Rufus Huff - "Rufus Huff" czyli The Seventies live

Chcecie podzielić się z innymi Waszymi odczuciami co do nowej lub ulubionej przez Was płyty? Oto miejsce dla Was!

Moderator: mods

Rufus Huff - "Rufus Huff" czyli The Seventies live

Postautor: posener » stycznia 31, 2010, 9:50 pm

Wpadła mi w ręce kolejna dobra, a może bardzo dobra płyta wydana w znakomitym moim zdaniem dla blues rocka roku 2009. Znowu kapela z Południa, konkretnie z Glasgow, Kentucky, w sumie niezbyt daleko od Nashville i znowu lata siedemdziesiąte są inspiracją, stąd tytuł posta. Mamy do czynienia z klasycznym zeppelinowskim kwartetem, a więc gitara, bas, perkusja i energiczny krzykacz na wokalu. Od razu powiem, że dla mnie wokalista jest najsłabszym punktem zespołu, ale być może to kwestia gustu. Gdybym powiedział, że lubię wokalistów takich jak Plant to byłoby nie fair, ale powiedzmy jak Charlie Starr, Chris Robinson, nie mówiąc już o Mike’u Mattisonie. W przypadku Jarroda Englanda to zupełnie nie ta bajka, na dodatek te długie nuty śpiewane trochę w stylu Gilliana to coś czego u wokalistów nie trawię. Reszta to zanurzony po samą szyję w tradycji lat siedemdziesiątych hard rock. Nie przepadam za każdorazowym porównywaniem do rzeczy, które już zostały zagrane, ale siłą rzeczy słuchając tego typu muzyki skojarzenia muszą się same nasunąć. Po kilku pierwszych nutach gitary pomyślałem „Billy Gibbons” i dalszy ciąg to potwierdził. Pewna surowość brzmienia i koncepcja gry sekcji zdecydowanie kojarzy się z ZZ Top, poza nimi znajdziemy reministencje Zepów, Free, Cactusa, Mounatain czy dyskretne echa Jimmy Hendrixa itp. Przechodzimy do silnych stron krążka. Po pierwsze sekcja czyli Chris Hardesty na perkusji i Dean Smith na basie. Panowie grają tak jak lubię i tak jak się powinno grać hard rocka, a więc mocno, nisko i równo. Znakomite, potężne brzmienie. Po drugie, największy atut płyty czyli Greg Martin. Ten gość to jest KTOŚ. To gitara prowadząca słynnych The Kentucky Headhunters, od momentu założenia do dzisiaj. Wspaniały, old schoolowy gitarzysta używający potężnej i niezawodnej rock’n’rollowej broni – Gibsona Les Paul 1958 i rozkręconego na maksa, starego Marshalla. Greg nie wystrzeliwuje ze swego instrumentu nawałnicy nut z szybkością protonów w Wielkim Zderzaczu Hadronów, jak wielu współczesnych ekwilibrystów-pirotechników ze swoich Ibanezów. Lider kapeli gra raczej tylko te nuty co trzeba, ale mają one spory ciężar gatunkowy. Wspaniały ton, znakomite podciągnięcia, kapitalne wibrato, ale przede wszystkim brzmienie. Słuchając Les Paula 1958 w takich rękach mam wrażenie, że Ibanez i inne współczesne wynalazki to plastikowe zabawki. To archetyp rockowej gitary i rocka w ogóle. Greg Martin daje popis hard rockowego grania, na bazie pulsującej sekcji rytmicznej rąbie jeden riff po drugim, power chordy i okrasza to wszystko sporą liczbą świetnych solówek. Jeżeli ktoś lubi taką koncepcję hard rockowego, riffowego grania to ta płyta jest dla niego. Paradoksalnie to co jest silną stroną muzyki Rufus Huff jest także tym co nie pozwala powiedzieć o tej płycie „wybitna”. Kompozycje to raczej pretekst do „wygrania się” muzyków, niż wycyzelowany, przemyślany materiał, harmonicznie i melodycznie pozostają sporo do życzenia. W sumie dosyć rzadko w ogóle słyszymy pełne akordy, dominują power chordy, a zapadających w pamięć melodii raczej nie znajdziemy. Gdyby na płycie było więcej takich kawałków jak „Hain't No Good Life” byłbym znokautowany, tym niemniej polecam bo to prawdziwa muzyka grana przez prawdziwych facetów, a to cenne w tym plastikowym świecie.
http://www.youtube.com/watch?v=_kcRGBtTbIk
Awatar użytkownika
posener
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 6913
Rejestracja: listopada 17, 2008, 7:51 pm

Postautor: F.H.Johnson » lutego 1, 2010, 11:20 pm

Podpisuję sie pod tym co piszesz w 100%,wokal faktycznie nalezy do kabaretu "wokali męczacych".Brzmienie też trochę pod stary Point Blank.Fajne bezkompromisowe granie.
Awatar użytkownika
F.H.Johnson
blueslover
blueslover
 
Posty: 513
Rejestracja: września 18, 2004, 11:50 pm
Lokalizacja: Wroc?aw

Postautor: Rock-A-Billy » marca 24, 2010, 10:19 pm

Dziś otrzymałem swój egzemplarz płyty Rufus Huff i podzielam Waszą opinię. Bardzo solidne granie. Uwagę zwraca zwłaszcza potężna, kanciasta robota gitarowa Gregga Martina, ale to stary wyjadacz z The Kentucky Headhunters, choć tam operuje w nieco innych klimatach, bardziej w stronę country :) Nie ma się więc co dziwić. Wokal właściwie spoko, facet mógłby sobie jedynie w paru miejscach odpuścić wchodzenie na wysokie rejetstry. Troszkę irytujący się wtedy robi, ale poza tym śpiewa OK. Przynajmniej jak dla mnie.

Obok płyt Brothers of Southland, Zach Williams & The Reformation, Bishop Black i Blackberry Smoke to moim zdaniem jedna ze zdecydowanie najlepszych płyt ostatnich miesięcy w southern-rockowym nurcie.
Awatar użytkownika
Rock-A-Billy
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 1490
Rejestracja: stycznia 17, 2009, 8:51 pm

Postautor: B&B » lipca 26, 2010, 9:45 am

Wreszcie i Mann dorwał się do tej płyty ("grają tak, jakby się spóźnili o 40 lat" ;) ) I mam nadzieję, że kawałek "13 Daze" wielu zachęcił do sięgnięcia po Rufus Huff :!:
Awatar użytkownika
B&B
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 7225
Rejestracja: października 9, 2005, 10:14 pm
Lokalizacja: spod warmińskiego lasu...

Postautor: RafałS » lipca 26, 2010, 10:21 am

B&B pisze:Wreszcie i Mann dorwał się do tej płyty ("grają tak, jakby się spóźnili o 40 lat" ;) ) I mam nadzieję, że kawałek "13 Daze" wielu zachęcił do sięgnięcia po Rufus Huff :!:


A mnie na razie nie zachęcił tymi trzema numerami do kupna (choć słuchałem z przyjemnością). Zgadzam się ze wszystkim co napisano wyżej, ale rzeczywiście melodie mogłyby być bardziej dopracowane. Nie przepadam też za wplataniem elementów southernu do hardrocka. W klasycznym brytyjskim hardrocku lubię zwartość, wartkość i przebojowość, w amerykańskim southernie ciepło i luz. Ale ogólnie więcej niż OK. Nie przeszkadzał mi wokal - być może dlatego, że lubię tę konwencję wyśpiewywania / wykrzykiwania długich nut (choć oczywiście są wokaliści lepiej śpiewający w tym stylu). Posener pięknie tę płytę opisał - czytając recenzję bardzo dobrze rozumiem, co go zachwyca, a jednoczesnie czuję, że to nie do końca moje. Niemniej na pewno ma styl.
Awatar użytkownika
RafałS
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 6455
Rejestracja: lutego 2, 2007, 12:05 pm

Postautor: B&B » lipca 27, 2010, 6:01 pm

Mnie zachęcił, więc przyjrzałem się całości... Okazało się, że jak to często bywa, oprócz zaprezentowanych "13 Daze" i " El Lago" właściwie nie ma nic dla mnie - z powodów przez Was wyżej opisanych, głównie chodzi o mielizny kompozycyjne.
Solidna robota, ale np. w porównaniu z Blackberry Smoke wypadają blado. Im grają bliżej hardrocka tym lepiej, a gdy coś kombinują to nie wychodzi...
Awatar użytkownika
B&B
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 7225
Rejestracja: października 9, 2005, 10:14 pm
Lokalizacja: spod warmińskiego lasu...

Postautor: Rock-A-Billy » sierpnia 2, 2010, 3:03 pm

A mnie się ta płyta coraz bardziej podoba 8) i powiem szczerze, że ostatnio częściej do niej wracam niż do Blackberry Smoke, którzy na początku mocno mną zawładnęli. Podobają mi się te kanciaste, toporne riffy i te pozorne "mielizny kompozycyjne". Wciągająca płyta, z gatunku tych które zaczynają się podobać wraz z upływem czasu od pierwszego odsłuchu.

Tak na marginesie, to jednak uważam iż najlepszą płytę z tego kręgu nagrali w ostatnim czasie Zach Williams & The Reformation... :)
Awatar użytkownika
Rock-A-Billy
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 1490
Rejestracja: stycznia 17, 2009, 8:51 pm


nowoczesne kuchnie tarnowskie góry piekary śląskie będzin świętochłowice zawiercie knurów mikołów czeladź myszków czerwionka leszczyny lubliniec łaziska górne bieruń

Wróć do Wasze recenzje płyt

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 160 gości

cron