Mem Shannon - I'm From Phunkville, 2005

Chcecie podzielić się z innymi Waszymi odczuciami co do nowej lub ulubionej przez Was płyty? Oto miejsce dla Was!

Moderator: mods

Mem Shannon - I'm From Phunkville, 2005

Postautor: RafałS » października 30, 2010, 4:16 pm

Dostałem ten album w czerwcu na urodziny (ofiarodawcy mieli oczywiście "przeciek" ode mnie), ale trochę przeleżał na półce i dopiero kilka dni temu trafił do odtwarzacza. Bardzo interesujące, a zarazem przystępne granie. Mieszanka bluesa, R&B, funku i swingującego jazzu bez cienia rocka w zasięgu wzroku. Brzmienie i solówki gitary bardzo jazzowe, również w tych funkowo-bluesowych numerach. Jest czasem dość łagodnie, wręcz na pograniczu smooth jazzu, ale ciekawiej. Bogato zaaranżowane, rozbudowane utwory. 7 z 13 trwa powyżej 5 minut, tytułowy -10. Prawie wszystkie instrumenty mają sola, czyli oprócz gitary: fortepian, organy, saksofon, trąbka a nawet grubasiński puzon. Lider śpiewa dość nisko, z jazzową manierą i gdybym nie wiedział, że jest gitarzystą, to raczej obstawiałbym wokalne wyczyny pianisty - tak mi się kojarzy taka delikatność, staranna dykcja i dłuższe frazy.

Prawie wszystkie utwory własne, jest też mocno przetworzona i inaczej zrytmizowana "Eleanor Rigby" (to nie jest mój faworyt na krążku). Całość trwa 67 minut i oczywiście można dyskutowac, czy wszystkie kawałki musiały się tu znaleźć (druga połowa słabsza), ale palec nie drga nerwowo na przycisku Next. Polecam tę płytę, jak ktoś na nią natrafi, ale tym, którzy nie słyszeli wcześniej głosu Shannona (trochę "żabowaty"), doradzam zapoznanie się z próbkami, bo nie musi się on podobać. Mi się całość podoba bardzo, może dlatego, że wolę funk od strony bluesowo-jazzowej niż blues-rockowej. Kołysze mniej natarczywie, formuła jest bardziej otwarta na improwizacje i nie polega tak mocno na dominujących, powtarzalnych zagrywkach gitary.

Ogółem - nietuzinkowy wykonawca. Niewielu znam gitarzystów poruszjących się tak sprawnie po tych samych obszarach. Przychodzi mi na myśl Duke Robillard, ale są diametralnie różni. Duke jest szorstki, Mem - ma dużo staroświeckiej jazzowej słodyczy.

P.S. Oprócz tej płyty Shannona słyszałem wcześniej "2nd Blues Album" - też nie był zły, choć zdecydowanie mniej mi przypadł do gustu (trochę kompozytorskiej i aranżacyjnej monotonii).
Awatar użytkownika
RafałS
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 6455
Rejestracja: lutego 2, 2007, 12:05 pm

nowoczesne kuchnie tarnowskie góry piekary śląskie będzin świętochłowice zawiercie knurów mikołów czeladź myszków czerwionka leszczyny lubliniec łaziska górne bieruń

Wróć do Wasze recenzje płyt

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 385 gości

cron