RafałS pisze:B&B pisze:karambol pisze:Kolejny już raz podchodzę do posłuchania tej płyty i po 3-4 kawałkach wyłączam. Jakoś nie przemawia do mnie. Ot kolejny album w stylu Dave Matthews Band ani lepszy ani gorszy. Przewidywalny i nudny. Taki jakiś kwadratowy.
Widzisz karambolu, chyba nie załapaliśmy się na ten rodzaj amerykańskiej muzy, nie trafiliśmy na nią, kiedy kształtowały się nasze muzyczne gusty. I dlatego do nas nie trafia, można powiedzieć - nie rozumiemy jej.
Przyznam się, że też nie czuję DMB, choć lubię wiele jam-bandów: tak starych (Grateful Dead), jak i nowszych (Widespread Panic, String Cheese Incident). Doszedłem już nawet do tego, dlaczego nie czuję. Duszą tego typu grania jest oczywiście wspólne jamowanie. Ale sercem takiego jamu jest dla mnie napisana wcześniej piosenka. W tym sensie serce Allmanów jest w bluesie, serce Grateful Dead i kilku innych w folku itp. Zarówno ten blues, jak i folk, country-rock czy jazz są mi bliskie, więc lubię i rozumiem jam-bandy, które tworzą większe, częściowo improwizowane konstrukcje dźwiękowe na tej bazie. Z DMB sprawa jest inna. Nie wiem dokładnie, gdzie leży to ich serce - skąd się biorą piosenki. W każdym razie z obcych dla mnie stron. Trochę Afryki, trochę Karaibów, trochę funku ale jakiegoś wybielonego, przeintelektualizowanego. Taki jam-band alternatywny w porównaniu z większością. I dlatego, nie mogąc w pełni polubić ich piosenek, nie mogę wciągnąć się resztę muzyki, przechodzi to obok mnie. Doceniam kunszt, ale doceniam go na chłodno. Nie moja muzyka. Oczywiście to nie problem - jak już powiedział Freebird - nie musi być moja, nie każdy załapuje się na wszystko.
W zasadzie, w 100 % podpisuję się pod opinią Rafała. Ja też nie znajduję dla siebie nic interesującego w muzyce DMB, choć z drugiej strony lubię niektóre jam bandy. Na pewno jest to muzyka na wysokim poziomie artystycznym, nie mniej jednak do mnie nie przemawia praktycznie w ogóle. Jak słusznie napisał Rafał i niektórzy "przedmówcy" brak jej - przynajmniej w naszym odczuciu - jakichś wyraźnych korzeni, z którymi moglibyśmy się muzycznie zidentyfikować (blues, jazz, southern rock etc.) To taki muzyczny amalgamat, przez niektórych odbierany po prostu jako wielkie, nadęte nic. Rozumiem , że innym może się podobać, mnie nie bierze wcale, mimo iż parę próbowałem się przekonać.