RafałS pisze:Robert007Lenert pisze:Joe Pass , to dla mnie glownie znakomity akompaniator na jednej fenomenalnej plycie Elli F.
Na dorobek Joe Passa niestety zgubny wpływ miały nałogi. Jego duety z Ellą wymyślił Norman Grantz, który był wielbicielem Passa i starał się w ten sposób, zresztą z pewnym powodzeniem, odbudować jego karierę. Sam fakt, że były to duety stawiające Passa na pozycji równorzędnego wykonawcy (mimo, że był znacznie mniej znany) najlepiej chyba świadczy o opinii jaką się cieszył w branży, pomimo problemów z używkami.
Troche niezrecznie sie wyrazilem. Moze naswietle to troche inaczej , by nie bylo niedomowien. Zestawie ze soba takie dwa wielkie nazwiska Gary Burton i Milt Jackson. Obaj genialni wibrafonisci. Pierwszy z nich na dodatek ceniony za niesamowity rozwoj techniki gry na tym wspanialym instrumencie. Drugi grajacy technika uniemozliwiajaca osiagniecie pewnych wspolbrzmien i przebiegow spokojnie dostepnych dla Burtona, czyli mowiac po ludzku nie majacy startu w pewnych kwestiach, ale grajacycy taka estetyka ktora do mnie trafia w 100%. Wracajac do Passa wiem, ze jest wielki, ale ciary po plecach takie masakryczne mam wtedy gry gra w duecie z Ella zwlaszcza na plycie "Take Love Easy". Przez moje rece przeszlo troche jego solowych albumow, ale pozostawilem w swoich zbiorach bodaj jedna plyte firmowana wylacznie jego nazwiskiem. Nie elektryzuje mnie na tyle, bym biegal za jego artystycznym dorobkiem.