawiał chałę i czekał na pokłony za swój barwny życiorys.

Wiele utworów Dylana nabrało energii w kolejnych wersjach, jeśli nie lepszych, to śmiało konkurujących z oryginalnymi. A np. autorskie wykonania Vana Morrisona są często niezrównane i łatwo się na nich wyłożyć nagrywając cover. Bo Van ma głos po prostu świetny, a Dylan w najlepszym razie "ciekawy". Moim zdaniem ci, co się zachwycają śpiewem Dylana ulegają sugestii. Przyzwyczaili się, że ten facet śpiewa własne bardzo dobre (i muzycznie i tekstowo) piosenki i teraz automatycznie kojarzą ten wokal z wysoką jakością, na zasadzie wyuczonego odruchu. Zmieńcie mu nazwisko, zabierzcie znanych producentów i instrumentalistów, dajcie do zaśpiewania stary standard i pies z kulawą nogą nie bedzie chciał tego słuchać. Jego siła tkwi w materiale autorskim, bez niego się nie broni, a Van - owszem.

W taki sposób można każdego sprowadzić do "zera"... tylko autentyzm i prawdomówność bez względu na skutki jest i pozostanie autentyzmem i to bez względu gdzie i z kim (bo to od razu widać i słychać).
Awatar użytkownika
olekblues
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 1711
Rejestracja: lutego 6, 2008, 7:45 pm
Lokalizacja: Kalisz

Postautor: RafałS » grudnia 8, 2010, 10:55 am

Nikogo nie sprowadzam do zera, lubię Dylana. Stwierdzam tylko, ze to dużo lepszy kompozytor i tekściarz niż wokalista.

Można być nieautentycznym wykonując oryginały (jeśli były tworzone na siłę) i autentycznym grając cudze kawałki, jeśli się je naprawdę czuje. Teza, że wykonanie autorskie jest zawsze najlepsze jest nie do obronienia.
Awatar użytkownika
RafałS
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 6455
Rejestracja: lutego 2, 2007, 12:05 pm

Postautor: Paweł Stomma » grudnia 8, 2010, 11:02 am

RafałS pisze: teraz automatycznie kojarzą ten wokal z wysoką jakością, na zasadzie wyuczonego odruchu. Zmieńcie mu nazwisko, zabierzcie znanych producentów i instrumentalistów, dajcie do zaśpiewania stary standard i pies z kulawą nogą nie bedzie chciał tego słuchać. Jego siła tkwi w materiale autorskim, bez niego się nie broni, a Van - owszem.

Jaka wysoka jakośc?
To przeciez nie taka muzyka!
Oceniania jej na podstawie kryteriów "jakości" kompletnie mija sie z celem. Plusem DYlana nie jest bell canto, ale właśnie pewna chropowatość i pozorna "bylejakość" wykonania.
Tak próbując to oceniać można by dać jego piosenki do zaśpiewania np. Tomowi Jonesowi (!), a potem wypunktować, ze wszystko robi lepiej!
Ale w wykonaniach Dylana jest taka PRAWDA jakiej cięzko szukać gdzie indziej!
To tak jak bluesowy Son House np. - czy ten facet ma głoś? Albo jakieś umiejętności?
Albo czemuż to wokalistki jazzowe jako najbardziej inspirującego śpiewaka rockowego podawały "fałszującego" Jaggera?
A co do standardów - polecam posłuchać jak Dylan, sam zdaje sie z gitarą, śpiewa "In my time of dying" !
Dont you step on my blue suede shoes.
You can do anything but lay off of my blue suede shoes

https://www.facebook.com/Breakmaszyna
Awatar użytkownika
Paweł Stomma
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 3105
Rejestracja: czerwca 9, 2008, 8:52 pm
Lokalizacja: Częstochowa

Postautor: Rakiet » grudnia 8, 2010, 11:03 am

RafałS pisze:Nie zgadzam się. "Nie ważne co i jak, ważne kto" - stąd prosta droga do bazowania na statusie "celebrity". Pewnie, że jeśli ktoś nas wielokrotnie wzruszał płytami, to wybaczamy mu gorszy koncert. Ale - no właśnie - wybaczamy, bo jest co wybaczać. Od tego jest muzyk, żeby robił swoje dobrze, a nie odstawiał chałę i czekał na pokłony za swój barwny życiorys.
Wiele utworów Dylana nabrało energii w kolejnych wersjach, jeśli nie lepszych, to śmiało konkurujących z oryginalnymi. A np. autorskie wykonania Vana Morrisona są często niezrównane i łatwo się na nich wyłożyć nagrywając cover. Bo Van ma głos po prostu świetny, a Dylan w najlepszym razie "ciekawy". Moim zdaniem ci, co się zachwycają śpiewem Dylana ulegają sugestii. Przyzwyczaili się, że ten facet śpiewa własne bardzo dobre (i muzycznie i tekstowo) piosenki i teraz automatycznie kojarzą ten wokal z wysoką jakością, na zasadzie wyuczonego odruchu.


uważam "all along the watchtower" w wersji hendrixa za najwspanialszy kawałek w historii rockandrolla. a mimo to nie potrafiłbym powiedzieć, która wersja jest bardziej poruszająca - hendrixa czy dylana...
knocking..., lay lady lay - nie słyszałem lepszych wersji niż te dylana.

wiem że nie to miałeś na myśli, ale ja też nie miałem na myśli jakichś "słabszych dni" czy "taryfy ulgowej". myślałem raczej, tak jak chyba olekblues, że twórczość takich ludzi jest nierozerwalnie połączona z ich życiem, i że oni zajmują się przekazem. nie tylko graniem...

tak jakbyś wziął van gogha i rafaela twierdząc, że rafael jest lepszy, bo ma lepszy warsztat. sam pewnie wiesz że tego zestawić się nie da.

ps.
RafałS pisze:Zmieńcie mu nazwisko, zabierzcie znanych producentów i instrumentalistów, dajcie do zaśpiewania stary standard i pies z kulawą nogą nie bedzie chciał tego słuchać. Jego siła tkwi w materiale autorskim, bez niego się nie broni, a Van - owszem.


stary standard? proszę bardzo - prawie cała pierwsza płyta dylana (dom wschodzącego słońca!!) - ktoś jednak musiał tego posłuchać, bo pewnie drugiej płyty by nie nagrał ;-)
adam "rakiet" kozłowski.
tu robię strony www, animacje, ulotki, logotypy i reklamy: popcolor
a tu wspominam rakiety:adam & rakiety
Awatar użytkownika
Rakiet
bluesHealer
bluesHealer
 
Posty: 933
Rejestracja: lutego 23, 2006, 11:43 am
Lokalizacja: skierniewice/silesia

Postautor: Rakiet » grudnia 8, 2010, 11:07 am

RafałS pisze:Teza, że wykonanie autorskie jest zawsze najlepsze jest nie do obronienia.

nikt chyba takiej tezy nie stawia ;-))

RafałS pisze:Nikogo nie sprowadzam do zera, lubię Dylana


a za co go lubisz? ;-)

a w ogóle mam wrażenie, że wszyscy już czekali na porządną dyskusję o pryncypiach :-)))
adam "rakiet" kozłowski.
tu robię strony www, animacje, ulotki, logotypy i reklamy: popcolor
a tu wspominam rakiety:adam & rakiety
Awatar użytkownika
Rakiet
bluesHealer
bluesHealer
 
Posty: 933
Rejestracja: lutego 23, 2006, 11:43 am
Lokalizacja: skierniewice/silesia

Postautor: kora » grudnia 8, 2010, 11:09 am

RafałS pisze:Bo Van ma głos po prostu świetny, a Dylan w najlepszym razie "ciekawy".


Jak dla mnie obydwa wokale są średnie a Vana po prostu nie znoszę 8)
Olek napisał bardzo mądrze - są artyści, do których należy podchodzić od innej strony . Dylan, J.J.Cale ,Ry Cooder - to genialni kompozytorzy.Jeżeli mają swoich fanów,tzn,ze coś w nich jest takiego, co umyka naszej uwadze.
Dlaczego umyka tej uwadze ? - bo pewnie skupiamy się na technice , nie zauważamy piękna tworzenia . Mało jest geniuszy muzycznych tzn takich, którzy - tworzą coś niezwykłego do tego pięknie śpiewają i grają - to byłoby niesprawiedliwe :wink:
Np.Cocaine - JJ Cale'a , w jego wykonaniu to taka sobie pioseneczka, ale w wykonaniu Claptona - mistrzostwo świata ! Przykłady można mnożyć .
Muzyczna symbioza !
Obrazek
Awatar użytkownika
kora
Elf
Elf
 
Posty: 30155
Rejestracja: września 1, 2005, 12:44 pm
Lokalizacja: Katowice

Postautor: olekblues » grudnia 8, 2010, 11:10 am

"Nie zgadzam się. "Nie ważne co i jak, ważne kto" - stąd prosta droga do bazowania na statusie "celebrity". Pewnie, że jeśli ktoś nas wielokrotnie wzruszał płytami, to wybaczamy mu gorszy koncert. Ale - no właśnie - wybaczamy, bo jest co wybaczać. Od tego jest muzyk, żeby robił swoje dobrze, a nie odstawiał chałę i czekał na pokłony za swój barwny życiorys. "
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tutaj nie ma co wybaczać tylko zrozumieć, a to wielka różnica...a muzyk to nie maszyna (choć i tacy się zdarzają), to przykre ze tak się pojmuje "twórcę"...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~"Można być nieautentycznym wykonując oryginały (jeśli były tworzone na siłę) i autentycznym grając cudze kawałki, jeśli się je naprawdę czuje. Teza, że wykonanie autorskie jest zawsze najlepsze jest nie do obronienia."
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- jeśli jest się nieautentycznym wykonując własne kompozycje to znaczy ze wcale się nie jest...
- a jeśli się uważa że można poczuć i być autentycznym w nie własnej kompozycji to znaczy ze nie rozumiemy kompletnie sztuki tworzenia. Możemy tylko i wyłącznie
po swojemu interpretować przekaz który nomen omen nie jest nam do końca znany (takie własne spojrzenie na temat).
...zawsze jest najlepsze...bo w innych nie ma tego co jest w samym autorze....potem owszem mogą być lepsze pod względem technicznym, aranżacyjnym itd
...to trochę tak jak za szkolnych czasów pani się pytała" co autor miał na myśli"?
...?
ale zakladka trochę zaczyna iść w nie tym kierunku co powinna, przepraszam!
:D :D
Awatar użytkownika
olekblues
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 1711
Rejestracja: lutego 6, 2008, 7:45 pm
Lokalizacja: Kalisz

Postautor: Paweł Stomma » grudnia 8, 2010, 11:14 am

olekblues pisze:ale zakladka trochę zaczyna iść w nie tym kierunku co powinna, przepraszam!
:D :D

Dla mnie np. dużo ciekawszym niż recenzje pewnej płyty, gdzie band ma problemy z utrzymaniem tempa :wink:
Dont you step on my blue suede shoes.
You can do anything but lay off of my blue suede shoes

https://www.facebook.com/Breakmaszyna
Awatar użytkownika
Paweł Stomma
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 3105
Rejestracja: czerwca 9, 2008, 8:52 pm
Lokalizacja: Częstochowa

Postautor: Rakiet » grudnia 8, 2010, 11:17 am

kora_ pisze:Np.Cocaine - JJ Cale'a , w jego wykonaniu to taka sobie pioseneczka, ale w wykonaniu Claptona - mistrzostwo świata !


koro, to chyba dyplomacja z Twojej strony?? nie mogę uwierzyć, że ktoś woli cocaine w wersji claptona!! jjcale to w porównaniu z erykiem jak pacyfik z kanałem la manche ;-))

wracając do tematu... ;-)

problem z dylanem i deadsami polega chyba na tym, że mają całkiem inne metody pracy. muzycy z kapel przeważnie dochodzą do odpowiednich rezultatów na drodze żmudnych ćwiczeń, eliminacji błędów itp.
dylan jest znanym "impresjonistą" - płyty studyjne nagrywa prawie na żywo (desire!!) nie lubi prób i powtórek, stara się złapać to co ulotne. już chyba knopfler czy slash skarżyli się, że współpraca z dylanem to był koszmar - nikt nic nie wiedział, dylan nic nie mówił...
Ostatnio zmieniony grudnia 8, 2010, 11:26 am przez Rakiet, łącznie zmieniany 1 raz
adam "rakiet" kozłowski.
tu robię strony www, animacje, ulotki, logotypy i reklamy: popcolor
a tu wspominam rakiety:adam & rakiety
Awatar użytkownika
Rakiet
bluesHealer
bluesHealer
 
Posty: 933
Rejestracja: lutego 23, 2006, 11:43 am
Lokalizacja: skierniewice/silesia

Następna

nowoczesne kuchnie tarnowskie góry piekary śląskie będzin świętochłowice zawiercie knurów mikołów czeladź myszków czerwionka leszczyny lubliniec łaziska górne bieruń

Wróć do Wasze recenzje płyt

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 109 gości