Uriah Heep - Celebration, 2009

Chcecie podzielić się z innymi Waszymi odczuciami co do nowej lub ulubionej przez Was płyty? Oto miejsce dla Was!

Moderator: mods

Uriah Heep - Celebration, 2009

Postautor: RafałS » października 5, 2010, 6:39 pm

Poprzednie studyjne wydawnictwo Uriah Heep – „Wake The Sleeper” sprawiło mi sporą przyjemność. Gdyby nie to, pewnie nie dałbym szansy rocznicowej „Celebration – forty years of rock”. No, bo co my tu mamy? Dwa nowe utwory i garść odgrzanych przebojów sprzed lat, w większości stworzonych przez ludzi, z których w grupie ostał się teraz już tylko Mick Box. Sporo kompozycji Kena Hensleya. Czyli: sami nie wymyślili, a chcą na tym zarobić. I to nie pierwszy raz, bo kilka lat wcześniej ukazało się coś pod tytułem: „Remasters – Official Anthology”. Różne już cuda widziałem i nie zaskakuje mnie, jak się dopieszcza w studiu nagrania koncertowe tak długo, aż z oryginału tylko oklaski zostają a i to wzmocnione. Ale Heepy mnie zaskoczyły, bo na tamtej „oficjalnej antologii” zrobili rzecz odwrotną – wzięli kilka swoich nowszych płyt koncertowych, usunęli oklaski i przemiksowali tak, żeby przypominało wersje studyjne. Szatański pomysł, prawda? No i już rozumiecie, czemu byłem sceptyczny wobec tego „Celebration” – a nuż to kolejny potworek w tym stylu. Ale, jak dowiedziałem się, że wyprodukował to Mike Paxman, odpowiedzialny za „Wake The Sleeper” i jak posłuchałem fragmentów, to kupiłem.

Przy pierwszym przesłuchaniu jeszcze mieszane uczucia. Bernie Shaw – wokalista Heepów od dwudziestu paru lat – nie młodnieje. Nigdy nie miał tak wysokiego głosu jak David Byron, a z wiekiem wiadomo – ubywa. I w kilku miejscach górek nie wyciąga uczciwie, upraszcza sobie melodię („Look At Yourself”) ratuje się falsetem lub chórkiem. Zresztą chórek też ma problemy, bo jest złożony z muzyków grupy (nawiasem pisząc Heepy miały spory problem ze znalezieniem na miejsce Lee Kerslake’a perkusisty, który sensownie śpiewa). Bernie Shaw tak się ma do Davida Byrona, jak David Coverdale do Iana Gillana. Czyli zamiast wokalisty o imponujących górnych rejestrach, dostajemy głos niższy, głębszy, cieplejszy i bardziej chropowaty. Ja Berniego Shawa lubię i z kolejnymi przesłuchaniami, pomimo niedoskonałości, słucham jego śpiewu z coraz większą radością. A już w bardziej wyluzowanych numerach („Stealing”, „Free Me”, „Wizard”) to zastanawiam się, czy nie wolę go od oryginału. Tyle o wokalach.

Granie. Granie jest głośne, mocne, szybkie i precyzyjne. Jak na „Wake The Sleeper” – gitarowo-organowa ściana dźwięku i ostro zasuwającą sekcja. Sekcja dużo nowocześniejsza od oryginalnej i od tandemu Kerslake-Bolder. Nastepca Lee „Big Muzzy” Kerslake’a to Russell „Zwierzak” Gilbrook. Chłopak daje czadu i, w niektórych miejscach, upust swoim metalowym skłonnościom. Kilka utworów zostało zauważalnie przyspieszonych. Basiście - Trevorowi Bolderowi jakby się udzieliła energia kolegi i też więcej z siebie wykrzesuje niż zwykle. Cudownie się pałęta ten jego bas po całej płycie. Grający na organach Phil Lanzon nie ma wrażliowści Kena Hensleya (to słychać zwłaszcza w delikatniejszych momentach), ale pasuje do nowego pomysłu na te stare utwory. Jest go tu sporo, solidnie robi swoje, a ja z zasady nie narzekam na hammonda, tylko cieszę się, że w ogóle jest. Mick Box pozostaje sobą, czyli gitarzystą mało wyszukanym, ale chyba jednak rozpoznawalnym, a na pewno przywiązanym do starych patentów (kaczka).

Co jeszcze? Jest „July Morning” – trochę pogonione, ale wciąż wzrusza, a jednocześnie bawi za sprawą nowocześniejszej sekcji. Są też „Easy Livin’”, „Gypsy”, „Free’n’easy” – głośniejsze niż kiedykolwiek. Dwa nowe utwory to piosenki o melodiach AOR-owych, tyle że wykonane bardziej tradycyjnie (hammond zamiast plastikowych syntezatorów). Bardzo cieszy mnie w tym zestawie odnowiony „Between Two Worlds” z „Sonic Origami” (mój ulubiony numer z tamtej płyty), też odpowiednio przyspieszony i wzmocniony. Ogólnie – płyta syci uszy dużym dźwiękiem i pokazuje ile potencjału miała tamta muzyka i że wciąż jest aktualna, zwłaszcza w tym mega energetycznym, choć wtórnym, wykonaniu niemal zupełnie innego zespołu o tej samej nazwie. To po prostu świetne kawałki, ciekawie jest ich posłuchać w wersji XXI-wiecznej. Jakby nie patrzeć - czterdzieści lat minęło. Świętuję z chłopakami, bo ich zwyczajnie lubię.
Awatar użytkownika
RafałS
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 6455
Rejestracja: lutego 2, 2007, 12:05 pm

Postautor: single malt » października 5, 2010, 8:45 pm

Ciekawe,że Heepy mają nawet w Anglii lepszą prasę dziś niż przed laty, kiedy, w zestawieniu z Zeppelinami i Purplami oceniano ich czasem jako "hard rock dla ubogich". A panowie nie młodnieją, ale na tle obecnej "produkcji masowej" prezentują się zacnie.Nigdy nie byłem ich fanem i z mieszanymi uczuciami szedłem 2 lata temu do Progresji w Wawie na ich występ. No i czapki z głów,niestety! Oczywiście jest to określona konwencja, ale profesjonalizm dużej klasy.I nie był to "własny tribute band", ale przede wszystkim pełne wykonanie "Wake The Sleeper" plus, dla okrasy rzeczy stare.
single malt
bluesman
bluesman
 
Posty: 398
Rejestracja: czerwca 28, 2005, 2:29 pm
Lokalizacja: Warszawa

Postautor: RafałS » października 5, 2010, 10:18 pm

Ja na koncercie nie byłem, miałem za to DVD "The Magician's Birthday Party" z początku stulecia. Grupa wtedy jeszcze z Lee Kerslakem na perkusji i gośćmi: Thijsem Van Leerem na flecie, Johnem Lawtonem na wokalu i Kenem Hensleyem na organach i gitarze slide. Sprzedałem, bo dźwiek był słaby - za mało gitary. Muzycznie dobrze się zaprezentowali, szczególnie fragmenty z gośćmi. Hensley - poezja i super duet wokalny Bernie Shawa z Johnem Lawtonem. Kupiłem sobie potem jeszcze dwie płyty Johna Lawtona (w tym jedną około-bluesową) i muszę przyznać, że gość długo zachował formę wokalną. Natomiast kompozytorsko i aranżacyjnie to strasznie przecietne były. Niedoceniony wokalista, moim zdaniem znakomity. No, ale Bernie Shaw też fajny, ma takie ciepło w głosie, którym mnie ujmuje, taką jasną i pozytywną osobowość. Czuje się słuchając go, że to facet, który nie chleje, nie ćpa i nie awanturuje się, tylko cieszy się, że jest częścią tego zespołu. Zresztą cały obecny skład jest pełen takiej radości muzykowania. W Tylko Rocku kiedyś napisano, że panowie odcinają kupony od dawnej popularności, ale robią to z wdziękiem. Coś w tym jest.
Awatar użytkownika
RafałS
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 6455
Rejestracja: lutego 2, 2007, 12:05 pm

Postautor: karambol » kwietnia 19, 2011, 7:12 am

Był czas że Uriah Heep uwielbiałem. Za czasów mojej młodości czyli w okresie największej popularności zespołu nie było łatwo o ich nagrania. Pamiętam jak kiedyś w "Tonacji trójki" Piotr Kaczkowski miał puścić kilka ich utworów. Koniecznie chciałem to nagrać ale traf chciał że moje radio było zepsute. Przyciągnąłem z piwnicy stare lampowe radio z UKFem i przez mikrofon (nie było wyjścia liniowego) nagrywałem. Było lato, okno otwarte na podwórku bawiły się dzieci a ja nagrywałem. Potem przy odsłuchu okazało się że podczas "July morning" przy okazji nagrało się ... skrzypienie huśtawki. I taka była moja pierwsza, wielokrotnie potem odłsuchiwana wersja "July morning". Kiedy potem zdobyłem właściwe nagranie nie mogłem się przyzwyczaić bo nie było słychać skrzypiącej hustawki. Ot takie moje wspomnienia dotyczace Uriah Heep.
Jakiś czas temu w MM na półce z przecenami za jedyne 25zł kupiłem "Wake the sleeper". Już po pierwszym odsłuchaniu zostałem rozwalony. Fantastyczna płyta. Nie miałem zresztą pojęcia że oni ciągle są muzycznie aktywni. Po prostu zapomniałem o nich. Ale nadrabiam. „Celebration” mam, najnowszą czyli „Into the Wild” też (niezła trzyma poziom "Wake the sleeper" choć jakby kompozycje mniej ciekawe). Ale i Ken Hensley nie próżnuje. "Blood On The Highway" koncept-album z 2007 to kawał porządnego grania. Mam też najnowsze jego dzieło czyli "Faster" nagrany z Live Fire. Jakby troszkę gorsze od "Blood..." zwłaszcza wokalnie ale bez wstydu.
Jak dla mnie i juraje i Hensley to są dobre przykłady jak można się pięknie muzycznie "zestarzeć". I nie kupuje tekstów o odcinaniu kuponów od dawnej sławy nawet jeżeli ma być to z wdziękiem.
Awatar użytkownika
karambol
Administrator
Administrator
 
Posty: 2439
Rejestracja: czerwca 24, 2004, 4:57 pm
Lokalizacja: Białystok

Postautor: single malt » kwietnia 19, 2011, 7:48 am

stare lampowe radio z UKFem i przez mikrofon (nie było wyjścia liniowego) nagrywałem

No taki był standard wtedy.Pamiętam,że mnie zwykle nagrywały się komentarze mojej matki w tle :) No bo co to za puszczanie muzyki tak głośno!
single malt
bluesman
bluesman
 
Posty: 398
Rejestracja: czerwca 28, 2005, 2:29 pm
Lokalizacja: Warszawa

Postautor: RafałS » kwietnia 19, 2011, 10:18 am

Nie wiedziałem, że UH wydali nową płytę. Właśnie słucham próbek - brzmi na tyle nieźle, że kupno to dla mnie tylko kwestia czasu.

Co do Hensleya, to mam tylko "Blood on the Highway". Jeszcze parę tygodni temu sporo tego słuchałem. Mam niedosyt grania na tej płycie. Hammonda mało i żadnej solówki. Gitara ma kilka ładnych (w tym śliczny slide), ale tylko jedną dłuższą. Konstrukcja utworów bardzo piosenkowa, nawet w hardrockowych kawałkach. Koncept album, czy też rock opera, ale często bliżej musicalu niż grania hard rockowo-progresywnego w stylu UH. Za to piękny dźwięk i produkcyjny rozmach (orkiestra smyczkowa). Bas czasem tak ładnie mruczy w spokojniejszych utworach (spokojnych jest dużo, może nawet za dużo, wolałbym jednego czy dwa rockersy więcej zamiast kolejnej balladki lub hymnu). Zaśpiewane fantastycznie. Jorn Lande to chyba najlepszy dziś wokalista tego typu, fajnie go posłuchać w dobrych piosenkach (Hensley umie pisać melodie wokalne, jak mało kto). John Lawton i Glenn Hughes pokazują świetną formę mimo upływu lat. Pięknie zaśpiewała Eve Gallagher (zwrotka pod Tinę Turner, refren w stylu Cher). Nadspodziewanie dobrze śpiewa też sam Hensley, a jak na instrumentalistę po 60-tce to już rewelacja. Wolałbym bardziej rozwinięte utwory i koniecznie więcej hammonda, ale i tak wzruszył mnie ten album. :D
Awatar użytkownika
RafałS
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 6455
Rejestracja: lutego 2, 2007, 12:05 pm


nowoczesne kuchnie tarnowskie góry piekary śląskie będzin świętochłowice zawiercie knurów mikołów czeladź myszków czerwionka leszczyny lubliniec łaziska górne bieruń

Wróć do Wasze recenzje płyt

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 137 gości

cron