BLUES NIE JE?DZI AUTOSTRAD?

Nasza forumowa biblioteka

Moderator: mods

BLUES NIE JE?DZI AUTOSTRAD?

Postautor: Corvus » stycznia 8, 2006, 12:26 am

BLUES NIE JE?DZI AUTOSTRAD?



Zas?uchani go?cie baru Junior Kimbrough's ko?o Holly Springs w stanie Missisipi ch?on? ka?de s?owo bluesmana.
Z pie?ni ?piewanych na plantacjach blues wyr?s? na form? muzyczn?, kt?ra kszta?tuje ameryka?sk? muzyk? popularn? i zdobywa wielbicieli na ca?ym ?wiecie.
Blues zacz?? si? w delcie Missisipi. Narodzi? si? ze sprituals?w i przy?piewek Czarnych pracuj?cych na plantacjach. P??niej towarzyszy? im w migracji z Po?udnia do miast P??nocy.
Ostre sol?wki charakteryzowa?y styl Luthera Allisona, kt?ry rzuci? szko??, by zg??bia? arkana gatunku u najlepszych bluesman?w z chicagowskiej West Side. - To by?a szko?a - mawia?.
Samuel Reuben Kendrick, m?j pradziad, urodzi? si? w Alabamie jako niewolnik. W 1888 roku wykupi? od towarzystwa kolejowego 65 hektar?w gruntu ko?o Duncan w stanie Missisipi. Za?o?y? tam plantacj? gospodaruj?cych na roli wyzwole?c?w, kt?r? nazwa? New Africa. Prze?y? na niej wiele ci??kich chwili, n?kany powodziami, zaraz? plon?w, terminami sp?aty kredyt?w. W ko?cu pewien incydent przekona? go, ?e nie ma czego szuka? w Missisipi: - Jeden z dzier?awc?w z s?siedniej plantacji chcia? przenie?? si? do pracy na ziemi mojego pradziada, wi?c ten wys?a? w?z, ?eby przewie?? mu rodzin? i dobytek. Wkr?tce potem zgraja bia?ych z w?a?cicielem plantacji na czele napad?a na pradziada i obi?a trzonkami siekier za zabranie pracownika. Napastnicy nazwali to okradaniem bia?ego cz?owieka.
Nied?ugo po tym wydarzeniu, w styczniu 1909 roku, Sam Kendrick naprawia? drewniany mostek przez jezioro na swojej farmie. Musia? si? chyba zamy?li? - mo?e my?la? o planach wyjazdu i osiedlenia si? w Teksasie - bo m?otek wpad? mu do wody. Wszed? po niego, cho? woda by?a zimna, i doko?czy? robot?. Tej samej nocy dosta? dreszczy, a kilka dnie p??niej zmar? na zapalenie p?uc. Mia? wtedy 56 lat.


"Nie ma znaczenia, gdzie graj?, w knajpach czy pod go?ym niebem."

- Worth Long, historyk

Bo blues to obola?e serce, co cierpi skrycie,
Bo blues to choroba, co serce toczy skrycie,
Jak suchoty, wysysa ze mnie ?ycie.

- Robert Johnson

Okre?lenie having the blues - by? smutnym, czu? si? samotnym - pochodzi od u?ywanego w XVIII wieku w Anglii slangowego wyra?enia blue devils, kt?re oznacza?o melancholi?. W Stanach Zjednoczonych po wojnie secesyjnej 1861-65 uwolnieni spod jarzma niewolnictwa Czarni ochrzcili mianem bluesa nowy gatunek muzyki. By?a nieog?adzona i surowa. Opisywa?a problemy takie jak te, z kt?rymi boryka? si? Sam Kendrick na swej plantacji: mi?o??, ci??k? prac?, bied?, i wszelkie udr?czenia, w jakie obfitowa?o ?ycie Czarnych w Ameryce w czasach ci?gle jeszcze bardzo zbli?onych do niewolnictwa.
M?j pradziad - gdyby ?y? - wzi??by udzia? w najwi?kszej z najwi?kszych pokojowych wewn?trznych migracji w historii ludzko?ci w latach 1915-1970, kiedy to co najmniej pi?? milion?w Amerykan?w o afryka?skich korzeniach opu?ci?o rolnicze tereny Po?udnia i przenios?o si? do aglomeracji miejskich na p??nocy kraju. Swan Kendrick - najstarszy syn Sama, a m?j dzidek - dotar? do Waszyngtonu, gdzie urodzi?a si? moja matka, a p??niej ja. Inni cz?onkowie rodziny pod??yli do Memphis - miasta, w kt?rym z bluesa wy?oni? si? p??niej rock and roll. Za? tych, kt?rzy wybrali najdalsz? drog?, kr?te drogi bluesa zawiod?y a? do Chicago, mekki bluesman?w i wszystkich emigrant?w. Jednym z nich by? Willie Dixon, autor tekst?w, poeta i filozof bluesa, kt?ry trafi? do Chicago w 1936 roku. Powiada? on, ?e "blues to samo ?ycie", i przez p?? wieku zabiega? o uznanie tej formy za fundament, na kt?rym wyros?y inne gatunki muzyki ameryka?skiej. "Wszystko co ?yje, wszystko co pe?za, lata i p?ywa kocha muzyk?. Za? blues nie tylko bawi rytmem i melodi?, ale zawiera te? g??bok? m?dro??."
Blues towarzyszy? w drodze ludziom w?druj?cym z Po?udnia, ale nigdzie nie zr?s? si? z otoczeniem tak organi9cznie, jak w delcie Missisipi. Ta wielka r?wnina zalewowa rozci?ga si? wzd?u? rzeki na d?ugo?ci 325 kilometr?w, od Vickburga w stanie Missisipi po Memphis w stanie Tennessee. ?yzn? gleb? nawadnia kilka dop?yw?w: Yazoo, Tallahatchie i Big Sunflower River. Zje?d?am w?a?nie z drogi nr 61 na w?ski, betonowy trakt, po kt?rym w czasach mojego pradziada je?dzi?y konne furgony. Za oknem samochodu czarnoziem delty paruje w letnim skwarze. W??czam magnetofon i jad? dalej, s?uchaj?c nagrania Roberta Johnsona Me and the Devil Blues. G??boki g?os ?piewaka o mocne gitarowe akordy zdaj? si? przywo?ywa? duchy delty. W jaki? czas p??niej stoj? na ?elaznym mostku - ten drewniany, przy kt?rym pracowa? Sam Kendrick, trzeba by?o zast?pi? nowym - i wpatruj? si? w m?tn? wod?.
To w?a?nie tu, w miejscu gdzie dobieg?o ko?ca jego ?ycie, rozpoczynam podr??, kt?ra powiedzie mnie przez wspomnienia i dzieje bluesa.
W pewn? upaln? sierpniow? sobot? w Shelby zagl?dam do lokalu prowadzonego przez Mam? Rene. Tu? obok przebiega droga nr 61. Ko?o p??nocy w?a?cicielka Do Drop Inn przysiada si? do mnie i zaczyna snu? opowie??.
- Nie, z?otko, blues nie jest tylko o tym, ?e jest nam smutno. To jest spos?b na to, by nie zapomnie?. W?a?nie dlatego otworzy?am ten lokal. Blues opowiada o Czarnych, o tym, jak ?yli?my, jak nas traktowano. I nic nas nie zmog?o.
Irene Walker alias Mama Rene to pi?kna kobieta. Ma 63 lata. By?a c?rk? dzier?awcy, a p??niej przez 33 lata pracowa?a w domach opieki w Clarksdale. Teraz tyle samo troski, co swoim pacjentom, po?wi?ca bluesowi. - Blues przestaje si? liczy? dla m?odych Czarnych - m?wi. - Uwa?aj?, ?e to dla starych. Przygl?daj? si? oboj?tnie, jak rap wypacza ich tradycj?, a bia?a m?odzie? przyswaja sobie nasz? kultur?.
Obok baru, przy kt?rym siedzimy, znajduje si? jasno o?wietlony k?t ze sto?em bilardowy i automatami do gier. Dalej jest scena i parkiet taneczny o?wietlone podwieszonym pod sufitem sznurem niebiesko-zielonych ?wiate?ek.
Na scenie gra grupa bluesowa - dwie gitary, perkusja i fortepian elektryczny. Sp?ywaj?cy potem solista zawodzi zamkni?tymi oczami: "Widzia?e? kiedy, jak p?acze jednooka kobieta?" W odezwie na jego smutny g?os z grupy ta?cz?cych rozlegaj? si? spontaniczne okrzyki: "O tak! Opowiedz na o tym!" Wymachuj?c r?koma i rytmicznie ko?ysz?c cia?em, zas?uchani tancerze zdaj? si? kierowa? ku wyj?ciu, jakby na zewn?trz chcieli szuka? lepszego ?ycia lub cho?by chwili szcz??cia.
Ta scena przypomina mi, co m?wi? Worth Long, historyk bluesa. "Nie ma znaczenia, gdzie go graj?, w knajpach czy pod go?ym niebem. Przy bluesie nie mo?na usiedzie? na miejscu." Wcze?niej ?piewano pie?ni do rytmu wykonywanej pracy: przy uk?adaniu podk?ad?w kolejowych, pieleniu sadzonek bawe?ny. Potem, m?wi? Long, "te pie?ni zacz?to ?piewa? do ta?ca, kiedy ludzie spotykali si? przed czyim? domem lub na podw?rzu na pota?c?wk?. Nast?pnie trafi?y do lokali, gdzie mo?na by?o pota?czy? przy muzyce."
W rok p??niej znowu odwiedzi?em Mam? Rene. Tym razem jednak disc jockey na scenie puszcza muzyk? z p?yt i anonsuje za ka?dym razem, ze nadaje "na ?ywo" z Do Drop Inn w Shelby. Amator?w ta?ca jest wi?cej i s? m?odsi. - Musz? jako? zarobi? na utrzymanie - wzdycha Mama Rene. - Ale ci?gle my?l?, jak przywr?ci? wieczory z bluesem. I na pewno co? wymy?l?.

M?odzi Czarni ci?gle odwiedzaj? takie lokale jak Do Drop In, ?eby pota?czy?, ale nie czuj? ju? bluesa, chocia? to on w du?ej mierze ukszta?towa? rap i inne rodzaje muzyki, kt?rej s?uchaj?. Blues narodzi? si? z biedy i ogranicze?, dlatego wielu Czarnych w Ameryce nie czuje do niego sentymentu. Niewybredne teksty te? nie brzmi? zach?caj?co. "Kiedy ona zabiera si? do kochania, to ?lepym wraca wzrok" - ?piewa Sonny Boy Williamson, a reakcj? co niekt?rych jest okre?lenie bluesa mianem "diabelskiej muzyki:. M?j pradziad Samuel Kendrick, kt?re nie pi?, nie pali?, regularnie chodzi? do ko?cio?a i by? nieco pruderyjny, poczu?by si? pewnie ura?ony, gdyby us?ysza? s?owa bluesa Jamesa Cottona: "Zwie?? z pola dobry zbi?r bawe?ny, to jakby wygra? rundk? w ko?ci".
O bluesie z delty Missisipi m?wi si?, ?e jest to "g??boki" blues. Ci, kt?rzy wychowali si? na polach bawe?ny - m.in. Muddy Waters, Willie Foster, David "Honeyboy" Edwards, Mamphis Minnie i Son House - grali z niezwyk?? si?? wyrazu. Tak jakby pragn??a tego sama ziemia. Latem nad delt? nastaje obezw?adniaj?cy upa? przerywany gwa?townymi burzami, gdy niebo zdaje si? przypomnie? ludziom, jak ma?o w gruncie rzeczy znacz?. W p?askim krajobrazie z rz?dami bawe?ny ci?gn?cymi si? po horyzont mo?na si? zgubi?. cz?owiek czuje si? ci?gle wystawiony na pokaz i chcia?by zaszy? si? gdzie?, w knajpie z butelk? whisky albo w ko?ciele.
M?j przyjaciel z Missisipi Sterling Plumpp, kt?ry jest poet?, wyk?adowc? uniwersyteckim i ekspertem w dziedzinie czarnej muzyki, zwr?ci? mi kiedy? uwag?, ?e nie ma wielkiej r??nicy mi?dzy spirituals wykonywanymi w ko?cio?ach i ?wieck? muzyk? gran? w knajpach. - Pierwszy raz us?ysza?em bluesa w modlitwie dziadka: "Spraw, ?eby wyzdrowia? Seal, nasz ko?. Odwr?? plag? wo?ka. Zmi?kczaj serca bia?ych."
Kiedy w Yazoo City rozmawia?em z wielebnym Arnoldem "Gatemouth" Moorem, kt?ry mia? wtedy 87 lat, potwierdzi? zwi?zek mi?dzy bluesem i ko?cio?em. Zapyta?em, kiedy zasz?a w nim przemiana z pie?niarza bluesowego w kaznodziej?. - Kiedy odnalaz?em Jezusa, zmieni?y si? tylko teksty pie?ni, ?piewam tym samym g?osem. Tylko s?owa s? inne. Muzyka i ca?a reszta pozosta?y niezmienione - m?wi?. Wi?c chocia? nie potrafi? sobie wyobrazi?, jak Sam Kendrick ?piewa: "Gdyby blues by? whisky, zawsze by?bym pijany:, to widz? go intonuj?cego: "O Panie, o Panie, o m?j dobry Panie, pom?? mi, ?ebym si? nie pogr??y?."
M?j pradziad by? jednym z nielicznych wykszta?conych czarnych w?a?cicieli ziemskich. Ale to, ?e pami?ta? czasy niewolnictwa, ??czy?o go z najprostszym dzier?awc?. Pod koniec XIX wieku w stanach Po?udnia wprowadzono w ?ycie tzw. ustawy Jima Crowa (Wyra?enie Jim Crow sta?o si? synonimem segregacji), kt?re zaostrzy?y segregacj? rasow? i ograniczy?y zdobycze po wojnie secesyjnej. Czarnym nie wolno by?o pokazywa? si? na ulicy po zachodzi s?o?ca. Uchwalona w 1890 roku konstytucja stanu Misssipi praktycznie odebra?a im prawa wyborcze. Nawet po latach, jakie up?yn??y od tamtego okresu, moja cioteczna babka Hattie, najm?odsza c?rka Sama Kendricka, nie potrafi?a zmusi? si? do ogl?dania serialu Korzenie. Zbyt ?ywo stawa?o jej przed oczami smutne dzieci?stwo w Missisipi. "Co? mnie ?ciska za gard?o i wszystko si? we mnie gotuje" - tak opisywa?a swoj? reakcj?.

Ostatni raz by?em w delcie ?wier? wieku temu. Trudno uwierzy?, jak wiele si? tam zmieni?o. Nie wida? ju? ludzi pracuj?cych na polu. Miejsce wszechobecnych niegdy? chat dzier?awc?w zaj??y ?adnie utrzymane parterowe budynki i domki na k??kach. Mieszkaj? w nich rodziny robotnik?w rolnych, kt?rzy pracuj? na traktorach, mechanicznych kombajnach do zbioru bawe?ny i innym sprz?cie zast?puj?cym prac? ludzkich r?k. Rury spryskiwaczy przecinaj? pola, a jaskrawo???te samolociki opryskuj? uprawy ?rodkami przeciw insektom i chwastom.
Mieszka?cy sennych miasteczek, takich jak Tutwiler, bez ?alu wspominaj? dawne czasy: - Zbiera?o si? bawe?n? dla bia?ego. Zabiera? ci j? i robi? z ni?, co mu si? podoba?o - tak 69-letni Judge Davis Irving opowiada o pracy dzier?awcy. Judge (s?dzia) to prawdziwe imi? Irvinga, chocia? wszyscy m?wi? do niego J.D. W czasach, kiedy biali zwracali si? do Czarnych po imieniu, niezale?nie od wieku, noszenie takiego imienia by?o gestem przekory. Do 18. roku ?ycia J.D. pracowa? z ojcem na plantacji niedaleko Tutwiler. - By?o tam 200 dom?w i 50 mu??w, nie licz?c nas - m?wi.
Dzier?awcom rzadko udawa?o si? wyj?? z d?ug?w. Po?owa ich zbior?w nale?a?a do w?a?ciciela plantacji. Na wiosn? dzier?awca m?g? zaci?gn?? u niego po?yczk? na zakup potrzebnych ?rodk?w lub wynaj?cie chaty. D?ug nale?a?o sp?aci? po jesiennych zbirach. Nadwy?k? dzier?awca m?g? traktowa? jak zysk, ale cz?sto nic mu ju? nie pozostawa?o, a czasem nie m?g? nawet sp?aci? po?yczki. - W?a?ciciel plantacji - z gorycz? wspomina J.D. - trzyma? ksi?gi i prowadzi? rachunki. Jak mia?e? inne zdanie, to fora ze dwora i szukaj sobie nowej plantacji.
Blues najwcze?niej przyj?? si? i najg??biej zapu?ci? korzenie na polach dzier?awc?w. Willie Foster, w wieku 78 lat ci?gle aktywny muzyk, nale?y do nielicznych bluesman?w, kt?rzy pami?taj? czasy ?piewania przy pracy. - Ora? taki na polu mu?em i ?piewa?: "Moja kochana odesz?a na inn? plantacj?, kiedy chcia?. gdy zapyta? w?a?ciciela: "Mog? odej??:", a ten mu odpowiada?: "Nie mo?esz", to ucieka?. Potem ?piewa?: "Zostawi? ci?, kochana, i ju? nie wr?c?". I nie ?piewa? tego bynajmniej o ?onie.
Rozmawiam z Williem w jego domu w Greenville. Cho? straci? nog? i jest prawie niewidomy, ci?gle ?piewa w okolicznych knajpach i wyje?d?a z wyst?pami ze granic?.
- Urodzi?em si? z bluesem - m?wi Willie i snuje opowie?? o tym, jak matka urodzi?a go na workach bawe?ny w polu, bo w?a?ciciel plantacji nie chcia? jej da? wolnego. Nie mia? rodze?stwa, wi?c dla towarzystwa nauczy? si? gra? na harmonijce ustnej. - Kosztowa?a 25 cent?w - dodaje. na?ladowa? graniem ptaki, poci?g, gwizd parowozu, a kiedy sko?czy? 17 lat, powiedzia? do matki: - "Jestem ju? doros?y. Umiem ju? wszystko, czego mo?na si? tu nauczy?, a tak du?o s?ysza?em o Chicago.
Willie wyruszy? w ?wiat na piechot? i bez groszy przy duszy. W drodze najmowa? si? do r??nych prac, a? dotar? do Chicago.
Wszyscy bluesmani maj? w?asn? opowie?? o tym, jak odeszli z plantacji i jak terminowali u do?wiadczonych muzyk?w. W 1931 roku David "Honeyboy" Edwards, obecnie 85-latek, wskoczy? do wagonu towarowego jad?cego do Memphis. Zabra? ze sob? po?yczon? od szwagra gitar?. - Pracowa? ca?y dzie? za dolara to nie dla mnie - wspomina czas sp?dzony na plantacji w Greenwood, w stanie Missisipi. Ale kilka miesi?cy p??niej wr?ci? do domu.
- Nie pozna?em dobrze muzyki - m?wi o niedoskona?o?ci swojej gry na gitarze. Nied?ugo potem spotka? Big Joe Williamsa, znanego bluesmana. Ten zapyta? go, czy potrafi gra? na instrumencie, kt?ry ze sob? nosi. - Zagra?em mu kilka takt?w, a on powiedzia?: "Naucz? ci? gra?." Edwards wyjecha? z Williamsem. - Ju? nigdy nie wr?ci?em - m?wi.
Przez jaki? czas w?drowa? i gra? z Williamsem, a? pewnego dnia stan?? na w?asnych nogach. By?o to w Bay St. Louis w stanie Missipsipi.- Przechodzi?em przez most. Byli tam ludzie, kt?rzy zarzucali sieci z przyn?t? na kraby. Kto? powiedzia?: "Patrzcie, ch?opak z gitar?. A potrafisz na niej zagra??" Wi?c zacz??em im gra?, a oni zapomnieli o sieciach i zacz?li si? przys?uchiwa?. Dosta?em od nich pi?cio- i dziesi?ciocent?wki. Powiedzia?em sobie wtedy: Chyba Joe Williams nie jest mi ju? potrzebny.
Honeyboy Edwards nadal jest bluesowym mistrzem. S?ysza?em jego nagranie z 1941 roku. Kiedy s?ucham go teraz, nie mog? uwierzy?, ?e si?a jego g?osu i gra z wiekiem wcale nie przyblad?y. W bluesie tekst i barwa g?osu pie?niarza s? r?wnoprawnymi ?rodkami wyrazu. Honeyboy, podobnie jak Willie Foster, to chodz?ca historia bluesa. Zna? osobi?cie wszystkich bluesowych mistrz?w swojej epoki: Charleya Pattona, Roberta Johnsona, Muddy Watersa i Little Waltera. Kiedy pytam o Johnsona, u?miech przemyka mu po twarzy. - Ten to lubi? kobiety i lubi? sobie wypi?.

ludzie, tu si? musi co? zmieni?;
Ja nie bujam, to musi si? sta?...
Wskocz? na mu?a, pojad? przed siebie
I nie b?d? dba? o to, gdzie spa?.

- Mercy Dee Walton

Istotn? r??nic? mi?dzy niewolnictwem a prac? w charakterze dzier?awcy by?a wzgl?dna swoboda poruszania si?, co oddaj? bluesy Hneyboya Edwardsa: z jednej plantacji na drug? i z plantacji do fabryki. Ruch to cz?sty motyw w bluesach, pojawia si? niczym refren, kt?ry przypomina o wolno?ci i nowych mo?liwo?ciach.
Na prze?omie stulecia tysi?ce Czarnych przenios?o si? z Po?udnia do Kansas i Oklahomy, gdzie ?atwo by?o o ziemi?, albo do wielkich aglomeracji na p??nocy kraju, gdzie przed przybyszami otwiera?y si? nowe mo?liwo?ci, a ucisk na tle rasowym by? mniej dokuczliwy. Ale prawdziwy exodus z delty i z pozosta?ych rejon?w Po?udnia nast?pi? wraz z wybuchem pierwszej wojny ?wiatowej, kiedy w p??nocnych stanach wzros?a produkcja przemys?owa.
Honeyboy Edwards nie mia? jeszcze dw?ch lat, kiedy w 1917 roku najpopularniejsza gazeta Czarnych w Ameryce The Chicago Defender zamie?ci?a nast?puj?ce og?oszenie: "Zapraszamy wszystkich do przyjazdu na P??noc. Jest tu mn?stwo miejsca dla uczciwych, trze?wych i pracowitych ludzi. I mn?stwo pracy. A tymi, kt?rym sie nie chce pracowa? - zajm? si? wi?zienia! 30 dni ci??kich rob?t i ju? b?dziecie wiedzieli, jak trzeba pracowa?. W ka?dym miejscu w tym od Boga danym kraju b?dzie lepiej ni? na Po?udniu... Nie dajcie si? zwodzi?. Przy??czcie si? do wolnych ludzi."
W 1917 roku, kiedy Stany Zjednoczone przyst?pi?y do pierwszej wojny ?wiatowej, na Po?udniu mieszka?o 80 procent dziesi?ciomilionowej rzeszy Czarnych w Ameryce. Do Chicago od dawna nap?ywa? strumie? emigrant?w z Europy, wabionych mo?liwo?ci? pracy w cegielniach, rze?niach i hutach. Wojna odci??a im drog?. Biali robotnicy wcielani byli do wojska i jechali walczy? do Europy w?a?nie wtedy, gdy zapotrzebowanie na produkcj? przemys?ow? bi?o rekordy. Rozwi?zaniem tej sytuacji m?g? by? nap?yw nowej si?y roboczej - Czarnych z Po?udnia. Raz rozpocz?ta migracja przyhamowa?a tempo jedynie w okrasie wielkiego kryzysu gospodarczego w latach 30., a ju? w ka?dej dekadzie lat 1940-70 z Po?udnia na P??noc przenosi?o si? ponad milion os?b.
Mo?na pomy?le?, ?e w regionie obfituj?cym w niepokoje na tle rasowym, gdzie ludno?? murzy?ska by?a liczniejsza od bia?ej, taki exodus powitany zostanie z ulg?. Nic podobnego. "Gdzie znajdziemy si?? robocz?, kt?ra ich zast?pi?: - pyta? Montgomery Advertiser z Alabamy. W Missisipi wesz?y w?ycie przepisy, na mocy kt?rych karano grzywn? lub wsadzano do wi?zienia agent?w - byli to zwykle Czarni - agituj?cy do wyjazdu. Charles Johnson, socjolog przebywaj?cy w 1917 w Missisipi, odnotowa?, ?e agenci przechodz?c obok grupki Czarnych, bez zwracania si? w ich stron?, rzucali im szybkie: "Kto chce jecha? do Chicago, niech si? ze mn? skontaktuje."
Bilet z Nowego Orleanu do Chicago kosztowa? w 1918 roku oko?o 20 dolar?w, czyli tyle, ile zarabia?o si? w ci?gu miesi?ca na niekt?rych plantacjach. Wielu ludzi sprzedawa?o wszystko i zaczyna?o stopniowo przemieszcza? si? na p??noc. Pracowali po drodze i odk?adali pieni?dze, kt?re pozwala?y im przenosi? si? dalej. Bywa?o, ?e cz??? rodziny zostawa?a w tyle. Pewien m??czyzna, g?owa pi?cioosobowej rodziny, wys?a? list do Chicago Urban League, czarnej organizacji pomocy spo?ecznej, z pro?b? o bilety na poci?g dla ca?ej rodziny: "Je?li nie mo?ecie przys?a? dla wszystkich przy?lijcie 2 dla mnie i brata on ma 18 lat jak ju? b?d? w Chicago to sam ich sprowadz?."
Wojuj?cy The Chicago Defender zamieszcza? artyku?y, w kt?rych linczom i segregacji rasowej Po?udnia przeciwstawiane by?y opisy godnego ?ycia w Chicago. "Ka?dy egzemplarz podawano sobie z r?k do r?k, dop?ki nie rozpad? si? na strz?py" - opowiada? kto?, kto pami?ta tamte czasy. Ci, kt?rzy przyje?d?ali do domu w odwiedziny, przywozili prezenty, szafowali pieni?dzmi i szeroko rozwodzili si? na temat ?wiatowego ?ycia w wielkim mie?cie. Na polach bawe?ny, na ulicach, w ko?ciele, w knajpie nie m?wi?o si? o niczym innym, jak tylko o P??nocy, o "ziemi obiecanej". I nie chodzi?o jedynie o mo?liwo?? znalezienia lepszej pracy. Dobrze oddaje to komentarz znaleziony w jednym z list?w przys?anych w tym okresie z Chicago: "Moje dzieci chodz? do szko?y z dzie?mi bia?ych. Nie musz? si? przed nikim p?aszczy?. Nie ma ?adnego: "tak, prosz? pana" i "nie, prosz? pana".
Memphis, portowe miasto nad Missisipi, by?o pierwszym wi?kszym przystankiem dla emigrant?w z delty. Dociera?y tu poci?gi z ca?ego Po?udnia, a pasa?erowie mogli przesi??? si? na Illinois Central Railroad, kt?ry zabiera? ich do Chicago. Przechodz?c kilka ulic zaniedbanej dzielnicy po?o?onej obok dawnej stacji kolejowej, trafi si? na Beal Street, dawne centrum czarnej dzielnicy Memphis.
Beale Street to by?o miasto w mie?cie" - pisze B.B. "Blue Boy" King w niedawno opublikowanej autobiografii. W wieku 74 lat B.B. King ci?gle podr??uje ze sw? gitar? Lucille. Bywa, ?e koncertuje nawet 300 dni w roku. King, kt?ry urodzi? si? na plantacji w Missisipi i przyjecha? do Memphis w 1945 roku, na Beale Street czu? si? "jak w niebie... By?y tam trzy kina, kawiarnie, hotele, lombardy (nigdy przedtem nie widzia?em lombardu), sklepy i pe?no muzyk?w. Gra?em ju? wiele koncert?w w miasteczkach w delcie, ale pewno?? siebie, kt?r? tam naby?em, prysn??a jak ba?ka mydlana."
Muzycy grali na ulicy, a je?li mieli szcz??cie - trafiali na scen? lub do klubu. W Memphis gra?o si? bluesa i jazz. Obie formy inspirowa?y si? nawzajem. W latach 50. B.B. King wprowadzi? do bluesa elementy spirituals?w i jazzu. - Ludzie je?dzili w d?? i w g?r? rzeki, a co widzieli po obu ko?cach, odbija?o sie w ich muzyce - t?umaczy historyk bluesa Worth Long.
To w?a?nie w Memphis W.C. Handy napisa? w 1909 roku bluesa, kt?ry, jak si? uwa?a, jako pierwszy ukaza? si? drukiem. Handy od lat 90. ubieg?ego stulecia obje?d?a? Po?udnie z w?asnymi zespo?ami. W trakcie jednego z takich turn?e w 1903 roku czeka? na poci?g w Tutwiler, gdy ze snu wyrwa? go "niezwyk?y d?wi?k gitary siedz?cego obok podr??nego, kt?ry gra?, przy?o?ywszy n?? do strun. Efekt by? niesamowity" - wspomina Handy. Napisany wtedy przeze? blues nosi? tytu? Mr. Crump i zosta? wykorzystany w kampanii wyborczej p??niejszego burmistrza Memphis Edwarda H. "Bossa" Crumpa.
Dzisiaj kluby bluesowe na Beale Street wype?nione s? turystami. Wsz?dzie pe?no lokali szybkiej gastronomii, sklep?w z pami?tkami, a Monarch Saloon - jedna z ulubionych knajpek Handy'ego - stoi pusta. Zburzono te? budynek Place Theater, gdzie B.B. King i inni muzycy rozpoczynali kariery.
A.J. Burnette mia?a 13 lat, kiedy w latach 40. rozpoczyna?a karier? tancerki w Place Theater jako jedna z "Vampin' Bebies". - To, co robi? teraz w Las Vegas, my robili?my tutaj 50 lat temu. W czasach jej m?odo?ci by? to ulica bluesa i jazzu, po kt?rej przechadzali si? eleganccy m??czy?ni i wystrojone kobiety. Nad wszystkimi unosi?a si? muzyka. - Porz?dni ludzie nie chodzili do byle jakich knajp - w ten spos?b wyra?a swoj? niech?? wobec dzisiejszej komercjalizacji.

Charles E. Cobb, Jr.
c.d.n.
Awatar użytkownika
Corvus
bluesHealer
bluesHealer
 
Posty: 1132
Rejestracja: września 12, 2005, 2:55 pm
Lokalizacja: Białystok

Postautor: Andrzej Jerzyk`e » stycznia 8, 2006, 12:29 am

Corvus! Dzi?ki Chopie!!!
Awatar użytkownika
Andrzej Jerzyk`e
Ojciec Dyrektor
Ojciec Dyrektor
 
Posty: 25314
Rejestracja: kwietnia 16, 2004, 8:54 pm
Lokalizacja: Ostrów Wielkopolski

Postautor: Tomek Pasierbek » stycznia 8, 2006, 11:04 am

?wietne! Kiedy ci?g dalszy?
Tomek
Awatar użytkownika
Tomek Pasierbek
blueslover
blueslover
 
Posty: 477
Rejestracja: lipca 26, 2005, 8:58 pm
Lokalizacja: Sucha Beskidzka

Postautor: Guzik » maja 7, 2007, 5:05 pm

WOW

niezle ukryte ale znalz?em . Gratoluje :D
Awatar użytkownika
Guzik
bluesHealer
bluesHealer
 
Posty: 1124
Rejestracja: kwietnia 9, 2007, 12:25 pm
Lokalizacja: Wroc?aw

Postautor: paranoja » maja 7, 2007, 5:15 pm

Jaaaaa, nie widzia?am wcze?niej tego tematu :o
A? ?ezka si? w oku kr?ci tak rusza serduchem ten spos?b opowie?ci..przeplatany cytatami.
Dzi?ki Corvus!! :D
Swoj? drog? dawno Ci? na forum nie wida??
Puk,puk jeste? tam gdzie?? :wink:
paranoja
 

Postautor: Czesiek » maja 8, 2007, 9:29 pm

:) Ale? to pieknie napisane.......moje s?owa uznania chyle czola serio :!:
Czesiek
blueslover
blueslover
 
Posty: 446
Rejestracja: sierpnia 10, 2005, 10:01 am

Postautor: Stanley-1 » maja 9, 2007, 8:33 am

:shock: :D
Corvus
mia?e? pi?kny sen kt?ry natchn?? Cie takim materia?em :D
dzi?ki .. :D niezbadane sa ludzich my?li zr?d?a :D gratulacje :D

ps.pozwolilm sobie na zaprezentowanie tego tekstu u nas na forum..
przyznam ze zapisany niebieskim koilorem wzmocni? si?e wymowy .. :D
:oops:
...szczęście to jedyna rzecz, która się mnoży, gdy się nim dzielisz...
.
Awatar użytkownika
Stanley-1
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 7616
Rejestracja: marca 13, 2005, 10:13 pm
Lokalizacja: Glogówek

Postautor: Corvus » maja 9, 2007, 3:40 pm

Min??o blisko p??tora roku od czasu kiedy umie?ci?em tu ten tekst. Tylko ta jego cz??? by?a przet?umaczona na j?zyk polski, umieszczona nast?pnie w jednym z numer?w National Geographic, mniej wi?cej w roku 2000. Jako ?e nie cieszy? si? wielkim zainteresowaniem czytelnik?w, nie doczeka? si? publikacji reszty. Z kolei - ca?o?? by?a opublikowana w ameryka?skim NG.
Widz? ?e odrobin? Was zainteresowa?, wi?c pozwoli?em sobie samodzielnie przet?umaczy? reszt? na j?zyk polski. Za wszelakie b??dy przepraszam.
Awatar użytkownika
Corvus
bluesHealer
bluesHealer
 
Posty: 1132
Rejestracja: września 12, 2005, 2:55 pm
Lokalizacja: Białystok

Postautor: Corvus » maja 9, 2007, 3:40 pm

Podoba si? to czy nie, ale turystyka Beale Street poch?ania miejskie fundusze. Ale A.J. nie jest zachwycony tym ?e to blues, zamiast jazzu, nada? smaku ulicy. Mijaj?c Handy Park, gdzie ?piewak bluesowy podstawia pude?ko turystom w oczekiwaniu na monety i banknoty, A.J. m?wi: „Ulica jest teraz niczym.”

Jad?c z Memphis, w Illinois, do Chicago, w po?owie drogi znajdujemy Cairo. Jak powiedzia? mi Judg Irving w Tutwiler, Cairo jest tym miejscem gdzie zaczyna si? P??noc. „Mieli tak? czarn? zas?on? w autobusie – biali na przedzie, my z ty?u. Zdejmowali j? dopiero w Cairo.”

Hattie Kendrick, najm?odsza z pi?ciorga dzieci mojego prapradziada, wprowadzi? si? do Cairo w 1927 za namow? kuzyna kt?ry przyjecha? tu z Missisipi. W tej „oazie, jak m?wi?a o Cairo ciotka Hattie. Osiedli?a si? w pensjonacie i rozpocz??a nauczanie w jednopokojowej szkole.

Nie by?em w Cairo odk?d by?em ma?ym ch?opcem. Nie wiedzia?em wtedy tyle by m?c zada? mojej ciotce pytania kt?re chc? zada? teraz. Zmar?a w 1989 w wieku 94 lat, ale wdzi?czny jestem ?e przez ostatnie 10 lat nagrywa?a swoje ?yciowe wspomnienia na ta?my kasetowe.

Jak wielu Afryka?skich Amerykan stawiaj?cych swoje pierwsze kroki w ziemi obiecanej, ciotka Hattie odkry?a ?e ?ycie nie jest takie jak g?osi?y obietnice. Dra?ni?o j? i? czarni nauczyciele zarabiali mniej ni? biali i w 1941 pozwa?a Komisj? Edukacji do zr?wnania zarobk?w nauczycielskich. Thurgood Marshall, kt?ry by? wtedy naczelnym doradc? NAACP i zosta? w 1967 pierwszym Afryka?sko-Ameryka?skim s?dzi? w S?dzie Najwy?szym, przej?? spraw?.

„Pozw?l ?e opowiem ci dobr? histori?”, tak zwyk?a zaczyna? ciotka Hattie, kiedy opowiada?a o chwili w kt?rej jej sprawa dotar?a do s?du. „Thurgood i ten drugi adwokat byli nazywani „ch?opczykami” przez adwokata obrony. M?wi? ?e spraw? mo?e wygra? tylko ten „b?yskotliwy adwokat” kt?ry wygra? podobn? spraw? w Tennessee. Kiedy sko?czy?, Thurgood wsta? i pok?oni? mu si?, a nast?pnie podzi?kowa?, m?wi?c: „To ja jestem tym wykwalifikowanym, b?yskotliwym adwokatem, kt?ry poradzi? sobie z tamt? spraw?. Ca?a sala wybuch?a ?miechem. Sprawa by?a wygrana.”

W 1973 Hattie Kenderick pozwa?a system wybor?w wi?kszo?ciowych na stanowisko burmistrza oraz rady miejskiej w Cairo, kt?ry dyskryminowa? czarn? populacj? miasta. Siedem lat p??niej jej skarga odnios?a sukces – powo?ano pi?? okr?g?w wyborczych, z czego dwa z wi?kszo?ci? dla czarnych obywateli.

Ciotka Hattie, jak jej ojciec – Samuel Kendrick, nie ?piewa?a bluesa, ale przez wiele z jej kaset przewijaj? si? pie?ni kt?re zapami?ta?a z dzieci?stwa i ko?cio?a. Tak czy inaczej, jej ?ycie to opowie?? bluesowa, nie dlatego ?e w spotyka?a na swojej drodze wiele b?lu i przeszk?d, ale dlatego i? by?a zdeterminowana zmienia? ?wiat w kierunku czego? lepszego. Niczym wielcy bluesowi ?piewacy, Hattie Kendrick mia?a za zadanie pozostawienie po sobie ?ladu.

Tak, jecha?em drog? siedemdziesi?t cztery, ch?opcy,
Kiedy spad? deszcz.
Och tak, jecha?em drog? siedemdziesi?t cztery, ch?opcy,
Kiedy spad? deszcz.
Tak, wiecie, strasznie zmarz?em tam i przej?? mnie dreszcz,
Ch?opcy, ale by?em przywi?zany do Chicago.
-Willie Love

Pomimo dzia?a? takich ludzi jak Hattie Kendrick, Cairo pozosta?o za?ciankiem, spowodowane to by?o brakiem mo?liwo?ci do wycinku drzew w regionie, oraz rozwojem Chicago jako w?z?a kolejowego oraz portu. Nawet ciotka Hattie sp?dza?a lato w Chicago, pracuj?c jako s?u?ba domowa, zafascynowana rozmiarami miasta oraz jego tempem. „Mog?e? po prostu sta? tam, na ulicach State i Madison, i widzie? rzeczy o kt?rych nigdy nawet nie ?ni?e?.”

Uwielbiam energi? Chicago. Ale kiedy tam przyjecha?em, gazety donosi?y o wielkiej wojnie mi?dzy dwoma gangami. Nast?pnego dnia, id?c wzd?u? 47 Ulicy, widzia?em dw?ch m?odych ludzi dokonuj?cych b?yskawicznej wymiany – ma?a paczuszka bia?ego proszku, za pieni?dze.

Twarde, czasami ponure, ale znacznie mniej samodestrukcyjne “czarne” Chicago powita?o Elnore Jones kiedy wysz?a z poci?gu z Mississipi w 1945. Szczup?a kobieta z 79 kt?ra ?mia?a si? z ?atwo?ci?. Dopiero co wprowadzi?a si? do nowego apartamentu nieopodal jeziora Michigan, kiedy to j? odwiedzi?em. „Sp?jrz na mnie teraz!” wykrzykn??a. „C?rka dzier?awcy grunt?w, a mam teraz klimatyzacj?, widok na jezioro i dziennikarza w domu. Nie m?w mi ?e mo?na powstrzyma? dobr? kobiet?.”

Jej matka przyby?a do Chicago pierwsza. Elnora pod??y?a za ni? par? tygodni p??niej, wraz z tr?jk? swoich dzieci i najm?odszym bratem, Eddim Campbellem. Eddi, kiedy? dyrektor kapeli dla bluesowej legendy – Jimmiego Reeda, teraz bardzo powa?any bluesman. To oni stworzyli centrum Illinois w wiosce z Delty, nazywanej Coahoma. „Nie by?o potrzeba zbyt wiele. Ka?dy z nas mia? ma?? walizk?, tak? z kartonu, tego typu, kt?re by?o trzeba zwi?za? razem, tak by si? nie rozwali?a. I pude?ko po butach z pieczonym kurczakiem oraz sucharami.”

Na przedmie?ciach wielkiego miasta, mijali pluj?ce ogniem kominy wielkich, stalowych fabryk. Dojechawszy noc? do stacji przy 12 Ulicy, powita?y ich najr??niejsze odg?osy, ogromne budynki i jasne ?wiat?a. „To by?o najwi?ksze miejsce jakie w ?yciu widzia?em”.

Elnora wci?? dr?y z podniecenia, kiedy opisuje swoj? drog? tramwajem ze stacji, kiedy odkry?a ?e zasady rasowej etyki, tak twardo przestrzegane w Mississipi, nie obowi?zuj? ju? w Chicago. „By?o t?ocznie, sta?am tam, trzymaj?c si? r?czki, kiedy wszed? bia?y m??czyzna i dotkn?? swoj? d?oni? mojej. Pu?ci?am r?cz?, ale potem chwyci?am j? znowu. Wow!”

Nie ?eby nie by?o okazji do spojrzenia na to z drugiej strony. Chicago by?o przeludnione. Ostre kolory dom?w, oraz tragiczne warunki. „Tragedia…” – dr?y, wspominaj?c sw?j pierwszy dom, kt?ry dzieli?a razem z trzema innymi rodzinami. „Widzia?am grzechotniki nad Missisipi, ale nigdy co? takiego jak tutaj.”

Pomi?dzy 1910 a 1930 liczba czarnej ludno?ci w Chicago wzros?a pi?ciokrotnie, do oko?o ?wier? miliona. Ca?e osiedla klasy pracuj?cej, w „czarnym pasie”, rozci?ga?y si? na po?udnie od przedmie?cia wzd?u? jeziora Michigan. Mo?na tam by?o spotka? robotnik?w z fabryk stalowych, sprz?taczy, pracownik?w portowych, oraz s?u?b? domow?, tak? jak Elnora, kt?ra z dum? m?wi ?e pomimo i? sama ma wykszta?cenie si?gaj?ce trzeciej klasy, to tr?jka jej dzieci mo?e si? pochwali? dyplomami z college.

To byli lidzie pracuj?cy z dodatkowymi pieni?dzmi do wydania, kt?rzy pozwalali osi?gn?? sukces takim muzykom jak McKinley Morganfield, znany bardziej jako Muddy Waters. (Jako dziecko uwielbia? bawi? si? b?otem.) Wyskoczy? z poci?gu z Missisipi w 1943 roku, ze swoj? gitar? i ubraniem na zmian?. Pomimo ?e znalaz? prac? daj?c? mu 45$ tygodniowo przy ?adowaniu towar?w w dokach, w fabryce papieru, wkr?tce zacz?? gra? na przyj?ciach w g?o?nych pr?bach i lokalach takich jak Chicken Stack w Zachodniej cz??ci Chicago.

Wraz z przybywaniem muzyk?w do Chicago, wymiany pogl?d?w i wp?yw?w, miasto sta?o si? pocz?tkiem przenoszenia folkowego, akustycznego brzmienia z plantacji Po?udnia na o wiele bardziej zmodernizowane, miejskie, elektryczne brzmienie. Ulica Maxwella, po zachodniej stronie, tam gdzie ?yli najbiedniejsi z biednych, sta?a si? ogromnym, ludnym jarmarkiem w weekendy. Muzycy ?piewali lub grali na naro?nikach ulic, a kable z pr?dem rozci?ga?y si? od chodnik?w do gniazdek w mieszkaniach. Muddy Waters gra? na Ulicy Maxwella od czasu do czasu, ale – jak powiedzia? w czasie jednego z wywiad?w: „Nie lubi?em gra? na zewn?trz, w r??nej pogodzie, tak jak nie lubi?em podawa? kapelusza na pieni?dze.”

R?wnolegle z rozwojem muzyki w Chicago, wzrasta?y prywatne przedsi?biorstwa w spo?eczno?ciach, tak jak Bronzeville, rozwalone, dynamiczne osiedle na Po?udniowej Stronie, biegn?ce od 26 Ulicy, na po?udnie, do budynk?w 40 Ulicy. Dzi? blues nadal ?yje w tej okolicy, ale nie s?ycha? ju? tyle muzyki. Jest p??ne popo?udnie, a ja siedz? z Gerri Oliverem w barze Palm Tavern na 47 Ulicy. „Marzeniem mojej rodziny by?o bym zosta?a dyrektorem zak?adu pogrzebowego.” m?wi Gerri, kolejna mieszkanka Missisipi kt?ra przeprowadzi?a si? do Chicago w latach ’40. „Chcia?am po prostu wykszta?ci? syna.” Nie uda?o jej si? spe?ni? marze? rodziny, ale pracowa?a od jako kasjerka, fryzjerka i manikiurzystka. W 1956 ona i jej m?? kupili Palm Tavern.

Dzi?ki kelnerom w r?kawiczkach oraz sto?om nakrytym bia?ymi obrusami, Palm Tavern sta?a si? wkr?tce miejscem odwiedzanym przez muzyk?w by si? napi? i zje??. Gerri wymienia d?ug? list?, w kt?r? zaliczaj? si? Dizzy Gillespie, Mount Basie, i Temptations. „Kto by pomy?la? ?e znam wszystkich tych ludzi kt?rzy teraz s? s?awni” m?wi. „Przyjmowa?am ich jako co? oczywistego.”

Kiedy rozmawiamy, jeden lub dw?ch sta?ych klient?w odwiedza lokal na drinka. Wi?kszo?? klub?w i teatr?w, kt?re sprawia?y ?e Bronzeville by?o tak popularne, jest ju? zamkni?te, a Palm Tavern nie oferuje ju? obiad?w. „Ci dilerzy narkotyk?w powiedzieli mi ?e je?li nie pozwol? im sprzedawa? tutaj, to nie b?d? mog?a prowadzi? ?adnego interesu. Nie sprzedaj? cracka ale na pewno nie zrobi? pieni?dzy podaj?c tutaj Martini.” wzdycha Gerri. Ale to jest ?ycie jakie pami?ta i zna, wi?c b?dzie si? go trzyma?.

Od Palm Tavern jest niedaleko do Checkerboard Longue przy 43 Ulicy, gdzie spotykam Sterling Plumpp, poet? i profesora z Missisipi. Siadaj?c z nim przy stoliku, rozgl?dam si? dooko?a. Plakaty reklamuj?ce piwo, niekt?re z kobietami, dekoruj? ?ciany. U szczytu pomieszczenia, tu? pod sufitem, wisi tabliczka z nazw? ulicy „East Muddy Waters Driver.”

Checkerboard jest jednym z nielicznym miejsc na Po?udniowej Stronie, gdzie jeszcze mo?na us?ysze? bluesa na ?ywo. Pomimo ?e „czarne” Chicago wspiera?o bluesa, muzyka na ?ywo przenios?a si? w wi?kszo?ci do klub?w na P??nocnej Stronie, gdzie muzycy s? lepiej op?acani, graj?c dla bia?ych. „Je?li tam nie mieszkasz, dzielnica wydaje si? by? niebezpieczn?” m?wi barman, kiedy zwracam uwag? na puste ulice. „Aktualnie, bywa tak tylko czasami.”

Cz??ci? dzisiejszych problem?w jest wyprowadzanie si? czarnych mieszka?c?w z klasy ?redniej na inne dzielnice. Podobnie jak wcze?niej robili to ich przodkowie z plantacji na po?udniu. Samo ?ycie, tak Willie Dixon nazywa? bluesa. ?ycie si? zmienia, ale blues jest nadal prosty, prostot? codziennych wydarze?. „Jest znacznie wi?cej w bluesie, jako ekspresji codziennego ?ycia, ni? w niczym innym na ?wiecie.” m?wi Sterling. To w?a?nie ??czy Samuela i Hattie Kendrick?w z Honeyboy Edwardem, Willim Fosterem, Elnor? Jones i wszystkimi innymi kt?rych pozna?em wzd?u? bluesowej autostrady.

To pozwala mi odnale?? siebie samego w bluesie. Nie, niczym wsp??cze?ni nastolatkowi, moje pokolenie nie odsun??o bluesa jako zbyt starego i zbyt pasywnego. Nie mogli?my tego zrozumie?. Dla wielu z nas, nasze po?udniowe korzenie s? odleg?e. Ale dzi?, w Chicago, gdzie ko?cz? swoj? podr??, spogl?dam na wszystkich tych kt?rzy podr??owali przede mn? t? bluesow? autostrad? i dzi?kuj? im. Ich muzyka i ich walka przetar?a mi szlak.
Skupiam si? na muzyce. Na scenie, w Checkerboardzie jest John Primer, 52 letni bluesman z m?odszego pokolenia ni? Honeyboy Edwards, Willie Foster, czy Gatemouth Moore. G?os Primera jest twardy, a jego harmonijka wydaje strumienie d?wi?k?w. Tak jakby chcia? przela? troch? ?ycia w opuszczone ulice na zewn?trz. „Sweet Home Chicago”, ?piewa – nie z ironi?, ale ze szczer? wiar?.
Awatar użytkownika
Corvus
bluesHealer
bluesHealer
 
Posty: 1132
Rejestracja: września 12, 2005, 2:55 pm
Lokalizacja: Białystok

Postautor: Corvus » maja 9, 2007, 3:41 pm

To jest ju? ca?o??.
Autor: Charles E. Cobb, Jr.
Przek?ad w?asny.
Awatar użytkownika
Corvus
bluesHealer
bluesHealer
 
Posty: 1132
Rejestracja: września 12, 2005, 2:55 pm
Lokalizacja: Białystok

Postautor: Corvus » maja 9, 2007, 3:43 pm

A co do mnie samego, to ?y? ?yj? sobie jako?. Na forum zerkam raz na jaki? czas, ale nie jestem na bie??co z bluesowym ?yciem w kraju i na ?wiecie, wi?c ci??ko doda? mi co? od siebie.
Pozdrawiam wszystkich ciep?o.
Awatar użytkownika
Corvus
bluesHealer
bluesHealer
 
Posty: 1132
Rejestracja: września 12, 2005, 2:55 pm
Lokalizacja: Białystok


nowoczesne kuchnie tarnowskie góry piekary śląskie będzin świętochłowice zawiercie knurów mikołów czeladź myszków czerwionka leszczyny lubliniec łaziska górne bieruń

Wróć do Książki, Publikacje, Czasopisma

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 136 gości

cron