Them Crooked Vultures

Chcecie podzielić się z innymi Waszymi odczuciami co do nowej lub ulubionej przez Was płyty? Oto miejsce dla Was!

Moderator: mods

Them Crooked Vultures

Postautor: Bluesbart » stycznia 16, 2010, 11:09 pm

Ok, Them Crooked Vultures to plyta zdecydowanie bardziej z OKOLIC niz z bluesa ale mysle, ze co najmniej kilkorgu z forumowiczow przypadnie do gustu. Warto sie nia zainteresowac nie tylko ze wzgledu na postac John Paul Jonesa, choc wiadomo jak magia tego nazwiska przyciaga. Przyznam szczerze, ze tzw. supergrupy zlozone z muzykow z kilku swietnych wczesniej formacji zazwyczaj pachna mi jedynie zadza zbicia jeszcze wiekszej forsy ale tak nie jest tym razem. Malkontentom polecam kilka koncertowych probek z YT - super popatrzec na wymiany porozumiewawczych usmiechow pomiedzy Dave'm Grohlem (Nirvana/Foo Fighters) a JPJ - ci panowie maja naprawde duza radoche ze wspolnej gry i to slychac.
Ta plyta to zespolowy i melodyjny rock z masa hendrixowskich i Creamowych nalecialosci, ale nie jakis zupelnie oczywistych. Slychac tu tez nieco Zepowych nawiazan z ich mocniejszych utworow. Kompozycje sa wielowatkowe, metrum zupelnie pokrecone, duzo przyspieszen i zwolnien, mase swietnych wpadajacych w ucho riffow. Warto posluchac jak dzis gra JPJ - to basista wprost stworzony do gry zespolowej... Jakby czas sie go nie imal. Dodam tylko, ze John jak zwykle nie potrafi trzymac sie tylko czterech basowych strun i m.in. gra rowniez na kitarze. Dave za bebnami jest naprawde rewelacyjny - ten facet gra prosto ale mocno i z super fillingiem - podkrecanie tempa w "Warsaw or the First Breath You Take After You Give Up" brzmi jak The Doors i Mule na dopalaczach.... No i nie wolno mi zapomniec o liderze i frontmanie: byly gitarzysta i wokalista Queens of the Stone Age Josh Homme spaja caly ten projekt swoim glosem i riffami. Moje ulubione na calej plycie "New fang" i "Dead end friends" ciagna wlasnie swietne wokalizy Josh'a. "Elephants" to doskonala zespolowa kompozycja - zastanawiam sie po czym ci panowie napisali ostatnie dwie i pol minuty tego kawalka... Tempo calej plyty siada niestety nieco w polowie - "Interlude with ludes" to dla mnie flaki z olejem ale nie psuje to ogolnego, dobrego wrazenia.
Podsumowujac: to nie jest na pewno spokojne i melancholijne granie na zimowe wieczory. Ta plytka to kawal dobrej rockowej roboty dla spragnionych nieoczywistego zespolowego grania bez nadmiernych solowych ciagot muzykow. Polecam goraco!
Awatar użytkownika
Bluesbart
bluesmaniak
bluesmaniak
 
Posty: 66
Rejestracja: czerwca 28, 2005, 2:31 pm
Lokalizacja: Sweden

Postautor: dzemowiec » stycznia 17, 2010, 1:49 pm

Właśnie słucham po raz drugi tej płyty. Na początku podchodziłem z rezerwą dość znaczną. Teraz coraz bardziej się przekonuję. Riffy faktycznie zaczynają przyciągać. Godna uwagi jak dla mnie jest ta różnorodność, co w dzisiejszej muzyce szczególnie cenne...

P.S. Co do tzw. supergrup - póki co narazie bardziej na mnie działa Chickenfoot, ale w miarę osłuchiwania się z opisywanym materiałem, kto wie :)?

Pozdrawiam!
Awatar użytkownika
dzemowiec
bluesmaniak
bluesmaniak
 
Posty: 31
Rejestracja: grudnia 2, 2008, 10:41 pm

Postautor: karambol » stycznia 17, 2010, 5:31 pm

Coś ostatnio obrodziło płytami supergrup. Obok wyżej wymienionych wspomnieć wypada że inna supergrupa czyli Transatlantic (Neal Morse,Mike Portnoy, Roine Stolt, Pete Trewavas,) też w 2009 wydała świetną nową płytę. Nie przepadam ani za Satrianim ani za Hagarem dlatego Chickenfoot u mnie zdecydowanie przegrywa.
Płyta formacji Them Crooked Vultures jest rzeczywiście powalająca. Strasznie dużo się tam dzieje. Niesamowita radość słuchania.
Dave Grohl wyrasta na giganta współczesnego rocka. Najpierw Nirvana, ale tam może trochę w cieniu Cobaina. Potem z autorskim projektem Foo Fighters narobił sporo zamieszania na rynku muzycznym. Co prawda jakoś nie przepadam za ich muzyką ale potrafili dwa razy zapełnić stadion Wembley publicznością a to potrafią tylko giganci. Teraz kolejne wcielenie w Them Crooked Vultures. Przy tym gra na gitarze, śpiewa no i kawał świetnego perkusisty z niego.
Awatar użytkownika
karambol
Administrator
Administrator
 
Posty: 2439
Rejestracja: czerwca 24, 2004, 4:57 pm
Lokalizacja: Białystok

Postautor: Paweł Budzyński » stycznia 17, 2010, 6:43 pm

karambol pisze:Dave Grohl wyrasta na giganta współczesnego rocka. Najpierw Nirvana, ale tam może trochę w cieniu Cobaina. Potem z autorskim projektem Foo Fighters narobił sporo zamieszania na rynku muzycznym. Co prawda jakoś nie przepadam za ich muzyką ale potrafili dwa razy zapełnić stadion Wembley publicznością a to potrafią tylko giganci. Teraz kolejne wcielenie w Them Crooked Vultures. Przy tym gra na gitarze, śpiewa no i kawał świetnego perkusisty z niego.


Nie zapominajmy o nie mniej ciekawym wcieleniu QOTSA'owym Grohla 8)

Co do samej płyty, to jest u mnie na półce od jakiegoś czasu, ale jeszcze nie zdążyła mi się znudzić. Inną kwestią jest, że jestem wielkim fanem stylu wypracowanego przez Josha, którego nie da się pomylić z żadnym innym.

Zgodzę się z przedmówcą, że płyta jest dość nierówna, ale mimo to zawiera kilka świeżych pomysłów.
Paweł Budzyński
bluesHealer
bluesHealer
 
Posty: 910
Rejestracja: lipca 17, 2008, 11:53 am

Postautor: karambol » stycznia 17, 2010, 7:02 pm

Pan Be pisze:Inną kwestią jest, że jestem wielkim fanem stylu wypracowanego przez Josha, którego nie da się pomylić z żadnym innym.

I to jest piękne! Ja akurat Josha absolutnie nie znam, nie kojarzę zupełnie i pewnie ani razu przed tą płytą nie słyszałem. Trzech wielkich muzyków w zespole i całe mnóstwo wspomnień, analogii, radości, oczekiwań, porównań ze strony słuchaczy. A oni po prostu weszli do studia i zagrali.
Awatar użytkownika
karambol
Administrator
Administrator
 
Posty: 2439
Rejestracja: czerwca 24, 2004, 4:57 pm
Lokalizacja: Białystok

Postautor: Bluesbart » stycznia 17, 2010, 7:37 pm

karambol pisze:
Pan Be pisze:Inną kwestią jest, że jestem wielkim fanem stylu wypracowanego przez Josha, którego nie da się pomylić z żadnym innym.

I to jest piękne! Ja akurat Josha absolutnie nie znam, nie kojarzę zupełnie i pewnie ani razu przed tą płytą nie słyszałem. Trzech wielkich muzyków w zespole i całe mnóstwo wspomnień, analogii, radości, oczekiwań, porównań ze strony słuchaczy. A oni po prostu weszli do studia i zagrali.


Zgadza sie. Ale to co dla mnie jest najwazniejsze w tej plytce to fakt, ze nie brzmi w zadnym stopniu jak jakis sztuczny twor czy zlepek - dlatego tak podkreslalem zespolowosc tego projektu. Josh, John i Dave brzmia po prostu jak prawdziwy, zgrany zespol, ktory pisze muzke, potem wchodzi do studia, nagrywa i jedzie w trase - najbardziej naturalny proces na swiecie, a jednak nie zawsze oczywisty dla roznych "sztucznych tworow". Wyzej wspominal ktos Chickenfoot - nie wiem czy to przez moja niechcec do Satrianiego ale ja tam nie widze za duzo wlasnie takiego swiezego podejscia do muzyki jakie sie rodzi gdy paru facetow ma zespolowy brainstorm ...
Awatar użytkownika
Bluesbart
bluesmaniak
bluesmaniak
 
Posty: 66
Rejestracja: czerwca 28, 2005, 2:31 pm
Lokalizacja: Sweden

Postautor: karambol » stycznia 17, 2010, 8:23 pm

Być może jest to spory offtop ale Titus z Acid Drinkers zorganizował całkiem zgrabną formację Titus' Tommy Gunn z wydał płytę "La Peneratica Svavolyay". Może to nie jest tak do końca polska supergrupa ale dużo radości ze słuchania polskiego "Motorhead".
Polecam.
Awatar użytkownika
karambol
Administrator
Administrator
 
Posty: 2439
Rejestracja: czerwca 24, 2004, 4:57 pm
Lokalizacja: Białystok

Postautor: Paweł Budzyński » stycznia 18, 2010, 4:32 pm

karambol pisze: Trzech wielkich muzyków w zespole i całe mnóstwo wspomnień, analogii, radości, oczekiwań, porównań ze strony słuchaczy. A oni po prostu weszli do studia i zagrali.


W takim razie polecam Desert Sessions, tam jest i sporo Josha i sporo ciekawych mikstur personalnych :)
Paweł Budzyński
bluesHealer
bluesHealer
 
Posty: 910
Rejestracja: lipca 17, 2008, 11:53 am

Postautor: RafałS » lutego 4, 2010, 11:36 am

karambol pisze:Coś ostatnio obrodziło płytami supergrup. Obok wyżej wymienionych wspomnieć wypada że inna supergrupa czyli Transatlantic (Neal Morse,Mike Portnoy, Roine Stolt, Pete Trewavas,) też w 2009 wydała świetną nową płytę.


Skoro już padła ta nazwa...
Niedawno przepiłowałem "Whirlwind" bodaj 10-ty raz. Duża przyjemność, chłopaki trzymają poziom. Mam wrażenie, ze to równiejsza płyta od dwu poprzednich, na których obok perełek były też dłużyzny. Choć z drugiej strony - nic mnie tu jakoś nie wzruszyło tak mocno, jak się zdarzało wcześniej. Może za dobrze ich znam? Największą frajdę miałem z pierwszych przesłuchań - z tego, ze w ogóle wrócili. Ostatnie solowe płyty Morse'a podobały mi się coraz mniej. Chyba tylko "Testimony" i "One" były równie ciekawe jak jego grupowe albumy. Co do Flower Kings to wydaje mi się, że też jadą w dół. Aranżacyjnie i wykonawczo to wciąż świetna muza, ale z kompozycjami jakby słabiej. Dream Theater i nowego Marillionu nie lubię w ogóle. Więc z mojego punktu widzenia - "Whirlwind" to najprzyjemniejsza płyta progowa, jaką ci ludzi nagrali od długiego czasu. Tyle, ze przy kolejnych przesłuchaniach nachodzi mnie myśl, że to w gruncie zupełnie zwyczajne kompozycje i raczej szybka zmienność melodii, aranżacji i głównych wokali przesądza o atrakcyjności a nie melodie same w sobie. I jeszcze jedno - czasem wolałbym, żeby to byłą trochę mniej supergrupa. Morse + Flower Kings to byłoby dla mnie to. Jonas Reingold (jeden z moich ulubionych współczesnych basistów) zamiast Pete'a Trewavasa. I mam mieszana uczucia co do Portnoya. Czasem mi pasuje ta jego agresywna, superszybka gra , a czasem myślę że się jednak za bardzo tłucze i wali po metalowemu jakby gwoździe wbijał w niektórych melodyjnych fragmentach. Zresztą tak samo grał u Morse'a solo. Na "Testimony" nawet przy zwiewnej jazzrockowej solówce klawiszy Portnoy stuka jak u Dreamów. I jeszcze jedno - dźwięk. Tyle instrumentów i nakładek tu napchali, że mi trochę brakuje przejrzystości. Zlewają się momentami te syntezatory, smyczki, elektryczne i akustyczne gitary. Ale wszystko to nie zmienia faktu, ze i tak się bardzo płytą cieszę, bo lubię energetycznego proga bez nadmiernego snucia się i smęcenia. A oni potrafią jechać z muzyką naprzód jak mało kto. :D
Awatar użytkownika
RafałS
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 6455
Rejestracja: lutego 2, 2007, 12:05 pm

Postautor: karambol » lutego 5, 2010, 7:02 pm

RafałS pisze:
karambol pisze:Coś ostatnio obrodziło płytami supergrup. Obok wyżej wymienionych wspomnieć wypada że inna supergrupa czyli Transatlantic (Neal Morse,Mike Portnoy, Roine Stolt, Pete Trewavas,) też w 2009 wydała świetną nową płytę.


Skoro już padła ta nazwa...
Niedawno przepiłowałem "Whirlwind" bodaj 10-ty raz. Duża przyjemność, chłopaki trzymają poziom.

Ale chyba jednak nic nie pobije "SMPTe"?
Awatar użytkownika
karambol
Administrator
Administrator
 
Posty: 2439
Rejestracja: czerwca 24, 2004, 4:57 pm
Lokalizacja: Białystok

Postautor: RafałS » lutego 6, 2010, 8:44 am

karambol pisze:
RafałS pisze:
karambol pisze:Coś ostatnio obrodziło płytami supergrup. Obok wyżej wymienionych wspomnieć wypada że inna supergrupa czyli Transatlantic (Neal Morse,Mike Portnoy, Roine Stolt, Pete Trewavas,) też w 2009 wydała świetną nową płytę.


Skoro już padła ta nazwa...
Niedawno przepiłowałem "Whirlwind" bodaj 10-ty raz. Duża przyjemność, chłopaki trzymają poziom.

Ale chyba jednak nic nie pobije "SMPTe"?


SMPTe było nowe i dlatego chyba robiło takie wrażenie, zwłaszcza pierwsze pół godziny. Balladka też bardzo ładna. Od "Mystery Train" wolałem beatlesowski odpowiednik na dwójce: "Suite Charlote Pike" (dla mnie najmocniejszy fragment drugiej płyty). Procol Harum w wykonaniu Transatlantica jest imponujące, ale nie jestem pewien czy do końca im się udało oddać ten klimat... "Bridge Across Forever" było bardzo podobne do "SMPTe" i chyba przyszło trochę za szybko, żebym mógł je docenić. Tytułowa ballada mnie nudziła. W numerze otwierającym słowa "Motherless children" są śpiewane na bardzo ładną melodię, ale prawie identyczną jak u Eltona Johna - "lovers like children..." - "That's why they call it the blues". Ogólnie się zgodzę, że jedynka wygrywa z dwójką i trójką, ale nie jest dla mnie tak, że każdy utwór z SMPTe bije każdy z następnych płyt. Dwójka i trójka są na tyle solidne, że i po nastepna płytę z serii siegnę, jak się ukaże. A po nastepnego Morse'a solo czy Flower Kings już niekoniecznie.
Awatar użytkownika
RafałS
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 6455
Rejestracja: lutego 2, 2007, 12:05 pm

Postautor: cygnus74 » lutego 7, 2010, 12:51 pm

Them Crooked Vultures jest jedną z najlepszych płyt jakie dane mi było wysłuchać od kilku lat. Połamańce, melodie, riffy i deczko psychodelii to jest to co tygryski lubią najbardziej ;)
Już druga minuta i czterdziesta szósta sekunda i te "yuuu..." i te jebnięcie z grubej rury - tak soczyście, ciężko, prymitywnie ale jak cudownie zarazem. Polecam.
Awatar użytkownika
cygnus74
bluesmaniak
bluesmaniak
 
Posty: 108
Rejestracja: lutego 28, 2007, 6:25 pm
Lokalizacja: Zdrowoszcz

Postautor: lehoux » lutego 12, 2010, 2:54 pm

Mnie też się podoba ta płytka, muszę dodac, że pokazała się właśnie zaraz po tym jak przesłuchałem płyty takich zespołów jak Kyuss i QOTSA, także wszystko mi przypasowało.
Co do Grohla to gościu jest naprawdę świetny. Myślę, że wspomniany Portnoy mógłby się od Davida czegoś jeszcze poduczyc :D A poważniej można by to podciągnąc do walki tych panów, który z nich jest większym gigantem w świecie rocka.
Homme'a też nawet polubiłem, ale wszystko z umiarem :)
Niestety JPJ znowu pominięty przepraszam :D
Awatar użytkownika
lehoux
bluesmaniak
bluesmaniak
 
Posty: 12
Rejestracja: listopada 15, 2009, 2:36 am


nowoczesne kuchnie tarnowskie góry piekary śląskie będzin świętochłowice zawiercie knurów mikołów czeladź myszków czerwionka leszczyny lubliniec łaziska górne bieruń

Wróć do Wasze recenzje płyt

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 156 gości