Po wiosenno-letnim okresie słuchania zupełnie innych gatunków nagle wróciła mi wielka ochota na jazz. Z tym, że nie chce odgrzebywać swoich ulubionych płyt, a wolałbym sięgnąć po coś nieznanego (niekoniecznie nowego datą).
Najchętniej dużo brzmień saksofonu i trąbki, jak perkusja to delikatna, tak samo pianino.
Coś takie bardziej 'kontemplacyjnego', przy czym można się wyciszyć, ale i skoncentrować.
Hmm.. Jan Garbarek takie rzeczy grywał swego czasu (jak jeszcze go słuchałem). I Michael Brecker z tego co kojarzę też mi kiedyś podszedł pod taki klimat (to znaczy któraś z jego płyt, teraz nie kojarzę która).
Moglibyście polecić coś interesującego?