JAY JESSE JOHNSON

Chcecie podzielić się z innymi Waszymi odczuciami co do nowej lub ulubionej przez Was płyty? Oto miejsce dla Was!

Moderator: mods

JAY JESSE JOHNSON

Postautor: posener » września 21, 2010, 12:10 pm

Z góry uprzedzam, że nie wiem czy nie powielam tematu, ale wyszukiwarka forum jakoś średnio działa. Znam dokonania tego pana od kilku lat, ale dopiero niedawno skompletowałem pełną dyskografię na cd’s. Napisanie czegoś poważniejszego o muzyce słuchanej w jakimś skompresowanym formacie uważam za ryzykowne, dlatego piszę dopiero teraz, a poza tym rzadko chce mi się napisać coś dłuższego. Kiedy usłyszałem po raz pierwszy jego muzykę, pomyślałem natychmiast, że często używane angielskie sformułowanie „the most underrated” ma w tym przypadku wyjątkowy sens. Rzeczywiście, być może jest to „the most underrated guitar player in business”. Johnson pochodzi z Indiany, aktualnie rezyduje w Ohio. Od trzynastego roku życia gra w barach i klubach muzykę zdecydowanie osadzoną w blues rocku. Zadebiutował solowo płytą „Strange Imagination” w 2006 r., później wydał „I’ve Got An Ax To Grind” w 2007 r. i najnowszą „Play That Damn Guitar” w 2009 r. Nie będę rozkładał każdego z wymienionych krążków na czynniki pierwsze, raczej traktuję je jako tryptyk i ogólnie o nim chciałbym napisać. Zwracam uwagę na fakt, iż Jay pojawił się już w 1999 r. na albumie Arc Angel. Siedem lat czekał na pierwszą płytę solową, a po trzeciej nadal trudno w sensie biznesowym zaliczyć go do blues rockowego mainstreamu. Wszystkie płyty Johnsona mają przynajmniej dwie zasadnicze cechy wspólne, a mianowicie gitarową wirtuozerię i mocny, męski wokal Jaya, trochę barwą przypominający Henia. Poza tym, z płyty na płytę widać wyraźną ewolucję jego muzyki, chociaż nie wiem czy jest to właściwe słowo. „Strange Imagination” to w mojej opinii płyta wybitna. Kompozycyjnie bez słabych punktów, silnie osadzona w blues rockowej tradycji, jednak niebanalna harmonicznie (sporo jazzowych wypadów) i ciekawa melodycznie, ponieważ Johnson potrafi wyjść poza ograniczenia pentatoniki i skali bluesowej. Ta płyta to dekalog gitarowego stylu Jaya. W skrócie określiłbym to jako „Hendrix meets Gary Moore”. Z jednej strony wspaniała bluesowa artykulacja i barwa jego Strata, wybitne podciągnięcia i wibrato, no i od czasu do czasu charakterystyczny tryl zakończony synkopką na stłumionych strunach, który od razu przywołuje ducha Hendrixa, z drugiej strony wirtuozersko precyzyjne kostkowanie w niesamowicie szybkich pasażach i trochę melodycznego liryzmu, który często słyszymy u G.Moore’a. Całe życie słucham gitarzystów, a mimo to nie przepadam za shreddingiem, jednak w przypadku Johnsona mamy do czynienia z najwyższą gitarową półką z rejonów, powiedzmy, Andy Timmonsa, którego uważam za przykład idealnej równowagi między wirtuozerią, a feelingiem i wspaniałym frazowaniem, głęboko osadzonym w bluesowej i rockowej tradycji. O sile „Strange Imagination” stanowi również sekcja rytmiczna. Daje ona kompozycjom dynamiczny, niezawodny groove, ale muzycy nie tylko trzymają rytm, ale po prostu grają na swoich instrumentach, co w trudnej formule klasycznego trio stanowi o klasie całości. Szczególne komplementy skierowałbym pod adresem perkusisty, BJ Zampa’y. Ten drummer znany z House Of Lords i Dokken, oprócz ciosu i niezachwianego drive’u naprawdę gra na perkusji. Powiedziałbym, że BJ Zampa jest dla muzyki Jay Jesse Johnsona tym kim dla Gov’t Mule jest Matt Abts, a dla Zepów był John Bonham. Niestety, najlepszym dowodem na poparcie tej tezy jest ostatnia płyta, na której nie gra Zampa i nie gra także basista Ed Corvo. Ta płyta jest zdecydowanie najsłabszą częścią tryptyku. Gdybym wszystkie krążki miał ocenić w skali 1-10, to „Strange Imagination” dostałaby 10, „I’ve Got An Ax To Grind” 7, a „Play That Damn Guitar” 5. Już na „I’ve Got An Ax To Grind” słyszymy pewne uproszczenie muzyki Jaya i jest to chyba zabieg świadomy, tym niemniej kilka kawałków jest znakomitych, natomiast „Play That Damn Guitar” to już drastyczne spłycenie koncepcji ze „Strange Imagination”. Dominują motoryczne, proste riffy z ubogą harmonią, co w większej dawce powoduje pewne znużenie płytą. Jedyną wartością tej muzyki jest gitarowa robota Johnsona, mającego paradoksalnie trudne zadanie, bo zbudowanie długiego, interesującego sola na prostym riffie i niezbyt inspirującej harmonii to duża sztuka. Warto jeszcze kilka słów poświęcić brzmieniu Jaya. Dawno nie słyszałem tak potężnie i ekspresyjnie brzmiącego Strata. Nie znam sprzętu Johnsona, ale uzyskanie tak mocno brzmiącej i zróżnicowanej palety barw raczej nie wskazuje na użycie klasycznej kombinacji trzech singli. Humbucker musi być na pokładzie. Jay dosyć dyskretnie używa phasera i flangera i fenomenalnie kaczki, co powoduje natychmiastowe skojarzenie z Hendrixem. Gdzieś spotkałem się z wpisem realizatora dźwięku nagrywającego Pata Traversa, który wspomina potężne brzmienie Johnsona, dodając, że osiąga je bez tych wszystkich pedałów co Pat. Czyli jak zwykle decydujący wpływ mają po prostu paluchy. Na zakończenie nasunęła mi się refleksja, iż często emocjonując się dokonaniami przedstawicieli naszego rodzimego businessu muzycznego, warto mieć gdzieś z tyłu głowy przypadek Jesse Jay Johnsona i jemu podobne, aby zachować właściwą proporcję rzeczy. Kiedy napisałem ostatnie słowa, pomyślałem sobie, że właściwie mógłbym całą tę recenzję zawrzeć w jednym, prostym zdaniu. Gość napierdala jak mało kto!
http://www.youtube.com/watch?v=hXbGBk5pVrI
Ostatnio zmieniony września 21, 2010, 3:55 pm przez posener, łącznie zmieniany 1 raz
Awatar użytkownika
posener
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 6913
Rejestracja: listopada 17, 2008, 7:51 pm

Re: JAY JESSE JOHNSON

Postautor: Rock-A-Billy » września 21, 2010, 1:44 pm

posener pisze:. Gość napierdala jak mało kto!
http://www.youtube.com/watch?v=hXbGBk5pVrI


Zgadza się! Słyszałem tylko pierwszą płytę, ale nie będzie przesadą jak powiem powiem, że "ogień z rury". :twisted:
Awatar użytkownika
Rock-A-Billy
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 1490
Rejestracja: stycznia 17, 2009, 8:51 pm

Postautor: posener » września 21, 2010, 4:15 pm

Przy okazji zwracam uwagę na nazwisko Tristan Klein. Ten Francuz w sensie umiejętności gitarowych to już potęga. Paradoksalnie to, że czuje się dobrze w wielu stylistykach chyba przeszkadza mu stworzeniu w dojrzałej, dopracowanej kreacji artystycznej. Może to przyjdzie z czasem, a może nigdy. Tak czy owak warto zapamiętać.
Awatar użytkownika
posener
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 6913
Rejestracja: listopada 17, 2008, 7:51 pm

Re: JAY JESSE JOHNSON

Postautor: Idee Fixe » października 16, 2012, 8:04 pm

Rock-A-Billy pisze:
posener pisze:. Gość napierdala jak mało kto!
http://www.youtube.com/watch?v=hXbGBk5pVrI

Zgadza się! Słyszałem tylko pierwszą płytę, ale nie będzie przesadą jak powiem powiem, że "ogień z rury". :twisted:


Cholera, panowie, skąd oni się biorą!
Wymiękłem i posr.. łem się..

koleś mnie powalił.. !

:)))
Awatar użytkownika
Idee Fixe
blueslover
blueslover
 
Posty: 462
Rejestracja: marca 4, 2012, 6:39 am
Lokalizacja: kraków


nowoczesne kuchnie tarnowskie góry piekary śląskie będzin świętochłowice zawiercie knurów mikołów czeladź myszków czerwionka leszczyny lubliniec łaziska górne bieruń

Wróć do Wasze recenzje płyt

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 190 gości

cron