Witajcie !!!
Wczoraj wieczorem nie miałem już siły nic pisać ... jazda autostradą Katowice --> Kraków wyprowadziła mnie z równowagi. Płacę 13 zł - a potem stoję w KORKACH NA AUTOSTRADZiE ... masakra ...
no nic
Grunt że dojechałem ...
Kurcze ... jak napisać o tym co się wydarzyło - i zmieścić się w krótkiej konwencji forum ? Nie wiem - ale spróbuję ... :
Dla mnie ta dwudniowa przygoda zaczęła się w czwartek rano. Wstałem o 6:00 z potwornym bólem brzucha, zachrypnięty i ogólnie w nie najlepszym humorze (cholerna grypa nie chce mnie puścić) …
Do godziny 9:00 jakoś udało mi się pozbierać do kupy, zapakować graty do samochodu i ruszyć w trasę. Przed 11:00 byłem w Katowicach i (z lekką telefoniczną pomocą Adasia) znalazłem się w pięknej posiadłości, pięknej Kory i pięknego Adama … Wypiłem kawkę i uświadomiony jaką drogą mam jechać – skierowałem się na Bytom. Trasa Katowice --> Ostrów jest jaka jest (kto jechał to wie) … pokonałem ją w niecałe 4 godziny momentami mocno naginając przepisy (nie żeby tam łamiąc od razu …)
Wjeżdżając do Ostrowa zameldowałem się telefonicznie Andrzejowi Jerzykowi, który pokierował mnie pod samo Centrum Kultury. Wlazłem do środka od razu napotykając Marka Wojtowicza z gitarą, zamieniliśmy kilka słów i pomaszerowałem na górę przywitać się z Ewą Matecką. Pani Ewa – jest osobą absolutnie uroczą, emanuje wprost pozytywną energią. Chwilę później pojawił się Endrju Jerzyk. No chopie – wreszcie się spotkaliśmy !!! Świr zawsze się polubi ze świrem – więc cóż mogę dodać …
Po odstawieniu samochodu na parking pod Browarem, zasiedliśmy z Jerzykiem w restauracji, gdzie zimne piwko - odświeżyło mój zmęczony trudami podróży umysł. Wkrótce pojawił się Paweł Freebird … Strasznie się cieszę z tego spotkania - Freebird i ja mamy zadziwiająco podobne dusze (czymkolwiek jest dusza) … i właściwie nie potrzebowaliśmy wielu słów, by pewne rzeczy sobie powiedzieć … Freebirdzie - dzięki !!!
Wkrótce dołączyła do nas Ania – Jerzykowa białogłowa … urocza i pełna wdzięku … Aniu – czekam na projekt !
Około 17:00 przyjechał Todd Wolf Band – czyli dwóch kompletnie mi nie znanych Amerykanów i Betsztyn – Suavek. Bardzo się cieszyłem na to spotkanie, zwłaszcza że nasza wirtualna znajomość zbudowana na „bluesowych zagadkach” trwa już kawał czasu … Bet jesteś uroczym facetem, dokładnie takim jak sobie wyobrażałem. Szkoda że nie mieliśmy więcej czasu żeby pogadać, ale chyba działo się za dużo naraz … (Kiedyś odwiedzę Cię w Stanach, o ile komuś uda się mnie wpakować do samolotu) …
Sprzęt zespołu udało się wspólnymi siłami załadować na scenę i Panowie zrobili próbę … Sprawdziliśmy przy okazji czy mój wzmacniacz działa … działał. Sukcesywnie na terenie centrum zaczęli pojawiać się forumowicze … Większość w swoich forumowych koszulkach – co niewątpliwie miało ogromny wpływ na szybką identyfikację. Jak zwykle bardzo się ucieszyłem ze spotkania z moją wirtualno - mentalną siostrą - Emdżi która pojawiła się w towarzystwie Wojtka Popli (Wojtuś – jesteś super gość) Dotarła też Ekipa Katowicko – Lubelsko – Częstochowsko - Bralińska : Kora / Adaś / Kuba Chmiel / Marek Kaczanowski / Yaro i Bambosz … Później spotkałem Darka Grodzińskiego z jego uroczą towarzyszką, JaRasa, Piasta, Zbyszka Stępskiego, Andrzeja Staszoka, Wojskowego, Sawyera, Vivaldi'ego, znanych mi już z Wrocławia : Jimmi’ego, Mickiewicza Jr i Tomka D. … oraz urocze Panie : Agatę, Zakręconą i Romkę … (jestem prawie pewien, że kogoś pominąłem – za co serdecznie przepraszam, ale wtedy tam – sam byłem mocno zakręcony, a wszystko działo się bardzo szybko).
Bardzo żałuję że nie dotarła margo ani tyna – szkoda dziewczyny że Was tam nie było !
Kiedy pojawił się Zygmunt – Paul David, miałem łzy w oczach … z radości, ze wzruszenia … Zygmuś – dziękuję Ci przyjacielu ! Takie chwile są nieopisywalne …
W końcu zaczął się koncert … Marek Wojtowicz samotnie z gitarą na scenie … Zawsze podziwiałem ludzi którzy mają tę odwagę – i nie boją się samotnie zasiąść na środku sceny. Marek czuje bluesa, i to się czuło …
Potem zawodowa zapowiedź Jerzyka i na scenie pojawili się Wolf’owcy … Jednym zdaniem : kawał porządnego amerykańskiego rock-bluesa (ze wskazaniem na rock). Są ludzie którzy grają na gitarach i są Gitarzyści – Todd jest Gitarzystą … Bardzo ładnie pracuje sekcja tego trio. Prawda jest taka że nawet najlepszy gitarzysta nie pogra sobie – jak sekcja leży … A ta sekcja stała mocno na ziemi, momentami nawet unosząc się ponad nią … No i cytaty z Cream czy Zeppów – lubię takie jazdy …
Bardzo chciałbym w tym miejscu podziękować Betsztynowi – za zaproszenie mnie na scenę. Gdyby nie nasze „minikonkursiki”, pewnie by do tego nie doszło – a frajdę zrobił mi ogromną. Starałem się jak mogłem wkleić swoje dźwięki w Wasze granie, choć pewnie i tak słychać było, że jestem z trochę innej muzycznej bajki, ale na szczęście muzyka jest jedna – i to chyba udało się uchwycić … Jeszcze raz dzięki !!! Pozdrów ode mnie Todd’a i Dick’a ! Peace !!!
Jam session w fanaberii … Tu niestety ujawniło się moje pogrypowe zachrypnięcie (mówiąc szczerze nie powinienem tego wieczora w ogóle śpiewać) … Fajnie że Wojtek znał tekst od „Sweet Home Alabama” … Bardzo się cieszę że zagrałem kilka dźwięków z Lukiem, jesteś Krzysiu świetnym gitarzystą, a mnie nic tak nie cieszy – jak możliwość podpatrzenia i nauczenia się czegoś nowego … Zapomniałem tylko uścisnąć Ci lewą dłoń – tę bliższą sercu (ale zrobię to następnym razem). Tomek D. – za parę lat to będzie Pierwsza BLUESOWA gitara w tym kraju – jestem tego pewien. Pół żartem / pół serio - trochę się cieszę, że nie gram bluesa – bo Tomek jest w te klocki po prostu lepszy, a jak wiadomo gitarzyści nie lubią – jak ktoś jest od nich lepszy – hehehe (na szczęście nie wszyscy) … Michall – nie pożyczyłem Ci gitary, nie gniewaj się – ale ja jej po prostu nie pożyczam … Musiałem zrobić wyjątek dla Todd’a … a i to przeżyłem z bólem serca … No tak mam po prostu, że gitara jest dla mnie jak dziewczyna … Na szczęście jakieś wiosło Ci w ręce wpadło – i zagrałeś, w dodatku znakomicie !!! Tak trzymaj !!! Adaś – Twoja harmonijka zdecydowanie dodawała skrzydeł … Świetnie czułem się też na scenie z Betsztynem / Dick’iem i Jed’em. Szkoda tylko, że byłem już wtedy potwornie zmęczony … O ile pamiętam zagrałem też coś na basie, (przynajmniej zdjęcia na to wskazują) …
Aha – bardzo przepraszam wszystkich którzy doświadczyli mojej (krótkiej na szczęście) obecności za bębnami (nie wolno mi na to pozwalać – kocham bębny, ale kompletnie nie potrafię na nich grać) !!!
Adasiu – jeszcze raz dzięki za podwiezienie sprzętu do hotelu.
Noc minęła spokojnie … Tomek, Wojtek i Jed jeszcze gadali przez jakąś godzinę, ale mnie Morfeusz porwał szybko … Za to wstałem w miarę rześki (jak na 4 godziny snu) … Przed 10:00 wpadliśmy do Centrum Kultury gdzie bardzo sympatyczne Panie z recepcji zrobiły nam kawę … później dołączyła do nas ekipa Wrocławska : Agata z Wojskowym … Jak będę we Wrocku – spotykamy się bankowo ! Przez „chwil parę” kręciliśmy się z Jed’em po Ostrowie moim samochodem, próbując dojechać po nasze graty do hotelu, a potem wrócić … Na szczęście lokalni taksówkarze pokazali drogę …W końcu pojawiła się Emdżi – i razem z Wojtkiem pojechaliśmy odwiedzić Zygmunta. Zygmuś – dzięki za płyty … ale przede wszystkim dzięki za szczere i ciepłe słowa oraz zaufanie jakim mnie obdarzasz … Postaram się wrócić do Ciebie jak najszybciej – a wtedy spokojnie usiądziemy razem nad „naszymi sprawami” …
Wróciłem do domu wieczorem … z głową pełną muzyki, wrażeń, z sercem pełnym pozytywnych emocji … To były absolutnie fantastyczne dwa dni … Szkoda że TYLKO dwa … szkoda że tak szybkie dwa … Ale wiem – i tego jestem pewien, że spotkamy się niedługo znowu. Niestety nie dotrę na Jimmyway’a … ale potem – coś się wymyśli …
Dziękuję absolutnie wszystkim bez wyjątku za ciepło, serdeczność i szczerość – jesteście fantastycznymi ludźmi, którzy sprawiają, że ten świat staje się dużo piękniejszy … i dużo bardziej kolorowy – bo wszyscy jesteśmy super – a każdy trochę inny …
Do Zobaczenia !!!
P.S. Zdjęcia są super … czekam na więcej !!!