Eric Clapton and Steve Winwood Live from Madison Square Gard

Chcecie podzielić się z innymi Waszymi odczuciami co do nowej lub ulubionej przez Was płyty? Oto miejsce dla Was!

Moderator: mods

Postautor: Kuba Chmiel » września 8, 2009, 4:00 pm

kora_ pisze:
Pawe Freebird Michaliszyn pisze:.nijaka....a Layla?????
nic nie będe pisał bo brakuje mi słów....koszmarek...



oj0ojjjj koszmarek ? - śmiem zaprzeczyć :wink:
Genialna płyta, trochę Emdzi mi ją zajechała, ale generalnie, to kawał ,koszmarnie dobrej muzyki !!!!
Normalnie szablę w dłoń wezmę i bronić będę :D


Clapton,może nie na wszystkich płytach, ale w 70% jest po prostu genialny - On wie, kiedy należy uderzyć w strunę, a kiedy milczeć - to ogromna zaleta !!!

Mamy większość tego, co nagrał w swojej płytotece, a to co posiadamy jest naprawdę "wery gód " Ja bardziej wolę Jego początkowy etap kariery ( DAREK WIE O CO MI CHODZI ). mam przeogromny szacunek za Johnsona, na którego porwał się z ogromnym mistrzostwem !!!

Clapton , to naprawdę bóg :wink:



Absolutnie się zgadzam!
Clapton to przede wszystkim bóg marketingu. Kiedy był popyt na głośne, rockowe grupy - stworzył Cream, kiedy nastała moda na ckliwe balladki z dobrymi chórkami - również wpisał się w idealnie. W każdej z tych wersji miał coś do powiedzenia. Spóźnił się tylko z bluesem, wystartował w momencie, kiedy moda na niego akurat minęła. Ale zdążył nagrać przy okazji kilka dobrych płyt bluesowych, dziś mocno zapomnianych w natłoku innych, bardziej popularnych jego wydawnictw.

A płyta Unplugged? Majstersztyk. Też nagrany ze względu na potrzeby słuchaczy. W przeciwieństwie jednak do innych płyt unplugged zagranych przez konkurencje, ta Claptona była faktycznie albumem ponadczasowym. Nie tylko za sprawą pomysłowości samego mistrza na aranżacje utworów (fantastyczna wersja wspomnianej tutaj Layli), ale i na obecność muzyków sesyjnych (Chuck Leavell okazał się bohaterem nie mniejszym, niż sam mistrz).

Just One Night również znakomita.
A płytą poświęconą Johnsonowi uczynił zadość oczekiwaniom wszystkich fanów pragnących bluesowego Claptona. Gdyby nie lekko plastikowa produkcja i fakt, że Clapton w śpiewaniu bluesa radzi sobie co najwyżej poprawnie, to mielibyśmy kolejny album wpisujący się w kanon muzyki rozrywkowej.
Ostatnio zmieniony września 8, 2009, 6:08 pm przez Kuba Chmiel, łącznie zmieniany 1 raz
Awatar użytkownika
Kuba Chmiel
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 4230
Rejestracja: września 18, 2005, 11:20 am
Lokalizacja: Katowice

Postautor: kora » września 8, 2009, 5:14 pm

Rock-A-Billy pisze:P
Oryginalnego wykonania z płyty Derek & the Dominos, pełnej emocji, dramatyzmu, a przede wszystkim świetnej gitarowej roboty Erica i Duane nie sposób zaś już praktycznie nigdzie usłyszeć...


SUPER PŁYTA !!! ba, prawie genialna :D

Obrazek
Obrazek
Awatar użytkownika
kora
Elf
Elf
 
Posty: 30155
Rejestracja: września 1, 2005, 12:44 pm
Lokalizacja: Katowice

Postautor: Pawel Freebird Michaliszy » września 8, 2009, 5:50 pm

Kuba Chmiel pisze:Clapton to przede wszystkim bóg marketingu. Kiedy był popyt na głośne, rockowe grupy - stworzył Cream, kiedy nastała moda na ckliwe balladki z dobrymi chórkami - również wpisał się w idealnie. W każdej z tych wersji miał coś do powiedzenia. Spóźnił się tylko z bluesem, wystartował w momencie, kiedy moda na niego akurat minęła. Ale zdążył nagrać przy okazji kilka dobrych płyt bluesowych, dziś mocno zapomnianych w natłoku innych, bardziej popularnych jego wydawnictw.


..........................
cyt..."spóznił sie z bluesem.."

Kubo....sluchałem plyt EC kiedy Ciebie nie było jeszcze na świecie..i już wowczas nagrywał / jak to nazwałes / ckliwe balladki...i bluesy...

popyt na glosne rockowe grupy..heh..co Ty powiesz....
Wtedy powstawały glownie głosne rockowe grupy..heh..dorastałem z nimi...

Cream..legenda..fakt...mocno przereklamowana...no i zostawili po sobie jedynie pare pieśni które przetrwały próbe czasu...

z kolei koncertowe Cream to dlużyzny do bólu...bez ładu i składu...

Blin Faith...fenomenalni ..tak kompozycyjnie jak i wykonawczo....

A Unplugged ?? powtórze raz jeszcze....ostatni...koszmar...ta płyta jest zupelnie bez ducha..ot slodkie piosnki...wykreca mi uszy gdy słysze takie smęcenie..
...............
cóz wszystko rzecz gustu...i osłuchania...bardziej to drugie...
:wink: :wink: :wink:
Pawel Freebird Michaliszy
bluesmaniak
bluesmaniak
 
Posty: 80
Rejestracja: kwietnia 10, 2004, 9:49 am

Postautor: Rock-A-Billy » września 8, 2009, 6:05 pm

kora_ pisze:
Rock-A-Billy pisze:P
Oryginalnego wykonania z płyty Derek & the Dominos, pełnej emocji, dramatyzmu, a przede wszystkim świetnej gitarowej roboty Erica i Duane nie sposób zaś już praktycznie nigdzie usłyszeć...


SUPER PŁYTA !!! ba, prawie genialna :D

Obrazek


Moim zdaniem po prostu genialna :!: :D :D
Awatar użytkownika
Rock-A-Billy
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 1490
Rejestracja: stycznia 17, 2009, 8:51 pm

Postautor: RafałS » września 8, 2009, 6:40 pm

Kuba Chmiel pisze:Clapton to przede wszystkim bóg marketingu. Kiedy był popyt na głośne, rockowe grupy - stworzył Cream, (...)
A płytą poświęconą Johnsonowi uczynił zadość oczekiwaniom wszystkich fanów pragnących bluesowego Claptona. Gdyby nie lekko plastikowa produkcja i fakt, że Clapton w śpiewaniu bluesa radzi sobie co najwyżej poprawnie, to mielibyśmy kolejny album wpisujący się w kanon muzyki rozrywkowej.


Clapton nie stworzył Cream. Stworzyło je trzech muzyków, z których chyba Bruce miał na początku najwięcej do powiedzenia.
A płyta poświęcona Johnsonowi nie uczyniła zadość wszystkim fanom pragnącym bluesowego Claptona. Popatrzmy tutaj:

http://www.amazon.com/Me-Mr-Johnson-Eri ... 092&sr=1-1

To jest dobry miernik zadowolenia fanów Claptona. Rzadko się zdarza, żeby miłośnicy artysty dawali na Amazonie statystycznie mniej niż 4/5. Tym razem się zdarzyło. I winna była właśnie lekko plastikowa produkcja i fakt, że Clapton wokalnie radzi sobie tak jak sobie radzi. W dodatku - zdaniem wielu - źle interpretuje teksty. Ja akurat tę płytę nawet lubię - dokładnie na tę trójką z plusem, no może czwórkę ze względu na obecność Billy Prestona. Ale zadziwia mnie jak może to lubić Kora, która w moich oczach jest strażniczką takiego prawdziwego pierwotnego bluesowego ognia, którego tu akurat nie ma nawet na lekarstwo. :) Jest taki sielsko cieplacki klimat w sam raz na drzemkę albo tło do czytania książki - takie płyty też dobrze mieć w kolekcji, ale wątpliwy to przyczynek do boskości czy geniuszu artysty.

Lubię Claptona, ale podobnie jak Freebird uważam, że to przereklamowany facet. Zasłużony dla historii, ale zasłużonych było więcej ludzi, a akurat jemu się udało. Większość jego przebojów albo ktoś inny napisał (Cale, Bruce itd.) albo przynajmniej ktoś mu napisać pomógł. Te przeboje które napisał sam, pisał prawie zawsze według recepty Heinricha Heinego: "Z ogromnych mych boleści robię piosenki nieduże".

Winwooda - znów tak jak Freebird - bardziej i lubię i cenię. Jego dwie ostatnie płyty studyjne: "About Time" i "Nine Lives" biją moim zdaniem na głowę co nowsze propozycje studyjne Claptona.

Clapton bogiem marketingu? Pewnie tak. Ale to taki swoisty komplement, gdy mowa o bluesie, nie sądzicie? :wink:
Ostatnio zmieniony września 8, 2009, 6:44 pm przez RafałS, łącznie zmieniany 1 raz
Awatar użytkownika
RafałS
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 6455
Rejestracja: lutego 2, 2007, 12:05 pm

Postautor: posener » września 8, 2009, 6:42 pm

Dyskusja robi się ciekawa, więc wtrącę swoje trzy grosze. Dawno temu, po wielkim sukcesie płyty "Heavy Weather" Jaco Pastorius pytany o przyszłość w wywiadzie prasowym stwierdził, że chciałby być obecny na scenie przez wiele lat, jak wielkie, długowieczne drzewo. Cytuje z pamięci, więc być może niedokładnie, ale sens był właśnie taki. Stwórca nie dał Jaco takiej szansy, ale Eric to właśnie taki przypadek. W krajobrazie muzycznym jest od lat, jak olbrzymie drzewo, na które często nie zwracamy uwagi, ale trudno sobie wyobrazić, że mogłoby go nie być. Jest MISTRZEM, od dawna gra w lidze, w której jest kilka, może kilkanaście osób, gdzie wszelkie wartościowanie i klasyfikowanie jest bezsensem i nie na miejscu. Jako gitarzysta jest współtwórcą gitarowego kanonu. Jego podciągnięcia i wibrato są charakterystyczne i natychmiast rozpoznawalne. Do tego bezbłędny time i świetne brzmienie. Bardzo rzadko mówi się o jego wokalu, a jest naprawdę bardzo solidny i stylowy. Nie zawsze tak było i przez lata Eric bardzo się pod tym względem rozwinął. STYLOWY to przymiotnik, który dla mnie idealnie i charakteryzuje Claptona. Jest to ułamek tego co mógłbym napisać na temat Clapcia, ale nie chcę przynudzać. Reasumując: jest całkiem sporo gitarzystów i płyt, których słucham częściej niż Erica, ale jest tylko kilku artystów, których równie cenię. Eric to liga, w której są np. J.Hendrix, J.Beck, J.Page, a do której aspiruje dopiero np. J.Bonamassa czy D.Trucks. A żeby nie wyszedł z tego pospolity panegiryk dodam, że gdyński koncert przyjąłem całkowicie chłodno, mimo, że czekałem wiele lat na tę chwilę. Może miałem zły dzień, a może po tysiącach zagranych koncertów, "sztuka" w jakimś mieście na Wschodzie, nie jest w stanie wykrzesać z Claptona emocji, które na pewno u niego widziałem i słyszałem oglądając w necie kawałki grane z Allmanami, na ich jubileuszu 40-lecia w Beacon Theatre w NY, chyba w marcu.
Awatar użytkownika
posener
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 6913
Rejestracja: listopada 17, 2008, 7:51 pm

Postautor: RafałS » września 8, 2009, 6:58 pm

posener pisze:W krajobrazie muzycznym jest od lat, jak olbrzymie drzewo, na które często nie zwracamy uwagi, ale trudno sobie wyobrazić, że mogłoby go nie być. Jest MISTRZEM, od dawna gra w lidze, w której jest kilka, może kilkanaście osób, gdzie wszelkie wartościowanie i klasyfikowanie jest bezsensem i nie na miejscu. Jako gitarzysta jest współtwórcą gitarowego kanonu. Jego podciągnięcia i wibrato są charakterystyczne i natychmiast rozpoznawalne. Do tego bezbłędny time i świetne brzmienie. Bardzo rzadko mówi się o jego wokalu, a jest naprawdę bardzo solidny i stylowy. Nie zawsze tak było i przez lata Eric bardzo się pod tym względem rozwinął. STYLOWY to przymiotnik, który dla mnie idealnie i charakteryzuje Claptona.


Ja tam potrafię sobie wyobrazić, ze mogłoby go nie być - od dobrych paru lat. Potrafię się obejść bez jego nowych płyt w rodzaju "Pilgrima", "Reptile" czy "Back Home". Nie ironizuję - nie mówię, ze one się nie mogą podobać, tylko, ze nie muszą i mi akurat nie podobają specjalnie. Teksty jego ballad zwykle były potwornie ckliwe i kawa na ławę. Wibrata, podciągnięcia, time? Wierzę na słowo, ale to nie one napędzają gwiazdorkę, tylko przeboje. Jeff Beck równie wielki, ale jakby mniej popularny, prawda? Co do wokalu - jest akceptowalny - jak u większości białych gitarzystów akompaniujących sobie wokalem do gitary. Ten wokal broni się głównie dzięki chwytliwym melodiom piosenek. Jak Clapton próbuje udawać czarnego bluesmana z chrypką ("From The Cradle") to mnie skręca ze śmiechu. "Stylowy" głos to ma właśnie Winwood - tak rozumiem to słowo. A Clapton nie powinien ust otwierać jak jest z nim na jednej scenie, tylko słuchać. Tak - Winwood stracił z wiekiem trochę głosu. Ale on miał CO tracić.
Awatar użytkownika
RafałS
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 6455
Rejestracja: lutego 2, 2007, 12:05 pm

Postautor: Pawel Freebird Michaliszy » września 8, 2009, 7:37 pm

posener pisze:Dyskusja robi się ciekawa, więc wtrącę swoje trzy grosze. Dawno temu, po wielkim sukcesie płyty "Heavy Weather" Jaco Pastorius pytany o przyszłość w wywiadzie prasowym stwierdził, że chciałby być obecny na scenie przez wiele lat, jak wielkie, długowieczne drzewo. Cytuje z pamięci, więc być może niedokładnie, ale sens był właśnie taki. Stwórca nie dał Jaco takiej szansy, ale Eric to właśnie taki przypadek. W krajobrazie muzycznym jest od lat, jak olbrzymie drzewo, na które często nie zwracamy uwagi, ale trudno sobie wyobrazić, że mogłoby go nie być. Jest MISTRZEM, od dawna gra w lidze, w której jest kilka, może kilkanaście osób, gdzie wszelkie wartościowanie i klasyfikowanie jest bezsensem i nie na miejscu. Jako gitarzysta jest współtwórcą gitarowego kanonu. Jego podciągnięcia i wibrato są charakterystyczne i natychmiast rozpoznawalne. Do tego bezbłędny time i świetne brzmienie. Bardzo rzadko mówi się o jego wokalu, a jest naprawdę bardzo solidny i stylowy. Nie zawsze tak było i przez lata Eric bardzo się pod tym względem rozwinął. STYLOWY to przymiotnik, który dla mnie idealnie i charakteryzuje Claptona. Jest to ułamek tego co mógłbym napisać na temat Clapcia, ale nie chcę przynudzać. Reasumując: jest całkiem sporo gitarzystów i płyt, których słucham częściej niż Erica, ale jest tylko kilku artystów, których równie cenię. Eric to liga, w której są np. J.Hendrix, J.Beck, J.Page, a do której aspiruje dopiero np. J.Bonamassa czy D.Trucks. A żeby nie wyszedł z tego pospolity panegiryk dodam, że gdyński koncert przyjąłem całkowicie chłodno, mimo, że czekałem wiele lat na tę chwilę. Może miałem zły dzień, a może po tysiącach zagranych koncertów, "sztuka" w jakimś mieście na Wschodzie, nie jest w stanie wykrzesać z Claptona emocji, które na pewno u niego widziałem i słyszałem oglądając w necie kawałki grane z Allmanami, na ich jubileuszu 40-lecia w Beacon Theatre w NY, chyba w marcu.


....................
Jaco był geniuszem..basowym dzieckiem Boga....Hendrix i mój Jimmy Page to nie żadna tam liga....stworzyli cos czego innym do dzis sie nie udało....To ONI wycięli w tej dżungli dzwieków droge dla nastepnych pokoleń. A EC ???

Dokładnie to napisal Rafał. W Beacon EC wypadl dobrze....noo ale jak sie ma pod nosem takich herosów jak Warren i Derek inaczej nie można....choc i tak uważam że na tle Dereka RC jest mocno wyblakły....

Na swe koncerty zabrał w trase Dereka i Doyla...widziałem ich w Berlinie...rozmawiałem z Derekiem...

Miszczu po prostu odwalał robótke przody zostawiając Derekowi...Ludzie mówili że to było cos w rodzaju przekazania pałeczki...tyle tylko że moim zdaniem EC nigdy do owej pałeczki nie dobiegł...
Jeszcze raz przywołuje nazwiska ktore wymieniłem prędzej...C.Clempson...podobna stylistyka...jeno rozmach i agresja inne...duuuużo lepsze....
...........................
Nic nie ujmuje EC , ale robienie z niego gitarowego boga to kpina z innych...

ma swoisty feeling...sound....pieknie..pieknie...tyle że przewidywalnie do bólu.Dla mnie to taki gitarowy Michael Bolton..piekny glos i NIC WIĘCEJ
Pawel Freebird Michaliszy
bluesmaniak
bluesmaniak
 
Posty: 80
Rejestracja: kwietnia 10, 2004, 9:49 am

Postautor: posener » września 8, 2009, 7:47 pm

Co do płyt zgoda. Claptona słucham od 40 lat. Nie muszę go odkrywać, ani poznawać. Towarzy mi od szczenięcych lat. Nie słucham go tak często jak dawniej, ale co jaki czas wracam do tej muzyki i nigdy nie żałuję. Ostatnio znowu przesłuchałem wszystko od Layli począwszy i zdecydowanie wolę płyty z lat siedemdziesiątych niż późniejsze, pomijając koncertowe, które lubię wszystkie. Szczególny sentyment mam do okresu, w którym w sekcji grał nieodżałowany Carl Radle na basie. Kapela fajnie bujała i pulsowała. Tak dobrą kapelę miał znowu po wielu latach, myślę o składzie z Prestonem, Gaddem i East'em, ale co ciekawe, świetnie brzmieli na koncertach, ale nie udało się tego przenieść do studia. Co do reszty zupełnie się nie zgadzam, ale de gustibus .... Ja np. uważam, że Winwood śpiewa i zawsze śpiewał manierycznie i w większej dawce nuży. Napisałeś gdzieś, że Claptonowi się udało. Jak byłem młodszy też czasami tak uważałem, szczególnie gdy jakiś artysta do mnie nie trafiał. Teraz uważam, że osiągnięcie takiej pozycji w tym biznesie, przy takiej konkurencji nigdy nie jest przypadkiem. Po prostu, na szczycie przez dekady utrzymują się ci, którzy na to zasługują.
Awatar użytkownika
posener
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 6913
Rejestracja: listopada 17, 2008, 7:51 pm

Postautor: posener » września 8, 2009, 7:58 pm

Pawe Freebird Michaliszyn pisze:ma swoisty feeling...sound....pieknie..pieknie...tyle że przewidywalnie do bólu.Dla mnie to taki gitarowy Michael Bolton..piekny glos i NIC WIĘCEJ


Z tym Boltonem coś na rzeczy jest, ale tylko w sensie rzemiosła. Bolton śpiewa chyba tylko wyłącznie cudze numery (piszę chyba bo nie chce mi się sięgać do płyt), a Clapton popełnił kilka lub kilkanaście ponadczasowych kawałków - tu można się spierać, a więc oddaj Clapciowi co clapciowe. :D Aha, Bolton ma nie tylko piękny głos, on potrafi go także użyć, inaczej mówiąc fantastycznie śpiewa.
Awatar użytkownika
posener
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 6913
Rejestracja: listopada 17, 2008, 7:51 pm

Postautor: Zdzisław Pająk » września 8, 2009, 8:02 pm

Clapton popełnił kilka lub kilkanaście ponadczasowych kawałków - tu można się spierać, a więc oddaj Clapciowi co clapciowe. :D[/quote]

Na tej płycie to właśnie słychać, tak jak było to słychać rok temu w Gdyni. I to wszystko.
Pozdrawiam :D :D :D[/quote]
Obrazek
Awatar użytkownika
Zdzisław Pająk
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 2543
Rejestracja: stycznia 27, 2005, 6:06 pm
Lokalizacja: Bydgoszcz

Postautor: Pawel Freebird Michaliszy » września 8, 2009, 11:32 pm

Z PRZYJEMNOŚCIĄ ODDAM PAJĄKOWI CO PAJĄKOWE :D :D :D :D
Uściski Zdzislawie :D
Pawel Freebird Michaliszy
bluesmaniak
bluesmaniak
 
Posty: 80
Rejestracja: kwietnia 10, 2004, 9:49 am

Postautor: Cold Lady » września 8, 2009, 11:38 pm

Pawe Freebird Michaliszyn pisze:
..............................
oczywiście że przesłuchalem...to i duzo więcej....

tak sobie myslę..hmm..że to własnie też stąd wynika....osłuchanie....poznanie....etc...Nie moge udawadniać swych twierdzeń podpierając sie płytami których młodzi adwersarze nigdy nie słyszeli i pojecia nie maja kto to S> Marriott np...

to kapele m in. Colosseum , Humble Pie , Spooky Tooth czy Blodwin Pig :D :D :D i dziesiątki innych....niemalże zapomnianych....EC gra dalej więc i ciągle dociera do słuchaczy....


Witam wszystkich forumowiczów. (Wypada się przywitać, jak widać to mój pierwaszy post na forum)

MARRIOTT !!!!! 8)
Jak ja się cieszę, że ktoś w naszym kraju kojarzy tego fenomenalnego gościa. (w tym momencie muszę się przyznać, że czasami czytuję niniejsze forum ale jakoś nigdy się nie zarejestrowałam. Jednakże nazwisko Steve'a jakoś mnie do tego kroku zmobilizowało ;) )

Humble Pie to według mnie całkiem zacny zespół hard rockowo - blues rockowy. A oto całkiem niezła wizytówka - Black Coffee (live 1973 - The Old Grey Whistle Test)
http://www.youtube.com/watch?v=LqsMKvkzdwc

ale żeby tak naprawdę zrozumieć geniusz pana Marriott'a trzeba się jeszcze trochę cofnąć w czasie do lat 1966-1969 kiedy to był frontmanem/gitarzystą pewnego zespołu z East End - SMALL FACES.
Mianowicie była to kapela grająca R&B/beat/rock psychodeliczny. Fantastyczny zespól, naprawdę warty poznania.

Tin Soldier
http://www.youtube.com/watch?v=wcKZoFRpZCI

no i może cover bo jest szansa,że ktoś zna ten kawałek
Every Little Bit Hurts
http://www.youtube.com/watch?v=yi3DMbsZqiY :)

ach, to akurat może być interesujące dla fanów Led Zeppelin
wiadomo,że to Dixon jest autorem, ale Plant frazowanie wziął od Steve'a
rok 1966
http://www.youtube.com/watch?v=LkQpZpFLpv4&feature=related
Przepraszam za moje przynudzanie i off top., bo tak naprawdę temat wątku jest całkiem inny ale nie mogłam się powstrzymać :wink:
hmm, Marriott zasługuje na oddzielny temat, ale czuję, że pewnie pisałabym w nim sama do siebie :cry: - niesamowity artysta, w Polsce prawie nieznany, a szkoda bo był jednym z najlepszych.
Awatar użytkownika
Cold Lady
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 1642
Rejestracja: września 8, 2009, 12:30 am

Postautor: Pawel Freebird Michaliszy » września 9, 2009, 12:08 am

Cold Lady pisze:
Pawe Freebird Michaliszyn pisze:
..............................
oczywiście że przesłuchalem...to i duzo więcej....

tak sobie myslę..hmm..że to własnie też stąd wynika....osłuchanie....poznanie....etc...Nie moge udawadniać swych twierdzeń podpierając sie płytami których młodzi adwersarze nigdy nie słyszeli i pojecia nie maja kto to S> Marriott np...

to kapele m in. Colosseum , Humble Pie , Spooky Tooth czy Blodwin Pig :D :D :D i dziesiątki innych....niemalże zapomnianych....EC gra dalej więc i ciągle dociera do słuchaczy....


Witam wszystkich forumowiczów. (Wypada się przywitać, jak widać to mój pierwaszy post na forum)

MARRIOTT !!!!! 8)
Jak ja się cieszę, że ktoś w naszym kraju kojarzy tego fenomenalnego gościa. (w tym momencie muszę się przyznać, że czasami czytuję niniejsze forum ale jakoś nigdy się nie zarejestrowałam. Jednakże nazwisko Steve'a jakoś mnie do tego kroku zmobilizowało ;) )

Humble Pie to według mnie całkiem zacny zespół hard rockowo - blues rockowy. A oto całkiem niezła wizytówka - Black Coffee (live 1973 - The Old Grey Whistle Test)
http://www.youtube.com/watch?v=LqsMKvkzdwc

ale żeby tak naprawdę zrozumieć geniusz pana Marriott'a trzeba się jeszcze trochę cofnąć w czasie do lat 1966-1969 kiedy to był frontmanem/gitarzystą pewnego zespołu z East End - SMALL FACES.
Mianowicie była to kapela grająca R&B/beat/rock psychodeliczny. Fantastyczny zespól, naprawdę warty poznania.

Tin Soldier
http://www.youtube.com/watch?v=wcKZoFRpZCI

no i może cover bo jest szansa,że ktoś zna ten kawałek
Every Little Bit Hurts
http://www.youtube.com/watch?v=yi3DMbsZqiY :)

ach, to akurat może być interesujące dla fanów Led Zeppelin
wiadomo,że to Dixon jest autorem, ale Plant frazowanie wziął od Steve'a
rok 1966
http://www.youtube.com/watch?v=LkQpZpFLpv4&feature=related
Przepraszam za moje przynudzanie i off top., bo tak naprawdę temat wątku jest całkiem inny ale nie mogłam się powstrzymać :wink:
hmm, Marriott zasługuje na oddzielny temat, ale czuję, że pewnie pisałabym w nim sama do siebie :cry: - niesamowity artysta, w Polsce prawie nieznany, a szkoda bo był jednym z najlepszych.


...................
Zapewniam że nie piszesz dla siebie..
Ciesze sie że wywolałem Cie do tablicy :wink:

zapraszam w każdą środe na WNTR ..23:oo

trafisz tam i na Humble Pie i inne cudeńka..zapewniam
pozdr :D
Pawel Freebird Michaliszy
bluesmaniak
bluesmaniak
 
Posty: 80
Rejestracja: kwietnia 10, 2004, 9:49 am

Postautor: Pawel Freebird Michaliszy » września 9, 2009, 12:10 am

Cold Lady pisze: niesamowity artysta, w Polsce prawie nieznany, a szkoda bo był jednym z najlepszych.


.................
dla otwartych na MUZYKĘ znany :D :D :D :D

tak..geniusz.. :D
Pawel Freebird Michaliszy
bluesmaniak
bluesmaniak
 
Posty: 80
Rejestracja: kwietnia 10, 2004, 9:49 am

Postautor: RafałS » września 9, 2009, 10:04 am

posener pisze:Co do płyt zgoda. Claptona słucham od 40 lat. Nie muszę go odkrywać, ani poznawać. Towarzy mi od szczenięcych lat. Nie słucham go tak często jak dawniej, ale co jaki czas wracam do tej muzyki i nigdy nie żałuję. Ostatnio znowu przesłuchałem wszystko od Layli począwszy i zdecydowanie wolę płyty z lat siedemdziesiątych niż późniejsze, pomijając koncertowe, które lubię wszystkie. Szczególny sentyment mam do okresu, w którym w sekcji grał nieodżałowany Carl Radle na basie. Kapela fajnie bujała i pulsowała. Tak dobrą kapelę miał znowu po wielu latach, myślę o składzie z Prestonem, Gaddem i East'em, ale co ciekawe, świetnie brzmieli na koncertach, ale nie udało się tego przenieść do studia. Co do reszty zupełnie się nie zgadzam, ale de gustibus .... Ja np. uważam, że Winwood śpiewa i zawsze śpiewał manierycznie i w większej dawce nuży. Napisałeś gdzieś, że Claptonowi się udało. Jak byłem młodszy też czasami tak uważałem, szczególnie gdy jakiś artysta do mnie nie trafiał. Teraz uważam, że osiągnięcie takiej pozycji w tym biznesie, przy takiej konkurencji nigdy nie jest przypadkiem. Po prostu, na szczycie przez dekady utrzymują się ci, którzy na to zasługują.


Dzięki za tak kulturalną odpowiedź. Co do większości faktów się zgadzam, ale wnioski wyciągam z nich trochę inne. Clapton: tak - historyczne osiągnięcia, garść ponadczasowych numerów, potem już płyty albo słabsze muzycznie albo przynajmniej mniej emocjonalne. Rewelacyjne składy na płytach i koncertach z początku tego stulecia. Wszystko to prawda. Ale jeśli mimo tak znakomitych muzyków Clapton nagrywa ostatnio nudnawe krążki, to gdzie to jego mistrzostwo? Spójrzmy na listę płac na niektórych tytułach. Aż głowa boli od nazwisk. Z takim zespołem sam bym lepszy album sklecił niż niektóre Clapcia: zamknąłbym tych gości w pokoju, dał im listę standardów, powiedział: "Chłopaki - wiecie co robić - nie oszczędzajcie się" i poszedłbym na obiad. A po powrocie znalazłbym taki materiał, że hej. Tym ludziom trzeba było tylko DAĆ POGRAĆ i już płyty Claptona byłyby o klasę lepsze. Tylko że... No właśnie. Wtedy nie byłyby już tak gładkie, tak popowe - nie sprzedawałyby się tak dobrze. To nie tylko klasa Claptona utrzymuje go na biznesowym szczycie ale również artystyczne kompromisy.

Co do jego tonu, techniki, rozpoznawalnego pięknego brzmienia - mi akurat ten rodzaj piękna nie służy. Do moich ulubionych numerów Clapcia zwykle przykładali ręce inni giganci. A przeboje typu "Wonderful Tonight" odbieram podobnie jak "Still Got The Blues For You" Gary Moore'a - ich emocjonalność jest dla mnie zbyt oczywista, pozbawiona drapieżności z jednej strony a tajemniczości z drugiej. 15-20 lat temu tego typu rzeczy mi wchodziły, dziś nie, nic nie poradzę.

Z tym manieryzmem Winwooda to ciekawe spostrzeżenie. Ale na upartego da się to powiedzieć o większości, jak nie wszystkich białych śpiewających "po czarnemu". Nie takie głosy im Bozia dała, trochę musieli pracować nad ich ułożeniem, pierwsze przymiarki bywały koszmarne. Aż w końcu wykształcili pewną - bardzo efektowną manierę, która im została. Gregg Allman, Joe Cocker, Eric Burdon, Mick Jagger, Van Morrison, Steve Marriott, Chris Farlowe i Steve Winwood właśnie - wszystkich ich można oskarżyć o swoisty manieryzm ale to on właśnie stanowi o ich rozpoznawalności i charyzmie. Clapton charyzmatycznym wokalistą dla mnie nie jest. Szczególnie słabo i schematycznie wypada dla mnie w bluesowych standardach. Pachnie mi to taką wyuczoną chrypką z bluesowych warsztatów wokalnych dla początkujących - serio - tak mi się to kojarzy. Jego numery wokalne np. na koncercie z okazji 70-tych urodzin Mayalla są moim zdaniem najsłabsze na całym albumie. Śpiewania "Hoochie Coochie Man" najchętniej zabroniłbym mu sądownie. Rozumiem, ze taka wypowiedź może razić, więc desperacko i do znudzenia powtarzam te asekuranckie "mi, dla mnie, moim zdaniem" w nadziei, że uniknę w ten sposób konfliktu :)

Pozdrawiam serdecznie wszystkich miłośników Claptona, którego, owszem - darzę szacunkiem i sympatią, ale mniej niż kiedyś i (całościowo, nie gitarowo-warsztatowo) Mistrzem jest on dla mnie mocno byłym. :)
Awatar użytkownika
RafałS
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 6455
Rejestracja: lutego 2, 2007, 12:05 pm

Postautor: Jurek Muszynski » września 9, 2009, 10:28 am

RafałS pisze:A przeboje typu "Wonderful Tonight" odbieram podobnie jak "Still Got The Blues For You" Gary Moore'a - ich emocjonalność jest dla mnie zbyt oczywista, pozbawiona drapieżności z jednej strony a tajemniczości z drugiej.


Kiedy byłem mały, w moim domu często leciało "Parisienne Walkaways". Przy tym "Still Got The Blues" niestety jedzie plastikiem na kilometr.

Żeby pozostać w temacie. Kawałki z Unplugged odbieram tak samo jak Freebird: nie rozumiem co ludzie w tym widzą. Ale tak pewnie działa rynek pop...
Ostatnio zmieniony września 9, 2009, 10:30 am przez Jurek Muszynski, łącznie zmieniany 1 raz
Awatar użytkownika
Jurek Muszynski
bluesman
bluesman
 
Posty: 202
Rejestracja: grudnia 30, 2008, 9:47 am
Lokalizacja: Watford

Postautor: kora » września 9, 2009, 10:28 am

RafałS pisze: Ale zadziwia mnie jak może to lubić Kora, która w moich oczach jest strażniczką takiego prawdziwego pierwotnego bluesowego ognia, którego tu akurat nie ma nawet na lekarstwo.


Ja nie mam z tym problemu, bo i tu pewnie wielu osobom się narażę - dla mnie Clapton , to nie blues :lol: :twisted: , oceniam Go w całkiem innych kategoriach .
Obrazek
Awatar użytkownika
kora
Elf
Elf
 
Posty: 30155
Rejestracja: września 1, 2005, 12:44 pm
Lokalizacja: Katowice

Postautor: Pawel Freebird Michaliszy » września 9, 2009, 11:22 am

kora_ pisze: Clapton , to nie blues



a to juz baaardzo ciekawe...
Pawel Freebird Michaliszy
bluesmaniak
bluesmaniak
 
Posty: 80
Rejestracja: kwietnia 10, 2004, 9:49 am

Postautor: kora » września 9, 2009, 1:16 pm

a ciekawe pod jakim względem ? :twisted:


Dla mnie blues, to blues, koniec i kropka !!!! nie ma taryf ulgowych - albo on jest w pełni, albo nie ma go wcale .

U Claptona w Jego solówkach i owszem jest i to na najwyższym poziomie, i co z tego skoro cała reszta taka już nie jest .... !!! ??
Obrazek
Awatar użytkownika
kora
Elf
Elf
 
Posty: 30155
Rejestracja: września 1, 2005, 12:44 pm
Lokalizacja: Katowice

Postautor: Rafal_blues » września 9, 2009, 1:27 pm

Pawe Freebird Michaliszyn pisze:
kora_ pisze: Clapton , to nie blues



a to juz baaardzo ciekawe...


ironia? :roll: :D

co do Claptona i jego strony powiedzmy bluesowej. Clapton zawsze grał bluesa, ZAWSZE. blues był mu zdecydowanie najbliższy od samego początku. tylko po prostu go nie nagrywał, aż do lat 90. :wink:
On the next train south...
Awatar użytkownika
Rafal_blues
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 1429
Rejestracja: kwietnia 8, 2009, 11:05 am
Lokalizacja: Kwidzyn

Postautor: Pawel Freebird Michaliszy » września 9, 2009, 1:27 pm

kora_ pisze:a ciekawe pod jakim względem ? :twisted:


Dla mnie blues, to blues, koniec i kropka !!!! nie ma taryf ulgowych - albo on jest w pełni, albo nie ma go wcale .

U Claptona w Jego solówkach i owszem jest i to na najwyższym poziomie, i co z tego skoro cała reszta taka już nie jest .... !!! ??

.......................

hmm..tzn w solówkach jest a w reszcie nie ma??? :shock: :shock: :shock: :wink: :wink: :wink:
Pawel Freebird Michaliszy
bluesmaniak
bluesmaniak
 
Posty: 80
Rejestracja: kwietnia 10, 2004, 9:49 am

Postautor: Pawel Freebird Michaliszy » września 9, 2009, 1:28 pm

ja tam bluesa nawet w Colosseum słysze...wybornego....wiecie o czym piszę...???
Pawel Freebird Michaliszy
bluesmaniak
bluesmaniak
 
Posty: 80
Rejestracja: kwietnia 10, 2004, 9:49 am

Postautor: kora » września 9, 2009, 1:36 pm

Pawe Freebird Michaliszyn pisze:
kora_ pisze:a ciekawe pod jakim względem ? :twisted:


Dla mnie blues, to blues, koniec i kropka !!!! nie ma taryf ulgowych - albo on jest w pełni, albo nie ma go wcale .

U Claptona w Jego solówkach i owszem jest i to na najwyższym poziomie, i co z tego skoro cała reszta taka już nie jest .... !!! ??

.......................

hmm..tzn w solówkach jest a w reszcie nie ma??? :shock: :shock: :shock: :wink: :wink: :wink:


a jest ?

gdzie ?

mam na myśli blues a nie" bluespodobny "
Obrazek
Awatar użytkownika
kora
Elf
Elf
 
Posty: 30155
Rejestracja: września 1, 2005, 12:44 pm
Lokalizacja: Katowice

Postautor: Darek Grodziński » września 9, 2009, 1:57 pm

Pawe Freebird Michaliszyn pisze:ja tam bluesa nawet w Colosseum słysze...wybornego....wiecie o czym piszę...???


teraz tak :)

http://www.youtube.com/watch?v=KAxSQ_CL ... re=related

http://www.youtube.com/watch?v=6f-P-Ik- ... re=related

http://www.youtube.com/watch?v=TNZRXrgk ... re=related

przed kwadransem jeszcze nie... :o
Darek Grodziński
 

Postautor: Pawel Freebird Michaliszy » września 9, 2009, 2:46 pm

kora_ pisze:
Pawe Freebird Michaliszyn pisze:
kora_ pisze:a ciekawe pod jakim względem ? :twisted:


Dla mnie blues, to blues, koniec i kropka !!!! nie ma taryf ulgowych - albo on jest w pełni, albo nie ma go wcale .

U Claptona w Jego solówkach i owszem jest i to na najwyższym poziomie, i co z tego skoro cała reszta taka już nie jest .... !!! ??

.......................

hmm..tzn w solówkach jest a w reszcie nie ma??? :shock: :shock: :shock: :wink: :wink: :wink:


a jest ?

gdzie ?

mam na myśli blues a nie" bluespodobny "


.......................
a cóz to znaczy bluesopodobny??????????????

rockopodobny , jazzopodobny , podobnopodobny???? :wink:
Pawel Freebird Michaliszy
bluesmaniak
bluesmaniak
 
Posty: 80
Rejestracja: kwietnia 10, 2004, 9:49 am

Postautor: Darek Grodziński » września 11, 2009, 8:49 am

http://www.youtube.com/watch?v=B2KgU1E6D1U

Rozpływam się na słuchaniu tego....
Darek Grodziński
 

Postautor: Darek Grodziński » września 11, 2009, 8:54 am

Darek Grodziński
 

Postautor: kora » września 11, 2009, 9:36 am

Pawe Freebird Michaliszyn pisze:[

a cóz to znaczy bluesopodobny??????????????

rockopodobny , jazzopodobny , podobnopodobny???? :wink:


Sam sobie odpowiedź :wink:

Dla mnie coś jest albo bluesem albo rockiem albo jazzem .
Jeżeli natomiast ma wiele pochodnych, to jest " coś tam ...podobny"

Clapton czerpie z wielu źródeł, aczkolwiek jego gitara jest w mojej ocenie ok, bardzo ok, bluesowa jak najbardziej, nie zawsze, ale jednak :wink:
Obrazek
Awatar użytkownika
kora
Elf
Elf
 
Posty: 30155
Rejestracja: września 1, 2005, 12:44 pm
Lokalizacja: Katowice

Postautor: JaRas » września 11, 2009, 11:26 am

Proponuję dyskusję ile Claptona jest w Claptonie :lol: :lol: :lol:
Jarek Ratajczak
zaAsiowany i zaCoolishowany
Bo jeśli....to właśnie spokój zwykłych dni- Zadra
Obrazek
Awatar użytkownika
JaRas
Prezes I FC Asi
Prezes I FC Asi
 
Posty: 20787
Rejestracja: września 14, 2007, 3:27 pm
Lokalizacja: Leszno

PoprzedniaNastępna

nowoczesne kuchnie tarnowskie góry piekary śląskie będzin świętochłowice zawiercie knurów mikołów czeladź myszków czerwionka leszczyny lubliniec łaziska górne bieruń

Wróć do Wasze recenzje płyt

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 197 gości