autor: RafałS » lutego 28, 2010, 7:15 pm
Nie wiem jak inni, ale ja mam z tym pismem związanych wiele dobrych wspomnień. Nigdy nie kupiłem żadnego numeru. Kupował je (kiedyś jeszcze jako Tylko Rock) mój najlepszy kumpel. Zawsze pożyczałem od niego przeczytane numery i tak już zostało do dziś. Kiedyś to było coś. Nie było Internetu w domu, książek mało. To właśnie wkładki TR były obok radia najważniejszym źródłem informacji i wciaż mam do niektórych sentyment.
Ostatnio pożyczam nowe numery rzadziej, z wiekszym opóźnieniem, ale po kilka naraz. I jak pożyczę, to czytam sobie jeden po drugim. W takiej ilości różnice naprawdę biją po głowie. Co się zmieniło?
Powiedzenie, że pismo zeszło na psy byłoby niesprawiedliwe. Na psy zeszła muzyka, a pismo stara się tylko być na czasie (tematycznie) i nad powierzchnią (finansowo). Zastanawiałem się jakiś czas temu skąd tam tyle opinii tak bardzo różnych nie tylko od mojej, ale też od dawnej ideologii Weissa i TR. Przecież kiedyś ten człowiek ostro atakował popowe schematy. A dziś to własnie pop obok metalu i punku dominuje na łamach. Ale w sumie - co można było zrobić? Promować stare kapele które są coraz bliżej emerytury i nowe, które je naśladują? Dla mnie to byłaby bomba, bo tylko to mnie naprawdę interesuje. Tylko, że pismo by wtedy zdechło. Jeśli chcą przetrwać to nie mogą się skupiać na dinozaurach i podziemiu. Muszą nadążać za mainstreamem, nawet jeśli ten mainstream jest do bani. A skoro tak, to nie wolno im nawet głośno powiedzieć, ze mainstream jest do bani, bo znowu - to byłoby podcinanie gałęzi, na której się siedzi. Więc brną naprzód i robią to dość konsekwentnie. Zatrudniają młodych redaktorów, bo tylko ci młodzi mogą szczerze i serio chwalić wiele z tego, co się dziś nagrywa. Starzy wiedzą swoje. Ten kto dorastał słuchając Zeppsów, Allmanów, Purpli, Floydów i Crimsonów nie padnie na twarz przed dzisiejszymi objawieniami popularnego rocka. Może skwitować pochlebną uwagą ten czy inny krążek, ale nie wyciśnie z siebie dość emocji na wiekszą skalę i dłuższą metę. Warunkiem koniecznym dla świeżego entuzjazmu jest młodosć i - do pewnego stopnia - ignorancja. Myślę, że kierownictwo postawiło na te cechy w pełni świadomie.
Podsumowując, "Teraz Rock" jest dokładnie taki, jak jego tytuł - taki, jaki rock jest teraz. A jaki jest, to już każdy słyszy.
A na marginesie (szerokim) warto dodać, że trochę starej gwardii się jednak zachowało (np. Grzegorz Kszczotek), a niektórzy z młodszych są naprawdę dobrzy w tym co robią. Moim ulubieńcem jest Paweł Brzykcy. Często się z nim nie zgadzam, jeszcze częściej pisze on o rejonach mi obcych (metal). Natomiast jezyk, prezentacja faktów, sposób formułowania opinii jest u niego na wysokim poziomie i z tych względów czytam go z przyjemnoscią. Nie mam problemów z tym, że ocena w gwiazdkach drastycznie odbiega od mojej, jeśli tylko recenzent na tyle precyzyjnie wyłoży mi swoje kryteria i przybliży opisywany materiał, żebym mógł na podstawie tekstu wyrobić sobie własne zdanie. Głównie po to czytam, a nie po to, by znaleźć kopię swojego subiektywnego odbioru. Dla faktów i trochę dla zabawy. Drażni mnie natomiast, kiedy jakiś bystrzak walnie mi kolumnę epitetów, a ja wciąż nie wiem po przeczytaniu, czy opisywany krążek to hardrock, punk czy hip hop. Przecież po to czytałem, zeby się dowiedzieć. Chcę, żeby mi dobrze zaszufladkować nieznaną mi kapelę czy płytę, pomóc odfiltrować to, co mi wrogie - z resztą poradzę już sobie sam.
Na koniec, jeszcze jedna moja bolączka - nadużywanie pewnych zwrotów. Na niektóre powinno się redaktorom wydzielać talony, żeby ograniczyć ich wystepowanie. Skręca mnie na przykład "tylko tyle i aż tyle" albo "niczym wino - im starszy tym lepszy". A już szczytem wszystkiego jest, kiedy ktoś pisze o muzcznej legendzie, że jest właśnie "niczym wino - im starsza tym lepsza" i daje płycie 3/5. Z tego by wynikało, że wcześniejsze (czesto legendarne) albumy artysty zasługują na 2.5 w porywach, bo był wtedy winem trochę młodszym, czyli trochę gorszym.